Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2013, 22:15   #102
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Akormyr ruszył wezwany przez Inydę. Nie miał cienia wątpliwości, że gdydby coś realnie jej zagrażało a ona nie miała wyjścia wydałaby go komukolwiek. Zastanawiał się czy teraz tak jest? Była o Orkusa nie wiedział po co, może chcą oddać moją duszę? Może Cień uznał, że starczy już tego mojego samodzielnego myślenia. Kto wie o czym rozmawiała z Malvornem jak donosił Sinterin... Był jednak słowny, byli partnerami od ponad stu lat. Chciała żebym przyszedł sam, w tajemnicy więc jestem.

Do obozu dotarł bez przeszkód. No powiedzmy większych przeszkód, bowiem brak służby i obstawy objawiał się pewnymi niewygodami. Dyskomfort fizyczny i psychiczny był dotkliwy, jednak dało się to znieść.

Widok obozowiska Inyndy był... imponujący. Brama magiczna obecnie nieaktywna wznosiła się nad rzędami namiotów. Dookoła kręcili się jacyś słudzy i magowie, oraz nieumarły personel bojowy. Strażnicy od razu rozpoznali Akormyra, ale nadzorujący straż czarodziej spytał.- Co tu robisz, panie?

-Muszę pilnie porozmawiać z Inydą. Gdzie ją znajdę?

-Największy namiot panie. Ten pilnowany przez demona owadziego.-
wyjaśnił usłużnie czarodziej.

Akormyr pomodlił się w duchu. Oby to nie była pierdolona zasadzka pomyślał. Na zewnątrz był jednak oazą spokoju. Pewnie skierował się w stronę namiotu. Liczył, że zastanie w nim Inydę. Bo jeśli jest po drugiej stronie portalu, będzie nie wesoło. Stając przed namiotem zwrócił się do demona.

-Czy Nekromantka Inyda jest w środku?- spytał owadziego strażnika.

Demon spojrzał z nieawiścią swoimi wieloma czerwonymi oczami i ustąpił drogi pozwalając czarodziejowi wejść do środka.

Akormyr wzruszył ramionami i wszedł do namiotu. Będąc jednak napięty jak struna i z czarami w pogotowiu.

Inynda była w środku siedziała rozłożona na fotelu i tuż na stoliku obok stały butelki. Kilka opróżnionych.

-Jesteś wreszcie... Mamy... naprawdę przesrane żywota.- rzekła nerwowo zerkając na niego mętnymi od alkoholu oczami.

Spodziewał się wielu rzeczy, groźnych widoków, pułapki... Nawet jednak widok samego Orkusa nie zdziwiłby go bardziej od tego obrazka.

-Przybyłem jak najszybciej bez informowania kogokolwiek jak prosiłaś. Widzę, że sytuacja jest-popatrzył jeszcze raz na puste butelki- przytłaczająca. Nie obraziłbym się jednak za odrobinę konkretów. Najlepiej od początku....

- Cień... zamierza się zemścić na Wilczycy za wszystkie zniewagi. Prawdziwe i wyimaginowane. Zawarł umowę z Orcusem. Otworzy mu przejście na Getto Dzikusów. A on spuści na nie swą armię. Czyż to nie uroczo?- rzekła sarkastycznie drowka.

Akormyr wział butelkę i usiadł. Pociągnął połowę nim odstawił i głęboko westchnął.

-Czy nasz Mistrz powiedział jak to widzi dalej? Stwory Orcusa zaleją Getto. Zabiją bądź nie zabiją Wilczycy. Tylko kogo jak kogo, jednak Orcusa dość łatwo połączyć z naszą Katedrą. Wspólne pasje, że tak powiem. Jak zamierza to przetrwać? Uśpiona Smoczyca na to odpowie, Inkwizycja na to odpowie... Ba inne katedry również, rzucą się na nas jak wściekłe psy. Skoro wysłał cię tu z tym pozornie absurdalnym rozkazem, pewnie coś wyjaśnił?

-I w tym jest cudowna ironia. Nie musisz się tym martwić, bo ty i ja i Keelsoron oczywiście, jesteśmy częścią zapłaty dla Orcusa, zarówno ciałem jak i duszą. Czyż to nie miłe?- jęknęła smutno.- Zostaliśmy sprzedani jak niewolnicy, a gdyby nie nadmierna gadatliwość balorów... żylibyśmy w błogiej nieświadomości. Więc mówiąc szczerze... mam w dupie problemy Cienia z Uśpiona Smoczycą.

Mamy przerąbane. Cholerny worek kości uznał, że nie jesteśmy mu już potrzebni. Co prawda Akormyrowi cała sprawa lekko śmierdziała, Cień nie wydawał się, aż tak lekkomyślny. Żył setki lat znał konsekwencje, chyba opuści miasto? Jak inaczej mógłby to przetrwać. Chyba, że to intryga Malvorna! Akormyr miał na jego punkcie paranoje, widział go w każdym możliwym spisku i za każdym rogiem. Realnie Malvorn spróbował go zabić raz i to nad wyraz czystko. Doniósł czerwonym o jego misji w Icehammer i chciał patrzeć jak wykonują za niego robotę. Dopiero Ychtarion ocalił skórę Akormyra, dał mu jeszcze zarobić. Choć sprawa nie rozeszła się do końca po kościach. Czerwoni jednak mieli go za chciwego i ambitnego, będą chcieli z nim zagrać w swoją grę w przyszłości. Wiedząc co nadejdzie można dobić lepszych targów. Tym było Imperium kupcem. Chcącym układać się nieważne z kim dla własnej korzyści. Otrząsnął się

-Wiem, że cenisz własną skórą jak ja sam. Możemy albo urżnąć się w trupa, co szczerze powiedziawszy nie byłoby najgorszym pomysłem. Alternatywą jest próba powstrzymania tego szaleństwa, mamy nikłe szanse. Są jednak tacy którzy mogą rzucić wyzwanie Cieniowi. Czy będą chcieli słuchać to już inna sprawa. Nadal do końca tego nie rozumiem. Nawet jak nas sprzeda, uderzy na Wilczycę to co potem? On zawsze miał plan. Chyba, że ma już dość. Przejrzał grę Malvorna i pozostałych domów przeciw sobie i ma zamiar odejść z hukiem. Przed tym nim zniknie. -Rozważał nerwowo uderzając palcami o stół. -Wiadomo ile mamy czasu?

-Nie wiem co planuje nasz mistrz, ale musisz przyznać że zawsze był z niego arogancki zarozumiały dupek.- warknęła Inynda. Wskazała kciukiem na skrzynie.- Tam za mną są specjalne runy które odpowiednio ułożone wokół Getta stworzą nad nim stabilny i olbrzymi portal wprost do odpowiedniej warstwy Otchłani. Jeśli się z nimi nie zjawię... Będzie po mnie.

-Muszę chwilę nad tym pomyśleć. Skoro już umieramy czego chciał od ciebie Malvorn, w jaki spisek chciał cię wciągnąć?

- W żaden. Miałam się udać w Otchłań w tajnej misji. Poprosiłam by spłacił dług wobec mnie. Świat nie kręci wokół się ciebie Akormyrze. - odparła Inynda wzruszając ramionami.- Załatwiłam sobie poprzez niego dwie różdżki magiczne.

-Masz tylko przynieść runy Cieniowi? Czy masz je rozłożyć i aktywować? Jeśli nic nie zrobimy i tak będzie po nas. Mam pewien pomysł jak ocalić nasze dusze, jednak musisz mi zaufać i zagrać w moją grę. Na pocieszenie dodam, że nie masz za wiele do stracenia.

-Niby jaki pomysł?- spytała nieufnie Inynda przyglądając się bacznie Akormyrowi.

-Porozmawiam z kimś kto jest w stanie unicestwić Cienia i uratować nasze żałosne tyłki. Odniesie korzyść na układzie z nami przy okazji. Inaczej nikt przy zdrowych zmysłach nie pchałby się w tą grę. Pewności naturalnie nie ma jednak, jeśli nic nie zrobimy i tak będziemy martwi. Czyż nie tak? To chyba lepsze niż- popatrzył po stosie butelek.

-Na razie... tylko przynieść runy, ale kto wie jakie nasz Pan wyda nam polecenie, gdy już dostarczę mu kuferek.- mruknęła w odpowiedzi Inynda.

Akormyr jakoś nie widział Cienia rozkładającego runy osobiście. Zleci to komuś. Znając jego ironiczne poczucie humoru, nie zdziwiłbym się gdyby to był ktoś z nas. W końcu otwarcie bramy demoną, które mają łyknąć naszą duszę to nie głupie rozwiązanie... Dwa Rothy na jednym ogniu.

-Cóż na jego miejscu pewnie kazałbym rozstawić je nam. Sam dałbym nogi za pas, demony i tak wezmą się wtedy za nasze nędzne dusze. Choć może chcieć nas uśmiercić jeszcze przed otwarciem portalu.

-Przecież nie wie, że my wiemy. Gdyby podejrzewał, żeśmy odkryli jego plany...- machnęła ręką przerywając wypowiedź Akormyra.- Ja dowiedziałam się przez czysty przypadek. Jeden z jego podkomendnych balorów nie umie trzymać języka za zębiskami.

-Szczęście w nieszczęściu jak mawiają ludzie. Ile jesteś w stanie dać mi czasu? Wyruszę natychmiast do miasta, podjąć grę o nasze głowy. Chce wiedzieć czy mogę na ciebie liczyć i czy mi zaufasz? Nasz wybawiciel o którym mówię tak tajemniczo, zapewne będzie wolał pozostać anonimowy. Jest jednak naszą jedyną realną szansą.

-Dekadzień, albo półtora. Nie mogę tu siedzieć w nieskończoność.-wyjaśniła Inynda. Pominęła zaś kwestię zaufania.

-Nie dosłyszałem, chyba twojej akceptacji tego pomysłu.

-I tak nie mam wyboru, prawda?- spytała retorycznie Inynda.

-Zawsze możesz zadeklarować śmierć bez walki- zaśmiał się ironicznie- Jeśli jednak chcemy mieć choćby cień szansy to jedyne wyjście.

Skinęła głową. Akormyr poszedł do skrzyni i przyjrzał się runom. Było ich 33 i były czystym chaosem. Rozmywały mu się w oczach ich skopiowanie było niemożliwe.

-Daj spokój to epicka magia, jeśli chcesz zdobyć dowód będzie bolało. Może się nie udać, tak czy tak będzie permanentnie krzywdzące. Ja się tego nie tykam- pociągnęła kolejny łyk i zapadła się w fotel. Usnęła? Być może...

Akormyr wiedział, że bez tego będzie kolejnym bajarzem opowiadającym rewelacje. Uczeń oskarżający Mistrza w dodatku Arcymaga miasta o zbrodnie. Kto mu uwierzy na słowo... Musi mieć dowód kopie portalu, to bolesne czar epicki i krzywdzące. Tym lepiej wiadomo, że nie zrobił tego dla zabawy. Nie miał by dostępu do takich rzeczy... Pierwsze symbole mieniły się w oczach. Ich sens pierwotne kształty uciekały Nekromancie. Jednak dawało się je skopiować. Z każdym runą było jednak coraz trudniej, jakby chaos łamał jego bariery. Skoncentrował się jeszcze bardziej, niemal nie zemdlał w połowie. To był ból, mentalny i fizyczny czuł go na każdym poziomie. To przenikało go, wsiąkało w niego... Był już tak blisko, ostatnie symbole pisał prawie nieprzytomny. Kierowała nim żelazna wola i upór życia....

Potem miał wizje, jak Orkus przychodzi po niego. Pożera Inydę i zbliża się wpatrując się tymi swoimi ślepiami. Znikąd pokazały się i inne demony. Przywiązały go do łoża tortur. Łamały kołem, potem leczyły.... Paliły żywcem, obdzierały, ćwiartowały, wyłupiały oczy... Na końcu tuż przed śmiercią zawsze był cały a one znów zaczynały.... Ocknął się, leżał na podłodze. Przed sobą miał pergamin. Skończył, skopiował wszystko. Minęło wiele czasu? Nie Inyda wciąż spała, zaczęła nawet lekko chrapać. Stracił przytomność tylko na chwile w dodatku znowu... Bycie żywym jest takie niewygodne, będąc nieumarłym mógłby więcej... Wstał i mniej by bolało zakręciło mu się w głowie.
Czas ruszać najwyżej padnie po drodze. Ból głowy powoli zaczął maleć, czuł jednak wewnątrz siebie ranę. Coś wewnątrz jego głowy... Wyszedł z namiotu i wrócił do miasta. Nie napotkał żadnych przeszkód. To szczęście a może zapowiedź gorszej śmierci? Starał się już o tym nie myśleć. Wysłał magiczną wiadomość do Han'kah z proźbą o spotkanie. Ona jej smoczy kochanek i biedny Akormyr. Nekromanta może zyskać dużo wręcz całą katedrę, istnieje też szansa śmierci większa i bardziej realna. To byłoby nawet coś gorszego niż śmierć, przypomniał sobie wizje Orkusa... Ból głowy przeszedł, rana się zasklepiła choć wiedział, że coś jest nie tak....

Wrócił do Katedry przebrał się chwilę odpoczął i wyznaczonej godzinie ruszył do “Gorąccej Jaszczurki”. Była jednym z tych zamtuzów których w Eilservs było pełno. Ani lepszy ani gorszy od pozostałych. Oferował dyskretne pokoje za rozsądną cenę i panienki lub panów dla klienteli. Akormyr uznał, że się nada na ten dyskretny trójkącik.

Wędrując jednak do tego przybytku, natykał się jednak stanowczo za dużo na... orczych niewolników. W dodatku takich, którzy nie wyglądali na zwykłe sługi. Niemniej nekromatna nie mógł po prostu wycofać się zainicjowanego przez siebie spotkania. Miał nadzieję, że to jedynie zabezpieczenia Han'kah. Zwykły objaw drowiej paranoi która i jemu nie była obca. Akormyr, był jednak gotowy powalić czarem każdego kto podszedłby zbyt blisko.

Wszedł do jaszczurki i odnalazł umówiony pokój. W środku zastał dwójkę drowów których poprosił o rozmowę.

-Sprawy mają się następująco. Mam informację, że jedno getto jest poważnie zagrożone całkowitym lub niemal całkowitym unicestwieniem. Wieść jest pewna a chodzi o tereny Despana. Przychodząc tu ryzykuję życie i jawnie demonstruje, po której stronie chce umieścić swoją przyszłość. Despana są podporą Tormtor więc wszelakie komplikacje u nich, takie jak choćby unicestwienie.-za ironizował- Odbiją się na mieście i domu rządzącym. Jestem rozsądnym drowem, chce dojść do porozumienia. Na którym wszyscy skorzystają.

Han'kah spojrzała poważnie na Akormyra.

- Powiedz coś więcej. Skąd masz takie informacje? Kto za tym stoi? Masz jakieś dowody? Uważam cię za przyjaciela Akormyrze ale nikomu nie ufam ślepo na słowo. Daj nam coś.

-Mam dowody choć ich zdobycie kosztowało mnie wiele.-powiedział czystą prawdę -O samym spisku wiem również niemal wszystko. -tu lekko przesadził ale wiedział sporo -Poprosiłem o obecność Nihrizza z dwóch powodów. By usłyszał do czego się zobowiązuje i jako zaufany czarodziej samej Verdaeth zorganizował mi z nią tajne spotkanie. Oceńcie sami, czy byłbym na tyle głupi by wychodzić do was z domysłami bądź kłamstwem? Szczegóły przedstawię w jej obecności. Jeśli mataczę wiem, że Matrona mnie uśmierci na miejscu. O ile wcześniej ktoś inny tego nie zrobi za marnowanie swojego czasu- popatrzy na Nihrizza.

-A Matrona Shi’quos? Co ona o tym, wie? A inni Mistrzowie? Prosisz Dom Tormtor o Azyl?- spytał poważnym tonem czarodziej Tormtor.

Mistrzowie dbają głównie o siebie i wielu z nich boi się Cienia, bardziej nawet niż go nienawidzą. Matrona może brać w tym udział w jakiś sposób. Nawet jeśli nie, niekoniecznie zapobiegnie atakowi. Wykorzysta go by uderzyć w Cienia i się go pozbyć to pewne. Jednak czy ocali Despanę wątpię- myśli tłukły mu w głowie.

-Nie wiedzą nic. Dowiedzą się w odpowiednim czasie i odpowiedniej części. Chce dobić targu z wami, potem porozmawiamy o tym jakie ustalenia poczynimy z moją Matroną. Nikt nie musi wiedzieć, że nim poszedłem do niej... Ustaliłem coś z pierwszym domem. Przetasowania na scenie będą duże, niezależnie od końcowego wyniku. Lepiej wiedzieć jakie karty się ma, przy waszym stoliku mogę wynegocjować kilka, których są poza zasięgiem mojej Matrony. Potem zagram z nią. Zarówno Tormtor jak i ja na tym skorzystamy, moja matrona natomiast nie straci.- a jak mi się nie uda i tak będę martwy. Skoro i tak gramy o moją głowę, to niech na stół pójdzie odpowiednio dużo pula pomyślał na koniec

Han’kah słuchała w milczeniu, przeniosła wzrok na Nihrizza wzruszając nieznacznie ramionami.

- Jeżeli rzeczywiście istnienie całego Getta Dzikusów jest zagrożone... myślę, że Uśpiona Smoczyca chciałaby o tym wiedzieć. Zorganizuj mu spotkanie z Verdeath. Niczym nie ryzykujesz. Na nic się nie musisz już teraz zgadzać. I tak ostateczne negocjacje przeprowadzi Matrona. - spojrzała na Akormyra. - W co ty znów wdepnąłeś? Chociaż tym razem chyba płyną z tego korzyści... - wstała z krzesła. - Skoro nie mam w tym czynnego udziału pewnie i tak wykopią mnie za drzwi przy samych negocjacjach więc mógłbyś choć odrobinę zaspokoić moją ciekawość? Znów kulciarze? Ilithidzi? Co może zmieść cały Dom z powierzchni Elherei-Cinlu?

-Jesteś moim łącznikiem z Tormtor. To dzięki twojej opinii, że matrona Verdeath zawsze nagradza sowicie dobrze wykonaną robotę jestem tutaj. Ufam twojej opinii i cenię ją. Wątpię by cię wyrzucono, będę nalegał na twoją obecność. -co prawda Han’kah nigdy nic takiego nie powiedziała. Jednak Akormyr zamierzał ją postawić w jak najlepszym świetle. Skoro nic go to nie kosztuje, czemu miałaby nie zyskać.

-Nie widzę tu zbyt wiele zysków dla Domów w ogóle. Prędzej minimalizowanie strat. Ale czemu właśnie Getto Dzikusów?- zdziwił się Nihrizz zamyślając. Po czym rzekł cicho.- Cień... w końcu skończyła mu się cierpliwość do Wilczycy? Ale nawet Cień nie może samowolnie rozporządzać się nieumarłymi siłami Shi’quos. To nieprawdopodobne.

- Udaremnienie takiej akcji to zysk, przede wszystkim dla Despana, ale i Tormtor. Zniszczenie lub znaczne osłabienie Domu Gladiatorów pozbawi nas podstawowego sojusznika. Nie ma co tracić czasu na jałowe gadanie - stwierdziła pułkownik. - Tym bardziej, że czas może grać na naszą niekorzyść. Zorganizuj to spotkanie. W najgorszym razie strwonimy chwilę cennego czasu Matrony. W najlepszym uratujemy Wilczycy dupę. Akormyr nie jest idiotą żeby pchać się przed oblicze Veardeth bez pewności, że ma sprawdzone informacje.

-No dobrze... Porozmawiam z Verdaeth.- skinął głową mag zgadzając się.

Akormyr nie musiał czekać długo na spotkanie z Matroną Tormtor. Sprawa należała do kluczowych dla miasta.

Matrona przyjęła czarodzieja w sali audiencyjnej. Nekromanta zauważył, że jest z matroną sam na sam... prawie. Stojący kilka metrów od niego Nihrizz czuwał zapewne, by zabić Akormyra przy każdym, podejrzanym ruchi. Wszak Akormyr był w idealnej pozycji, by zaatakować Matronę Domu.

Kapłanka siedziała na tronie patrząc władczo z jego wysokości. Przyglądała się przez chwilę Akormyrowi, nim rzekła. - Opowieści jakie przyniósł mi Nihrizz były... bardzo szokujące. I jeszcze bardziej mało prawdopodobne. Zwłaszcza, że sama argumentacja Nihrizza była mętna. Niemniej... zaciekawiło mnie to, że zwróciłeś się do nas, a nie do rodzimego domu. Cenię sobie przyjaźń z Ythesha'ną. W granicach rozsądku oczywiście..Potarła podbródek dodając.- Więc, mów co masz do powiedzenia Akormyrze.

-Cień planuje atak na Despana. Spektakularny bo od razu na całą dzielnicę. Żeby jednak nie brudzić sobie rąk, otworzy portal nad dzielnicą wprost do samej otchłani. Konkretnie do dziedziny Orkusa, z którym zawarł układ. Portal będzie ogromny i zapewni zniszczenie getta, do jego otwarcia zostaną użyte 33 runy. To epicka magia z całą pewnością. Ciężko będzie mu coś udowodnić, po ataku. Winę zawsze może zrzucić na nieznane siły albo znane choćby kult Kiranslee.-udawał pewnego racji swego Mistrza. Choć sam uważał, że z tego nie da się wyślizgać niczym kuo-tao. -Zniszczenie Despana to zachwianie stabilnością miasta. W chwili gdy bliżej nieznana nam siła być może Ilithidzi zagrażają Erelhein-Cinlu, to rzecz do jakiej nie można dopuścić. Pójdę z całą tą sprawą do Matrony mego domu, jednak w kwestii bezpieczeństwa miasta nie można sobie pozwolić na ryzyko. Nasz dom jest specyficzny i mimo iż jestem pewny, że Matka Opiekunka podejmie odpowiednie kroki... Zawsze istnieje nutka niepewności. Dobrze by było, by całą sprawę ktoś dyskretnie obserwował z boku i wkroczył w razie absolutnej konieczności. Jestem drowem który wierzy, że dom Bestii może współpracować z domem rządzącym. Być jego magiczną podporą tak samo jak Despana jest jego dodatkowym ramieniem zbrojnym. Stąd moja wizyta w tak kluczowej sprawie. Nie ma co ukrywać, że liczę również na osobiste korzyści. -uśmiechnął się lekko.

-A to wszystko powiedziałeś bo jesteś patriotą i zależy ci na rozwoju Erelhei-Cinlu, tak?- spytała Verdaeth z wyraźnym powątpiewaniem.- I na nagrodę... oczywiście. Jednym słowem zdradziłeś swój Dom i lojalność wobec swej Matrony, dla... jakich dokładnie korzyści oczekujesz?

-Zależy mi na tym by miasto nie upadło. Jak również na rozwoju mego domu i własnym. Awantura jaką chce wywołać Cień, mogłaby nas pogrzebać przy niekorzystnym zbiegu okoliczności. Chce delikatnie pchnąć nasz dom w stronę twojego władczyni Erelhei-Cinlu. To proces długotrwały i wymagający cichego wsparcia na które liczę. Po upadku Cienia, powinno mi się udać zająć jego miejsce. By jednak wpływać na sprawy domu i zająć w nim istotne miejsce. Muszę usunąć jedną przeszkodę Malovorna.-

-Na razie jeszcze Cienia nie usunąłeś.- rzekł ironicznie Nihrizz, a Verdaeth zgodziła się z nim kiwając głową.- Ani nie przedstawiłeś, żadnego dowodu. Który ponoć posiadasz.

Oczywiście, że nie usunąłem Cienia. To leży poza moimi możliwościami wyręczycie mnie. Akormyr wyjął powoli pergamin i podał go Nihrizzowi.

-Runy to czysta esencja chaosu, skopiowanie wymagało wielkiego wysiłku i koncentracji. To dowodzi ich istnienia.

-Co ty na to?- spytała Verdaeth, gdy Nihrizz przyglądał się znakom migoczącym w mu w oczach.- To... może być brama. Niewątpliwie są to runy przejścia i sądząc po kształcie... demoniczne.

-Na Pajęcze Otchłanie. Czy temu Kościejowi odbiło na starość?- westchnęła Verdaeth. I dodała zimno.- Gdzie są oryginały?

- Jak wspomniałem, zajmę się tą sprawą i udam się do mojej Matrony. Usuniemy problem, wystarczy by ktoś dyskretnie obserwował dzielnicę Despana, by zapobiec najgorszemu w przypadku gdyby coś poszło nie tak. Han’kah mogłaby być również moją łączniczką z domem rządzącym. Jej spotkanie ze mną nie wzbudzi niczyich podejrzeń, jest natomiast wierna Tormtor stąd możemy liczyć na jej dyskrecję. Będę śledził sytuację i informował cię pani na bieżąco. W razie komplikacji, można będzie podjąć właściwe kroki na czas.- wolał od razu nie wyjawiać, że Inyda je posiada. Liczył, że Matrona nie uzna tego za obrazę i pozwoli domowi Bestii samemu uregulować sprawę. Pod dyskretnym okiem naturalnie.

-Coś... kręcisz Akormyrze, ale... pozwolę ci działać.- odparła podejrzliwym tonem Matrona splatając dłonie razem. -Nihrizzie,odprowadź go dyskretnie poza Twierdzę.

Czarodziej skinął głową kładąc dłoń na ramieniu czarodzieja.- Chodź.

-Dziękuję za poświęcony mi czas i uwagę.- Akormyr skłonił się Matronie. Gdy został wyprowadzony skłonił się i podziękował w ten sam sposób Nihrizzowi. Po czym rzekł do niego

-Jest jeszcze jedna sprawa natury prywatnej jaką chciałbym z tobą omówić Naczelny magu.

Czarodziej zatrzymał się i spytał.- O co chodzi?

-Han’kah, łączą mnie z nią już tylko przyjaźń. Wiem, że was obecni coś więcej, stąd zadbaj o jej pośrednictwo w tej sprawie, to ważne wydarzenie. Powodzenie może pomóc, poprawić jej sytuację w domu. Znasz ją nie nadaje się do pilnowania świątyni, a jest zbyt dumna by poprosić o pomoc w przeniesieniu.

-Sprawy między mną a Han’kah... to sprawy między mną a Han’kah. Jak wspomniałeś... jest dumna. - rzekł Nihrizz i wzruszył ramionami.- A takie osoby nie lubią, gdy im się pomaga.
-Stąd należałoby to zrobić dyskretnie. Jej udział jak mówiłem wcześniej jest również praktyczny i logiczny. W każdym razie, dziękuje za poświęcony mi czas.-skinął głową i opuścił korytarz wychodząc tylną bramą twierdzy.

Powiedział to co chciał, żeby jej pomóc po cichu i że nic ich nie łączy. Nihrizz mógłby nie chcieć konkurencji a Akormyr siedział w zbyt wielu sprawach po uszy, by pakować się w kolejną.

Wysłał magiczną wiadomość do Matrony swego domu.

-Cień chce zniszczyć Wilczycę i Despanę. Otworzy portal do otchłani, porozumiał się w tej sprawie z Orkusem. Mam dowody...

Nie zamierzał na siłę pchać się przed jej obliczę. Ważne, że zawiadomił ją. Czyli określił jasno po której stronie stanie. Jednocześnie załatwił sobie małe wsparcie. Na wypadek gdyby sprawy wymknęły się spod kontroli. Matrona miała racje, nie był patriotą. Jednak istnienie miasta było wśród rzeczy dla niego ważnych. Zniszczenie Despana byłoby początkiem końca miasta. Powinien iść z tą sprawą do Valyrin ostrzec ich już teraz. Miał jednak jeszcze na to trochę czasu, pozna najpierw plany własnego domu. Nim zdradzi się przed kolejnym. Miał zamiar ich chronić, jednak potrzebna była subtelność. Wilczyca za nic na świecie nie kojarzyła mu się z tym słowem...

Plan był nie zgorszy i zaraz zaczął się sypać zaraz po widzeniu oka. Na którym znów dochodził do spięć... Spotkał się z Valyrin w jednej z komnat, przeznaczonych do widzeń. Jednak obecnie pustych.

-O co chodzi moja droga? -zaczął zaraz po zamknięciu drzwi. Valyrin przez całe widzenie wyraźnie się na niego boczyła. Nie rozumiał dlaczego.

- Masz mi coś do powiedzenia? - spojrzała na niego chłodno.

-Chcesz wiedzieć czemu utrudniam ci spojrzenie w oko na Inydę i Cienia? - spytał spokojnym głosem.

Prychnęła wściekle.

- Tak, chcę wiedzieć, dlaczego chcesz przede mną ukryć plany Cienia.

Akormyr uśmiechnął się i niemal się zaśmiał.

- Nie tylko przed tobą. Również przed Han’kah czyli domem Tormtor, Neevrae czyli domem Alavel, Lasenem czyli domem Vae, Maerinidią czyli domem Goodep. To chyba dość naturalne, że nie chce rozpowiadać całemu cholernemu miastu co planuje mój Dom, Mistrz czy partnerka.

Valyrin przechyliła głowę na bok i podeszła o krok bliżej.

- Ciekawa jestem, które z tych Domów Cień próbuje jeszcze unicestwić.

-Nikogo nie unicestwi, prędzej skonam. Co wcale nie jest wykluczone, skąd wiesz?-był zaskoczony.

- To chyba naturalne, że nie chcę rozpowiadać całemu cholernemu miastu skąd mam informacje?

Akormyr rozejrzał się teatralnym gestem.

-Nie widzę tu całego miasta. Skoro już jednak wymusiłaś na mnie tę przedwczesną rozmowę, powiem ci co wiem. Planowałem iść do ciebie gdy porozmawiam ze swoją Matroną i ustalimy jakiś plan. Zacznę jednak od hipotezy, Malvorn?

Zaśmiała się głośno.

- Radzę szybko wybłagać u matrony rozmowę - zasugerowała.

-Mi się nigdzie nie śpieszy. Wbrew pozorom na tej całej sytuacji wszyscy mogą zyskać. Wystarczy odrobina cynizmu i zdrowego rozsądku. Przedwczesne ruchy jakich obawiam się ze strony Wilczycy mogą spalić sprawę. Gramy w otwarte karty, czy przerzucamy słówkami?-Nekromanta rozpoczął słowne targi.

Skrzywiła się i gestem dała do zrozumienia, że oczekuje kontynuacji.

-Zacznijmy od tego co wiesz i co wie Wilczyca i czy to Malvorn? Spokojnie to żadna sztuczka powiem ci w całości co ja wiem, wolę jednak uniknąć nieporozumień. Bowiem w mieście drowów prawd jest zawsze wiele, ja natomiast jestem w temacie.- mówiła akurat prawdę. Skoro dowiedziała się, szybciej niż powinna trzeba minimalizować straty jakie wywoła Wilczyca.

Kącik ust Valyrin drgnął.

- Mów, albo czekaj na przedwczesny ruch Wilczycy.

-Zdajesz sobie sprawę, że to ja tobie idę na rękę nie odwrotnie? Burdel może być duży, jednak do pewnego momentu nic absolutnie nic nie udowodnicie Cieniowi. W momencie w którym stanie się to możliwe, będzie za późno. Poza tym jak prześledziłem jego plan zawsze będzie mógł to zwalić na innych. Tak między Lolth a prawdą poważnie zastanawiam się czy to w ogóle jego robota czy tylko sprytny spisek. Zaufaj mi sam wiem o całej sprawie od bardzo niedawna, nawet nie rozmawiałem ze swoją matroną. Głupio było iść do ciebie nie mając planu wyjścia.- ostrożnie jeśli skłamie, nić zostanie przerwana. Ich relacje budowały się latami a obecnie wisiały na włosku...
-Co wiesz i czy to Malvorn potem wyśpiewam wszystko jak na spowiedzi.

- Akormyrze - powiedziała już spokojniej - Nie powiem ci co wiem, nie powiem ci skąd to wiem, bo ci nie ufam. Z mojej perspektywy jesteś uczniem Cienia, który od dawna utrudnia mi zbadanie spisku swojego mistrza. Jeżeli nie zdobędziesz mojego zaufania, wszystkie twoje plany runą, zadeptane buciorem mojej matrony. Ciekawe czy twój plan wyjścia wtedy zadziała.

-Szczerze? Podejrzewam, że tak. Wbrew pozorom sprawa ma tyle warstw, że ruch Wilczycy zaszkodzi tylko Despanie. Ironią jest, że najbardziej nerwowa i gwałtowna Matrona w najlepszym pojętym swoim interesie może jedynie czekać. Możemy zawrzeć kompromis lub rozejść się w złości.

- Tak, możesz mi powiedzieć wszystko co wiesz, albo z frustracją czekać na nasz ruch.

-Valyrin bez obrazy ale chyba masz coś ze swojej matrony. Podkreślam wasz ruch zaszkodzi wam, mi on nie robi różnicy. Cieniowi uratuje to natomiast najprawdopodobniej życie. Tak dokładnie to nieżycie, wolałbym by zginał śmiercią nieodwracalną. Jeśli jednak przeżyje, odniosę z tego inne korzyści. Przy okazji definicja słowa kompromis nie obejmuje hasła: Mów wszystko co wiesz.

- Nie dogadamy się - oświadczyła - Ciekawe czy Cień mnie wysłucha.

- Pytanie ilu wrogów sobie zrobisz tym jednym ruchem. Ja, Malvorn, moja matrona.... Wbrew pozorom to skomplikowany spisek. Zamierzasz się zemną dogadać? Czy jedynie szantażować i tupać nogami? Bo o ile mnie pamięć nie myli, do tej pory zawsze współpraca nam się układała.Zabicie poprzedniego głównego maga Despana czy inne sprawy. Skoro mi nie ufasz odpowiedz sobie na najprostsze pytanie. Co zyskam na zniszczeniu jakiegokolwiek domu? Zwłaszcza domu gdzie mam przyjaciół?

- Trzeba było przypomnieć sobie o tych przyjaciołach wcześniej, Akormyrze.

- Jakie wcześniej sam wiem od niedawna.-powiedział oburzony. Nie da się przekonać uświadomił sobie. Zapewne już powiedziała Wilczycy, mogę jedynie minimalizować straty -Dobrze powiem ci co wiem, co planuje. Ty jednak również niczego nie zataisz, jak również powiesz mi ile z tego wszystkiego zamierzasz przekazać wilczycy nim to zrobisz dobrze?

Przez chwilę milczała, ale skinęła w końcu głową na zgodę.

-Pamiętasz ostatnie wieszczenie gdy wybraliśmy Enklawę zamiast Inydy? Wtedy jeszcze niczego nie wiedziałem. Tylko tyle, że Inyda poszła w podmrok niby szukać wampirów. W rzeczywistości miała jakieś zadanie. Mi powiedziała jedynie, że ma porozmawiać z Orkusem w imieniu Cienia. Jakieś cztery dni temu, przyszła do mnie wiadomość od Inydy. Żebym natychmiast się z nią spotkał, nikomu nie ufał nikomu nic nie mówił. Grzecznie pomaszerowałem na to spotkanie, prawdę mówiąc obawiałem się śmierci. Wiesz Cień mógł chcieć mnie ofiarować Orkusowi w zamian za przysługę. Na miejscu okazało się, że Inyda zdobyła 33 runy. Ułożone w koło dzielnicy otworzą gigantyczny portal prosto do Orkusa. On ma ponoć zniszczyć dzielnicę Despana w ramach układu z Cieniem. Tylko mi ta cała sprawa śmierdzi na kilometr intrygą. Znam Cienia, służę mu setki lat. To zbyt gwałtowne jak na niego moim zdaniem. Kto wie może oszalał, a może to intryga Malvorna katedry Przemian i pozostałych. Staram się trzymać rękę na sprawie. Nie obchodzi mnie czy to intryga Cienia czy nie. Daje mi to możliwość usunięcia go definitywnie. Jedynym pytaniem jakie mi się nasuwa, to czy to Przemiany za tym stoją. Czy Malvorn jest na tyle szalony by narazić nasz dom i Despanę by sięgnąć po tytuł głownego maga domu. Obecnie jest on zajęty przez Cienia, gdy zginie w wyniku jego intrygi zastąpi go. Z poparciem pozostałych Katedr i wtedy, będę w dupie. Jeśli jednak zginie Cień i Malvorn, wtedy wiele zyskam ja. Stąd te całe podchody. To wszystko ma wiele pytań i zwyczajnie śmierdzi. Tyle z mojej strony, powiedz mi swoją cześć a ja ci zdradzę co planuje i jak. Najpewniej się dogadamy.

Uśmiechneła się delikatnie.

- Uf - odetchnęła - Jak dobrze wiedzieć aż tyle. Trzymana w niewiedzy robiłam się nerwowa. Inynda nie powiedziała mi wiele, dlatego musiałam powiadomić Wilczycę niezwłocznie. Wiedziałam jedynie, że Cień planuje atak na mój dom i, że wykorzysta do tego demony.

Dobrze i pamiętaj kto ci to powiedział... pomyślał Akormyr.

-Dodam, że naprawdę nie zamierzałem tego ukrywać przed tobą. Tylko sama rozumiesz ja do końca nie wiem kto z kim i jak urządza ten spisek.

- Postaram się wymusić na mojej matronie powściągliwość, ale nie mogę pozostawić niczego przypadkowi. Jak rozumiem nie wiesz kiedy planowany jest ten domniemany atak?

-Niedługo. Powiadomiłem Tormtor bo moja Matrona nie przepada za Cieniem. Obawiam się, że może nawet brać w tym udział w jakiś sposób. Udział Uśpionej Smoczycy gwarantuje, taktowne rozwiązanie sprawy, tak na wszelki wypadek. Twoja Matrona nie lubi Cienia, jak i zapewne wszystkich Nekromantów. Możesz jej wyjaśnić, że Cień zostanie usunięty. Jeśli nowym Mistrzem Katedry zostanę ja, możesz ją zapewnić o swoim “wpływie” na mnie. Co nie mija się z prawdą, ponieważ nasza współpraca przynosi obopólne korzyści.

- To gra o wielką stawkę - nie była przekonana - Czy jesteś pewien, że masz wszystko pod kontrolą?

-Odpowiem tak, moja Matrona będzie chciała pozbyć się Cienia. Awantura z Despaną jest jej na nic, więc sądzę że zrobi wszystko by temu zapobiec. U grywając przy tym co swoje, gdyby jednak coś miało iść nie tak wkroczą Tormtor. Wilczyca jest im potrzebna a są bez obrazy mniej gwałtowni od Despana. Więc by włos nie spadł wilkowi z głowy dbają już dwa domy. By jednak uspokoić swoją Martonę powiedz jej, że w razie czego ostrzegę was. Sam nie pokonam Cienia, zniszczyć go muszą siły mego domu. Jeśli nie oni, Nihrizz i Tormtor. Potem Valyrin będzie trzeba odnaleźć jego filakterium. Tam ujdzie jego paskudna liczowa dusza. Wtedy będziemy musieli je znaleźć. Oko nam w tym pomoże. Będziemy musieli ograniczyć ilość świadków. Ty, ja, Hank’kah i może Neevrae wygląda na dyskretną i cię lubi. Wszystko się zawali jeśli Wilczyca uderzy. Tym bardziej, że niczego nie udowodni.

- Dobrze - skinęła głową - Chcę by Cień zginął.

Przynajmniej w jednym się zgadzali. Przekazał natychmiast swojej Matronie i Uśpionej Smoczycy wieść:

-Matrona Despana wie o tym co nadciąga. Nie wiem skąd ale wie...

Cholerna tchórzliwa małostkowa Inyda. Gdyby nie srała ze strachu wszystko poszłoby łatwiej. Akormyr też się bał, nawet bardziej niż ona bo był trzeźwy...
Liczył jednak, że dwóch pasterzy ułagodzi jednego Wilka... Liczy się tylko sprawa usunięcia Cienia. Taka okazja zdarza się raz, na setki lat...
 
Icarius jest offline