Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2013, 18:02   #22
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Gelsenkirchen, RFN, 16 kwietnia 1987 roku.


Markus
należał do istot, które wychodziły z założenia, że rzeczy niemożliwe da się załatwić. Niecałe dwa miesiące na wybudowanie klubu były autentycznym szczytem możliwości ludzkiej techniki i technologii. Kiedy wyższe kondygnacje jeszcze wylewano, na dole pracowali już ludzie od instalacji i wnętrz. 24/7, bez przerw, ponad 2000 osób, rozłożonych na 4 zmiany za stawkę trzykrotnie wyższą niż średnia w budowlance.

Elizjum i Klub, który był jego przykrywką były gotowe. Wyższe piętra budynku tylko zamknięte, aby dobrze wyglądały z zewnątrz. W środku była zaledwie betonowa wylewka i poste przestrzenie.

Jutro będzie tutaj, w "Niebie i Piekle", pełno. Dzisiaj Markus jeszcze mógł się spokojnie przejść przez puste pomieszczenia. Samego Elizjum, strefy VIP, foyer, głównej sali "Nieba i Piekła"...
Każda sala była inna. Każda w jakiś sposób wyjątkowa - nieważne czy nawiązująca do przeszłości czy na wskroś nowoczesna. Gdzieś tam ekipa barmanów robiła sobie pamiątkowe zdjęcie...


Kainita doskonale wiedział, że pieniądze to nie wszystko. Nawet miliony marek wsadzone we wnętrze to tylko część tego czym jest dobry klub. Reszta to ludzie. Ludzie. Liczyli się tylko ludzie. Po jednej i po drugiej stronie baru. Jedni musieli lubić swoją pracę, drudzy musieli się tutaj czuć dobrze...

Jutro.
Jutro wszystko się okaże.
Jutro...



Od wczesnego wieczora Markus w idealnie dopasowanych czarnych skórzanych spodniach i fraku przechadzał się z miną szczęśliwego tatusia czekającego na rozwiązanie po VIPowskiej części... Rozdawał uśmiechy i wymieniał setki nieznaczących uwag. Odpowiadał na pytania i doskonale pływał w brei przyjęcia dla Very Impotentnych Person.

Pojawiał się przy wejściu witając co znaczniejszych gości zarówno tych kainickich jak i ludzkich. Wcześniej odbyło się kilka przemówień, kilka prezentacji... Elita Gelsenkirchen wypiła kilkanaście butelek najlepszych alkoholi i zjadła kilka kilogramów kawioru. Jak zwykle na takich przyjęciach rozmawiano dużo i nieoficjalnie. Snuto plany na przyszłość, mówiono o rozwoju miasta, regionu, Niemiec... Alkohol i atmosfera rozluźniały, czyniły bardziej otwartymi i wprawnym uszom pozwalały wyłapać wiele informacji.

Podczas całego wieczoru księżna Margot wydawała się lekko spięta. Być może była to tylko poza, być może czymś się faktycznie denerwowała - musiało by to być jednak coś bardzo poważnego...
Fosser chętnie udzielał informacji o samym klubie i układzie Elizjum, nie mówił jednak nic co mogłoby naruszyć tajemnicę zabezpieczeń. Wielu - zwłaszcza młodych kainitów - było zaskoczonych. Gdzieś głęboko zakorzeniony stereotyp rozwrzeszczanego i walącego wszystkich po mordzie Brujaha zupełnie nie pasował do tego wampira.

Kiedy kilka minut przed pierwszą w klubie pojawił się książę Werner wiadomo było, że należy zacząć się przemieszczać do Elizjum. Kiedy wszyscy byli na miejscu Księżna zaczęła:
- Przyjaciele. W imieniu swoim, budowniczego tego wspaniałego Elizjum - Markusa Fossera oraz opiekunki Elizjum - Julii Ormond chciałam was wszystkich serdecznie przywitać. - po twarzach niektórych zebranych przebiegł wyraz zaskoczenia spowodowany ostatnim wymienionym nazwiskiem. Księżna kontynuowała - Znamy się wszyscy, oszczędzę sobie zatem czasu witania was wszystkich z osobna. Dziękuję, że przyjęliście moje zaproszenie i przybyliście. Chciałam tylko oficjalnie przedstawić dwie osoby: Markusa Fossera klanu Brujah - wskazała ręką na kainitę, który skłonił się nisko - i jego dziecię - Kurta Stampa - wskazała ręką na drugiego z kainitów ubranego w białe adidasy, dość jasne jeansy i ciężką ramoneskę. Młody ukłonił się "prawie że byle jak”, jednak był to wyćwiczony ukłon. - Obaj oni będą korzystać z gościnności naszej domeny. Jak zapewne wiecie w ostatnim okresie w Domenie Gelsenkirchen zaszły pewne niespodziewane zmiany. Musimy im stawić czoła pomimo tego, że wielu z nas nie lubi zmian. Jednak i czasy się zmieniają, i otoczenie wokół nas się zmienia. Nie zatrzymamy zmian, musimy się przystosować, a wtedy przetrwamy i będziemy istnieć. Zarówno my, jak i nasza Domena... Taką zmianą jest chociażby otwarcie tego Elizjum. Drodzy! Dość tych słów! Bawmy się! - Margot delikatnie się ukłoniła, co jednak nie do końca zatuszowało fakt, że wszystko wskazywało na to, iż znacznie skróciła swoje wystąpienie, o ile w ogóle powiedziała to, co wcześniej przygotowała. Konsternacja jednak trwała tylko chwilę. Żadne z pozostałych książąt nie kwapiło się, aby zabrać głos i dźwięki muzyki rozbrzmiały na nowo.

Wprawne oczy wyłowiły, że Księżna wyszła do jednego z bocznych pomieszczeń, a chwilę później za nią wyszli Harald i Esmer Bloomberg.

*****

- Zgodnie z umową panowie - rzekła księżna zdejmując z tacy dwa puchary. Uśmiechnęła się i powiedziała - Czy chcecie sprawdzić? Chwilę później oba napełniła własną krwią i dodała: Markus wskaże wam mniej rzucające się w oczy wyjście z Elizjum. Ja w tym czasie poproszę Tremerów o współpracę i do was dołączymy...

Korytarz wyjściowy był dobrze zabezpieczony. Elektronika, zabudowane w suficie i podłodze działka, pancerne drzwi... Wszystko razem prowadziło na niewielką klatkę schodową:
- Piętro wyżej jest niezabudowana przestrzeń - powiedział Markus na korytarzu. - Zgodnie z życzeniem Księżnej postawiono tam stół i kilka krzeseł. Będą Państwo mogli rozmawiać w spokoju.

Piętro faktycznie było całkowicie puste. Poza pionami komunikacyjnymi i technicznymi pomiędzy zewnętrznymi ścianami nie było nic. Po chwili pojawiła się Księżna i Tremerzy, którzy już zdążyli wymienić się kilkoma uwagami o swoich możliwościach, a raczej ich braku...

- Magowie... Proszę... - Księżna powiedziała miękko - Tą dysputę możecie odbyć w innej chwili. Jak wspominałam, chciałabym, abyście przebadali krew kainity, o którym nic nie wiemy, a podejrzewamy jego związek z Baali.
- Doprawdy? -
Hager wyraźnie się zainteresował - tutaj w Zagłębiu Ruhry?
- Owszem
- odparła księżna - Miejmy nadzieję, że to tylko podejrzenia, które się nie sprawdzą... To dwie porcje krwi tego kainity pilnowane przez dwóch primogenów Gelsenkirchen. Czy mogę prosić o to, abyście przebadali tę krew?
- Zapewne wiesz pani, że badanie takie nie jest łatwe gdy nie wie się absolutnie nic o badanym. Chociażby podstawowe informacje - klan, pokolenie czy wiek kainicki byłyby bardzo pomocne...
- Wiemy tylko, że jest klanu Ventrue i ma co najmniej kilkaset lat. -
odparła Księżna powściągliwie na pytanie Hagera.
- Rozumiem - Hager podniósł jeden z kielichów i odszedł kilka kroków od stołu. Irene wzięła drugi i również odeszła. Wyglądało, że oboje chcą stanąć od siebie jak najdalej. Oboje rozpoczęli badanie bardzo ostrożnie - zwłaszcza Hager przyglądał się krwi długo...


Suchy trzask rozległ się w okolicy i w obłoku czerwonego dymu zmaterializowała się Istota zza Zasłony.


Praktycznie w tej samej chwili z ręki Hagera wystrzelił płomień, który uformował się w ogniste kule, które ułamek sekundy później dosięgnęły Irene pochłoniętą badaniem i zupełnie nie spodziewającą się ataku. Wampirzyca została odrzucona na sporą odległość i upadła w bezruchu na ziemię.
Powiedzieć, że demon był wymagającym przeciwnikiem dla Esmera i Haralda byłoby sporym nadużyciem. Kainici raz po raz odpadali od przeciwnika, który zdawał się nimi bawić i dopiero rozgrzewać po milleniach nudy i nieoznaczoności. Księżna musiała sobie radzić sama z Hagerem; demon był zbyt potężny, aby choć na ułamek sekundy odwrócić od niego wzrok...


*****


Irmina poczuła ból. Coś wewnątrz jej głowy krzyczało usiłując się wydostać na zewnątrz. Coś o czym już dawno nie pamiętała, nie chciała pamiętać, a może... nigdy nie pamiętała? Gdzieś nad nią - siedzącą w bezpiecznej piwnicy - spadały bomby. Miasto umierało, miastu groziła zagłada... "Kapelusze, cylindry sprzedaję! Kapelusze! Najmodniejsze wzory! Cylindry i meloniki dla dystyngowanych gentlemanów! Kapelusze dla Pięknych Pań!" wykrzykiwał uliczny sprzedawca na rogu Rue de Pontiac i Flaflińskiej...

Kiedy jeden z filarów podtrzymujących wewnętrzny taras klubowej sali Elizjum pękł, jakby od wybuchu ładunku w nim umieszczonego, Lambert rozmawiał z Liz. Dziewczyna chciała porozmawiać o przedstawionej propozycji. Rozmawiali już chwilę, kołując wokół tematu i roztrząsając po raz kolejny wszystkie "za" i "przeciw". W zasadzie to jej finalna odpowiedź została zagłuszona hukiem rozrywanego marmuru. Oboje zostali uderzeni kawałami kamienia. Choć na Liz wpłynęło to znacznie gorzej - na jej głowie wykwitła krwawa rana i padła nieprzytomna. Lambert został co prawda ranny, ale jego uwagę pochłaniała tylko Liz. Wiedział, że jako człowiek już by nie żyła, jako ghoul też tego nie przetrwa...

Amon miał wrażenie, że coś się stało. Kiedy usiłował się zorientować co właściwie zaszło gdzieś nad nimi, nad Elizjum, jeden z filarów wyleciał w powietrze. Jeden z tych filarów... Zamieszanie jakie powstało pozwalało na pewne posunięcia... Zauważył wcześniej wychodzącą księżną i znikających za nią primogenów. Nie wyglądało to dobrze...

Julia obserwowała przyjęcie... Zarówno tu w Elizjum, gdzie dostęp mieli tylko kainici i służba, jak i w części dla VIPów. Tworzyła kolejną siatkę zależności i powiązań. Niewątpliwie musiała porozmawiać z Fosserem, poznać zabezpieczenia Elizjum... Jej uwagę przykuł mężczyzna o lekko wschodnich rysach.


Nie znała go, miała jednak wrażenie, że przybył razem z księciem Wernerem. Zamierzała przyjrzeć mu się dokładniej kiedy usłyszała huk wybuchu. W zamieszaniu, które powstało, mężczyzna zniknął w tłumie zdezorientowanych gości, służby i ochrony. Zdezorientowanym tylko na chwilę ponieważ Brant podszedł do barierki i głośno powiedział:
- Proszę Państwa - kiedy większość oczu zwróciła się na niego uśmiechnął się pozwalając swojemu kainickiemu majestatowi * roztoczyć się nad salą i dokończył: Zachowajcie spokój. Proszę wrócić do swoich obowiązków. Sytuacja została opanowana. - zakrztusił się i zakrył dłonią usta. Przez palce przeciekło mu sporo krwi.


*****


- Nie ruszaj się! - syknął Markus do ucha Kurta i szybkim krokiem przeszedł w kierunku bocznego korytarza. Kurt zauważył, że Karl - którego prawie przez całe przyjęcie obserwował z równą uwagą co Markusa - zastanawiając się od którego dostanie strzała wcześniej - zrobił to samo... Grzecznie więc odstał kilka sekund obserwując zamieszanie po wybuchu. Uznał, że "tam" będzie ciekawiej i podążył za Markusem. Mężczyźni szybko znaleźli się na zabezpieczonym korytarzu i później na klatce schodowej i pobiegli w górę, skąd dobiegały odgłosy walki. Młody ostrożnie pobiegł za nimi i wyjrzał zza węgła. Widok demona przeraził go i spowodował, że odruchowo skulił się jeszcze bardziej za betonowym kantem. Z demonem walczył Harald i Esmer, obaj wyglądali już nienajlepiej, obok nich walczył jeszcze kainita z demonicznymi elementami i drugi demon, kobieta składająca się z przerażającego czarnego, gęstego dymu... Jego Sire wykonał w powietrzu jakiś skomplikowany gest, a palce pozostawiały wiszącą w powietrzu grubą smugę krwi. Kiedy jego ręka znieruchomiała kilka litrów krwi spadło na beton podłogi. Z jego wiszącej w powietrzu nieruchomej ręki ciągle kapała krew... Jeden z pomniejszych demonów został odrzucony na bok i znieruchomiał.


*****

Nie było dobrze. Było bardzo, ale to bardzo niedobrze. Harald wiedział, że to koniec. Jeżeli nie stanie się cud to jego nieżycie skończy się tu i teraz, zaraz. Był wycieńczony, poraniony... Zewnętrznie wyglądał może trochę lepiej niż Esmer, któremu demon urwał rękę, ale pewnie obaj czuli się tak samo źle. Przeciwnik - owszem - obrywał, każdy cios zabierał mu cząstkę egzystencji, ale za wolno... Jeżeli nie stanie się cud... Margot musiała mieć równie ciężką przeprawę z Hagerem... Może nawet już jej egzystencja się skończyła? Potrzebował, potrzebowali cudu... czasu... Demon wyraźnie zwolnił, a może to było tylko jego zdziwienie na nową postać w grze? Jakiś nowy kainita zaatakował demona dając jemu i Esmerowi chwilę czasu na szybką regenerację... Nowy znał się na rzeczy, jego szybkie i dokładne ciosy miażdżyły ciało demona, który skoncentrował się tym przeciwniku uznając go za chwilowo najbardziej niebezpiecznego. Harald rozejrzał się - księżna w bezruchu leżała kilkanaście metrów dalej pod jednym z betonowych słupów podtrzymujących wyższą kondygnację. Hager, sam wyglądający jak demon podbiegał do nich, kiedy ktoś z tyłu skoczył na niego i prawie przewrócił. "Idiota" - pomyślał Harald rozpoznając dzieciaka Fossera. Nie miał jednak wiele czasu na zastanawianie się - jego przeciwnik właśnie silnym ciosem posłał trzeciego z kainitów w podróż długim lopem w kierunku szklanej ściany. Demon zawył z bólu kiedy na jego piersi zapłonął jakiś skomplikowany znak. Odwrócił głowę w kierunku gdzie upadła Irene, tylko po to, aby otrzymać cios od Esmera.


*****

W umyśle Młodego o palmę pierwszeństwa walczył strach, ciekawość i chęć pomocy. Nawet kilka rodzajów strachu, bo bał się demona, bał się stawać do walki w tej samej linii co potężni kainici, bał się w końcu wpierdolu od Starego za to, że znów go nie posłuchał. Po kilku przelotach po pokoju w Finlandii to był bardzo duży strach. Do tego wszystkiego do głosu usiłowała dojść jeszcze pucha podpowiadająca, że przecież nie jest już taki mały i sobie poradzi...
Młody się zdecydował.
Jak w każdej ulicznej nawalance najpierw trzeba było wybrać stronę i jak zawsze padło na "jego stronę". Zaatakował zyskując na zaskoczeniu i zdziwieniu jakie wywołał jego atak w przeciwniku. Udało mu się zadać trzy, może cztery ciosy po czym zebrał w klatę. "Znów. kurwa, znów" - pomyślał lecąc z połamanym mostkiem do tyłu. Uderzył o coś miękkiego i po chwili wylądował w kałuży krwi pod nogami Starego. Zerwał się jak oparzony w obawie przed butem i odwrócił - wolał być twarzą do Sire, mając cokolwiek za plecami. Do większego niebezpieczeństwa zawsze stawało się twarzą... Gdzieś z boku rozsypało się szkło. Sprzed oczu Młodego Markus wyparował. **


*****

Harald wyprowadził cios i zanotował w głowie dźwięk tłuczonego szkła - zapewne trzeci mężczyzna, na dobrą sprawę nie przyjrzał mu się wcale, osiągnął ścianę i leciał dalej...

- Co to, to... - wycharczał Esmer spoglądając w bok i pozostałą ręką usiłując złapać jakiś rozmazujący się cień. Jednak demon również zauważył tą sytuację i nieludzkie:
- Yhts, anhsd, hjjfr!!! - wyrwało się z jego krtani. Rzucił się w tamtą stronę, złapał i rozszarpał znikającego z zasięgu wzroku *** Hagera, po czym sam prychnął i sam rozmył się w obłoku dymu.

- To nie będzie dobrze wyglądało w kronice towarzyskiej. - powiedział Bloomberg spoglądając na swoją nieistniejącą rękę. Starał się panować nad głosem, ale nie do końca mu to wychodziło. Maska tysiąca twarzy **** przestała go osłaniać i brzydota jego klanu była doskonale widoczna - Księżna? - odwrócił się gwałtownie i przewrócił, zapominając, że jego prawa noga trzyma się tylko siłą woli i godnością osobistą właściciela. - Король Квинса холеры...


Nad księżną klęczał Markus Fosser.








* Presence / Majesty.
** Celerity & Potrence.
*** Obfuscate / Vanish from the Mind's Eye.
**** Obfuscate / Mask of Thousand Faces.
 

Ostatnio edytowane przez Aschaar : 30-06-2013 o 18:59. Powód: Media
Aschaar jest offline