Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2013, 00:23   #26
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
###
Prawdziwa wycieczka

Twarz Meera była nienaruszona. Podobnie co i wyraz twarzy Namakemono. Byli wręcz dziwacznie spokojni chodząc pomiędzy zwłokami oraz kałużami krwi. Nie było może to aż tak zaskakujące u seniora, ale młoda dziewczyna z tej samej klasy?
Brak Tanu oznaczał mniejszą grupę co również oznaczało mniej osób z którymi można się dzielić obawami. Nagle ekipa zatrzymała się, gdy Meer łapiąc katanę tupnął nogą, na znak uspokojenia.
Grupa była całkiem blisko wejścia do galerii handlowej.
To co ją zaskoczyło była ogromna ilość kwiatów. Było ich wiele w najróżniejszych kolorach. I wszystkie były zasadzone w...zwłokach.
Nie tam jednak spoglądał Meer. On patrzył na górę. Na dach budowli
Znajdował się tam średniego wzrostu chłopak w czarnym ubraniu. Miał krótkie włosy oraz fioletowe oczy o poziomych źrenicach. Ich kolor przypomniał niektórych z kwiatów. W rękach trzymał dziwaczne opakowanie.
- Za przyjemnie było. Wycofujemy się powoli, bez biegu i paniki. - podyktował Meer.
Nikita kiedy wypatrzyła zagrożenie, nie spuszczała dziwnego osobnika z lunety swej broni, tak jak rozkazał jej brat cofała się powoli. O panice nawet mowy nie było z jej strony.
- Co to jest? - Szepnęła, do Meer’a.
- Wygląda na mutanta. Może być terrorystą. Lepiej go nie prowokować, nie po to tu przyszliśmy aby ryzykować życiem. - zauważył Meer.
- Mówiłem, to zwykła wycieczka - Yami mruknął pod nosem.
Postać przyglądała się grupie. W pewnym momencie spojrzała prosto na Nikitę, która tak nieubłaganie przyglądała się jej przez lunetę. I zniknęła.
Soeki poczuł, że coś jest za nim i w rzeczywistości tak właśnie było. Domniemany terrorysta stał za chłopakiem wyciągając w jego stronę ręce z pudełkiem, które najpewniej pochodziło z galerii handlowej, a przynajmniej tak było podpisane.
- Hej! - Yami przywitał się radośnie, choć cicho. Widmo Meera, pedagog, oraz, co gorsza - wściekłej nikity krążyło nad nim i hamowało nieco jego wolnośc.
- ...Po co to komu...? - spytała postać unosząc nieco wyżej pudełko, pod twarz Soekiego, na tyle, że już nie widział do kogo mówi.
Meer przyłożył dłoń do swojej pneumatycznej katany zatrzymując się w miejscu i pilnując osobistości. Namakemono również była ostrożna.
- Po co co komu? - Yami kontynuował rozmowę, której wyraźnie nie powinien podtrzymywać, nie czując się z tym specjalnie źle.
-...no... - mruknął osobnik w czarnej palecie, kierując przedmiot tym razem naprzeciw twarzy Nikity, jak gdyby wysyłając do niej to samo pytanie.
Kravchenko, uniosła brew, lecz nie odezwała się ani słowem. Uważała istotę za zagrożenie, przecież nie będzie z tym gadać prawda? Jedyną zmianą w jej posturze było to ze jej broń była tylko odrobinę opuszczona, jednak w każdym momencie można poderwać lufę i strzelić.
Zapadło niezręczne myślenie. Postać nie ruszała się nawet przez moment, wpatrując się w Nikitę. Albo raczej pudełko które zasłaniało dziewczynę.
Najprawdopodobniej z irytacji, postać napełniła swoje policzki powietrzem, ukazując na twarzy obrazę...czy też focha. Pudełko nagle przybliżyło się do Nikity lekko pukając ją w czoło, gdy czarnowłosy podszedł o krok do przodu. Wciąż na coś czekając.
Sytuacja była coraz dziwniejsza, jednak istota nie wykazywała jakiś morderczych tendencji, lub właśnie to robiła na swój własny pokręcony sposób. Swoją broń złapała w jedną dłoń, i skierowała lufę ku niebu, a drugą zaczęła ostrożnie sięgać do pudełka. Nie spodziewała się tam znaleźć niczego dobrego... więc po co to robiła?
W środku znajdował się zdobiony, złoty zegarek.
Chłopak powoli oddalił pudełko od Nikity i powoli zajrzał do środka.
- Pojemnik... - stwierdził w końcu, po czym zwyczajnie puścił pudełko i dał mu upaść na ziemię.
Zaczął wpatrywać się swoimi fioletowymi oczyma w członków grupy. - Kim jesteście? - spytał.
Gdyby zależało to od niej, to pewnie by ostrzelała dziwaczną istotę. Armata ponownie spoczęła w dwóch dłoniach, a lufa byłą wycelowana na wysokość kolana dziwadła. Kątem oka spojrzała pytająco na brata, jakby czekając na pozwolenie.
- Nie twój zajebany interes... - Warknęła groźnie Claudette, stając w rozkroku z rozłożonymi szponami. Ale i ona, czekała na jakiś znak, a jej zamiary były raczej oczywiste.
Meer zaczął powoli obchodzić postać. Ustanął po jej prawej, nie spuszczając rąk z broni. - Jesteśmy grupą na wycieczce. - wyjaśnił jak gdyby nigdy nic, mimo abstrakcji tej sceny wywołanej przez wszechobecne uzbrojenie. //MÓWIŁEM
Nie była to jednak odpowiedź której oczekiwał czarnowłosy. Postąpił on krok w przód do Soekiego i zapytał ponownie, patrząc mu w oczy. - Kim jesteście?
- Soeki Yami, a ty? - blondyn wyraźnie nie czuł presji otoczenia. Wydawało się, że tak długo, jak nie musi obserwować zwłok i reliktów mieszkającej tu cywilizacji, nic nie sprawia mu kłopotu. Zdawało się, że w tym tylko wypadku nie ma dla niego barier.
- Reszta to koledzy ze szkoły - stwierdził zgodnie z prawdą.
- Soe..ki...ya..mi... - powtórzył powoli czarnowłosy szeptem. Uśmiechnął się lekko, na krótki moment, po czym wyciągnął do chłopaka rękę. - Choć ze mną. - zaproponował.
Meer stojący obok postaci kiwnął głową w stronę Nikity. To był sygnał, że może atakować. Najwidoczniej liderowi drużyny skończyła się cierpliwość.
Na ten znak poderwała broń do góry, celując w gębę osobnika. Bez namysłu pociągnęła za spust, przynajmniej taki miałą zamiar, zanim nie wtrącił się Soeki. - Tch... - Wydałą tylko z siebie, nadal celując w to samo miejsce.
- Senpai, daj mi chwilę - Yami ciągle nie czuł się zagrożony przez znajdujący sie przed nim byt. Przynajmniej nie bardziej niż przez otaczające go pozostałości masakry.
- Niki, nie strzelaj, proszę - dodał, podając chłopcu rekę.
- Hej! - krzyknęła Namakemono rzucając się na nadgarstek Soekiego. Jednak nie zdążyła.
Dwójka po prostu zniknęła. - On się teleportuje... - dokończyła zawiedziona swoją reakcją. Meer zaczął się rozglądać po zgromadzonych zdezorientowany. - ...Jak daleko mógł się przenieść..? Ma ktoś jakieś pojęcie o tego typu PSI...? - spytał.
- KURWA!- Krzyknęła Nikita, wściekła na samą siebie. - Mogłam strzelić mu w pysk...- Przetarła twarz, dłonią. - Cholera go wie... a mógł bardziej głuptas uważać. - Claudette wzruszyła ramionami, rozglądając się w wokół.
W tej problematycznej sytuacji, nagle grupa zaczęła słyszeć stąpania i brzęknięcia. Wszyscy odwrócili wzrok w stronę galerii handlowej. Z jej wnętrza zaczęli wychodzić...
czarni rycerze. Ubrani w ciężkie pancerze z rękawicami zakończonymi ostrymi choć krótkimi pazurami, o otworze na oczy z którego widać było wyłącznie ciemność i błękitnych wstążkach wychodzących z ich hełmów.
- Czego jeszcze? - mruknęła Namakemono przyglądając się tej parze. - Zawracamy? - spytała.
- *Shto to je*? - wykrzywiła się Nikita, patrząc na zbrojnych. Najlepszym sposobem by się przekonać było rozwalenie jednemu głowy. Wypaliła w jednego, po czym odezwała się.
- Claudette tylko nie szar... - Nie dokończyła nawet, bo franuska już była w locie, zaciskając szponiastą rękawicę w pięść, z dość jasnym zamiarem co do rycerzyków.
- Nie dałem zezwolenia na otwarcie ognia! - wrzasnął Meer zaciskając dłoń na katanie pneumatycznej.
Pocisk trafił rycerza prosto w hełm, sprawiając, że jego głowa odrobinie nienaturalnie wykrzywiła się w tył. Po chwili wróciła z zgrzytem na swoje miejsce, a hełm miał na sobie pęknięcie.
Claudette wykonała proste cięcie po klatce drugiego z zbrojnych. Zostawiło ono na zbroi ładne ślady, choć przeciwnik nie zareagował na ból i bez zwłoki złapał dziewczynę za szyję, aby wbić ją w ziemię.
- Wybacz ale ja się teleportować nie dam. - Rzekła oschle Nikita, pociągając za rygiel. Gdy przycisnęła mały guzik w broni, ta ze szczękiem przeobraziła się w kosę, z której nadal mogła strzelać.


Zakręciła kosą w dłoniach, po czym zaczęła iść w stronę zbrojnego któremu wypaliła w hełm. Francuska, mimo że pochwycona była szeroko uśmiechnięta. Jej rękawice nie zdołały rozedrzeć pancerza, ale mogły też służyć do uderzeń. Zacisnęła obie łapy, które zawibrowały złowrogo, jedną uderzyła w napierśnik, a drugą w hełm.
Kravchenko w tym czasie obróciła się wokół własnej osi, by wyprowadzić cięcie na nogi rycerza. Nawet jak i nie odetnie, to a pewno go przewróci, gdyż jej wszczepy też właśnie się przyłączyły.
Reakcja rycerza nie była ani odrobinę bogatsza niż poprzednio. Postać użyła swojej lewej dłoni aby złapać za nadlatujące ostrze Nikity, co dzięki szczepom doprowadziło do wyrwania jej z jego torsu, choć sama postać zachowała równowagę. Gdy z jednej ręki tryskała ciemnoczerwona posoka, druga zacisnęła się w pięść i uderzyła dziewczynę, na tyle silnie, aby ta wypluła nieco krwi.
W tym samym momencie Claudette została wbita w ziemię jak i wyprowadziła uderzenie.
Robot drgnął. Kawałki pancerza z jego torsu po prostu odpadły, zalewając Francuzkę ciemnoczerwoną krwią. Mimo to jej przeciwnik zdawał się tym nie przejmować. Dociskał ją do ziemi dusząc za szyję i przykucnął, wbijając prawe kolano w kobietę, aby ta nie mogła się ruszyć.
Para usłyszała nagły trzask. Przy szybkim spojrzeniu w stronę Meera i Namakemono ich sytuacja zdawała się pogarszać.
O ile Ao zdołał przeciąć na pół jedno z stworzeń, które po prostu się rozpadło, o tyle jeszcze trójka czarnych rycerzy nadchodziła w stronę dwójki biegiem.
Nie bardzo przejęta ciosem w twarz, przygotowała się do kolejnego wymachu. Zamachnęła się do tyłu, by wbić kosę w głowę przeciwnika, a kiedy już się wbije, pociagnie za spust, by odrzut broni wyrwał kosę.
Uśmiech De Noirceur zszedł z jej twarzy, a zastąpił go grymas złości. Swe łapska zacisnęła na ręcę przeciwnika, by ją skręcić jak ręcznik przy pomocy akceleracji. Potem szybko się podnieść, gdyż w parterze nie była tak dobra. Nie w takim w każdym bądź razie.
Plan Nikity zadziałał doskonale. Głowa odleciała wraz z dziewczyną do tyłu, gdy tors zwyczajnie opadł na zimie. Jedyne co zostało to zwłok z wystającą kością, owitą jakimś żelastwem.
Ręce Claudette robiły co mogły, nie były jednak aż tak skuteczne jakby dziewczyna tego chciała. Pomimo że ręce zaczęły się wykręcać a pancerz pod jej dłońmi zgniatać, to atak jaki jej przeciwnik wyprowadził swoją głową, uderzając w jej twarz doprowadził ją do zamroczenia wyłączając jej wszczepy.
Meer zdawał się dobrze sobie radzić, wykonywał wiele uników czekając na okazję do kolejnego iaito. W tym czasie Namakemono otworzyła tors kolejnego przeciwnika, choć tak jak w przypadku Claudette, nie spowodowała to zbyt wiele.
Rosjanka widząc że Claudette sobie nie radzi, dobiegła do trzymającego ją rycerza. Nie wahając się przełożyła kosę tak by przeciwnik miał ją pod szyją, a ona używając wszepu kopnie go w kark. Powinna wyjść z tego dekapitacja. Czarnwłosa nie przerywała nacisku na duszacą ją rękę.
Rycerz zorientował się zbyt późno. Jego głowa odleciała zalewając twarz Claudette krwią. Francuzka nie wyglądała zbyt pięknie a do tego była obolała.
- Szlag! - w tym momencie dziewczyny usłyszały wrzask Meera. Rozcięty między torsem a nogami przeciwnik okazał się wciąż być żywy i z zaciekłością zaciskał się na nodze Meera.
- Poradziła bym sobie! - Rzuciła Claudette, przecierając twarz i podnosząc się “sprężynką” do pionu.
- Jaasne... - Burknęła Nikita, po czym dojrzała brata w potrzebie. Nie myśląc dwa razy, dobiegła do niego, kosę trzymając w taki sposób jak to się kosi zborze. Ucięcie łba tym rycerzom, automatycznie je “wyłącza”, więc zamierzała pozbawić jej kolejnego. Czarnowłosa też znalazła się przy nich, unosząc gardę. Tym razem czekała na atak rycerza, by pochwycić kończynę, i skontrować zaciśnięciem wielkiej rękawicy na łbie rycerza, w celu zmiażdzenia.
- Celujcie w łby... od razu padają. - Zauważyła oczywiste De Noiceur.
Nim Claudette dobiegła, unieruchomiony Meer został zaatakowany przez jednego z rycerzy, który przeciął mu swoją rękawicą tors, doprowadzając do mocnego krwawienia. Gdy tylko siostra zdjęła z swojego brata unieruchamiającego go przeciwnika, chłopak przewrócił się na ziemię.
Rada jaką dała Claudette była dość użyteczna. Namakemono posłuchała od razu i wyskoczyła w górę, aby kopniakiem oderwać hełm jednego z przeciwników od torsu.
Ostatni z rycerzy poczuł się najwidoczniej zagrożony. Pochwycił jedną z lamp ulicznych, która zaczęła czernieć i pękać. Chwilę później, rozpadła się w pył i zmieniła swoją formę.
Ostatni przeciwnik był uzbrojony.

Nikita dopadła do Meer’a oglądając jego ranę.
- Spokojnie... to nic wielkiego. - Powiedziała, sama nie wierząc do końca w swoje słowa. Teraz żałowała że nie wzięła ze sobą przynajmniej, jakies małej apteczki. Nawet samochodowa by się teraz przydała. Kravchenko, nadal klęcząc przy bracie, złożyła kosę z powrotem do postaci karabinu. Wściekłym wzrokiem zerknęła na ostatniego z rycerzy.
- Zapłacisz za to skurwysynu - Zacisnęła zęby, i wycelowała w rękę przeciwnika dzierżącą broń. Francuska w tym czasie zaczęła powoli zbliżać się do rycerza, uderzyła jedną zaciśniętą w pięść rękawice o drugą.
- My z nim potańczymy, prawda kociaku? - Puściła oczko do Namakemono. - Ah i uważaj żeby tej amazonce pod lufę nie wejść - Przestrzegła, rozkładając ręce, na boki i lekko uginając kolana.
Rycerz rozpoczął bieg łukiem, schodząc z linii strzału Nikity gdy ta go wyprowadziła. Zamachnął się gdy Claudette i Namakemono jednocześnie postanowili wpakować się na niego z swoimi dłońmi. Widząc, że wybrany moment był zły, Francuska odskoczyła w tył, podstawiając nogę kocicy, która poleciała prosto na ostrze. Dziewczyna zasłoniła się dłońmi, co spowodowało, że miecz po prostu wbił się w jej lewy nadgarstek, co wywołało donośny wrzask dziewczyny, który odbił się w uszach wszystkich zebranych, gdy łzy wyskoczyły w jej oczach.
- Oy...bez przesady... - jęknął Meer, podnosząc się na kolana, trzymając jedną ręką za tors. - Oni wstają.
Rzeczywiście. Uprzednio pokonani czarni rycerze stopili się do formy kałuży z ciemnej krwi a następnie zaczęli ponownie z niej formować, w pełnym komplecie pancerza. Pierwszy z ubitych, był już na nogach. - ...Musimy uciekać...
Kravchenko po puszczeniu wiązanki w ojczystym języku, szarpnęła za rygiel, by pusta łuska opuściła komorę. - No to spieprzamy... - Mruknęła, strzelając w łeb rycerza który się właśnie się podnosił. Nawet nie próbowała zrozumieć tego zjawiska. Claudette w tym czasie usiłowała pomóc kocicy, chwytając za ostrze by nie wbiło się ani centymetra więcej. Drugą ręką zamierzała wbić szpony w nadgarstek rycerza by zwolnił uchwyt z broni.
Ręka Claudette zacisnęła się mocno, Rycerz chciał ją wyrwać, w czym postanowił sobie pomóc łapiąc Francuzkę za głowę.
Namakemono nie wytrzymała bólu, w szale wyrwała swoją rękę przy pomocy zdrowej dłoni, po czym skoczyła na szyję rycerza i wygryzła dobrą jej połowę. Czarna kreatura upadła przed zapłakaną kocicą.
Wystrzał Nikity trafił w prawą połowę hełmu jej przeciwnika, który zaczął się kruszyć. Stwór jednak wciąż stał. Gdyby tego było mało, jego kolega również się podniósł.
Nikita nie widziała sensu w walce z czymś co zaraz się podnosi. Przewiesiła karabin przez plecy, i bez pytania chwyciła brata jak to robią strażacy i kiwnęła na Claudette. - Na co czekasz?! - Zaraz po tym wszczepy poszły w ruch akcelerując jej szybkość. Francuska wzruszyła ramionami i zrobiła to co Kravchenko, łapiąc Namakemono.
- Ale gdzie lecimy? - Zapytała biegnąc.
- Tam skąd przyszliśmy... chyba. - Odpowiedziała jej Rosjanka.
Na całe szczęście, czarna krucjata nie była w stanie złapać dziewczyn. Choć pewnie panienki zawdzięczały to tylko wszczepom.
Problemem była odległość. Przeciwnicy dwójki niezbyt się męczyli a przynajmniej nie wykazywali tego po sobie. Rosjanka i jej odwieczna rywalka nie miały za wiele wyboru jak tylko galopować słuchając hipnotycznego powtarzania zadania "tylko nie odpadnij" zszokowanej kocicy.
Dopiero po około piętnastu minutach sprintu najzwyczajniej zatrzymali się i rozpłynęli w powietrzu, pozostawiając po sobie wyłącznie czarną mgłę.
Pięć minut później grupa była już pod szpitalem, na szczycie którego stał dość przepocony Yoki, skupiony nad czymś dogłębnie. Po chwili przed dziewczynami zmaterializowały się schody prowadzące prosto na dach. - Szybko. - polecił wychowawca. - Co się stało? - zapytał od razu.
- Ta kurwiona “wycieczka” okazała się całkiem niebezpieczna. Zaatakowali nas jacyś rycerze. - Rzekła ozięmble Nikita, sapiąc ciężko wspinała się po schodach.
- Do tego podnosili się po każdym nokaucie. Chujnia troszke. - Dodała Claudette, jakby zawiedziona takim obrotem wydarzeń, szła za Nikitą. Kiedy już dotarli na szczyt schodów, każda z dziewczyn odstawiła ranną osobę.
- Potrzebują pomocy, i to szybko. - Stwierdziła Nikki, stojąc przy Meerze.
Gdy tylko dziewczyny skończyły wspinaczkę po schodach te zniknęły. Yoki zaś siadł na ziemi dysząc ciężko. - W helikopterze jest sporo sprzętu medycznego. - poinformował ekipę, a jego obraz rozmył się. Tam gdzie siedział wycieńczony Borei, pojawiła się równie wymęczona Tanu. - Mam nadzieję, że reszta szybko wróci. Nie są w lepszej sytuacji.
Nikita od razu wydarła po apteczkę, a Claudette puknęła się szponem w czoło.
- Aha... yyy... jakiś dziwny typ porwał Yami’ego. Teleportował się cholera wie gdzie. - Sposób w jaki to mówiła był bardzo beztroski. W tym czasie wróciła już Kravchenko.
- Sam się prosił... gadać z tym chciał - Prychnęła zezłoszczona, i rozpoczęła zakładać opatrunek bratu. Czarnowłosa też wzięła jakieś bandaże i po zdjęciu swych ogromnych rękawic, zajęła się raną Namakemono. - Trzymaj się neko. - Mruknęła uśmiechając się szeroko.
- To nic wielkiego. - mruknął lekko przepocony Meer. - PSI zapewnia mi dobrą regenerację. - pochwalił się zgrywając twardego.
- Soeki, eh? - westchnęła Tanu patrząc w niebo. - ...szkoda... - wydyszała, po czym straciła przytomność padając plackiem na ziemi.
O ile Claudette była w stanie zawiązać prowizoryczny opatrunek i unieruchomić dłoń kocicy, o tyle ogromnym pytaniem było, czy nie lepiej odciąć dłoń i zatamować do reszty krwawienie?
I tak pewnie wda się zakażenie jeżeli tyle czasu biegała z prawie oderwaną dłonią...z drugiej strony walczyła o nią dość desperacko.
 
Zajcu jest offline