Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2013, 18:35   #24
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Chrzest bojowy


Grupa Łabądka poruszała się przez bardziej zawalone choć mniej zakrwawione części miasta. Najprawdopodobniej dlatego, że lider owej grupy nie chciał się zbytnio ubrudzić.
- Niedługo powinniśmy być na miejscu. - stwierdził Łabądek. - Byłam pewna, że gdzieś tu w okolicy powinna być całkiem przepiękna statua rycerza. Ciekawe, czy też została zniszczona? - zaciekawił się mężczyzna.
- Oy, jak coś się stanie mam tu być, czy uciekać? - spytał Matt ni stąd ni zowąd. - Mam wrażenie, że na coś wpływa moja energia, a nie chcę sprawiać problemów wam.
- Jak na moje, to stój na tyle daleko, by mi nie rozsadziło głowy podczas używania Psi. -stwierdził Borys drapiąc się paluchem po brodzie.- Bo nie wiem jak zadziała twoje zakłócenie, na moją moc, więc w razie poważnego zagrożenia chyba lepiej byś się wycofał. W końcu ten typ umiejętności działa chyba lepiej w defensywie niż ofensywie, prawda? - rzucił w stronę Espera.
- Mniej-więcej. Gdyby nowy projekt nie miał z nas robić super-jednostek, to do typowego wojska bym się nie nadawał. - zauważył Matt rozglądając się po bokach.
- Czy to była statua husarza? - spytał niewinnie Jacek, krzyżując ręce za plecami. - Może chociaż miała fajną broń...
- Mhym... no to lepiej wtedy osłaniaj tyły i tych którzy będą się wycofywać... oczywiście o ile ten dziwak pozwoli. -dodał szeptem wzrokiem wskazując plecy Łabądka.- Ale miejmy nadzieje, że to w ogóle nie będzie potrzebne.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=RZVyHH-voR8[/media]

Tok tej prostej i zwyczajnej rozmowy przerwał nagły ruch po prawej stronie poruszającej się grupy. Z szarej sterty gruzów wyłoniła się równie szara istota.
Grupa usłyszała stąpnięcie. Następnie dym przeszedł przed ich twarzami. Gdy tylko spojrzeli w bok, ujrzeli olbrzymiego wilka, który wzrostem sięgał nawet do połowy wysokości niektórych budynków. Miał złote oczy i zaskakująco czystą sierść jak na warunki w których się znajdował.
W zębach trzymał metalowy miecz, przypominający bardziej ozdobę niż faktyczną broń. Był to przedmiot dość wielki.
Zwierze warczało na grupę niesamowicie głośno, przyglądając się postaci Fi, z którego czoła niewielką stróżką wciąż siekła krew.


Borys stanął jak wryty, unosząc powoli głowę do góry. Jego serce uderzało jak szalone, a bielizna była bliska do przejścia ze stanu suchego do mokrego.
- Jaka wyrośnięta suka... -mruknął cicho, mimo drżącej szczęki i przestąpił krok do tyłu. Jego wzrok przebiegł po ostrzu olbrzymiego miecza, którym wilk zapewne mógłby ciąć budynki.- Panie Łabądku co robimy?- wymruczał przez zaciśnięte zęby w stronę istoty w różowym płaszczu.
Fi odruchowo się nastroszył i wyszczerzył zęby,dopiero po trzech sekundach uświadomił sobie rozmiar zwierzęcia. Bynajmniej jednak nie pozwolił by sobie na zrobienie kroku w tył, utrzymywał kontakt wzrokowy z Bestią, odsunął się od Matta by móc zrobić cokolwiek. Wiedział że nigdy się nie cofnie, nie ucieknie. Po to wstąpił do wojska, by doskonalić swoją technikę.Różnica sił zdawała się być zbyt wielka by myśleć o równej walce, a raczej o jakiejkolwiek walce. Nie mógł jednak okazać słabości, ani przed sobą, ani przed klasą, a już na pewno nie przed tym wilkiem. Mimo to w głębi duszy liczył po cichu że Łabądek zarządzi zdecydowany odwrót i obowiązek wykonywania rozkazów zwolni go z konieczności walki.
- Oczywiście nie mamy szans. Pytanie jak uciec przed tą bestią!? - zapytał dosyć zszokowany Łabądek. - Jeżeli biega równie szybko co pies, z tym rozmiarem nie oddalimy się od niego nawet na kilkadziesiąt metrów. Matt, spróbuj zadzwonić bo Yokiego. - podyktował przyjacielowi klasy. - Chcecie próbować się bronić, czy rozdzielamy się i ktoś umiera? - rzucił ściszając lekko swój głos. Widać lider choć silny, nie potrafił decydować o życiu swoich kompanów.
Borys prychnął cicho, ani myślał pozwolić komuś tutaj umrzeć. Za dużo śmierci już widział, by teraz patrzeć jak podczas “wycieczki” szkolnej wilk wielkości budynku, robi sobie przekąskę z jego kolegów. - Łabądku, weź wszystkich i uciekajcie, najlepiej na tyle wąskimi miejscami by nie mógł was gonić... wiesz przez budynki czy coś takiego. -stwierdził Rosjanin, delikatnie uginając kolana i chwytając kawałek gruzu w dłoń. - A ja sobie trochę z nim pobiegam... mam sposoby by być twardym i nieuchwytnym, ale przy tak wielkim przeciwniku mogłoby to wam zaszkodzić jeżeli byście tu zostali. -stwierdził ważąc odłamek betonu w dłoni. - Trochę sobie z nim pobiegam i wrócę. -stwierdził tym samym drżącym głosem, którym wypowiedziana była pozostała część tej heroicznej deklaracji. Spróbował się nawet lekko uśmiechnąć, ale usta jakoś nie chciały go w tym słuchać.
Henry tymczasem stał niedaleko Borysa, a kolana trzęsły mu się gdy próbował opanować strach przed ogromnym zwierzęciem... czy też raczej potworem. Przełknął jednak w końcu ślinę i policzył w głowie do dziesięciu co zawsze pomagało mu się uspokoić.
- N-nie, t-to zbyt n-n-niebezpieczne - wyjąkał naukowiec, wysłuchawszy planu Rosjanina. - J-ja p-pewnie jestem z nas najszybszy. - to powiedziawszy Mason odwinął rękaw kitla, po czym wydał głośno i wyraźnie głosową komendę - Amazing Invention #014: Hoverboard!
Nagle naukowiec uniósł się o kilkanaście centymetrów w górę, a u jego stóp dało się dostrzec dziwny pojazd przypominający deskorolkę. W rzeczywistości była to jednak zmodyfikowana przez niego deska antygrawitacyjna.


- Może nie jestem tak silny jak wy, ale możecie mieć pewność, że moje wynalazki nigdy nie zawodzą - dodał już z większą pewnością siebie, unosząc do góry rękę z wyciągniętym kciukiem, po czym ruszył pędem w stronę monstrum, wydając z siebie szalone okrzyki. - Hej, tutaj jestem, wilczku! M-myślisz że się ciebie boję!? Złap mnie jeśli potrafisz!
Naukowiec pędząc na swojej desce z maksymalną prędkością miał zamiar wyminąć stwora szerokim łukiem i odciągnąć go z dala od reszty studentów akademii. Następnie zaś czym prędzej skręcił w jedną z ciaśniejszych uliczek w której wilk mógł z łatwością utknąć, bądź przynajmniej nie byłby w stanie przystąpić do szybkiego biegu.
Stworzenie machnęło ogonem, wywołując podmuch powietrza który nieco narobił problemów Henriemu, ale w niczym nie przeszkodził.
Zwierzę przypatrywało się dziurze...aż w końcu odwróciło. Nie było głupie.
Suka podniosła głowę wykrzywiając ją, wyraźnie przygotowana do wymachu mieczem skradzionym pomnikowi.
- UCIEKAĆ! - wrzasnął Łabądek, ustawiając się w postawie gotowej do skoku. Najwyraźniej nie miał zamiaru zostawiać Borysa.
Jacek z Mattem zerwali się nie niemal natychmiastowo. Ten pierwszy co prawda zatrzymał się po dwóch krokach aby spojrzeć na Fi. - RUSZAJ SIĘ! - wrzasnął na chłopaka w pozycji bojowej.
Wilk przygotowywał się do ataku, jednak przy tak wielkim cielsku i broni pojawiał się problem - potrzebny był zaś by zrobić zamach odpowiedni do nadaniu broni odpowiedniego pędu. Ciężko natomiast atakować, gdy pojawia się niespodziewany ból lub zjawisko, tak zresztą działały policyjne flashbangi - stary wynalazek, od którego w tych czasach już odchodzono. Nagły wybuch światła i huk, był na tyle niespodziewany iż ciało reagował samoczynnie, by zaniechać innych akcji i ochronić to co najważniejsze -oko. Każdy potwór, człek czy zwierze, miał jakiś system samozachowawczy, rozwinięty szczególnie w przypadku ważny organów i narządów.
Dla tego też Borys wziął szeroki zamach, niczym profesjonalny bejsbolista, a kawał gruzu zadrżał pod uściskiem jego palców. Mięśnie które otrzymał w efekcie mutacji napięły się, gdy ciało Rosjanina skręciło się by nadać pociskowi jeszcze więcej pędu.
- Zobaczmy czy było warto przechodzić przez to laboratoryjne piekło.- mruknął sam do siebie, po czym z całych sił cisnął kamieniem w stronę olbrzymiego oka wilka. Jednocześnie nie zwarzając na efekty, rozpoczął bieg w stronę łap stwora, chciał dostać się pod jego cielsko, gdzie miecz nie będzie już zagrożeniem.
Fi bynajmniej nie zamierzał uciekać. Mimo iż walka nie dawała większych szans, z ucieczką było podobnie, wilk mógł dopaść do nich w jednym susie. Nie spojrzał nawet za uciekającymi kolegami, ich słowa jednak przyjął sobie do serca. Skrył się za najbliższym budynkiem i skupił w sobie energię i w jednym płynnym ruchu wydobył ją kształtując w najbardziej zaawansowanej technice jaką znał.
Przed Fi wyskoczył płonący tygrys z olbrzymimi pazurami. Był dość spory jak na swój gatunek lecz nie umywał się rozmiarem do bestii. Płonąca sierść tańczyła na jego grzbiecie, a pazury wyraźnie zmutowane, większe i ostrzejsze niż te naturalnie występujące. Z oczu Płonącego chowańca dało się wyczytać jedno, śmierć. Uśmiech Fi nabrał nowego wyrazu.
- Halo? Halo? - przed twarzą jadącego na deskolotce Henriego pojawiła się twarz Yokiego. - Słyszałem, że macie problem. Biegnę w waszą stronę. Co się dzieje i dlaczego ruszasz mi naprzeciw? - spytał nauczyciel.
- Pjawiły się pewne... komplikacje - stwierdził chłopak lekko nerwowym głosem. - Czemu nas pan nie uprzedził, że w tym mieście grasują potwory? Znikąd natrafiliśmy na gigantyczną wilczycę. Ma na oko 80 metrów wysokości i wydaje się być inteligentna.
Henry wyjrzał ostrożnie zza rogu uliczki i upewniwszy się że stwór przestał się nim interesować, postanowił przejść do drugiej części planu.
- Amazing Invention #69: Ray Gun - wydał polecenie komputerowi, a chwilę później w jego dłoni zmaterializował się laserowy pistolet o nieco zbyt stereotypowym wyglądzie.


Naukowiec domyślał się, że broń nie wyrządzi wilczycy wielkich szkód, jednak broń fotonowa posiadała jedną przewagę nad palną. Mianowicie z łatwością podpalała łatwopalne materiały, a takim z pewnością było futro zwierzęcia. Pocieszając się tą myślą Henry ponownie wyłonił się z zaułka i pędząc na swej desce w kierunku następnej wąskiej uliczki oddał w tył wilczycy dwa strzały laserem.
Ostrze z ogromnym pędem i siłą ruszyło w dół. Rzucony przez Borysa kamień odbił się od policzka bestii, wprowadzając ją do zeźlenie przez które wyszczerzyła zęby.
Miecz zaczął szorować po ziemi rozcinając asfalt. Wtedy w wilka trafiła wiązka fotonowa wystrzelona przez Henriego. Sparzona lekko suka odmachnęła głową w przeciwnym kierunku, przerywając wymach i nacinając jakiś pobliski budynek.
Nie miało to i tak jakiegoś większego znaczenia.
Matt i Jacek już dawno byli nieobecni. Fi siedział za jakimiś kawałkami gruzu z ryczącym tygrysem a Borys znajdował się pod bestią.
- Co masz na myśli potwory? - zapytał Yoki Henriego.
Łabądek z wielkim hukiem spadł z nieba, również uszkadzając asfalt. Mimo rozmiarów stworzenia nie udało mu się wyprowadzić trafienia.
Borys w ciągłym pędzie, kierował się w stronę tylnych łap ogromnego zwierzęcia. Jego skóra bulgotała lekko, gdy pokryły ją delikatne szarawe włoski, zaś z boków ust wyrosły malutkie szczypce. Na czole chłopaka wyskoczyła dodatkowa para paciorkowatych, czarny oczu, zaś na placach pojawiły się malutkie otworki, które dojrzeć mógł jedynie ktoś bardzo zainteresowany dłońmi chłopaka.
Pajęczyna w rękach Borysa zaczęła formować się w gruba lepką linę, którą młody Rosjanin, chciał przykleić do tylnej łapy stwora, a następnie pędząc jak oszalały, obwiązać tą potężną strukturą obie jego tylne kończyny. Następnie wystarczy jeszcze znaleźć coś odpowiednio wytrzymałego i będą mieli wilczura na niekonwencjonalnej smyczy.
Henry tymczasem natknął się na coś co podsunęło mu do głowy pewien szalony plan. W uliczce będącej jego tymczasową kryjówką dostrzegł uszkodzonego bota policyjnego. Był to model z modułem latającym zamiast nóg. Po bliższych oględzinach naukowcowi szybko udało się zlokalizować źródło usterki którym było głowy i co za tym idzie odbiornika oraz modułu sterowniczego. Chłopak z podejrzanym uśmiechem na twarzy od razu zatarł ręce i wziął się za gmeranie w kabelkach, by w ekspresowym tempie uruchomić androida. Uznał, że korzystając ze swych zdolności psionicznych byłby w stanie sterować nim manualnie niczym przy pomocy joysticka. Miał zamiar czym prędzej wysłać go na pole bitwy jak najbliżej podbrzusza wilczycy i następnie zdalnie przeciążyć jego ogniwo zasilające, co spowodowałoby spory wybuch, a w razie niepowodzenia planował zdetonować je za pomocą strzału laserem w miejsce gdzie znajdowała się bateria.
Tygrys ruszył pędem i wbijając pazury w ściany budynku bez większych problemów piął się w górę pokonując kolejne piętra w dość niezłym tempie. Fi początkowo odprowadzał go wzrokiem jakby upewniając się czy zmierza w dobrym kierunku, zaraz jednak wyjrzał z kryjówki by zorientować się z sytuacji. Podczas gdy Tygrys zajmował miejsce na dachu Fi starał się ocenić możliwości bestii, obserwując szybkość jej ruchów, koordynacje i precyzję. Pewne było że jest w jakiś sposób inteligenta co już znacząco utrudniało zadanie.
Momentami Henry żałował, że jego narzędzia nie są po prostu przy pasie. Ciągłe poleganie na jakiejś kobiecie, która nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji, mogło być kłopotliwe. Mimo to naukowiec śpieszył się jak mógł chcąc możliwie szybko naprawić maszynę.
Plan Borysa był prosty i dość skuteczny. Właściwie, gdyby obwiązać obie nogi, to nawet nie trzeba pajęczyny nigdzie zawiązywać, bestia po prostu by się przewróciła. Gdy Rosjanin śpieszył się z rozprowadzaniem pajęczyny, coś jednak poszło nie po jego myśli. Usłyszał warknięcie po czym bestia rzuciła się i machnęła tylną łapą, rzucając Borysem i jego pajęczyną w górę.
Rosjanin już przeczuwał swój bliski koniec gdy zorientował się z jaką prędkością leci w stronę jednego z wieżowców. Do tego zaplątał się w własnej pajęczynie.
Ni stąd ni zowąd fioletowa wiązka przeleciała przez nici które stworzył Borys, przerywając je i uwalniając go. Chwilę potem, poczuł, że ktoś go trzyma. Łabądek zdołał wyskoczyć i złapać chłopaka, ratując go przed pewnym złamaniem kręgosłupa.
Jacek stojący na dachu wieżowca, tuż obok elementarnego tygrysa Fi uśmiechał się do siebie, z ręką złożoną w pistolet.
Kilka przekrętów więcej i...udało się! Bot poderwał się do góry, Mason zdołał w miarę szybko go zreperować. Ba, nawet był posłuszny jego PSI.
Bestia wydawała się dość świetnie skoordynowana choć nieco powolna w reakcji. Jak gdyby brakowało jej pewności siebie. Więcej się wierzgała niż faktycznie ruszała. Tyle był w stanie stwierdzić Fi.
Z nieznanym zamiarem, wilczyca obróciła się w stronę własnego ogona, warcząc głośno.
To była okazja, na którą warto było czekać. Gdy wilczyca obróciła łeb z dachu skoczył płonący tygrys Fi. Spadając wprost na wilczą głowę z wysuniętymi pazurami, zachował absolutną ciszę. Zaryczał dopiero w chwili uderzenia by spotęgować efekt zaskoczenia. Następnie ruszył ku oczom by oślepić bestię. Fi w tym czasie nie mógł wiele zrobić, był małą pchłą w porównaniu z Wilkiem wielkości kilku pięter. Skupił się całkowicie na kontrolowaniu tygrysa, skupił na nim całą swoją uwagę.
- Muahahaha! - zaśmiał się złowieszczo naukowiec na widok unoszącego się robota, po czym wskazując palcem na wilczycę doniosłym głosem wydał mu rozkaz. - A teraz idź, mój posłuszny sługo! Wierzę, że twoje poświęcenie nie pójdzie na marne!
Po chwili bot posłusznie wyleciał z uliczki zaczął szybować w kierunku monstrualnego zwierzęcia, zaś Henry z niemałym zdziwieniem zauważył płonącego tygrysa, przymierzającego się do ataku na bestię. To była idealna okazja dla niepozornego bota który starając się nie zwracać na siebie uwagi zbliżał się po cichu do wilczycy. Po namyśle naukowiec stwierdził, że najpewniejszym sposobem na jej unieszkodliwienie będzie uszkodzenie jednego z jej członków. Tak więc bocik gdy tylko znalazł się w pobliżu natychmiast zaczął wznosić się wyżej, by chwycić się mocno jednej z tylnych łap wilczycy w okolicach kolana. Potem zaś miał otrzymać ostatni rozkaz w swym krótkim życiu i ulec autodestrukcji.
Borys wylądował na ziemie w objęciach łąbądka, wyraźnie zdziwiony tym, że nie zarył w budynek.
- Emm... dziękuje.- stwierdził co wywołało niezwykle szeroki uśmiech na twarzy seniora, który jakoś nie kwapił się do wypuszczenia Rosjanina z uścisku. Borys jednak wyswobodził się z rąk łabądka, a jego ciało wróciło do swej dawnej formy, zniknęły pajęcze elementy, za potężne ramiona krewetki splotły razem palce strzelając nimi głośno. Chłopak zauważył bowiem ognistego tygrysa, który zapewne idealnie odwrócił uwagę wilka, od tego co on miał zamiar zrobić. Niezbyt rozumiejąc co ma zrobić bocik Henrego nie zaprzątał sobie tym głowy, pochylił się jedynie nad długim metalowym słupem, zakończonym sygnalizacja świetlną.
- Czas trochę podźwigać. -mruknął a jego ręka oplotła potężny przedmiot, chwytając go pod pachę. Drugie ramie zostało wysunięte jak najdalej, chwytając ta dziwaczną broń od spodu, a żyły na czole Borysa stały się aż nazbyt widoczne. Chłopak stęknął głośno gdy słup zadrżał, unosząc się powoli. Plan był prosty, podnieść olbrzymi metalowy kij, po czym ogromnym zamachem, gruchnąć nim pod kolano jednej z przednich łap bestii.
Wilczyca przyglądała się małej muszce na swojej twarzy, nieubłaganie biegnącą w stronę jej oczu, nie dbała jednak zbytnio o jej obecność. Rozpoczęła obrót z zamiarem rozcięcia wszystkiego dookoła siebie. Tygrysia projekcja odleciała rozpływając się przy uderzeniu z jakąś budowlą. Jednak nim samo zwierze cokolwiek zdziałało, poczuło ogromny ból.
Wybuch w lewą tylną łapę oraz wymach mrówki w jej prawą przednią całkowicie wyprowadziły ją z działania, i wywołały ryk bólu. Ogromne ostrze wyleciało z jej szczęki lecąc w stronę budowli, zaś samo zwierze zachwiało się upadając na prawo.
Tyle właśnie widział Fi. Ogromne cielsko spadające na niego. Był zbyt skupiony na tygrysie aby przewidzieć takie wydarzenie. Stwór przygniótł chłopaka, pozbawiając go przytomności.
Ostrze należące kiedyś do statuy strażnika Grenlandzkiego wbiło się w dwie i tak oparte o siebie, niemal całkiem zawalone budowle pod którymi skrywał się Henry. Naukowiec miałby spory problem, jednak nagle wokół niego pojawiła się jasnoniebieska, półprzeźroczysta sfera, od której obił się cały gruz zostawiając go całego.
- Za jaką cholerę postanowiliście walczyć, kadecie!? - krzyknął pełen irytacji Yoki wybiegając przed Masona. - Niepotrzebne ryzyko i brawura. Wy wszyscy. - warknął choć wiedział, że nikt oprócz Henriego go nie słyszy. Poprawił okulary po czym rozwarł ręce oglądając scenerię. - Nieważne. Teraz to wykończcie. - rozkazał.
Obecni na scenie byli światkiem pojawienia się wielu platform, kwadratowych i prostokątnych, niektórych w formie schodów. Ogółem, wszędzie dookoła wilczycy zaczęły pojawiać się fizyczne manifestacje PSI, po których z łatwością walczący mogli zacząć stąpać.
Borys który w czasie podnoszenie filaru, zmusił swe komórki do kolejne transformacji, stał teraz z wysoko uniesiona nową bronią. W tej formie, nie była to już taka ciężka broń, ba wydawała się nawet całkiem lekka. Chłopak widząc leżącego na ziemi wilka, zrobił jedyne co było teraz słuszne. Wbiegł po kilku stopniach stworzonych przez Yokiego, chwycił metalowy kij w obie dłonie po czym wyskoczył jak najwyżej mógł, by z góry opaść i przywalić w łeb potwora, swoją bronią. Przy dobrych wiatrach rozbije mu czaszkę i będzie po krzyku.
Naukowiec tymczasem postanowił zostawić brudną robotę reszcie swoich bardziej brutalnych kolegów. Sam zaś stojąc niedaleko wychowawcy oddawał tylko pojedyncze strzały pistoletem laserowym w kierunku wilczycy, nie licząc jednak że zdoła jej zrobić większą krzywdę przy pomocy broni tak małego kalibru.
- Rozumiem, że pan również nie ma pojęcia skąd wzięło się to monstrum, więc nawet nie będę pytał - stwierdził Henry, skupiony jednocześnie na celowaniu z broni do potwora. - Skontaktował się pan z drugą grupą? Obawiam się, że w takiej sytuacji oni również mogli napotkać jakieś trudności.
- Zostawiłem Tanu przy helikopterze. Ma się nimi zająć gdy tylko dadzą jakąś wiadomość. - Odparł Yoki przyglądając się, jak potężna latarnia spada na szyję podnoszącej się wilczycy, ponownie wbijając jej twarz w ziemię. To nie był szczęśliwy dzień dla niej.
Gdy tylko chciała się podnieść i zrzucić z siebie Borysa, jeden z fotonowych strzałów Henriego podpalił jej sierść. Zawyła dramatycznie, a Łabądek kopnął ją w przednie odnóże, ponownie uniemożliwiając powstanie.
- Gdzie jest Matt i Jacek? - spytał Yoki rozglądając się po polu bitwy. W końcu zatrzymał swoje spojrzenie na jednym z dachów. - To oni? - spytał spoglądając na dwie sylwetki. Jedną zieloną, a drugą czarną.
- Oy zdechłbyś już wybryku natury! -rzucił w stronę wilka Rosjanin, zerkając na wygiętą od siły uderzenie sygnalizacje świetlną. Ugiął lekko nogi, stojąc tuż przed pyskiem stwora, po czym wziął szeroki zamach niczym bejsbolista gotowy do odbicia nadlatującej piłki. Miał zamiar z całych sił przygrzmocić stworowi w nos i ostre kiełki. Aktualnie nie było innej metody niż okładać potwora tak długo, aż w końcu nie padnie na zawsze.
- Mieli wycofać się do helikoptera - Henry odpowiedział z powagą Yokiemu. Przestał też oddawać strzały ze swego pistoletu laserowego, uznając że Borys zdoła zająć się resztą. - Jeśli postanowili zostać, to dziwne miejsce wybrali sobie na kryjówkę.
Naukowiec podejrzliwie przyglądał się dwóm postaciom. Chwilę później odesłał do laboratorium swoją deskę antygrawitacyjną, by stanąć z powrotem twardo na ziemi.
- Może mnie pan do nich przetransportować? - poprosił wychowawcę. - I tak na nic więcej nie przydam się w walce z tym potworem, więc może zabiorę ich chociaż w bezpieczne miejsce.
 
Tropby jest offline