Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2013, 23:11   #33
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Wilk,prezydent i bokser

Chłopak jęknął cicho otwierając oczy, i poruszył lekko wyschniętymi od elektryczności ataku. Przez chwile niezbyt wiedział co się dookoła niego dzieje, czuł ciepło jak i rytm oddechów wilczycy, ale dopiero po kilku momentach przypomniał sobie o jej istnieniu.
- Och więc żyjesz? -wychrypiał i poklepał swoją wielka ręką sierść zwierzaka. Przełknął ślinę, by zwilżyć gardło, po czym szybko poruszył kończynami, by sprawdzić swój stan... bywało lepiej ale tragedii nie było.
Dopiero wtedy spojrzał na zielonowłosego elegenta.- Bywało lepiej... ale nie łatwo zdeptać robaka. -odpowiedział uśmiechając się lekko i podciągnął się na łokciach do siadu. Czarna skorupa kraba powoli znikała odsłaniając jego normalne ciało, gdy przemówił znowu. - Kojarz Cię... jesteś kimś ważnym tym no... - chłopak pstryknął parę razy palcami.- … głowa Unii tak? -zapytał w końcu,a gdy mózg zaczął pracować trochę szybciej otworzył szeroko oczy.
- Mój helikopter! Musze się spieszyć! -stwierdził podrywając się na równe nogi, ale zachwiał się opadając ponownie w futro wilczycy.
- Nie będzie żyła aż tak długo. - poinformował Borysa zielonowłosy. - Ten pył to jej ciało. - wyjaśnił drapiąc się po podbródku. - Kim ty konkretnie jesteś?
- Co to ma znaczyć, że to jej ciało?! - warknął Borys podrywając się na nogi i obserwując wilczycę. - Nie po to ją ratowałem, by mi teraz tu wyparowała! -dodał machając rękami, jak gdyby chciał złapać dropbinki. - Jestem Borys... Borys Jankovic, uczeń pierwszego roku akademii wojskowej, lub jak wolisz numer 093.- stwierdził bardziej przejmując się wilkiem, niż grzecznościami.
Okamijin zeskoczył z gruzów i podszedł do wilczycy. Przyłożył jej rękę do pyska i uśmiechnął się.
Obraz wilka zawirował przed oczyma Borysa. Przekształcił się. Po chwili na ziemi siedziała...młoda wilczyca.
- Proszę. W ten sposób pożyje nieco dłużej.
- Dobra chwila... -Borys oparł się o ścianę a kilka kropel potu an czole, bylo jasnym znakiem, że wciaż w pełni nie doszedł do siebie. - Zapytam dość grzecznie... co się dzieje, dla czego sie to dzieje i kto ktoś tak ważny jak ty tu robi?
- Zaraz. To ja zapytałem pierwszy. - upomniał się Onijin. - chcę wiedzieć kim jesteś a nie skąd i jak się nazywasz. Aż tak konkretny być nie musisz.
Borys zamrugał lekko zdziwiony tym pytaniem. Ale właściwie... nie za bardzo wiedział jak na nie odpowiedzieć... bo kim był? Zamyślił się na chwilę, głaszcząc odruchowo łeb wilczycy. - Jestem bokserem, aktualnie też dezerterem oraz kimś kto był na tyle durny by omal nie zginąć, by zwierzak ,które kilka chwil wcześniej sam chciałem zatłuc, mógł przeżyć. -odparł w końcu. - Czy taka odpowiedź jest wystarczająca?
- Powiedzmy. - zgodził się w końcu Onijin. - Możesz mi mówić Oni. Lub Jin. Albo Onijin. Byłem tutaj z jednym towarzyszem aby poszukać śladów skąd wzięli się terroryści. - wyjaśnił zakładając kapelusz i chowając ręce w kieszeni. - Wiedziałem, że zastawią na mnie pułapkę ale..."nieśmiertelni" to trochę przesady z ich strony. - zaśmiał się niemrawo. - Przykro mi, że wpadłeś na morderców którzy czaili się na mnie, odrobinę nie miałem jak cię przed tym ostrzec. Ten wilk to Sif. Jedna z moich hybryd.
- Jak widać też człowiekiem nie jestem. -odparł pokazując ręce krewetki.- Da się go jakoś uratować? -zapytał zerkając na wilka i kucając lekko. - Twoi oprawcy napadli nie tylko mnie, ale cała moją klasę. -stwierdził zerkając na zielonowłosego. - Dziwni goście, mimo że teoretycznie powinni być martwi ciągle wstawali... mogłem ich gdzieś wyrzucić zamiast jak idiota tłuc az po kres świata. -westchnął Rosjanin. - Sif? Dziwne imię... potem wymyśle jej inne. -stwierdził bardziej do siebie.
- To mój wilk. - powtórzył zielonowłosy. - I nie sądzę. PSI podtrzymuje ją przy życiu. Skoro zraniło ją czarne ostrze to nie ma już głębszej nadziei. - westchnął smutno.
Borys zacisnął lekko zęby w grymasie wściekłości. - Czekaj mówiłeś... że to twoja hybryda tak? -upewnił się chłopak. -[I} W sensie jest organiczna?[/i]
- Hybryda to dwa rodzaje zwierząt złączone w jedno. Ta jest nieco inna. - wzruszył ramionami. - To hybryda rannej wilczycy z przywołaną manifestacją PSI. - wyjaśnił opierając się swobodnie o ścianę. - Tylko powiedz mi...dlaczego tak bardzo chciałeś się dla niej poświęcić?
- Szczerze... na początku sam nie wiedziałem, to był impuls. Czułem ze to co robią rycerze jest niewłaściwe. - stwierdził chłopak, siadając po turecku przed zwierzakiem. - Zresztą... czasem trzeba zignorwać rozkaz i posłuchać serca. -stwierdził głaskając Sif za uchem. - Jak bym ja zostawił nie mógłbym spojrzeć sobie w twarz, w lustrze. A uczono mnie by żyć tak, aby być lepszym do siebie z dnia poprzedniego. -odparł w dość rozbudowany sposób młody bokser.
- Hmm...może być wśród nas więcej bohaterów niż nam się wydaje. - skomentował z uśmiechem zielonowłosy. - Jestem ci wdzięczny. Choć pewnie ona jeszcze bardziej. - dodał zerkając na wilczycę. - Obawiam się tutaj, że na dziś dzień utknęliśmy pod tym mostem. Poruszanie się po mieście z tym rycerstwem na ulicach nie jest bezpieczne.
- Bohater czy nie... mi tego nie przyszło oceniać. Jednak złamałem rozkazy a za to czeka mnie słuszna kara. -odparł Borys opierają głowę o ścianę mostu. - Pomożesz mi wrócić do akademii? -zapytał jak to on zazwyczaj - wprost.
- Na razie jestem bardziej przejęty przeżyciem. Potem pomyślimy co dalej. - zauważył mężczyzna. - Byłem rozdzielony od mojego towarzysza...jeżeli go znajdziemy, powinien nas stąd bezpiecznie zabrać.
- Jeżeli można zapytać, kim jest twój towarzysz? -zapytał Jankovic, po czym wyciągając nogi przed siebie dodał.- Wiesz jak utłuc te metalowe badziewia tak by nie wstały?
- Mój towarzysz jest...osobliwy. - Onijin miał wyraźny problem z znalezieniem odpowiedniego określenia. - Rozpoznasz go od razu. - zaśmiał się niewinnie. Po chwili jednak spoważniał. - Nie do końca. Jeżeli jednasz podzielisz się z nimi swoim PSI, wstawanie zajmie im nieco dłużej. Po prostu złap ich za głowę i wyślij mały ładunek, zanim ją oderwiesz. - poinstruował. - Gdybym znał lepsze rozwiązanie dawno bym się ich pozbył.
- Przydałby się Matt... -zaśmiał się Jankovic. - Przy Esperze pewnie by się nie podnieśli. -dodał zerkając w górę, na zniszczony most nad nimi. - Jak Zabić Psi... -zamyślił się na głos chłopak, zaś by zabić czas rzucił w stronę aktualnego towarzysza niedoli. - Skąd Unia wzięła pomysł na wyszkolenie bohaterów zamiast wojska?
- Cóż...mieliśmy pod to wiele podstaw. - Onijin zaczął masować swój podbródek w zamyśleniu. - Przede wszystkim ilość ponad jakość. Po drugie niezłomność mniejszych grup. No i przede wszystkim nasza wiedza o przeciwniku. Widzisz, jeżeli te czarne cholery zranią cię bronią, po kilkunastu godzinach dołączasz do ich zastępów. Są plagą. - zakończył uchylając rąbek informacji o przeciwnikach przeciw którym stał Borys. - To nie tak, że nagle będziemy musieli polegać wyłącznie na bohaterach. Nawet gdyby jakimś cudem była nam potrzebna liczba a nie siła, to na świecie jest od cholery oddziałów najemniczych. Ostatnio nawet jakiś sportowiec ekstremalny otworzył własną firmę. - zielonowłosy przyjrzał się Borysowi. - Czyżbyś sądził, że to nierealne?
- Wiesz że miałem ten czarny badziew... w sensie ich miecze w bebechach? To znaczy że zaraz mi odbije i zmienię się w zombie? -zapytał unosząc brew, ni to w żarcie ni to poważnie. - Nierealne... myślę, że to złe słowo. Bardziej zastanawia mnie czy Ci bohaterowie będe działali bardziej na korzyść czy szkodę świata. -stwierdził Jankovic opierając się na dłoniach. - A co do Czarnych... próbowałeś zabić ich przeciwnym ładunkiem?
- Aby uzyskać przeciwny ładunek musiał byś najpierw poznać ich osobisty. Nie jestem analitykiem PSI. Nie mam zbytnich chęci pracować nad jego rozpracowaniem póki sami nie dadzą rady mnie zranić. - wytłumaczył się zielonowłosy. - Choć masz racje, to może być dość efektywne. Ehh...Jest nas dwóch. Ilu dasz radę położyć naraz? Pięciu? Sześciu? - spytał unosząc lekko brew.
Borys lekko wzruszył ramionami - Zależy od warunków... elektryczność wydawała się efektywna, więc gdyby stali w wodzie to pewnie i dwudziestu. -stwierdził zerkając w ciemne niebo. - Czemu chcą Cie dopaść.. i właściwie co to za jedni.. w sensie pewnie komuś służą prawda? -zapytał układając łeb Sif na swoich kolanach.- A i co się stało z czarnymi kawałkami mojego ciała? Gdy mnie atakowali powoli pokrywały moje ciało ,ale gdy się obudziłem zniknęły... to twoja sprawka?
- Możesz stawić czoła małemu oddziałowi a nie wierzysz w potencjał bohaterów? - spytał uśmiechając się. - Pomyśl, że zamiast waszej wyselekcjonowanej grupy wpadłaby na nich mała banda wojskowych z karabinami. Nie sądzę aby ołów był na nich zbyt efektywny. - zauważył mężczyzna. - Cóż. Nie jestem w stanie zbyt wiele powiedzieć o nich. Na pewno polują na mnie po to aby mnie zabić. To w sumie nic dziwnego jak się stoi na szczycie piramidy.
Sif zaczęła przyglądać się Rosjaninowi jak gdyby czegoś od niego wymagała. Widząc to, Onijin dodał jeszcze jedno zdanie. - To ona cię tu targała. Nic nie wiem o twojej zarazie. Lepiej aby jej tam nie było na stałe.
- Czyli to ty mi pomogłas... dobry piesek! -stwierdził wesoło Rusek, łapiąc pysk zwierzęcia w obie dłonie, po czym dotknął jego nosa swoim. Uśmiechnął się i począł delikatnie głaskać zwierzaka, po jego białej sierści. - Zwierzęta mają to czego nie posiadają ludzie... zawsze płaca długi. -stwierdził Jankovic, po czym uśmiechnął się lekko. - Jeżeli poczuje, że zmieniam się w rycerza, to prędzej sam wyciągnę sobie wątrobe czy inny narząd, niż na to pozwolę. Przy dobrych wiatrach zdąży odrosnąć na czas. -zaśmiał się wesoło bokser, po czym dodał. - Zapewne gdybyśmy spotkali się w normalnych okolicznościach, to takie pogawędki mógłbym sobie z Panem prowadzić tylko w głowię. Ale myślę, że w tym miejscu mało znaczą tytuły, a więcej to jak można sobie nawzajem pomóc. -zauważył Rosjanin. - Jak się Pan rozdzielił ze swym kompanem?
- Poczuliśmy się trochę zbyt bezpiecznie, więc rozdzieliliśmy się aby szybciej wszystko załatwić.- wyjaśnił zielonowłosy. - Wezwę po nas jutro jakąś ekipę ratunkową...tylko najpierw będziemy musieli wyjść z tej strefy. - mężczyzna zamyślił się lekko. - Im bliżej centrum miasta tym bardziej zakłócona zostaje elektronika. Nie wiem czemu tak się dzieje, wczoraj nie było jeszcze żadnych problemów. Właściwie, nawet dzisiaj wszystko funkcjonowało poprawnie większość czasu.
- Mam nadzieje, że to nie z mojej winy. wywołałem jedno silne wyładowanie mogło coś uszkodzić... ale to raczej nie powód. - stwierdził chłopak po czym pogrzebał ręka w swym plecaku. Butelka z woda co prawda nie przetrwała bliskiego spotkania z mieczem, ale kanapki, jak najbardziej, co prawda były trochę pogniecione, ale to nie problem. Chłopak wyciągnął owinięte w biały papier wykonany na szybko przed wycieczką prowiant, a dokładniej resztki które mu zostały, po czym rzucił prezydentowi jedno zawiniątko. - Nie widzę by miał Pan jakiś bagaż, więc smacznego. Z pasztetem. -stwierdził szczerząc się, po czym rozerwał swoją porcje na pół i oddał połowę zwierzakowi leżącemu na jego kolanach. - Nie wie Pan moze co się stało z reszt a mojej klasy? Helikopter odleciał? -zapytał biorąc gryza kanapki.
- Nikogo nie widziałem.- stwierdził mężczyzna wypakowując pasztetową od Rosjanina. - Aczkolwiek sam helikopter gdzieś leciał. Był mniej więcej między nami a centrum miasta. Nie wiem co prawda czyj i w jakim celu. - przyznał wgryzając się w jedzenie Jankowica, jak gdyby wiedział, że mu się należy. Niestety były to tylko kanapki, toteż ciężko się było popisać zdolnościami za ich pomocą. - Powiedz mi. Chcesz żyć?
- Kiedyś nie chciałem... ba każdego dnia pragnąłem śmierci, by zakończyć ból. -stwierdził patrząc w gwiazdy na niebie. - Ale teraz uważam, że życie nie jest takie złe. Warto żyć. -stwierdził dając tym samym odpowiedź na pytanie prezydenta. - Dla tego też, nie dałem się tym rycerza po prostu zaszlachtować, tylko robiłem wszystko co możliwe by przezyć. Czemu Pan pyta? -zapytał przenosząc spojrzenie na zielonowłosego.
- Po prostu nie mogę się pogodzić z faktem, że niewielu ludzi faktycznie podziela twoje zdanie. - stwierdził spokojnie Onijin. - Masz potencjał. Podobasz mi się. Z jakiej jesteś akademii?
- Akademia imienia Mobiusa. -odparł krótko, po czym podrapał się lekko w tył głowy. - No i częściowo tez podlegam Rosyjskiemu laboratorium biologicznemu, które w każdej chwili może mnie zabrać z akademii w celu dalszych badań. -zauważył jeszcze.
- Hę? Spokojnie. Nowy program zabrania naruszania decyzji uczniowskich póki nie zostaną oni wyrzuceni z akademii. Nawet jeżeli jesteś częścią programu szkoleniowego lub szkoły prywatnej. - wyjaśnił Onijin. - Jeżeli wmawiają ci, że jest inaczej, to chyba muszę się im przyjrzeć. - zdecydował. - miałeś numer...zero dziewięć...trzy? Jaki to projekt, że miał prawie stu uczestników?
- Nie prawie, a równą setkę, aczkolwiek tym razem to nie siódemka a ta dwucyfrowa liczba była szczęśliwa. Tylko ja przeżyłem program, aczkolwiek zgłoszenia były dobrowolne i wiązały się z ryzykiem, każdy to wiedział. -stwierdził Borys i wyciągnął przed siebie rękę, która zabulgotała lekko i poczęła pokrywać się czarnym pancerzem. - Proces Ewolucja... z tego co słyszałem podejście nr 2. -wyjaśnił i szybko przerwał demonstracyjną zmianę. - Jestem projektem nowego, bardziej uniwersalnego, mutanta. Lub nowa bronią jak niektórym sie to marzy.- stwierdził z kwaśnym uśmiechem.
Mężczyzna z połową kanapki między zębami, nagle otworzył usta i zrezygnował wpatrując się w Borys i unosząc jedną z brwi. - Przecież Zolf anulował proces na rzecz pracy w parlamencie. Ktoś odkupił schematy projektu? - spytał. - Choć w sumie nie znam się na tym. - stwierdził w końcu wgryzając się w kanapkę. - Muszę cię pokazać dla tego staruszka. Może będzie miał jakiś ciekawy pomysł.
- Najwyraźniej... i jak widać nawet coś im się udało. -odparł i westchnął ciężko. - Póki co można powiedzieć, że test bojowy przeszedłem z oceną... zadowalającą. -zaśmiał się chłopak. - Czyli jak wygląda plan na jutro?
- Pół-martwy otoczony przez nieśmiertelnych morderców wstających z grobu...to cię zadowala? - spytał zdziwiony Onijin. - Weź podnieś swoje standardy na życie chociaż do poziomu twoich kanapek. Są całkiem niezłe. - zaproponował chowając ręce w kieszeniach.
- [i]Jutro zaczniemy się stąd oddalać w stronę rozdroży. To czy uda nam się znaleźć mojego towarzysza jest dość...drugorzędne. Przede wszystkim muszę mieć kontakt z kimś kto jest w stanie nas stąd odwieźć.
Borys uśmiechnął się szeroko- Ale żywy i z nowym przyjacielem. -stwierdził klepiąc wilka po głowie. - Nieźle jak na pierwszy test. -dodał wesoło i wtulił wilczyce mocniej w siebie. - A zamiast teraz ćwiczyć na siłowni, by następnym razem połamać jedno żebro mniej, wole poszukać sposobu jak wyleczyć Sif... bo na pewno jest sposób.
Mężczyzna strzelił się dłonią w czoło jak gdyby chciał coś skomentować.
- Przynajmniej jesteś oddany. - zauważył.
- Przynajmniej czy aż, to pytanie które należy sobie zadać.[ -stwierdził chłopak i przeciągnął się leniwie. - Tyle byłem nieprzytomny że nie wiem czy teraz zasnę.
- Więc w takim razie możesz stać na straży. Mi się przyda odpoczynek.- zdeklarował się Onijin rozciągając się lekko, po czym wrócił na swoją stertę gruzów. Ułożył się tak jak poprzednio gdy widział go Borys po raz pierwszym i zasłonił twarz kapeluszem.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline