-"Matka...tak...las...śniło...-zdołała wydobyć z siebie tylko pojedyńcze słowa. Musiała odpocząć. Zamkneła oczy i tym razem juz sama zasnąła. Rano wszystko wróciło do normy. Amadynka była w stanie normalnie funkcjonować. Na zamku nikt nic nie zauważył. Wszyscy spokojnie przechadzali sie po korytarzach. Zabił gong na śniadanie. -Firvagorze. Powinniście jechać do Błędnego Matecznika. Musicie znaleźć te sztylety. Teraz. Lepiej, abyście dłużej nie pozostali na zamku. To może być bardzo nie bezpieczne. W stajni są konie. Weźcie je i proszę jedźcie już.- A[b]madynka[/b] spojżała błagalnie na Firvagora. Dotkneła ręką jego twarzy i delikatnie pocałowała.... wtuliła się mocno w jego ramiona.
-Idźcie już...-poprosiła.
__________________ Wiatr pchnął twe marzenia w wielki żagiel zapomnienia... :rolleyes: |