Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2013, 21:54   #23
Dinteville
 
Reputacja: 1 Dinteville jest na bardzo dobrej drodzeDinteville jest na bardzo dobrej drodzeDinteville jest na bardzo dobrej drodzeDinteville jest na bardzo dobrej drodzeDinteville jest na bardzo dobrej drodzeDinteville jest na bardzo dobrej drodzeDinteville jest na bardzo dobrej drodzeDinteville jest na bardzo dobrej drodzeDinteville jest na bardzo dobrej drodze
Jeżeli ktoś zapytałby mnie, w czym moim zdaniem najlepsza jest armia, to musiałbym się chwilę zastanowić nad odpowiedzią. Pierwsze co przychodzi mi na myśl, to gnojenie ludzi. Doprowadzanie ich do kresu wytrzymałości, a czasami nawet poza ten kres. Przykłady? Mógłbym gadać o tym całymi godzinami i raczej nie wyczerpałbym tematu, więc może opowiem jedną historię, która jakoś utkwiła mi w pamięci…to było podczas szkolenia do Lwów Morskich. Pewnie o nich słyszałeś - duma floty Capitolu…służyłem tam przez jakiś czas. Selekcja do jednostki była dosyć ciężka, większość kandydatów odpadała w pierwszym miesiącu. Był tam taki jeden, jak mu było…Jackson? Johnson? Jakoś tam na j…uparł się, żeby ukończyć szkolenie, chociaż na moje oko od razu było widać, że nie wytrzyma . Pękł w drugim miesiącu - przelazł przez płot z drutu kolczastego i uciekł z bazy. Nie wiem, co sobie wtedy myślał…do najbliższego miasta było prawie sto mil. Wiadomo było, że go dorwą…no i go dorwali. Przywieźli go tydzień później.

Najpierw sierżanci spuścili mu wpierdol…i zaznaczam, że mówiąc ,,wpierdol’’ nie mam na myśli jakiegoś rozbicia nosa i kilku kopów w nery - chodzi mi o wpierdol przez duże ,,W’’. Potem wrzucili go do celi, w której było wiadro, jeden koc i paląca się przez całą dobę żarówka. Dostawał chleb, wodę, jakieś bezsensowne prace (kopanie rowów i ich zasypywanie, przenoszenie kamieni z miejsca na miejsce i tym podobne) do wykonywania i dodatkowy łomot, kiedy nie dawał rady. Trwało to jakieś dwa miesiące.

Po tych dwóch miesiącach wyciągnęli go z celi i wręczyli mu dyscyplinarne zwolnienie.

Bardzo długo o tym myślałem. Mogli od razu go wywalić. Dlaczego tego nie zrobili? To przecież bez sensu. Przynajmniej wtedy tak mi się wydawało. Później zrozumiałem, że z punktu widzenia armii, to wszystko miało głęboki sens. Armia ma swoją własną logikę, zupełnie inną od tej, która obowiązuje w normalnym świecie. Niektórzy nie umieją tego dostrzec i się przestawić, i stąd biorą się problemy.

Ale miałem mówić o tym, w czym armia jest dobra, a zacząłem ględzić…ta pierwsza odpowiedź - testowanie wytrzymałości materiału ludzkiego - jest w zasadzie trafna, ale z drugiej strony bywa z tym różnie…zależy jeszcze, do jakiej jednostki i na jakich przełożonych się trafi. Jeżeli miałbym znaleźć coś bardziej…uniwersalnego…to przychodzi mi na myśl taka jedna rzecz - organizacja czasu. W wojsku na wszystko jest regulaminowa pora. Każdy dzień w tym samym rytmie. Jak to mniej więcej wygląda?

W mojej aktualnej jednostce - mniej więcej tak…







Dzień trzeci.

5.00

Włączają się syreny alarmowe. Mamy dziesięć minut na zwleczenie się z łóżka, ubranie się i stawienie się na porannej zaprawie fizycznej. Armia dba, byśmy każdy dzień zaczynali z piosenką na ustach. Biegając w kółko, w pełnym umundurowaniu i z wyposażeniem. Dlaczego w pełnym umundurowaniu? Bo na Wenus o piątej rano jest ciepło. Gdyby było zimno, biegalibyśmy w podkoszulkach. To chyba oczywiste.



6.30

Śniadanie. Dzisiaj szef kuchni serwuje omlet i kakao. Przynajmniej tak jest napisane na tablicy - bez tej pomocy raczej nie rozpoznałbym ani jednego, ani drugiego. Żeby oderwać się od myślenia o zawartości talerza, obserwuję innych rekrutów. Imperialczyk, który podobno zaczął ostatnią zadymę, patrzy spode łba na tego rudego pajaca z dwójki. Słyszałem, że go zdegradowali. Z drugiej strony, przynajmniej wygrał…a rudzielec poniósł porażkę - wyraźnie to po nim widać. Pakując do ust pierwszy kawałek ‘’omletu’’ (co cię nie zabije, to cię wzmocni!) przelotnie zastanawiam się, co bym wolał - awans na szeregowca, czy publiczne upokorzenie i rozpieprzony ryj? Trudny dylemat. Patrzę na rudzielca, potem na Imperialczyka. Żaden z nich nie wygląda na specjalnie zadowolonego.



7.00

Apel poranny. Dowiadujemy się, jaki jest plan dnia na dzisiaj. Skoro już zostaliśmy podzieleni na drużyny, to kolejnym etapem szkolenia ma być mały turniej. Faza grupowa w kill hous’ie , dwie drużyny wchodzą do finału. To trening czy sprawdzian? Mam wrażenie, że raczej to drugie. Pewnie odpadniemy po pierwszym meczu, ale i tak wolę to niż rozmówki z inkwizytorem.



8.00

Razem z ,,czwórką’’ i ,,szóstką’’ zbieramy się pod kill house’m. Okazuje się, że moja drużyna ma zaczynać - będziemy walczyć z teamem Stachowitza. Tamci mają przewagę liczebną - Bochmann nadal jest niedysponowany po bliskim spotkaniu z samurajem, więc dostał od doktora zwolnienie z wf-u. Szeryf wydaje nam laserowe karabinki i ubranka z wskaźnikami trafień. Tak jak się spodziewałem, przegrywamy mecz. Wiadomo, że nie przejdziemy dalej, ale szeryf i tak każe nam zmierzyć się z drużyną Dunsirna. Kiedy tamci przygotowują się do gry, samuraj odmawia wzięcia karabinka. Szeryf zaczyna drzeć mordę, ale na Mishimczyku chyba nie robi to wrażenia. Szef puszcza wiązankę za wiązanką (okazuje się, że gość zna znacznie więcej przekleństw, niż to słowo na,, g’’), a ten nic, dalej upiera się przy swoim. W końcu szeryf rezygnuje i każe komuś przynieść miecz do kendo.

Muszę przyznać, że samuraj mi zaimponował, chociaż nie było to zbyt mądre z taktycznego punktu widzenia. Przez chwilę zastanawiam się, czy nie wygramy tego meczu. Okazuje się, że nic z tego. Zastrzeliłem Mishimczyka, kiedy się na mnie zamachnął kijem, ale i tak przegraliśmy. Możemy sobie popatrzeć na rozstrzygający pojedynek Dunsirna ze Stachowitzem. Pierwsze starcie kończy się remisem, więc szeryf zarządza dogrywkę. Drugie starcie wygrywa ,,szóstka’’. Koniec zabawy. Idziemy na wykład. ,,Dwanaście sposobów cichego zabicia przeciwnika’’. Już nie mogę się doczekać.



15.00

Obiad. Zupa ziemniaczana, owsianka z wołowiną i kompot do popicia. Siedzę obok kaprala Reitera z drużyny trzeciej. Żeby oderwać się od myślenia o prawdopodobnych składnikach i sposobie przygotowania kompotu, pytam go, jak im poszło w kill hous’ie. Mówi, że wygrali jeden mecz, ale i tak odpadli. Do kolejnego etapu przeszła ,,dwójka’’ , co zresztą było możliwe do przewidzenia, wziąwszy pod uwagę, że tylko oni wystąpili w pełnym składzie osobowym. A więc do finału przeszedł Werfel i Dunsirn? Zapowiada się interesująco. Szkoda, że nie będę mógł tego zobaczyć…







Zwycięzcy grupowej fazy turnieju wyprężyli się na baczność i zasalutowali, gdy do pomieszczenia wszedł oficer.

Spocznij - powiedział porucznik Kastner.

Gratuluję przejścia do finałowej fazy turnieju drużynowego. Znajdujecie się w tej chwili w głównym kompleksie treningowym naszego ośrodka. Niektórzy nazywają to miejsce ,,drugim Hollywoodem’’. Ta nazwa jest trafna z dwóch powodów. Pierwszym jest fakt, że można stworzyć tu dowolną scenografię ćwiczeń - teren miejski, pustynny, leśny, środowisko wodne czy cokolwiek innego. Oprócz tego, można dowolnie ustawiać porę dnia, temperaturę, ciśnienie, poziom wiatru i opadów. Krótko mówiąc - możemy tu stworzyć w zasadzie każde możliwe środowisko do przeprowadzenia treningu. A to jeszcze nie wszystko, ale o innych funkcjach tego ośrodka dowiecie się w dalszym toku szkolenia. - Przez chwilę w głosie Kastnera było słychać lekki odcień dumy.

Drugim powodem jest to, że wszędzie znajdują się kamery. Przebieg ćwiczeń jest archiwizowany i wykorzystywany do dalszych analiz. - Porucznik przerwał i nacisnął przycisk na trzymanym w ręku pilocie. W powietrzu przed żołnierzami pojawiła się mapa.



Finał zostanie rozegrany w scenerii zamkniętego budynku. Drużyna druga zacznie w punkcie b, szósta w punkcie a. - Oficer ponownie nacisnął przycisk. Mapę zastąpił obracający się powoli w powietrzu trójwymiarowy schemat pomieszczenia.


Nie tylko sceneria będzie inna niż we wcześniejszych etapach. Zamiast karabinów laserowych otrzymacie karabiny z gumowymi kulami. Wyposażenie wyda wam sierżant Adler. To wszystko. - Kastner wyłączył rzutnik holograficzny i opuścił pomieszczenie.
 

Ostatnio edytowane przez Dinteville : 02-07-2013 o 22:16.
Dinteville jest offline