Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2013, 21:32   #30
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
Raporty, Wątpliwości, Pieść w twarz i inne dziewczęce sprawy

Posłusznie zasiadła na krześle, naprzeciw nauczycielki westchnęła głośno po czym zaczęła mówić.
- Po tym jak wylądowaliśmy, ustalone zostały dwie drużyny. Ja byłam w grupie Ao Meer’a, wraz z Namakemono, Soekim Yami, Claudette De Noirceur. Moja grupa udała się do centrum by... “zwiedzać”, wtedy to napotkaliśmy dziwną istotę z umiejętnością teleportacji. - Nikita zaciśnęła pięści przypominając sobię to chwilę. - Ten osobnik, chwycił za dłoń Yamiego i zniknęli... gdybym zareagowała. On nadal by... był z nami. - Jej zęby zgrzytnęły pod naciskiem szczęki, cały czas dygotała ze złości, wlepiając wzrok w blat stołu.
- Co rozumiesz poprzez “zareagowała”? - zapytała Bangetsu.
- Dostałam pozwolenie na otwarcie ognia do tego osobnika, ale Yami prosił, bym nie strzelała. Dlaczego go posłuchałam?! - Położyła dłoń na twarzy, wydając z siebie onomatopeję “Ugh!”.
- Kto był liderem twojej grupy. - zpytała kobieta unosząc brew.
- Mój Brat, Meer Ao. - Odpowiedziała krótko.
- A więc Meer zrzucił na ciebie odpowiedzialność. - mruknęła pod nosem zapisując coś na kartce. - Opisz mi tego..."osobnika".
- Mierzył około 170cm, Ubrany był cały na czarno. Włosy miał “rozczochrane”, tego samego koloru. Kolor oczu osobnika był najdziwnejszy w jego wyglądzie. Miał tęczówki o jaskrawo fioletowym kolorze. - Wyjaśniła tak jak zapamiętała osobę w czerni, po czym uświadomiła sobie dopiero po słowach nauczycielki, że za zniknięcie Yamiego jest odpowiedzialna. To ją można powiedzieć dobiło, nawet na płacz się jej zbierało. Ale była zbyt twarda, by pozwolić wymknąć się pojedyńczej łzie.
Jej rozmówczyni miała jednak dobre oko. Choć sama wahała się niepewna czy powinna wyprowadzać Nikitę z błędu. - Tak więc Meer dopuścił do porwania Soekiego przez ubraną w czerń postać, zrzucając winę na ciebie. - podsumowała, spisując coś, najpewniej rysopis, na kartce papieru. - Co nastąpiło po porwaniu?
Stwierdzenie Bangetsu odrobinę ją zszkowało, ale poczuł jakby ulgę z tego powodu. Tylko dlaczego Meer miałby odpowiadać za coś czego nie zrobił?
- Jak to dopuścił? Yami... - Urwała w pół zdania, po czym zaczęła mówić o tym co stało się potem.
- Po zniknięciu Yamiego, pojawiło się kilku rycerzy... tak to byli rycerze bez wątpienia. Otworzyłam ogień nie czekając na pozwolenie gdyż poczułam się zagrożona. Wraz z Claudette przeszłyśmy do ofensywy. Ku naszemu zdziwieniu każdy powalony rycerz, po jakimś czasie wstawał nowy, nie draśnięty nawet. Kiedy padali, rozpływali się w jakąś kałużę... ciemnoczerwoną jeżeli dobrze pamiętam. W tej walce obrażenia odniósł Meer i Namakemono. Mój brat miał ranę ciętą na torsie, a Nama została cięta mieczem jednego z rycerzy. Ostrze weszło do połowy nadgarstka. Meer następnie wydał rozkaz odwrotu, więc nie zwlekając dłużej opuściliśmy to miejsce wracając do punku lądowania, na dach szpitala. Tanu, użyczając w jakiś sposób umiejętności naszego wychowawcy utworzyła nam schody na dach z energi PSI, lecz zaraz po tym zemdlała. - Nikita oparła łokciami o blat ze splecionymi palcami, podpierała swe czoło. Nie czuła się komfortowo w sytuacji jakiej się znajdowała.

- Po głębszym zbadaniu obrażeń, rana Namakemono wyglądała najgorzej. Próbowałam ją przekonać by dała sobie... pomóc, ale była zbyt uparta i przerażona by ustąpić. Niedługo potem pojawiła się druga grupa. Brakowało tam trzech osób. Wychowawcy, Matt’a Forte, i...i... Borysa Jankovica. Pan Borei zjawił się niedługo po grupie drugiej, tworząc schody PSI druga grupa weszła na dach. Zobaczyłam wtedy rannego Jacka, oraz Fi. Z tego co mówił Henry Mason też zaatakowali ich rycerze. Gdy zapytano wychowawcę o nieobecnych, dość chłodnym tonem odpowiedział że Matt Forte nie daje żadnych wiadomości przez radio, więc uznał że zaginął. Co do Borysa... powiedział że... że... - Nikity głos się załamał przez chwilę. Pociągnęła dwukrotnie nosem, lecz nie uroniła łzy. - Że nie żyje... a my musimy wsiadać do helikoptera. - Jej piąstki zacisnęły się mocno po czym kontynuowała.

- Wychowawca oszacował obrażenia Namakemono, i wydał rozkaz natychmiastowej amputacji dłoni Namy, którą wykonał Łabądek za pomocą katany Meer’a. Na jej ranie zaczęła pojawiać się jakaś dziwna... dziwne plamy, co powstrzymywało jej regenerację za pomocą PSI zapewne. Potem Henry Mason poprosił o zezwolenie na misję ratunkową, czego Pan Borei kategorycznie zabronił. Kłótnia trwałą tylko chwilę, a Henry twardo stał na swoim. Zapewne w obawie przed jakimś buntem wychowawca utworzył pole PSI wokół helikoptera nie pozwalając nikomu go już opuszczać. Tanu, złapała za broń mojego brata i wyskoczyła jakimś cudem z pojazdu. Z pewnością ma zamiar pomóc Henry’emu. Potem był już tylko przelot aż tutaj... - Nikita już się znacznie uspokoiła, przybierając swój chłodny wyraz twarzy, jak i tonu wypowiedzi.

Bengetsu nie komentowała sprawozdania Nikity, choć najwidoczniej była z niego zadowolona. W końcu podniosła głowę. - Dziękuję. Możesz wyjść. Poproś Łabądka o wejście.
Nikita skinęła głową i podniosła się z krzesła, zanim jednak opuściła pomieszczenie zapytała.
- Czy ktoś poniesie jakieś konsekwencje? - Pytanie było dość ogólne, i nie spodziewała się precyzyjnej odpowiedzi.
- Jeżeli ktoś zasługuje na jakąś karę. - odpowiedziała wymijająco Bangetsu.

- Chciałam tylko dodać że Meer Ao wzorowo spisał się w roli lidera grupy... to wszystko. Do widzenia. - Z tymi słowami opuściła pomieszczenie. Jak tylko postąpiła za próg kiwnęła do Łabądka. - Teraz ty... - Mruknęła tylko, mijając ją... go... ją, jego?
- Hej, Nikki. - dziewczyna usłyszała Claudette. Wpadła na jakiś pomysł. Francuzka rozejrzała się. Były same. - Ukradnijmy szybowiec. - zaproponowała.

- Co?! Czyś ty... - Nikita przerwała, zdając sobie że zbytnio podniosła głos. Już bardziej ściszonym tonem powiedziała. - Czyś ty oszalała? To jest kradzież własności. Nie dość że bekniemy za to, to nawet jak... w wogóle co ci do łba strzeliło? - Kravchenko, była zdumiona zachowaniem Claudette.
- Oni nie planują ratować ani Borysa ani Henriego. - wyjaśniła Claudette. - Nie mają nawet do tego uprawnień. To akademia a nie jednostka wojskowa. Zanim sprawa dostanie się do oddziałów biura wojskowego nic już z tamtego miasta nie zostanie.

Nikita chwyciła za barki Francuskę.
- Borys nie żyje! Spałaś jak Borei to powiedział!? A Henry polazł tam na własną odpowiedzialność, Tanu zresztą też. Myślisz że gdybym mogła nie próbowałabym ich zatrzymać?! Wybij z sobie z głowy ten pomysł. - warknęła cicho. Rosjanka nie chciała po prostu by kolejna osoba zaginęła w tamtym chędożonym mieście.

Łzy pojawiły się w oczach Claudette. Dziewczyna powstrzymała się jednak od płaczu.
- Po co ja się w ogóle do ciebie odzywam? Przecież dobrze wiem, że jesteś bezwartościowa. - skomentowała krzyżując ręce na piersi. Oparła się o ścianę wbijając wzrok w podłogę. - Idź w cholerę. - poprosiła neutralnym tonem głosu.

Przestrzega reguł... źle. Nie przestrzega, też źle. W tym momencie była kompletnie bezradna. Ale słowo “bezwartościowa” zabolało ją... i to bardzo.
- Bezwartościowa? JA!? Bo nie chce jak jakaś idiotka wparować na terytorium wroga, z jakimiś popierdolenie niezniszczalnymi rycerzami?! Przestań chodzić z głową w chmurach debilko. - Dziewczyna miała niezwykle wściekły wyraz na twarzy.

Ból.
Dokładnie to poczuła Nikita gdy naładowana przez wszczepy pięść Claudette zetknęła się z jej policzkiem. Po prostu ból.
Jej tyłek wylądował na ziemi.
- Powiedziałam coś. Twoje przesłuchanie się skończyło. - zagroziła jej dziewczyna. - Nie masz za grosz wiary w ludzi? - spytała z skrzywioną miną.

Jak zwykle cios od swojej rywalki bardzo bolał, ale nie dawała tego po sobie poznać. Jednak to co powiedziała Claudette, sprawiło że Nikitę zatkało na moment. Podniosła się powoli, i przemówiła ponuro.
- Wiara w ludzi to jedno, ale łamanie zasad i rozkazów to inna sprawa. Możesz mnie traktować jak śmiecia za to, nie dbam o to. Wpajano mi od najmłodszych lat że niesubordynacja to hańba dla żołnierza. Rób co chcesz suko... - Machnęła dłonią, i odwróciła sie na pięcie. W rzeczywistości chciała tam wrócić i im pomóc, ale zasadę “zamknij mordę i słuchaj” ma wpojoną zbyt głęboko. Naprawdę wierzyła, chciała wierzyć że tamci wrócą cali, ale nie chciała przynieść hańby Ojcu, a co gorsza Matce. Jej gromiące spojrzenie, i pożałowanie w oczach są dla Nikity koszmarną karą.

Skierowała się prosto do swego pokoju, by zrzucić z siebie pancerz. Zajęło jej to dobre kilka minut by go z siebie zdjąć i ułożyć do walizy specjalnie stworzonej do przechowywania go. Następnie zaczęła coś szperać w swoich szafkach, zawzięcie czegoś szukając. Im dłużej nie mogła tego znaleźć tym bardziej była zirytowana. Aż w końcu w stercie ubrań wymacała to czego szukała, była to napoczęta już paczka papierosów. W pokoju palić nie można, więc musiała się wynieść gdzieś indziej. Ubrała czarną koszulkę bez rękawów, z logiem zespołu o którym nigdy nie słyszała, granatowe jeansy i jej nieodłączne wojskowe glany. I to właśnie w tym momencie dotarło do niej że nigdzie nie pójdzie bo jest godzina policyjna. Złorzecząc pod nosem w ojczystym języku zdjęła buty i rzuciła je pod łóżko, to samo stało się ze spodniami. Będąc w bieliźnie i koszulce podeszła do okna i otworzyła je na oścież. wystawiła głowę, już z papierosem w zębach. Nie paliła w pokoju, ani nie była na zewnątrz... win win. Papieros spopielił się bardzo szybko, a Nikicie cały czas nie dawały spokoju jej własne myśli i wątpliwości. Pet został przygaszony na parapecie, potem owinięty w jakąś kartkę i wrzucony do kosza. Była zmęczona, musiała się przespać chociaż te parę godzin... ale przed tym jeszcze wieczorna toaletka.
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline