Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2013, 13:08   #104
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Część I.


Bal’lsir

Valyrin pojawiła się w przybytku, ubrana w prostą suknię z czarnego aksamitu. Gdy weszła do sali, zrzuciła płaszcz, który nosiła by nie narazić odzienia na niespodziewane brudy miasta i odszukała Bal’lsira wzrokiem. Uśmiechnęła się, ale za tym uśmiechem krył się niepokój. Postarała się go zdławić i przykryć udawaną jowialnością.
- Przyjacielu - przywitała go radośnie, siadając na przeciwko - Jak się miewasz, w tym pięknym cyklu.
-Już lepiej. Dolegliwości dnia wczorajszego... trunków i odurzających ziół minęły.- odparł z uśmiechem Bal’lsir. Też wydawał się lekko nerwowy.- Czekam na powrót Despana, być może złowią jakichś dobrych niewolników na gladiatorów. Będzie co trenować. Zamknięcie enklawy też trochę komplikuje mi życie.
Valyrin także miała nadzieję na ciekawych niewolników. Może kogoś, kto opowie jej o powierzchni.
- Wyszłam trochę z obiegu - zerknęła do karty, by wybrać jakiś kolorowy trunek. Zdecydowała się na słodki likier z zatopionymi owocami. Bardziej deser niż napój, ale to jej nie przeszkadzało - Czy właściwie coś w sprawie Enklawy wiadomo? - temat był neutralny, co pozwoliło jej się trochę rozluźnić.
-Cóż...Nie bardzo. Zamknęli i liżą stopy przepraszając za chwilowe trudności. Można mieć wręcz wrażenie, że za chwilę popuszczą ze strachu. Ciekawe co ich tak... wystraszyło?- zastanowił się Bal’lsir zamawiając podobny trunek. Szarkai miał podobny gust kulinarny co Valyrin, acz mniejszy apetyt. To spostrzeżenie poruszyło serce czarodziejki w bardzo niepokojący sposób.
- Hm - mruknęła studiując kartę i niewidzącym wzrokiem skanując potrawy. Niewiele do niej docierało - Być może próbują coś ukryć. Czy naprawdę nie ma możliwości by się tam dostać?
-Ależ jest. Pewnie i sporo. I pewnie każda grozi złapaniem i konsekwencjami dyplomatycznymi. Nie można po prostu włamać się bezczelnego na teren enklawy bez... wiesz... - wzruszył ramionami Bali’lsir.- … wywoływania politycznej chryi. Coś ciekawego zostawiłaś w enklawie?
Zaśmiała się.
- Zgubiłam szklany pantofelek - nawiązała do głupiej opowiastki z dzieciństwa.
-To może ci zwrócą... szukając tak zgrabnej stópki jak twoja... będzie im ciężko znaleźć podobną, te ich łyse kobiety mają wielkie stopy.- zażartował Bal’lsir.
Zaśmiała się jeszcze żywiej.
- To prawda, mają bardzo … ach, specyficzną urodę - uśmiechnęła się z przekąsem - Wydawało mi się, że potrafię dostrzec urok w każdym, ale kiedy myślę o Enklawie - rozłożyła bezsilnie ramiona - Jest mi baaaardzo trudno.
-Bo ci magowie nie potrafią się bawić. Rasa panów z Thay. Śmieszne.- odpowiedział Bal’lsir przez moment patrząc wprost w twarz Valyrin, potem... zerknął niżej. I zamilkł na moment.- Nie wiem po co im ta cała moc i potęga, skoro nie mają z tego żadnego zysku, jedynie frustrację, bo zawsze jest ktoś wyżej.
- Frustrację - Valyrin powtórzyła to ciężkie słowo pod nosem - Równie dobrze można by to stwierdzenie odnieść do nas - zawahała się i zeszła na bardziej dosłowne rozumienie tematu - Nade mną zawsze będą kapłanki. Zawsze będzie ktoś potężniejszy. Ale mi jest dobrze na moim stanowisku - uśmiechnęła się i wybrała soczyste mięso.
Drinki zostały przyniesione, a kosztując ich Bal’lsir rzekł.- Ale ty nie założysz na siebie pokutnego wora, który oni zwą szatą maga i nie ogolisz głowy na łyso, z powodu kapłanek. A oni...
Spróbował drinka uśmiechając się.- Oni tak.
Valyrin spróbowała sobie wyobrazić siebie w takiej opcji, podniosła przerażony wzrok znad swojego kielicha, który okazał się być bardzo obiecujący i skrzywiła się z obrzydzeniem.
- Nigdy - położyła dłoń na sercu - Obiecuję.
-W to nie wątpię. Za dużo ładnego ciała masz do pokazania.- mruknął Bal’lsir popijając drinka i wymownie taksując spojrzeniem postać czarodziejki. -Byłaby to... wielka strata.
Valyrin zarumieniła się mimowolnie.
- Brzydka nie jestem - zaśmiała się cicho i opuściła wzrok, mieszając od niechcenia resztkę drinka - Kto wie, może i te szmaty wyglądałyby na mnie zniewalająco.
-Sądzę że bardziej niż na Solticy...- mruknął w odpowiedzi Bal’lsir popijając trunek i starając się... nie rozbierać Valyrin wzrokiem, za często.- Bardziej niż na wielu innych drowkach... zapewne też.
- Oj, bez przesady - wypiła alkohol do końca, wzruszyła ramionami i znalazła inny temat - A jak ci idzie z moją dziewczyną?
-Jest uparta i utalentowana. Jest też przemądrzała i zakompleksiona.- mruknął Bal’lsir wspominając narzuconą mu pomocnicę.- Będzie z niej kiedyś dobra zaklinaczka.- O ile będziesz ją trzymała z dala od kapłanek. Trochę nie panuje nad językiem. Może kiedyś ją nawet w dyby zamknę w swoim pokoju.
Valyrin prychnęła z rozbawieniem, którym próbowała zakamuflować inne myśli.
- To bym zobaczyła - zaśmiała się - Już sobie wyobrażam … Masz dyby w swoim pokoju?
-Tak... wolę tak dyscyplinować moich magów, niż publicznie.- odparł Bal’lsir ze śmiechem. -Szybko się uczą swego miejsca, gdy postoją przez cały dobowy cykl, zakuci w nie. I na mej łasce.
Uśmiech zamarł na twarzy czarodziejki. Oblizała wargi, wyobrażając sobie, jak Bal’lsir dyscyplinuje jakąś anonimową, pozbawioną twarzy czarodziejkę. Przez chwilę przy stole panowała ciężka cisza, na szczęście w tym momencie przyszło ich zamówienie.
- Ach, ależ jestem głodna - uśmiechnęła się szeroko, ale jakoś nie czuła zwykłej radości z jedzenia. Zwykle, prócz tego że odbijała sobie podczas posiłków utracone w wyniku stosowania magii siły, jeszcze zajadała wspomnienia głodnych dni ze swojej młodości. Dziś nie mogła się cieszyć z soczystego steku. Myślała cały czas o dybach w pokoju Bal’lsira i o tym jak czuła się na początku poprzedniego cyklu, gdy nad nią górował.
-Coś cię martwi? -spytał Bal’lsir, który znał ją na tyle dobrze, by rozpoznać jej nastroje. Po czym zerkając na nią badawczo zaczął posiłek.- Ty zawsze jesteś głodna i nigdy nie tyjesz.
- Martwi mnie - przesunęła jedzenie po talerzu - Martwi, że - trudno jej było wymówić te słowa - Że … hm - uśmiechnęła się szeroko i wgryzła w kawałek steku - A nie ważne. Takie tam. Nie wiem jak to działa, może moja magia ma coś z tym wspólnego?
-Możliwe.- odparł z uśmiechem Bal’lsir, po czym spytał troskliwe.- Co cię martwi?
- Ależ z ciebie uparciuch - mruknęła popijając winem. Gdyby ktokolwiek inny był tak impertynencki nie zniosła by tego tak dobrze. Jednak z jakiegoś powodu Bal’lsirowi wybaczała. Właściwie nie było czego wybaczać, jego niewygodne pytania, przyprawiały ją tylko o rumieniec tam, gdzie inni dawno wywołaliby wybuch jej złości. Nawet Wodorvir, gdyby kiedykolwiek interesował się jej uczuciami, musiałby zmierzyć się z jej temperamentem. Nie podobało jej się to, że tak się czuła przy szarkai. Nie powinno tak być - Martwi mnie fakt - zaczęła szybko i z determinacją. Trochę była jednak na niego zła. Dlaczego nie zostawił tematu? - Że bardzo chciałabym żebyś zakuł mnie w swoje dyby, ale obawiam się, że wtedy nasza przyjaźń byłaby skończona.
Bal’lsir też... się zaczerwienił słysząc te słowa. Przez chwilę milczał, nim rzekł.- Jesteś blisko z Wodorvirem, prawda?
Spojrzał drowce prosto w oczy, kładąc dłonie na jej dłoniach i uśmiechając się ciepło.- Valyrin, podobasz mi się. Jesteś pociągając,zabawna i żywiołowa. Nie zamierzam pchać się na miejsce mego brata i do twego łóżka wbrew twej woli. Właściwie to w ogóle nie zamierzam pchać się na miejsce mego brata i próbować walczyć o bycie twym partnerem. Jesteś bardzo kuszącą drowką i przyznaję... myślę o tobie z pożądaniem. Ale jesteś też ważną przyjaciółką i to się nie zmieni, bez względu na sytuację.
Oddech czarodziejki przyśpieszył. Białe ząbki zaczęły męczyć dolną wargę. Bała się, ale chciała tego zbyt mocno, by skorzystać z pozostawionej przez niego furtki i uciec.
- Jesteś - z ust uwolniło się ciche jęknięcie. Czuła to samo co wtedy na jego łóżku - Wyjątkowy.
-Bez przesady... Chyba nie sądziłaś, że jestem jedynym nieczułym na twe wdzięki drowem.- zażartował Bal’lsir. Upił nieco likieru.- Jestem twoim przyjacielem i to się nie zmieni, bez względu co zdarzy się między nami.
- Hmm - uśmiechnęła się szeroko i od razu odzyskała apetyt.
- Wodorvir zamierza się bić o czempionat. Wspominał coś o tym?- spytał Bal’lsir biorąc się za posiłek, od czasu do czasu zerkając jednak na biust Valyrin, co czarodziejce nie umknęło.
- Wierzy w swoją wygraną - uśmiechnęła się, ale trochę krzywo - Mam nadzieję, że się nie myli. Co ty sądzisz o jego szansach?
-Jest dobry nie tylko w łóżku...- uśmiechnął się Bal’lsir.- Choć w łóżku nie tylko on jest dobry.
Potarł podbródek zastanawiając się.- Możliwe że nawet będzie faworytem. Są dobrzy wojownicy w Domu Despana, ale Wodorvir bije ich na głowę swoim doświadczeniem.
W oczach czarodziejki pojawiły się iskierki rozbawienia.
- Mam nadzieję, że poradzi sobie też dobrze poza domem. To by umocniło pozycję Despana.
-O ile będzie milczał. Wodorvir nie umie trzymać języka za zębami, kiedy trzeba.- odparł żartobliwie Bal’lsir splatając dłonie.- Cóż... Taki jego urok. A skoro mowa uroku... Planujesz kogoś zauroczyć przy najbliższej okazji. Wpadł ci ktoś w oko?
- Nie bardzo - zaśmiała się - Ale czasem mam takie marzenie, żeby rozkochać w sobie tego bubka Nihirizza, a potem się z nim droczyć i nawet rąbka spódnicy nie uchylić, aż nie oszaleje z frustracji - chichotała, wyobrażając sobie płaszczącego się u jej stóp maga - Ale niestety, co jak, co ale głupi to on nie jest.
-Ani tak cierpliwy, zapewne... przy jego apetycie. Ale ponoć ma teraz tylko jedną kochankę. Musi być niesamowita w łóżku, skoro się jej trzyma.- zastanowił się głośno Bal’lsir i przesunął znów spojrzeniem po Valyrin.
Nigdy w ten sposób nie myślała o Han’kah Tormtor.
- Znam ją - przechyliła głowę na bok, wyobrażając sobie Panią Pułkownik - Zupełnie nie wygląda na natchnioną kochankę. Ale … może to mu się podoba.
-Nie wiem. Przylepił się do niej ponoć. Imprez u Mevremas zaczął unikać.- rzekł Bal’lsir cicho.
Na to Valyrin otworzyła szerzej oczu.
- Nihirizz? - pisnęła zaskoczona i zmrużyła podejrzliwie oczy - Może się zakoooochał?
-Raczeeej... po prostu otrzymał nową zabawkę i się bawi.- odparł z uśmiechem Bal’lsir i wzruszył ramionami.- A nawet gdyby się nie bawił Han’kah to... nie jest to cierpliwy typ. A ty... znasz kogoś, kogo poleciłabyś mi do poznania i może do łóżka?
Odchyliła się do tyłu i nadęła policzki.
- No nie wiem - przeciągnęła palcem po dolnej wardze - Neevrae Aleval to moja dobra przyjaciółka, ale ona jest taka słodka i niewinna, nie wiem czy coś byś zdziałał. Z kolei Maerinindia Godeep chętni bawi się w większym gronie, ale strasznie trudno ją zaspokić i zdecydowanie woli kobiety. Han’kah Tormtor - pokręciła głową - Nie należy do takich, co mają więcej niż jednego kochanka - zwiesiła głos - Ja chyba znam badzo mało kobiet …
-Mężczyźni przecież mnie nie zainteresują. -zaśmiał się Bal’lsir wedrując spojrzenie po dekolcie sukni czarodziejki i jednym chaustem dopił drinka.-Do licha... ależ z ciebie kąsek, Valyrin.
Czarodziejka odetchnęła głębiej i ponownie poczuła rumieniec na policzkach.
- Jeszcze raz coś takiego powiesz i chyba nie wytrzymam - szepnęła.
-Mówisz jakbyś nigdy nie usłyszała komplementu.- mruknął nieco zdziwiony Bal’lsir i stropiony jej zachowaniem.- Bez przesady Valyrin... to tylko stwierdzenie faktu. Przecież jesteś urodziwa.
Zaśmiała się.
- Nie liczy się komplement, tylko kto go wypowiada - odparła - Zazwyczaj nie wierzę komplementom, bo nie ufam tym, którzy nie prawią.
-A co jest takiego wyjątkowego we mnie... poza dybami w sypialni.- rzekł żartobliwie Bal’lsir spoglądając wprost w oczy Valyrin.
Była jej kolej by się zdziwić.
- Jesteś moim przyjacielem. Niczego ode mnie nie chcesz. Ufam ci - uśmiechnęła się kącikiem ust.
-Cieszy mnie to. Ja też mam cię za przyjaciółkę.- uśmiechnął się Bal’lsir i wzruszając ramionami.- Co jednak nie przesłania mi... innych twoich atutów Valyrin. Jak wspomniałem, nie jestem eunuchem.
- Och, musimy szybko zapłacić rachunek - uniosła jedną brew i uśmiechnęła się kącikiem ust - Trzeba będzie to dokładnie zbadać.
-Ja już zjadłem... a ty?- spytał z uśmiechem Bal’lsir.
Odpowiedziała uśmiechem i odłożyła serwetkę.
- Zjadłam nawet warzywka - zażartowała.
-Ja też się najadłem... to co teraz ci się marzy?- spytał Bal’lsir z uśmiechem.
- Oj - zmartwiła się Valyrin - Chyba byłam bardzo niegrzeczna. Ktoś musi mnie przywołać do porządku.
-Doprawdy i tym kimś mam być ja...-nachylił się i szepnął cicho.- Byłaś bardzo niegrzeczna?
- Och, tak - odparła szeptem - Kradłam, kłamałam i co najgorsze - nachyliła się tak blisko, że jej usta muskały jego ucho. Ledwo słyszalnym szeptem wyznała - Robiłam brzydkie rzeczy z mężczyznami i … kobietami.
-Jesteś rozpustnicą...- zażartował Bal’lsir obejmując ją poufale w pasie i mrucząc ciszej.- Lubię takie... karać.
Zachichotał.- Wybacz... trochę psuję nastrój.
Valyrin nie mogła się nie zaśmiać w odpowiedzi.
- Och, szanowny panie - zagryzła wargę by się wybuchnąć niepowstrzymanym chichotem - Jak pan może tak się śmiać ze mnie, jawnogrzesznicy. Cóż za okrucieństwo!
-Okrucieństwo dopiero poznasz!- odparł głośno i przesadnie teatralnie. I wybuchając jeszcze głośniejszym śmiechem...


Wkrótce dotarli do jego pokojów, w tym i do sypialni. Tej samej którą widziała. Był nawet parawan. Tylko owych dybów nie było.
- No, jestem rozczarowana - rozejrzała się wymownie. Ostatecznie uśmiechnęła się, uznając że nawet bez dybów może być ciekawie. Westchnęła rozdzierająco.
-Aaaa dyby? No...zgadnij gdzie je ukryłem?- rzekł z uśmiechem na ustach Bal’lsir. -No gdzie są?
A więcej jednak były... tylko nie na widoku.
Podniosła dłoń do ust i ugryzła paznokieć zafrasowana.
- Hmmmm - rozejrzała się i przeszła za parawan - Może tutaj?
Były... stały tam, drewniane i duże... Bez klienteli służyły Bal’lsirowi za wieszak na ubrania, czego dowodem była wisząca na nich jedwabna koszula.
-Wiesz...czasami trzeba zakrywać niektóre widoki.- rzekł z uśmiechem czarodziej.- W końcu to kara, nie nagroda.
Valyrin podeszła do urządzenia i zrzuciła z niego ubrania Bal’lsira przeciągając dłonią po drewnie. Oblizała wargi i spojrzała na przyjaciela.
- Kara, hm?
-Kara dla nich, a przyjemność dla mnie... gdy karzę uczennice. Nago.- odparł z uśmiechem Bal’lsir.-Zamykam ich nago w tych dybach i z kobiet, czasem korzystam.
Atmosfera stałą się gorąca, a spojrzenie Valyrin zamglone, gdy zaczęła sobie wyobrażać te sceny. Wiele drowek nie wyobraziłoby sobie siebie w innej roli niż strony, która każe, ale wiedźma widziała swoje ciało w dybach, upokorzone i wykorzystane. Jęknęła i zaczęła się rozbierać.
Bal’lsir przyglądał się temu z pożądaniem wędrując spojrzeniem po skórze czarodziejki i kolejno odsłanianym tajemnicom jej ciała. Podszedł powoli do dyb i otworzył je. Rozchyliły się z lekkim skrzypieniem zawiasów. Valyrin dotknęła otworów i powoli, powolutku włożyła w nie ręce. Westchnęła i położył szyję po środku.
Bal’lsir zatrzasnął dyby i uśmiechnął się wesoło. Miał ją uwięzioną i zamierzał to wykorzystać. Valyrin widziała to w jego twarzy i poczuła po chwili na piersiach, które pieścił i ugniatał...a nawet za które ciągnął, bawiąc się nimi jak mały chłopiec. Nagle dodał cicho.-Jak przesadzę, to daj mi znać... w końcu to wspólna igraszka.
Zmarszczyła brwi - dlaczego miałaby mu kazać przestawać? Serce biło jej jak oszalałe. Nie mogła postrzymać się od odczuwania odrobiny strachu. Jeknęła z przyjemności, gdy pociągnął dość mocno za sutek.
Bal’lsir zrozumiał i uśmiechnął się. Nachylił ku jej uchu i szepnął.-Musiałem spytać, ale teraz nie licz się z litością. Może nawet służba cię zobaczy tak upodloną.
Straszył, pewnie groźby były częścią kary, podobnie jak ukąszenie czubka jej ucha. I ciągnięcie za biust, czasami dość bolesne.
Valyrin spłonęła rumieńcem i jęczała głośno, trochę z bólu, a bardzo z perwersyjnej przyjemności. A co jeżeli naprawdę zobaczy ją służba? Zadrżała na samą myśl. A co jeżeli przyjdzie ktoś obcy i zobaczywszy ją, taką upokorzoną sam postanowi ją ukarać?
- Ooo - Bal’lsir pociągnął za oba sutki na raz, aż łzy napłynęły jej do oczu.
Na razie Bal’lsir zaczął się przed nią rozbierać powoli. Z rozmysłem odsłaniając kolejne partie swego ciała. I rzeczywiście był biały wszędzie... a gdy opadły spodnie... rzeczywiście był bratem Wodorvira.
Nagi nachylił się i szepnął do ucha Valyrin.- Zawołać kogoś, by zobaczono cię w takiej pozycji?
Droczył się z jej pragnieniami i straszył jednocześnie.
Oddech czarodziejki przyśpieszył, a dłonie zacisnęły się mocno.
- Bal’lsir - jęknęła, oszołomiona. Nie mogła więcej powiedzieć. Ponownie zwilżyła wargi językiem.
Stanął tuż za nią, czuła jego dłonie zaciskające się na jej pośladkach i czuła jak przesuwa językiem po między nimi i schodzi powoli dół do łona. Tylko czuła. Zakuta w dyby nic zobaczyć nie mogła. Z wypiętą pupą była całkowicie na łasce Bal’lsira.
Zadrżała, wydając słodkie dźwięki. Mogła jedynie czekać. Więc przymknęła oczy i czekała. Z ust wymykało się jej co chwilę imię przyjaciela.
Palcami muskana była między pośladkami, gdy język Bal’isira wsunął się głębiej pieszcząc drapieżniej intymny obszar czarodziejki i właśnie wtedy... usłyszała skrzypienie. Potem... kroki, ciężkie kroki podbitych butów. Ktoś wszedł do komnaty?
Otworzyła szeroko oczy i zamarła w przerażeniu, a zaraz potem zadrżała z rozkoszy. Ktoś przyszedł. Zagryzła wargę by nie jęknąć i się nie zdradzić. Ktoś był w pokoju Bal’lsira, a ona mogła zostać w każdej chwili odkryta. O mało nie doszła od tej świadomości.
Czarodziej zajęty zapoznawaniem się z nowo odkrytymi obszarami czarodziejki, nie zwracał uwagi na owe odgłosy kroków, a je słychać było tuż za parawanem! Zbliżały się coraz bardziej... zaraz zostanie odkryta... naga w dybach i z Bal’lsire całującym obszar pomiędzy udami.
Postać ominęła parawan wysoki drow w wojskowym pancerzu... patrzył na nią z lubieżnym uśmieszkiem.
Gdy strach przed odkryciem zawładnął jej ciałem, jej ciało ogarnęły dreszcze i fala rozkoszy przeszyła świadomość. Nie był to szczyt rozkoszy, ale był blisko. Jęknęła głośno, nie musiała już się powstrzymywać. On już ją widział. Już patrzył. Podniosła na niego wzrok, oddychając ciężko.
Bal’lsir przyspieszył ruchy palców pomiędzy pośladkami, i równie mocno i głęboko zdobywał językiem jej wilgotny zakątek. Obecność owego drowa zupełnie go nie peszyła, ani fakt że patrzył jak bawi się ciałem Valyrin.
Wzdychała i jęczała coraz głośniej, nie spuszczając oka z tajemniczego mężczyzny. Kim on był? Wolała chyba nie wiedzieć. Czy go już gdzieś widziała? A czy to ważne? Czy bawi go jej upokorzenie? Czuła jak słabną jej kolana.
Nieznajomy patrzył w milczeniu, podczas gdy Bal’lsir zastąpił język palcami i szturmował ją dłońmi w obu intymnych obszarach. Bawił się nią, podobnie jak bawiło to mężczyznę spoglądającego na nią, w dybach i bezbronną.
Znów nie wytrzymała. Bezbronna i żałosna, na łasce przyjaciela i na oczach obcego. Tym razem rozkosz była zdecydowanie bardziej intensywna, a jęk głośniejszy.
Bal’lsir przerwał pieszczoty i oparł dłonie na wypiętej pupie Valyrin.- Podoba ci się?
Zapewne mówił o nieznajomym.
Spróbowała uspokoić głos i ciało. Przymknęła oczy i spojrzała jeszcze raz.
- Mmm, tak - powiedziała ochryple.
-Świetna iluzja, prawda?. Niektóre zakute w dybach sikały ze strachu na jego widok.- zaśmiał się Bal’lsir.- Warta każdej przysługi jaką za nią zapłaciłem.
- Och - pisnęła zaskoczona i przyjrzała się iluzorycznemu drowowi. Trochę była rozczarowana, ale nie za bardzo. Za bardzo, to była jedynie podniecona - Ty draniu - mruknęła i zakręciła powoli pupą.
-Następny... może nie być iluzją.- mruknął Bal’lsir i ujął w dłonie jej pośladki, by silnym pchnięciem wbić swój oręż między jej uda. Zadrżała... poczuła go w sobie mocno i głęboko. Pod tym względem bracia się nie różnili. Bal’lsri pieszczotliwie zaciskając dłonie na pośladkach Valyrin, kolejnymi ruchami bioder zdobywał intymny zakątek czarodziejki. Iluzja wściąż stała spoglądając na czarodziejką, zdobywaną od tyłu i zakutą w dyby.
Miała trudności z myśleniem, łatwiej było jej wciąż myśleć, że ma do czynienia z prawdziwym obcym wojownikiem. Szybko zapomniała jednak i o nim. Bal’lsir zdobywał ją mocno, dyby obcierały i więziły, niewiele jej brakowało do kolejnej, jeszcze silniejszej ekstazy. W jej umyśle pojawiło się wyobrażenie, że brat Wodorvira bierze ją na oczach obcych, na scenie, traktując ją jak zabawkę. Dyszała głośno i zbliżała się do szczytu.
Kolejne pchnięcia Bal’lsira były coraz mocniejsze, co więcej... czarodziej ośmielił się podczas nich uderzyć Valyrin w pośladek. I to kilka razy... niezbyt boleśni, ale głośno.
A każdy jego ruch do przodu, sprawiał że ciało Valyrin napierało na dyby, które lekko skrzypiały.
A każde skrzypnięcie akcentowała coraz głośniejszymi okrzykami. A każdy klaps piśnięciem. Gdy skrzypnięcia, jęki i piski stały się tak częste, że traciła oddech, przed oczami czarodziejki pojawiła się mgła i straciła głos. Rozkosz była tak intensywna, że myślała że roztopi się i wyśliźnie z drewnianego więzienia. Jakby Bal’lsir starł jej kości na pył.
Rozkosz zawładnęła jej ciałem wypierając resztki rozsądku i rozumu. Pozostał tylko instynk i żądza... i wkrótce zaspokojenie.
Wreszcie i poczuła jak jej ciało dało rozkosz Bal’lsirowi, równie mocną i gwałtowną... co on jej. Poczuła także mocnego klapsa w pupę, który sprawił, że wróciła świadomość, miejsca czasu i sytuacji.
- I jak ci się podobają moje dyby?- spytał Bal’lsir całując Valyrin tuż za uchem.
- Mmm - oparła pupę o stojącego Bal’lsira bo wciąż czuła się słaba - To mój ulubiony mebel - podniosła wzrok na wciąż obserwującego wojownika - A to moja ulubiona iluzja.
-Masz ochotę jeszcze w nim postać czy chcesz już do łóżka?- mruknął drow do ucha Valyrin.
- Mmm - zadrżała i poczuła potrzebę spojrzenia na niego. Wyszeptała więc - Wolne ręce byłyby na tym etapie bardzo wskazane.
Nagi Bal’lsir podszedł do dyb i uwolnił kapłankę, przy okazji pstryknięciem palcam rozpraszając iluzję.-Permamenta na zasadzie z wyzwalaczem. Dzieło Ilivantara i iluzjonistki z Shi’qous. Biedaczka zginęła w porachunkach między katedrami. Wielka szkoda, bo była naprawdę zdolna.
Valyrin uwolniła się, przeciągnęła i podeszła do kochanka powoli, powoli podniosła ręce i powoli zaczęła dotykać jego ciała. Odbijała sobie rozkoszne, ale pozbawione tej przyjemności chwile. Sięgnęła jego oręża i oplotła go palcami. To nie była poza na myślenie o martwych iluzjonistkach.
-Może przejdźmy na łóżko, co? Dość już się... nastaliśmy.- jęknął cicho czując jej zwinne palce na swym wrażliwym na dotyk orężu. Był cały biały, wręcz śnieżnobiały... o ile wierzyć plotkom z powierzchni.
Pchnęła go lekko, patrząc jak niesamowicie odznaczały się jej prawie czarne dłonie, na jego jasnej skórze.
- Jesteś piękny - wyszeptała i pokierowała go w stronę łóżka.
Wylądował na łożu, na plecach... usiadł na nim spoglądając wprost na Valyrin.-A spoglądałaś ostatnio w lustro, ty też oszałamiasz urodą.
Zaśmiała się cicho pod nosem. Usadowiła się między jego nogami i patrząc mu w oczy pochyliła się nad jego męskością. Był wszędzie taki biały. Miała ochotę sprawdzić, czy przypadkiem nie smakuje, jak śmietanka.
-No co...przecież mówię szczerze.- odparł niepewnie spoglądając na kochankę i... cóż... Valyrin patrzyła jak jego atut pręży się przed nią, jakby chciał się zaprezentować z najlepszej strony.
- Idealny - wyszeptała, drażniąc go oddechem. przeciągnęła kciukiem od czubka po nasadę. Chwyciła go i pieściła palcami, dookoła, od spodu, we wszystkich zakamarkach. Aż wreszcie otworzyła usta i objęła go nimi delikatnie.
- Mmm.
-Valyrin...- szepnął cicho delikatnie głaszcząc drowkę po głowie, powoli i bez pośpiechu. A i ona się nie śpieszyła. Smakowała chwilę, badała każdy centymetr, językiem, ustami, gardłem. Przyswajała doznania i jego reakcje. Jej podniecenie rosło.
Był w jej władzy... tym razem role się odmieniły. Był całkowicie w jej władzy, gdy ustami wędrowała po prężącej się dumie Bal’lsira. Był w jej niewoli, drżąc i dysząc z podnieca i patrząc półprzytomnym spojrzeniem. Jej usteczka okazały się być dybami dla Bal’lsira.
W końcu przestała się bawić i zabrała zajęła jego przyjemnością. Wzięła go głęboko, prawie nie mogła oddychać. Jednocześnie sięgnęła jego pośladków i zaczęła je pieścić rękoma. Chciała by eksplodował z rozkoszy.
Bal’lsir jęknął czując jej rozkoszną napaść na swą męskość. Zacisnął dłonie na pościeli i dysząc przymknął oczy. Język i usta Valyrin doprowadzały go do ekstazy, szybko i gwałtownie. Ciało szarkai drżało gwałtownie i co najważniejsze jego duma... też. Aż w końcu słodka eksplozja wypełniła usta drowki.
Podniosła głowę i usiadła. Czuła to niesamowite ciepło, spływające do żołądka. Przełknęła i oblizała wargi.
- Hm.
-I chyba nic... się nie zmieniło, co? Nadal jesteśmy przyjaciółmi?- rzekł Bal’lsir siadając tuż przy Valyrin i patrząc w jej oczy.
Uśmiechnęła się i położyła dłoń na jego policzku. Wciąż wzlatywała na chmurze uniesienia.
- Nie, nic się nie zmieniło - wymruczała - I wciąż ci ufam.
-No nie wiem czy powinnaś... Mam mnóstwo kosmatych myśli w tej chwili i wszystkie dotycząc twego ciała.- szepnął Bal’lsir całując szyję Valyrin i obejmując dłonią pierś czarodziejki. Także wigor miał widać podobny Wodorvirowi. A to.. oznaczało długi i pełen intensywnych uniesień nocny cykl.

Badania

- Neevrae - Valyrin uśmiechnęła się łagodnie, czyniąc gest w stronę szarkai - To mój dobry przyjaciel. Bal’lsir, Mistrz Magów Areny Despana - odwróciła się w stronę drowa - Bal’lsirze, to moja dobra przyjaciółka, Neevrae Aleval, od niedawna zajmuje się dyplomacją pomiędzy naszymi Domami.
-Miło poznać... tak piękną przyjaciółkę równie pięknej czarodziejki.- odparł szarmancko drow. A Maraiel podeszła do stwora i oglądając go dodała.- Mam go zbadać?
Poczym sięgnęła do sakwy na ramieniu i zaczęła wyjmować narzędzia chirurgiczne.- Szukać czegoś konkretnego, czy też badać ogólnie?
- Głównie chcemy wiedzieć, jak zmodyfikowano tego stwora. Czy może zmutował samoczynnie pod wpływem jakiegoś czynnika? Jeżeli będziesz w stanie to odkryć, będę ogromnie usatysfakcjonowana - Valyrin położyła dłoń na ramieniu Maraiel powstrzymując jej zdeterminowane ruchy. Uśmiechnęła się łagodnie - Na początek jednak Neevrae spróbuje porozmawiać ze stworem. Być może wskaże nam tym samym kierunek dalszych badań.
Tu Czarodziejka zwróciła się do przyjaciółki.
- Czy jesteś gotowa, moja droga?
- Oczywiście. - odparła Neevrae - Tylko dokładnie czego chcesz się dowiedzieć?
- Wszystkiego odnośnie jego przemiany, może ma jakiegoś pana. Może to będzie klucz. Ale chyba najlepiej skupić się na jego przemianie ze zwykłego płaszczowca w to monstrum.
Neevrae skinęła głową, po czym podeszła bliżej stwora.
- Uprzedzam tylko, że może się to nie udać. Nie wiem po prostu czy będzie możliwość się z nim porozumieć.
Przez chwilę przyglądała się płaszczowcowi, żeby w końcu rozpocząć modlitwę, dzięki której miała się skontaktować z nim. Szczerze nie miała pewności czy to zadziała, ale czemu nie spróbować, skoro może być zysk? Skupiała się próbując wyczuć czy zostaje nawiązana nić, po której zdoła wyciągnąć informacje.
Ciało stwora zaczęło drżeć lekko, po czym pysk zaczął się otwierać i zamykać, powoli.
-Chyba... modlitwa już działa.- wtrąciła Maraiel obserwując stwora.
Neevrae wzięła głębszy oddech. Prób nie było wiele... o ile oczywiście miały one szanse na sukces.
- Co się stało, że twoja forma uległa mutacji?
-Przeszedłem przez... cienie...- wycharczał stwór z trudem, jego narząd mowy nie był przystosowany do mówienia.-Zagubiony portal, przeszedłem do miejsca gdzie czas nie ma znaczenia, forma jest iluzją, a logika fałszem... Przeszedłem do miejsca gdzie chaos ulega wypaczeniu i ono mnie odmieniło.
- Gdzie znajduje się ten portal? - zapytała zerkając na Valyrin, jakby pytała, czy ta nie chce, aby zapytała o coś stwora.
Tu potwór podał lokację znajdującą się o wiele za daleko i o wiele za głęboko by brać pod uwagę dotarcie do niego. Dolmrok, dla mieszkanek leżącego w Górmroku Erelhei-Cinlu był innym kontynentem niemalże. Wyprawa do niego długą i epicką podróżą.
- Zapytaj, jak się tutaj dostał - zasugerowała Valyrin.
Neevrae skinęła przyjaciółce i ponownie zwrócila się do martwego płaszczowca.
- Jak się tutaj dostałeś?
-Coś otworzyło przejście... Coś rozdarło gobelin. Coś... skorzystałem i przeszedłem.- wycharczał potwór.
- Co to było? - Valyrin czuła, że są blisko.
- Co to było? - powtórzyła za Valyrin.
-Nie wiem...-wycharczał stwór.-Coś.
Neevrae spojrzała na Valyrin i pokazała dwa palce na znak, że jeszcze tylko tyle pytań może zadać. Valyrin zastanowiła się przez chwilę.
- Może zapytaj go, czy widział kogoś prócz nas od czasu przejścia przez portal, do swojej śmierci?
Neevrae skinęła głową i powtórzyła pytanie zadane przez Valyrin.
-Dużo dusz... smacznych...- wycharczał potwór w odpowiedzi.
-Skoro nie ma oczu... to rzeczywiście musi mieć jakiś inny sposób namierzania zdobyczy... ale.. dusze? Czy on... wyczuwał dusze istot żywych?- to trochę zaskoczyło Bal’lsira.
- Czy można wyczuć siłę duszy? Może spotkał na swojej drodze kogoś wyjątkowego? Zapytajmy jakie to były dusze … Chyba że ktoś ma inne sugestie.
-Nie sądzę, by je rozpoznawał. I nie sądzę... by to było psioniczne stworzenie Valyrin.- rzekł po zastanowieniu Bal’lsir.- I to mnie niepokoi najbardziej. Jeśli on wylazł przez to rozdarcie... to co jeszcze wylazło wraz z nim?
-On chyba tego nie powie.- wtrąciła poruszona tą sytuacją Maraiel.
- Musimy zatem wiedzieć gdzie wychodzi ten portal. Może uda się go zabezpieczyć.
Kapłanka zerknęła na przyjaciółkę dając do zrozumienia, że ta musi być pewna ostatniego pytania. Valyrin spojrzała na Bal’lsira i medyczkę, by się upewnić, że nie mają żadnych innych propozycji.
Nie mieli. Maraiel zresztą wysoce poruszona tym zdarzeniem schowała się za plecami szarkai.
Neevrae zadała pytanie. I otrzymała odpowiedź.
-Pęknięcie znikło, przejścia nie ma. Powrotu... nie ma.- wycharczał stwór i zamilkł. Tym razem na dobre.
-To teraz moja kolej? Czy też sekcja zwłok nie będzie już konieczna?- spytała Maraiel zza pleców Bal’lsira.
- Och, wolałabym jednak dowiedziec się o budowie stwora, jak najwięcej. Może coś z tego będzie. Może - uśmiechnęla się - Uda się coś wykorzystać. Twoja praca zostanie doceniona.
-Zobaczymy... Nie znam się za bardzo na budowie takich stworów. Zwykle kroję humanoidy.- spróbowała zażartować Maraiel i cięła nożem. -ughhhh... nie będzie łatwo.
Bo z wnętrza stwora capiło jak kozie z pyska.
-Tu są płuca, trochę rozrośnięte i... jakieś takie skręcone? Tu jest serce... ma całkiem spore... układ pokarmowy... w zaniku.- mruczała pod nosem drowka ostrożnie wycinając kolejne kawałki stwora. -Dużo nerwów... przerosły mięśnie... krew... dziwaczna. Brak jakiegoś pasożyta jak w przypadku ilithidów... Hmm... Dużo mózgu... powinien jeść więcej... Może żywi się energią. Jego ciało gnije szybko... Jakby się samo rozpadało od środka. I jeśli chodzi o wewnętrzne narządy to jest jedna wielka bryndza. Powinien być martwy. Taki stwór nie ma prawa funkcjonować, a tym bardziej walczyć.
- Hm, nie widać poza tą dziwną mutacją jakiejś obcej ingerencji? Nekromanty na przykład?
-Nie ma tu nekromantycznych wszczepów, ani jakichkolwiek wszczepów. Wszystko wydaje się naturalnie zrośnięte... jakkolwiek głupio to brzmi w przypadku tego wybryku natury.- wyjaśniła Maraiel.
- No dobrze - skinęła głową czarodziejka - Przynajmniej to możemy wykluczyć. Dziękuję wszystkim za to spotkanie.
-A co zrobimy z tym truchłem?- rzekł Bal’lsir zasłaniając twarz płaszczem.- Śmierdzi coraz bardziej.
- Ach - Valyrin uśmiechneła się z przekąsem - Gdybyśmy mogli go wskrzesić i uczynić naszym sługą. Byłby nieoceniony. Ale to chyba nie wchodzi w grę.
-O ile ze wskrzeszeniem pewnie nie byłoby problemu, to z tym służeniem... mogłoby być ciężko. Zwykłe płaszczowce się nie nadają, to tym bardziej ich pokręcone wersje.- mruknął Bal’lsir. A Maraiel dodała.- Oby nie śmierdział tak mocno, przy paleniu go.
- Tak myślałam - czarodziejka skomentowała słowa szarkai - Zbierzemy więc próbki, a reszty trzeba się ostatecznie pozbyć. Spalenie będzie chyba optymalnym rozwiązaniem i też mam nadzieję, że ten smród się bardzo nie rozniesie - skrzywiła się w końću. Nawet ona nie była w stanie dłużej ignorować odoru.
Rozstali się nie zapominając o grzecznościach. Valyrin została jeszcze chwilę by zebrać próbki i wydać sługom odpowiednie polecenia. Gdy wychodziła, natknęła się na czekającą Neevrae.
- Moja Droga, czyżbyś miała do mnie jeszcze jakąś sprawę - Czarodziejka uśmiechnęła się szeroko i objęła przyjaciółkę ramieniem.
Neevrae uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Tak, chodzi o to, czego się dowiedziałyśmy.
- Słucham Cię, kochana - czarodziejka objęła przyjaciółkę ramieniem i poprowadziła do bardziej przyjaznego rozmowom zakamarka podziemi.
- Rozumiem, że twoja Matrona dowie się o wynikach tego małego “przesłuchania”? Ja muszę powiedzieć o nim także Mevremas.
- Oczywiście - uśmiechnęła się czarodziejka - Osobiście nie sądzę by Wilczyca aż tak się tym zainteresowała. Jeżeli więc twoja matrona zechce w jakiś sposób rozwinąć badania, to chętnie nawiążę współpracę.
- Chciałam po prostu żeby była między nami jasność i żadnych niedomówień. - stwierdziła z uśmiechem - Powiedz mi tylko... Wpadliście na tego stwora przypadkiem, przemierzając Podmrok, prawda?
Naczelna Czarodziejka Despana skinęła głową.
- Tak. Niefortunne zdarzenie podczas przeszukiwania korytarzy Podmroku.
- Zaatakował was czy to wy zaatakowaliście pierwsi?
- Zaatakował mały oddział, zabił kilku moich ludzi. Jeden z nich powrócił szalony. Odnaleźliśmy bestię nie więdząc dokładnie czego możemy się spodziewać.
- Ciężko było to zabić?
Wiedźma przechyliła głowę na bok i z powrotem, zastanawiając się.
- Dość ciężko. Element zaskoczenia odegrał dużą rolę. Płaszczowiec okazał się zdecydowanie bardziej niebezpieczny niż można się było spodziewać.
- Widać po tym monstrum... - mruknęła - Dobrze, że przynajmniej po śmierci nie sprawiał problemów.
Valyrin prychnęła rozbawiona.
- Miejmy nadzieję, że nagle nie eksploduje - wzruszyła ramionami - Nie takie rzeczy się zdarzają.
Czarodziejka poprawiła niesforny kosmyk w upięciu kapłanki.
- Skąd to zainteresowanie? - zapytała.
- Chcę mieć obraz sytuacji, a do tego... - rozłożyła ręce - Muszę rzucić chociaż trochę informacji Mevremas.
- Uhu - Valyrin zasłoniła usta rękawem i zachichotała - Zawsze możesz jej opowiedzieć coś pikantnego o mnie.
Neevrae odchrząknęła.
- Przecież nie będę jej opowiadać jak my... Cóż. - przesunęła dłonią po włosach - Zależy ci, aby usłyszała coś? - zaśmiała się cicho.
- Och - czarodziejka przysunęła się odrobinę bliżej - A co byś jej powiedziała?
- Nooo... Nie wiem... - zamyśliła się - Przecież nagle bym nie wyskoczyła z takimi... informacjami...
Valyrin chwyciła się za policzek i zrobiła przerażoną minę.
- A może poskarżyłabyś się, że cię straszliwie wykorzystałam? - zaśmiała się - Żartuję, żartuję. No dobrze, co jeszcze chciałabyś wiedzieć?
- Wątpię i tak, aby taka skarga odniosła spodziewany skutek. - uśmiechnęła się szeroko - Nie będę pytać co robiliście w tych tunelach, bo chyba nie chciałabyś się dzielić taką informacją, prawda?
- Polowaliśmy na wampira - Valyrin zaoferowała jedynie oficjalną wersję i uśmiechnęla się przepraszająco. Cóż więcej mogę ci zaoferować - zastanowiła sie - Znasz lokalizację tajemniczego portalu, wiesz o płaszczowcu wszystko … No może poza faktem, że jeden jego dotyk wyzwalał najskrytsze myśli i wzmacniał je do rozmiarów szaleństwa.
- Aż szkoda, że nie możnaby ich zobaczyć, prawda? - zaśmiała się cicho.
- Hah - Valyrin posłała kapłance intensywne spojrzenie spod rzęs i wyszeptała - Chciałabyś znać moje najskrytsze myśli?
- Nie jestem pewna... - odparła kapłanka cicho - Niektóre myśli lepiej mieć ukryte, prawda?
Czarodziejka rozpromieniła się i uśmiechnęła szeroko.
- No, nie to nie - udała obrażoną, ale zaraz znów mówiła normalnie - Myślę, że najskrytsze myśli wcale nie dają pełnego obrazu osoby, mogą być wręcz mylące.
- Ale mogą być interesujące, nieprawdaż? - uśmiechnęła się - A ty? Masz jakieś sprawy jeszcze do mnie?
- Nie, kochana, na razie muszę znów wracać w Podmrok - westchnęła - Sprawdzę jak się sprawy mają i zdecyduję, czy wracać, czy kontynuuować polowanie.
Neevrae wyraźnie posmutniała na te słowa.
- Rozumiem... - mruknęła.
- Ale nie smuć się! - Valyrin ujęła twarz przyjaciółki i złożyła krótki pocałunek na jej ustach - Dlaczego się smucisz?
- Bo znowu cię nie będzie. - odparła - I nie wiadomo na jak długo.
- Kochana - Valyrin objęła przyjaciółkę w pasie i obsypała ją pocałunkami. Oczy, policzki, usta, czoło, a wreszcie ucho, które ucałowała i, w które
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 03-07-2013 o 13:13.
F.leja jest offline