Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2013, 08:20   #8
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Kaplica, czy raczej salka przykapliczna, do której wprowadzono młodego akolitę była niewielka, ale solidnie oświetlona setkami świec. Po jej środku stał spory stół, przeznaczony do spotkań braci. Zasiadali przy nim: postawny człowiek w mundurze, ceremonialnie ubrany krasnolud, oraz opat.

Victor wszedł niepewnym krokiem do środka, dłonie miał ze sobą splecione, a głowę opuszczoną. Na moment podniósł wzrok i rzekł do opata.

- Słucham ojcze – wydobyło się z jego ust, a wzrok ponownie spotkał się z zimną posadzką.

- Witaj mój synu. Morr ma dla ciebie ciężką misję, jaką to złoży na twe barki. - odparł opat Everwin. -Ci panowie wyjawią Ci szczegóły. Czy jesteś gotów?

- Oczywiście ojcze - odparł jak zwykle krótko młodzian, choć jego głowę nawiedziło tysiące myśli.

- Poczekaj chwilę czcigodny ojce -odezwał się mężczyzna, będący na oko oficerem: -Może najpierw młody czlowiek chce o cos zapytać, to nie jest sprawa do której podeść można nieświadom - zwrócił z naciskiem uwagę.

Victor pokręcił jednak tylko przecząco głową.

- Pytań nie mam. Jestem gotów, by podążyć drogą obraną mi przez pana. Zrobię wszystko, co do mnie należy - rzekł spokojnie, a jego przeszywające wzrok, spotkał się z wzrokiem oficera. Był gotów, by wysłychać, co jego zadaniem ma być.

- A więc skoroś taki pewien- odezwał sie krasnolud -to wiedz że wyruszamy do Karak Zorn. Słyszałeś kiedy o Karak zorn?

- Nie, nigdy - odparł Toten-Eroberer, który tylko o wysokich górach słyszał, nigdy jednak ich na oczy nie widział. Karak Zorn musiała być jednak gdzieś dalej, niż wiedza młodego akolity sięgała. Pewnie gdzieś poza jego rodzinnym Stirlandem.

- Podpowiem ci, że to na dalekim południu. Twierdza jest zapewne zajęta przez zielonoskórych...choc tak po prawdzie to od stuleci nie wiemy co się z nią dzieje...Zbieramy armię, by ją odbić. I pragniemy by jeden z przedstawicieli kultu Morra nam towarzyszył, na co Wasz Archikapłan łaskawie wyraził zgodę - tłumaczył dalej krasnolud o rozłozystej, czarnej brodzie zagracającej stół przy ktorym siedział.

- Zatem udam się tam z wami - ponownie krótko odparł młodzian. Widać był on jeszcze mniej rozmowny, niż sam krasnolud. Sam opat jednak z pewnością dobrze wiedział, kogo wysłac powinien na taką wyprawę. Młody, pełen wiary, jak i, co pewnie miało tu pokaźne znaczenie, ponadprzeciętnie władający orężem Victor, był jak widać optymalnym wyborem.

- Dobrze. W takim razie złóż proszę swój podpis- odezwał się z kolei oficer, kladąc przed nim dwie karty papieru.

Akolita chwycił papier, po czym szybko go przestudiował, by na samym końcu złożyć na nim swój podpis. To samo uczynił z drugim.

- Doskonale. W takim razie jedna kopia jest dla ciebie. Oto sakiewka, która pozwoli ci doposarzyć się w stosowne drobiazgi niezbędne do podróżny. I ten wisior, symbol naszej wyprawy. - Kontynuował mężczyzna wykladając spory woreczek i srebrny liść: -Spotkamy się za tydzień wieczorem, pod ratuszem w Nuln.

Victor chwycił wisior, po czym schował go do kieszeni płaszcza. Rękę z sakwą skierował natomiast w kierunku opata.

-Ależ nie Synu, będzie ci potrzebna. I my przygotowaliśmy dla ciebie skromną wyprawkę, byś nie ruszył w świat goły i bez butów, jak zwykł mawiać mój krasnoludzki kolega. To będzie długa droga...

W tym czasie pozostali dwaj pożegnali się nadzwyczaj uprzejmie i ruszyli w swoją stronę. Opat zaś siedział i przyglądał sie Viktorowi. Po dłuższej chwili milczenia zapytał: -A więc mój synu? Czy potrzeba ci coś wiedzieć?

- Szczerze ojcze, to nie wiem. Nigdy nie byłem tak daleko, nigdy nie byłem na takiej wyprawie. Ufam wszak, że podołam misji. Będę prosił Ojca, by nakreślił mi drogę i przemówił do mnie w snach. To droga, jaką chciałem kroczyć i mam nadzieję, że podołam - odparł szczerze.

-Nie wysłalibyśmy cię, nie wierząc w ciebie synu. Brat Okabulanty przygotował dla ciebie trochę ziół leczniczych, żywność na drogę i podróżne przybory, zaś ja mam dla ciebie ten oto medalion i tą skromną niestety sakiewkę. wyjaśniał dalej mnich -Poza tym możemy jeno modlić się za twój bezpieczny powrót

- Wdzięcznym za to ojcze - ukłonił się młody akolita, po czym wyszedł i udał się konteplować do swej celi. Po raz pierwszy w życiu czekało go takie wyzwanie, takie zadanie. Miał wyruszyć z wyprawą i być powiernikiem swego Pana w trakcie jej trwania. To on miał być tym, który pomoże spokojnie przeprawić się przez bramę Morra. Wyglądało na to, że od dnia, w którym opuści świątynię w której pobierał nauki, rozpocznie bardzo odpowiedzialną ściężkę. Ścieżkę wiedzioną jednak przez Morra.


Sam nie wiedział za bardzo nawet, jak przygotować się do takiej drogi. Rozpytywał braci, którzy mieli od niego większą wiedzę. Najbardziej wśród nich pomocny był brat Okabulanty. To on pomógł zebrać młodzianowi odpowiedni ekwipunek, to on dawał najcenniejsze rady. Po każdej rozmowie z Okabulantym Viktor czuł się pewniej. Pewniej, ale nie pewnie. Do pewności, to mu bardzo wiele brakowało. Skłamałby, gdyby rzekł, że się drogi nie obawia. Skłamałby srogo. Każdego dnia, każdej nocy teraz, przed legnięciem w celi, modlił się do Morra. Modlił sie o zesłanie mu snów, wizji, rad. Szukał więc wśród snów odpowiedzi, na nurtujące go pytania. Na pytania o jego przyszłość...

Gdy nadszedł odpowiedni czas, ruszył w drogę. Ruszył w miejsce, gdzie miał się stawić. W miejsce, w którym nigdy jeszcze nie był. Wszystko od teraz dla niego miało być nowe...

Droga na miejsce spotkania przebiegła spokojnie. Początkowo szedł ze strażnikami dróg, a gdy oni musieli obrać inną trasę, to dołączył do karawany kupieckiej. Nikomu nie zdradzał celu swej podróży. Zwykle był małomówny, więc nawet w większej grupie trzymał się na uboczu. Droga przebiegła spokojnie, ale mogły to być jedne z ostatnich, względnie spokojnych, dni w najbliższym czasie...
 
AJT jest offline