Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2013, 07:22   #30
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację









Marianka nie odchodziła daleko od portu. Kuśnierza znalazła tam, gdzie jej bosy nastoletni chłystek wskazał. Przyjął zlecenie, bo na ten wieczór już nic do roboty nie miał a Millerówna nie targowała się. Miała wrócić za godzinę lub dwie. Wstąpiła do przydrożnej knajpy. Głodna była i spragniona. Szyld głosił „Ciepłe Kluchy”. Na desce wymalowane na kolorowo były dwie kluchy, z których jedna przebita była srebrnym widelcem a druga takimże nożem. Weszła bez zastanowienia na kolację, bo do zachodu słońca została ledwie godzina.

Dwuręczny topór oddała ochroniarzowi, który chyba nie mógł być większy. Jego liczne blizny na twarzy i szyi trochę onieśmielały, ale to wszak miasto było. To nie Beczka Piwa tylko portowa oberża. W miastach panoczki pewnie bawią głośniej, szybciej i ostrzej niż chłopy w Biberhof. Zresztą co jej było oceniać. Ona wsiowa dziołcha a tez miała takie sznyty na buzi, ze niejeden weteran by się zawstydził. Ochroniarz o niechlujnym zaroście nie bardzo wiedział co zrobić w sprawie pustułki.

- Psom wstępu nie ma. – mruknął. – To i innym zwierzom też.
- Nogi ma związane. Kapturek na łebku. Toć pisklę jeszcze. – Marianka uśmiechnęła się błagalnie.

Ochroniarz pokręcił głową niezdecydowany.

- Narób kłopotu a łeb ptaśkowi ukręcę. – powiedział spokojnie dając szybko za wygraną i coś dziewczynie mówiło, że to nie była pogróżka bez pokrycia.

Atmosfera w oberży była ciężka. Ciemnawo było. Dym z marynarskich fajek wisiał nad stolikami. Gości było sporo. Dreszcz przeszedł jej po plecach. Chyba nigdy nie widziała aż tylu podejrzanie wyglądających mord. Na dodatek wielu przyglądało się jej niby obojętnie a jednak czuła, że z zaciekawieniem. Siedzą i piją.

Marianka zajęła miejsce przy stoliku, który właśnie się zwolnił. Brudny był od okruchów chleba walającego sie po blacie i resztek niedojedzonego mięsa w drewnianym półmisku. Szybko usiadła plecami do drzwi woląc patrzeć w okno, a i Blitz po chwili wyraźnie ożywiła się czując resztki soczystego steka.

- Lata? – zapytał młodzieniec o małych czarnych oczkach i rozbieganym wzroku gdy sprzątał na stole.
- A czemu mioł by nie latać? – jełopie, dokończyła w myślach.

Marinka wzruszyła ramionami na głupie pytanie a na jej twarzy musiał pojawić sie grymas, który w połączeniu z szpetnymi bliznami, szybko zamienił lekceważący uśmieszek chłopaka w ten z usłużnych.

- Danie dnia podać? Polecamy krwisty befsztyk z duszonymi warzywami i siekaną kapustą.










Jakiś czas potem, kiedy jadła niespecjalnie się spiesząc, do jej uszy doleciały strzępy rozmowy. Za nią dwa głosy naturalnym głosem rozprawiały o rzeczach okropnych.

- Durne pały jesteście... – stwierdził ten o stalowym tonie. – To nie ochroniarz jego tylko kompan. I łowca banitów na dodatek. Ślepe kurwa jesteście jak szczeniaki. – przeżuwał spokojnie. – Eryk tak?
- Tak.
- Co jeszcze wiecie o nim poza tym, że szydera z gęby mu sie nie odkleja?
- Ze Stirlandu jest. Lubi pić we „Wściekłym Wilku”. Ma stryja Tomasa. Zatrzymał się z tym szlachcicem na tej samej ulicy pod czternastką razem z resztą ludzi tego hrabiego. Wszyscy przypłynęli zdaje się niedawno.
- Heh. Herbu Różowa Chmura? Matoły głupie. Raz tylko musiałem wzrok mój na nim zawiesić, żeby wiedzieć, że żaden to szlachciura. Podżegacz raczej wsiowy w różowych fatałaszkach jak jakaś portowa dziwka z Tieli. Lub oszust... Pokpiliście sprawę. Oni okupu nie mają takiego. To pewnie gołe leszcze.
- Kamienicę chcą kupić na ulicy. – drugi głos był coraz bardziej przygnębiony.
- Tyle razy mówiłem. Najpierw kurwa myśleć. Potem w pizdu działać.
- To co teraz?
- Było ten długi nochal mu urżnąć a nie trupy kaleczyć. Co innego groby grabić, a co innego nieboszczyków świeżych tak traktować. Oj jak stracimy Niepodobnych to wam żadne bóstwo nie pomoże. – ostra jak brzytwa pogróżka zawisła w powietrzu.

Zapadła chwila ciszy. Marianka nie mogła wierzyć własnym uszom. Czyżby było tak jak myślała?

- Zabijcie tego szczurka jeszcze dzisiaj. Niech go Karl zakopie w świeżym grobie. Jeszcze brakowało, żeby stracić wejście w straży w taki głupi sposób. Bo nawet gdyby to był hrabia, to kurwa czemu nie zwinęliście go z ulicy, tylko z rączki do rączki od Ludwika? Jakby za szlachcica okup był to co? Co zrobi?
- Eeee.
- No co kura zrobiłby panicz wypuszczony z niewoli?
- Ee.... No...
- Myśl kurwa! - podniósł zirytowany głos. – Myśl. – od razu go ściszył.
- Powie, że go straż oddała w nasze ręce?
- Iiii? - podniesiony głos przeciągał się zniecierpliwiony.
- Ee... Że dojdą do Ludwika i Karla? - niepewne pytanie.
- Bez najmniejszego problemu.
- Zaraz go zarżniemy szefie. - sumienna obietnica. Przepraszamy. - dodał skruszony zachrypły głos, którego do tej pory się nie odzywał.
- Ty się módl, kurwa módl, żeby oni nie byli z tej bandy stirlandzkiej od Beladonny... – westchnął władczy głos wstając od stołu.

Kiedy Marianka obejrzała się dyskretnie zobaczyła tylko ich plecy jak szli do wyjścia. A z tyłu wyglądali jak niepozorne miastowe bubki...

Blitz przekrzywiła kapturek na bok jakby się czemuś z uwagą przyglądała w ciemnościach.





 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline