Rosły Relhad siedział w miejscu, które w tym momencie nazywał swoim domem. Siedział tam sam jak codziennie. Podróżował po świecie i łapał każdą pracę jaką tylko mógł aby przeżyć. Zazwyczaj płacono mu jadłem i miejscem do spania lecz czasem trafiło się, że zapłacili trochę więcej. Jak zawsze w samotności pogrywał na harmonijce a przynajmniej próbował a jak mu się to znudziło to grał w kości. Takie życie było trudne jednak mógł się cieszyć, że jeszcze to życie ma.
Thondas był szkutnikiem, jednak nie odniósł żadnych zdumiewających sukcesów w życiu. Żył z dnia na dzień, jaką pracę dostał tak się najadł. Bywały dni kiedy nie miał pracy więc musiał sobie zorganizować jedzenie w inny sposób, zazwyczaj łowił ryby.
Z chwili zadumy nad minionym dniem wyprowadziła go młoda Ofelia. Poprosiła go aby poszedł z nią do sołtysa.
Sołtys nie czekając na nic od razu zapytał się Relhada czy pomoże w walce z nieumarłymi. To pytanie sprawiło, że w głowie Thondasa pojawiło się wiele scen związanych z heroiczną walką. Humor brodatego mężczyzny od razu się poprawił. Jednak zachował on jasność umysłu i odpowiedział niskim basowym głosem: - Pomogę, jednak chciałbym znać szczegóły, przede wszystkim. Witam, jestem Thondas, pochodzę z północy. Jeśli mamy razem walczyć chciałbym wiedzieć kto jest po mojej stronie i znać wszystkie szczegóły dotyczące zadania.
__________________ "Widzieliście go ? Rycerz chędożony! Herbowy! trzy lwy w tarczy! Dwa srają, a trzeci warczy!" |