Amadynka nie otworzyła oczu. Rzeczywiście spała. Nie był to zwyczajny sen. Prawdopodobnie zakleto ją. Dlaczego? Za dużo wiedziła? Najwyraźniej komuś zawadzała. Firvagor dołączył do snu księżniczki. To był strzał w dziesiątkę. Amadynka sniła o matce. Trzymała w ręce pierwszy sztylet. To było chyba tuż przed jej śmiercią. Amadynka powiedziała Firvagorowi, że sztylet skradziono, ale w snie było wyrażnie widać, że oddała go z własnej woli jakieś kobiecie. To było pod wodospadem. Zaraz, zaraz... na mapie było takie miesce... Błędny matecznik!!! Tą kobieta musiała być Strzyga Matecznica! Ona ma ten sztylet! Zaraz po przekazaniu sztylety matka Amadynki upadła na ziemię i zapadła w sen. Zabrano ja z Błędnego Matecznika do lasu.
Sen sie urwał. Dalej wszystko zaczęło zanikać i zapadł mrok. Amadynka się obudziła, a może poprostu to był impuls. Podniosła się gwałtownie i znowy opadła na łóżko. TYm razem jednak miała juz otwarte oczy. Była wycieńczona. Leżała niespokojnie. Zauważyła tylko Firvagora. Nie uśmiechnęła się. Nie miała na to siły. Przesunęła tylko rękę bliżej jego dłoni.
__________________ Wiatr pchnął twe marzenia w wielki żagiel zapomnienia... :rolleyes: |