Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2013, 16:15   #29
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Sny o ciemności
??/??/????
00:∞
[media]http://www.youtube.com/watch?v=Q2bCXMIQucY[/MEDIA]
Fioletowa mgła otaczała chłopaka. Nie miała w sobie żadnej woni, choć miał wrażenie, że powinna, że coś ją jej pozbawiło.
Powoli otworzył oczy, przyglądając się pomieszczeniu w bezkresie. Znajdowały się tu przeróżne rzeczy. Łóżko szpitalne. Zabawki. Stoły do których dostawione było tylko jedno krzesło. Igły do akupuntury porozrzucane były po ziemi.
Z jakiegoś powodu nic nie wzbudzało w Soekim obawy. To miejsce było swojskie.
Chłopak usłyszał pukanie do drzwi.
Powolnym krokiem ruszył przed siebie. Nie widział nic we mgle, wiedział jednak, gdzie oczekuje go gość.
W końcu stanął przed drzwiami. Były dokładnie jego wzrostu. Otworzyły się same.
Przed chłopakiem stała limuzyna, której koloru nie mógł do końca określić. Może to przez mgłę?
Wszedł do środka. Pojazd wtem ruszył natychmiastowo, zostawiając za sobą drzwi z napisem "szyszynka".
W środku siedział Viktor. Opierał swój podbródek na złożonych dłoniach, wpatrując się w leżącą na stole tabletkę. Był w głębokiej zadumie. Obok niego siedziała starsza kobieta, której twarz kogoś mu przypominała. Nie był do końca pewien jednak kogo.
- Dlaczego jesteś...inny? - spytał staruszek.
Tak, Viktor. Ta wielka niewiadoma. Podróżnik pojawiający się w snach. Znający nawet Joahima. Był niski i przygarbiony. Jego oczy były wybałuszone, nos groteskowej długości, równie co spiczaste uszy. Poprawił rękawice na dłoni spoglądając na chłopaka. - Dlaczego podążasz za najprostszą z logik....idziesz w prost. Tak po prostu. - zastanawiał się mężczyzna. - Jest to twoje pragnienie...czy ludzi?

Zew Bohaterstwa.
3/05/2222
22:20

Henry czuł, że jego wybór jest poprawny. Były momenty gdy nawet jemu zdażało się kwestionować kto jest szalony. On czy świat? Wedle słowników szaleństwo to stan umysłu osoby, która nie panuje nad sobą. W takim wypadku to Yoki był szaleńcem.
To fakt, że nawet gdyby uzyskał zgodę na misję ratunkową, helikopter musiałby odlecieć, dla dobra Namakemono, Fi, Jacka i Meera.
Mason przypatrywał się unoszącemu się helikopterowi z pewną odrazą, niesprecyzowanym uczciem zawodu. Odwrócił się aby spojrzeć w dół. Zjazd po ścianie szpitala? To będzie trudne. Choć dzisiaj i tak nie będzie już w żadnej prostszej sytuacji. Zwyczajnie o tym wiedział.
Zamknął oczy przechylając wagę. Wtem usłyszał krzyk.
- Czekaj!
Przez barierę Yokiego przebiła się jedna osoba. Trzymająca katanę Meera Tanu. Wylądowała na dachu nawet zachowując równowagę. - Sam nic nie zdziałasz.
Ten widok ucieszył nawet Henriego. Widok młodej, bohaterskiej dziewczyny na tle zachodzącego słońca.

Cena heroizmu

Borys powoli otwierał oczy, przyglądając się scenerii wokół niego. Nie odczuwał nawet bólu. Jego mutacja nie została zmieniona. Przez cały ten czas regenerował się. Więc nie było tak źle, prawda?
Czuł coś miękkiego pod głową. Odwrócił się lekko i dojrzał wilczycę. Leżała z zmróżonymi oczyma. Wyglądała na dość wesołą. Z jej ciała ulatywały półprzeźroczyste, osobliwe drobiny jasnobłękitnego pyłu.
Tylko gdzie się znajdowali? Ah...byli schowani między gruzami jakiś budowli. Pod mostem? Była to nora dość dobrze ukryta.
- Hej.
Usłyszał Borys, po czym odwrócił swoją głowę w stronę dźwięku. Na gruzach obok, siedział mężczyzna w średnim wieku.
Był dobrze ubrany w garnitur, choć dość zakurzony. Miał złote oczy i zielone włosy. W ręku trzymał kapelusz. Uśmiechał się lekko przyglądając się Rosjaninowi.
- Jesteś cały? - spytał rozkojarzonego chłopaka.
Borys miał problem z poznaniem tej osobistości...póki coś go nie oświetliło. Wiedział gdzie ją widział. W telewizji.
Roland Onijin. Obecny, czwarty już przewodniczący Wielkiej Unii narodów ziemi.

Wynagrodzenie w karze
Akademia wojskowa imienia Mobiusa
3/05/2222
23:40

Helikopter ostrożnie wylądował. Służba zdrowia już czekała na lotnisku. Migiem zabrali rannych, reszcie zaś kazano stać przed pojazdem i nigdzie się nie ruszać.
Była już ciemna noc. Z nieba spadała gwiazda.
Budziła ona mieszane uczucia w Claudette. Nie był to obraz który mógłby napawać ją radością.
Właściwie po nagłym zrywie Tanu, zostało ich tylko trzech zdrowych. Ona, Nikita i Łabądek.
Stali przez dłuższą chwilę w ciszy na lotnisku, aż w końcu przyszła do nich Bangetsu wraz z towarzyszem. Mr.Love.
- Ao jest teraz zajęty. - odezwała się Nail. - Idziecie ze mną do kozy. Zdacie mi swoje raporty.

Owa "koza" nie należała do najprzytulniejszych miejsc w szkole.
Było to pomieszczenie w piwnicy. Znajdował się tutaj stół z dwoma krzesłami i lampa. Wchodziło się przez metalowe drzwi. Właściwie, nie różniło się to niczym od sali przesłuchań.
Kazano wchodzić im pojedyńczo.
Nikita była pierwsza.
- Opowiedz mi co zaszło. - poprosiła Nail patrząc dziewczynie w oczy.
 
Fiath jest offline