Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2013, 16:42   #60
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Kiedy nieszczęśliwa postać rzuciła się do krat, wrzeszcząc i sięgając w stronę Kesy, ta odskoczyła gwałtownie. Nie przestraszyła się kobiety, ale swoich wspomnień, wspomnień dziwnego snu-niesnu w znikającej chatce.

Ludzkie miasto. Krzykliwe. Ciasne. Wąskie uliczki. Żebracy pod świątyniami. Wychudzony,czarny kot. Chromi. Kalecy. Śmierdzące kałem rynsztoki.
Schody. Kraty. Brama. Wilgoć cel. Krzyki ludzi. Brzęk łańcuchów. Wychudzona postać łapie szponiastymi palcami za kratę. Szczerzy poczerniałe zęby. Warczy.
- Zabiję! Zabiję! Zabiję! - wrzeszczy i rzuca się na kraty próbując dosięgnąć. Opętana.


Zbladła, opierając się o ścianę. To było TO miasto. To o nim mówił sen, to od niego chciała uciec.
Ale przeznaczenie na powrót ja tutaj sprowadziło. Czy inni też tu są? Carthil wtrącono do lochów? Zastrzeliła kogoś, jak to ona? Ktoś śnił o postaci w lochach... Zamknęła na sekundę oczy, powściągając emocje.
- O coś pytaliście, prawda? – uświadomiła sobie, że von Szant wpatruje się w nią.

- Tak - rajca popatrzył na nią zaniepokojony. - Wszystko w porządku? Zbledliście...
- Nie przyzwyczajona do miasta jestem, to wszystko. Myślę, ze mogłabym pomóc tej kobiecie.. i innym więźniom też. Jak duże są te lochy?


- To świetnie - rozpromienił się. - Duże. Niestety duże. Podejrzewam, że ponad wasze możliwości, żeby wszystko ogarnąć. Jednak jeśli chociaż kilka ludzkich istnień uratujemy, to już będzie coś. Od czego i kiedy zechcecie zacząć? Czego potrzebujecie? Mówcie, postaram się pomóc jak tylko mogę.

Kesa odgoniła niepokojące wspomnienia.
- Oprowadźcie mnie. Przedstawcie ludziom. Muszą wiedzieć, kim jestem. Nie chcę, żeby mnie przypadkiem gdzieś zamknięto... albo ingerowano w moje leczenie. Przydała by sie izba, gdzie bym mogła tymi nieszczęśnikami się zajmować. Taka - poszukała słowa - mniej więzienna. Czysta woda, płótno. Potem dam wam listę potrzebnych ziół.. nie, raczej sama wybiorę. Mogłabym pójść nazbierać, ale szybciej będzie kupić od miejscowej zielarki. Znam się na tym.
- Słusznie, słusznie. Najlepiej zrobimy prezentację w południe, przy przekazaniu warty. Izbę można zorganizować. Zakupami się zajmę ale to chyba dopiero jutro. Przydzielę wam kogoś do pomocy, bo
- wskazał w kierunku celi, z której nastąpił atak - sama możecie sobie nie dać rady, a nie chciałbym, żeby wam się coś stało. Czy coś jeszcze mogę dla pani zrobić?
- Nie potrzebuję nikogo do pomocy
- pokręciła głową, zdecydowanie. - Niepotrzebnie podeszłam za blisko krat, to wszystko. Będę się pilnować. Idąc ze strażnikiem nie zdobędę niczyjego zaufania, a to podstawa leczenia. Uwalniani nie mogą kojarzyć mojej osoby z siłą i przemocą.
- Proszę mi pokazać lochy.



- Dobrze - von Szant zatarł ręce. - Pozwoli pani, że pozostawię ją w rękach najbardziej kompetentnej w tym temacie osoby, mianowicie strażnika lochów - ukłonił się w kierunku Kulawca. Ja zaś oddalę się.
Rajca ukłonił się raz jeszcze po czym opuścił ich towarzystwo. Kulawiec odchrząknął.

- Pragnie pani zwiedzić lochy? No cóż. Doprawdy nie ma tutaj zbyt wiele do zwiedzania. Budynek jest kilkupoziomowy. Pierwszy poziom nadziemny to sale przesłuchań, biura i pomieszczenia gospodarcze. Na niższych, podziemnych poziomach znajdują się cele. Czym niżej tym cięższe przypadki. Co chciałaby pani zobaczyć?
- Porozmawiajmy
- zaproponowała Kesa - Wyglądacie na człeka obeznanego w swojej pracy. Jak się nazywacie? Kulawiec to przecież nie imię..

- Tak dawno nikt mnie inaczej nie nazywał, że się przyzwyczaiłem i traktuję je jak swoje imię.
- Dobrze więc.. mnie zwą Kesa. Czym się zajmujecie?

- Jestem zarządcą lochów. Wiem wszystko co się dzieje. Przyjmuję nowych więźniów, wypuszczam uniewinnionych, zarządzam wszystkim co związane z lochami od strażników do kuchni.
- Zdarza się to?
- Kesa popatrzyła sceptycznie - Zdarza sie, że ktoś zostaje uniewinniony i wypuszczony? Czy trafienie tutaj nie jest od razu wyrokiem skazującym?
- Zdarza się. Ma pani przed sobą żywy przykład. Dawne dzieje. Nieuczciwy wspólnik oskarżył mnie niegdyś o kradzież mienia. Świadków przekupił. Nogę
- wskazał ręką - przetrącono mi podczas przesłuchań. Nigdy dobrze się nie zrosła.
- Mogłabym pomóc..
- spojrzała na nogę - Przynajmniej spróbować. Ale potrzebuję na to cały dzień. A potem od nowa się będzie wam zrastała, pewnie z sześć niedziel.


Machnął ręką.
- Szkoda zachodu. Przyzwyczaiłem się już. Jak by to wyglądało, gdyby mnie dalej zwali Kulawcem? - zarechotał. - Kat już mi nogę nastawiał, ale widać za dużo wtedy wypił i niewprawnie mu wyszło. Większą wprawę widać miał w łamaniu.
- Czy większość uwalnianych wychodzi.. w podobnym stanie? Z naruszonym zdrowiem?
- Przesłuchania... no cóż. Tak to właśnie wygląda.


Pokiwała głową, powoli.
- Na 10 .. na 10 ilu wychodzi?
Zastanowił się, jakby kalkulując.
- Dwóch? Widzi pani, większość z nich jest winnych. System może nie jest najlepszy ale niech pani wyobrazi sobie, co by się działo, gdyby nad wszystkimi mentami nie wisiało zagrożenie w postaci katowskiego topora?
- Tak, oczywiście, moralność nie jest najlepszym strażnikiem porządku. Po przesłuchaniu zbiera się sąd?
- Tak pani. Lecz najczęściej bez obecności oskarżonego. Czytają protokoły i decydują o winie.
- Rozumiem. Długo zabawić nie mogę, ale jeśli macie osoby, które otrzymały uniewinnienie to je zobaczę. Pomogę.


Kulawiec coś mówił, ale Kesa pogrążyła się w swoich myślach.
Dwóch na dziesięciu... Pewnie pokiereszowani bardzo mocno. Złamania, rozcięcia, zerwane ścięgna, może nieopatrzone kikuty. Zakażenia. I zmiany w umyśle, bez dwóch zdań. Czy da się przeżyć w takich lochach, przeżyć katowskie przesłuchanie, ból, opuszczenie, upokorzenie i nie zwariować? Pozostać przy zdrowych zmysłach, zawłaszcza, kiedy człowiek wie, że nie jest winien stawianych zarzutów?
Kesa nie wiedziała, czy jej by się udało. Ale nad tym wolała się nie zastanawiać. Nie w tej roli tu się znalazła, na szczęście.

Potrafiła leczyć i ciało, i duszę. Da radę.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline