Śmiały czyn Daruga sprawił, że i inni więźniowie zyskali, choć odrobinę odwagi. Nadal nie było mowy o jakimś wielkim współdziałaniu, czy nawet zaufaniu, ale rodziła się powoli potrzeba współpracy.
Krasnoludy, jako najbardziej zaznajomione z terenem ruszyły przodem. Cała reszta uzbrojona w łańcuchy oraz pochodnie w środku, a Lor’k’han i Darug na końcu pochodu.
Droga, który wybrał Ardal sukcesywnie opadała z coraz większym pochyłem. Nawet nie wprawne oko dostrzegało różnicę pomiędzy tym tunelem, a tymi w których do tej pory się poruszali. Tutaj korytarz był naturalną konsekwencją różnych procesów geologicznych, a nie dziełem ludzki rąk.
Za nimi nadal panowała cisza, co było dobrą wiadomością. Nikt ich nie szukał, ani nie ścigał.
Po kilku minutach podążania w dół tunel rozwidlił się na dwie odnogi. Jedna prowadziła w lewo, a druga w prawo.
- Proponuję się rozdzielić i zbadać oba tunele - rzekł fachowym, nieznoszącym sprzeciwu głosem Ardal.
Jedna grupa za przewodnictwem Grimnira poszła w lewo, a druga prowadzona przez jego ojca w prawo.
Grupa Grimnira po zaledwie kilkunastu metrach dotarła do końca tunelu. Zakończony był on litą skałą bez żadnej nadziei na jakąś wyrwę, czy szczelinę prowadząca do innej jaskini. Jedyną pociechą w tej sytuacji był fakt, że u stropu znajdowała się dobrze ukryta wnęka w której mogło się ukryć ze dwie, może nawet trzy osoby.
Grupa prowadzona przez starszego krasnoluda miała więcej szczęścia, przynajmniej do czasu.
Tunel, którym szli wyrównał poziom, a po kilkunastu metrach znacznie się rozszerzył. W świetle pochodni widać było, jak tunel delikatnie zakręca, by po kilku metrach ponownie się rozwidlić. Niestety grupie nie dane było dojść do kolejnego skrzyżowania.
Nagle ziemia zatrzęsła się, a ze stropu posypały się odłamki skalne. Huk był ogromny. Wszyscy upadli na ziemię i kulili się, aby uniknąć spadających skał. Gdzieś w oddali słychać było krzyk Lanthisa.
- Oni to znaleźli. Jak mogliście ich tutaj zostawić samych. W tej chwili łapać ich!
Gdy opadł kurz grupa uciekających niewolników mogła zobaczyć w jakiej sytuacji się teraz znaleźli. Zostali zasypani krótkim korytarzu. Ich obie drogi ucieczki zagradzały zwały kamieni. Jednak wstrząs ujawnił jeszcze jedno przejście. Pośrodku korytarza pojawiła się szeroka szczelina. Unosił się z niej fetor zgnilizny i pleśni. Stojący najbliżej krawędzi Valerodenn zauważył coś co go bardzo zaniepokoiło. Gdzieś w mroku spowijającym dno rozpadliny zobaczył kilka błyszczących, żółtych ślepi.
Grupa uciekinierów znalazła się w arcy dramatycznym położeniu.
__________________ "Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman |