Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2013, 13:10   #136
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Wolf odłożył miskę z gulaszem na bok i odchrząknął.
- Nie jesteśmy zgodni co robić dalej - przypomniał drużynie dość palącą kwestię - Trzeba to ustalić, albo się rozejść.

Wyciągnął z podłużnego pakunku strzelbę i położył ją sobie na kolanach. Zaczął czyścić broń szmatką spluwając na lufę od czasu do czasu. Wiedział że w jaskini mogła zawilgotnieć, nawet przez płócienny materiał.

- Ano nie jesteśmy - potwierdził Lotar. - Moim zdaniem powinniśmy powiedzieć baronowi prawdę. Prawie całą. Na przykład nie wspominać o pergaminach.

- Ha! Dobrze Lotar prawi i gada! Powiedzieć prawdę, ale nie całą, tak nie całą - entuzjastycznie poparł Lotara Dirk.

- Ograniczyć prawdę do kwestii nam zleconych, jak dla mnie wystarczającym jest pomysłem - poparł Sioban.

Wolf przerwał czyszczenie broni i postawił ją lufą do góry opierając o chłodny metal swój policzek. Zmierzył wzrokiem wszystkich, ale zatrzymał się na Siobanie.
- Zmieniłeś jednak zdanie.

- Widocznie zmęczenie sprawia, że ludzie stają się jednogłośni - mruknęła elfka nie odrywając się od sprawdzania strzał i wygładzania lotek.

Wolf chrząknął cicho.
- Więc zapytam wprost. Nikt nie chce wydawać wyroku na baronie? Posądzać go o złe zamiary, czy może nawet o konszachty z plugawymi mocami? - nie spuszczał wzroku ze Siobana.

- Co? Co? Co?! - Dirk zerwał się gdzieś z boku, jak rażony, usłyszawszy pytanie. - Jakże my możem takie posądzenia składać?

- Gdyby baron wiedział, co tam się dzieje, to by nas tam nie posłał - powiedział Lotar. - Zasugerować możemy, że trzeba by tam kapłana Morra posłać.

- Też tak uważam - dodał po dłuższej chwili Fernando zaaferowany do tej pory miską gulaszu. - Pędziłby tam wiesniaków i inne ofiary, albo pozwolił nieumarłym kopać dalej... Myślę, że sam nie wie co tam w tej kopalni jest i zwyczajnie liczy na zysk licząc się tylko z zyskami. - Estalijczyk zastanowił się na chwilę zatrzymując łychę gdzieś między miską a otwartymi ustami. Po czym wsunął porcję jedzenia i mieląc je w gębie powiedział:
- Proponuję zasadniczo poinformować go o zabitych trupach i zebrać pieniądze za oczyszczenie kopalni, bo wszakże po to zostaliśmy tam wysłani. A także uświadomić barona, iż kopalnia co prawda jest oczyszczona, ale źródło problemu nie zniknie dopóki sprawą nie zajmiemy się całościowo... Innymi słowy zebrać pieniądze a na dalsze działania uwzględnić odrębny kontrakt, co najmniej na dwukrotną sumę niż był pierwszy. A to ile mu się powie, tak naprawdę będzie pewnie zależeć od jego dociekliwości i przenikliwości.

- Nie oskarżyłbym go nie mając pewności czy mam rację... ani fizycznej możliwości realizacji prawnej - prychnął Sioban. - Pomysl z posłaniem kapłana Morra jest dobry, nawet nie trzeba wiele wyjaśniać czemu, chodzi o samo oczyszczenie miejsca po takiej ilości śmierci. A co do ciebie, drogi Fernando, jeśli mu rzucisz tekst, że problem nie jest rozwiązany, to jest źródło problemu nie znikło, a tego od nas chciał, to cię obśmieje i nas wyrzuci. Wyjątkowo trefny dobór słownictwa, muszę przyznać. Jeśli mu powiedzieć, że nie zrobiliśmy do końca co chciał i nam za to ma zapłacić, a później zażądać od niego by nam zapłacił jeszcze więcej za rozwiązanie tego problemu do końca to, cóż....nie jest to dobry pomysł, w żadnym wypadku. Jeśli juz się upieralibyście, to sugerowałbym raczej, nadal o pergaminach nie wspominając rzecz niezbyt dokładnie, że znaleźliśmy coś dziwnego, przy okazji zupełnie i nie dotyczyło zadań uprzednio zleconych, i może zainteresowany jest, ale ostrożnie by nie władować się w tej rozmowie we własne sidła.... - tłumaczył powoli Sioban.

Wolf kiwnął głową.
- Podoba mi się pomysł wyciągnięcia od barona dodatkowych pieniędzy. Powiemy co wiemy o górnikach. Damy mu naoczne dowody. Wspomnimy o bramie i powiemy że chcemy ją dla niego otworzyć, jeśli nam zapłaci jeszcze więcej monet.

- Jeśli juz mamy o bramie wspominac to sugerowałbym bardzo ale to bardzo niewiele mówić...zwalając na naszą w tej kwesti czystą niekompetencje. Im on mniej wie tym lepiej dla nas - dodał Sioban zniechęcony.

- Nie chce się pchać prosto w objęcia śmierci, a na to mi wygląda ta brama. Gdybyśmy mogli to wolała bym raczej zawalić ten korytarz - odezwała się w końcu elfka. Skończyła naprawiać strzały. Utrata kilku była bolesna, będzie musiała zakupić kolejny pęk strzał. Znowu sprawdzanie czy ludzkiej roboty strzały są dobre irytowało Youviel. Brakowało tej pewności którą miała przy okazji wyrobów jej własnego ludu.
- Ale pieniądze się przydadzą - dodała po chwili. Znowu wymysł ludzi jakim były monety i ich dziwna wartość musiały decydować o tym jak potoczy się los.

- Czy zawalona komnata zdołała powstrzymać zło? - zapytał retorycznie Fernando. - Być może właśnie ktoś kiedyś uznał iż najlepiej to zawalić, a efektem tego jest jakieś czterdzieści trupów. A co do informacji udzielanych baronowi - zwrócił się do kpiącego szlachcica - kopalnia został przecież oczyszczona, właściwie to można w niej nawet pracować. Tyle że problem powróci prędzej czy później, a stawka zaoferowana przez barona była wystarczająca do oczyszczenia kopalni, ale to za mało by zajmować się kwestią bramy. On większego wyboru też specjalnie nie ma, już raz zapłacił jednym fachowcom i po pieniądzach i fachowcach nie został ślad. Jeśli chce mieć naszą ekipę, która już się sprawdziła przy oczyszczaniu kopalni, niech zapłaci więcej. Nie muszę chyba nikomu przypominać, że ledwo wyszliśmy stamtąd żywi, a prawdopodobnie jest to tylko przedsmak tego co nasz czeka za wrotami.

Krasnolud siedział i popijał piwo, jak zwykle dając się wypowiedzieć wszystkim. W końcu w pewnym momencie nie wytrzymał, westchnął ostentacyjnie i przemówił.
- Głupi, a głupi. A głupi wy! - prawie zakrzyknął piwowar i wziął łyka tęgiego - Przez takie gadanie, przez takie działanie, zło po świecie się panoszy. Bo pieniądz, bośmy najemniki. Robotę swą odwalim, nie nasza to sprawa, co dalej. Robotę swą odwalił, sypnij złota panie, a jak garść jeszcze jedną dorzucisz to my jeszcze coś ciekawego powiemy.
Krasnolud potarł wąsiska i zaraz podjął dalej.
- Jeżeli dacie baronowi jakąkolwiek oznakę, że w posiadaniu mamy coś ciekawego, tedy zaciupim nas, złoto odzyska, a pergaminy sobie weźmie i tyle po całym spryciarstwie. Źle na tym wyjdziemy. Na człowieka czynu, szlachcic ten nie wyglądał. Raczej na kogoś kto cudzymi rękoma woli brudy własne prać.
Galvin zamyślił się jeszcze chwilę po czym pokiwał głową i rzekł.
- Dobra zróbmy tak. Wy pójdziecie sobie po zapłatę. Możecie też moją część wziąć, powiecie żem kipnął czy coś. Ja zaś zwoje wezmę i udał się do Karak Hirn, bowiem z tych okolic droga prowadzi całkiem dobra, a i o rzut kamieniem to jest. Tam zbadam sprawę lub przekażę ją komuś kto będzie wiedział co z tym zrobić. - z każdym słowem krasnolud nawijał sobie na palec coraz więcej wąsa, aż w końcu wypuścił go i dodał - Możliwe nawet że w ten sposób więcej zyskam niż cała nasza “banda” razem wzięta, przy czym nie myślę tutaj o złociszach.

- Może i słusznie chcesz uczynić podpowiedział mu szlachcic, tonem jakby zastanawiał się nad tym wcześniej. -Nie zmienia to faktu że przesadzasz. Jakby się zastanowić - przecież nikt nas nie zmusza do powiedzenia o tym baronowi. Zakładamy od razu że mistycznie będzie wiedział, albo że jak powiemy to go to obejdzie...ale to nie znaczy że musi mimo wszystko...

Słuchając szlachcica krasnolud zamyślił się głęboko jeszcze raz starając się przeanalizować wszystkie za i przeciw.
- Taaa... nikt nas nie zmusza, ale nie chcę pozostawiać tego odłogiem. To jak z niedokończoną robotą - lubi się mścić. Ale też Karak Hirn może nie być dobrym rozwiązaniem. Droga o tej porze roku może być bardzo niebezpieczna nawet dla całego oddziału, a ja nie jestem gońcem, aby wszystko cichaczem i szybko wymijać. Z drugiej strony to jedyne miejsce gdzie na pewno można znaleźć informacje o tej kopalni. Barak Varn, które jest po drugiej stronie księstw a do którego droga może być bezpieczniejsza... tam zwyczajnie mogą nie wiedzieć... w końcu nadmorska twierdza to co oni będą się mieszać w sprawy terytorium innej warowni.

-Ale spojrz z drugiej strony - nikt na ziemiach granicznych nie może ignororwać Barak Varn. To największy pewnik tych ziem. Więc kto wie, sądzę że mogą coś wiedzieć mimo to.

- To są bardzo ważne sprawy niewątpliwie... ktoś widział Oberyna? - elfka zwróciła uwagę na troszkę bardziej przyziemną sprawę.

Rozmowa powoli zaczynała nużyć Wolfa. Był zmęczony, a towarzysze wchodzili na tematy związane z sumieniem i powinnością. To zdecydowanie najbardziej męczyło mężczyznę. Dlatego powitał pytanie elfki z ulgą.
- Pewno odszedł zabierając zaliczkę. Poniekąd nie dziwię mu się. Nie wiadomo czy by wyszedł z kopalni żyw. Nam sprzyjał los.
Zbrojny oderwał czoło od chłodnego metalu lufy i sięgnął po proch i kulę nabijając broń. Żal mu było pocisku, ale nie zamierzał pozostawić strzelby nie sprawdzonej. Już raz niemal mu wybuchła w dłoniach.

- To co robimy? Z tym szajsem na dole znaczy się. Nasz poglad znacie spytał; szlachcic patrząc po pozostałych.

- To co robimy? Z tym szajsem na dole znaczy się. Nasz poglad znacie spytał; szlachcic patrząc po pozostałych.

Wolf odpowiedział:
- Powiedziałem również co zamierzam uczynić, a i reszta wyraziła chęci dodatkowego zarobku. Jeśli chcecie iść do krasnoludzkiej twierdzy, wasza wola.

Ubił drugą warstwę prochu w lufie dobijając kulę do dna i położył broń na kolanach. Przeliczył w głowie ile kul zostało w sakwie. W Imperium nie byłoby z nimi problemu. Tutaj... znalezienie dobrego ogniomistrza pewnie zakrawało o cud.

Youviel przetarła czoło i wywróciła oczami. Po skończeniu pielęgnowania łuku i strzał teraz wyjęła osełkę i zaczęła ostrzyć miecz. Dawno tego nie robiła.

- Sądzę że Sobianowi nie chodziło o to co chcesz uczynić ze zleceniem, ale czy naprawdę chcesz podejmować się otwarcia bramy za którą siedzi demon, jeżeli szlachcic wyrazi na to chęć... - mruknął krasnolud.

- Nie wiem co siedzi za bramą - odpowiedział Wolf - Równie dobrze może to być tylko przestroga dla hien cmentarnych. Jeśli baron sypnie złotem, czemu miałbym się tego nie podejmować? Zwłaszcza że ktoś już powiedział o możliwości zniszczenia zła u źródła - dodał po chwili zastanawiając się czy w zasadzie zależałoby mu na tym.

Twarz brodacza zrobiła się nieprzenikniona i bez wyrazu. Wolf był spalony pod tym względem, że był typem doskonałego najemnika. Przynajmniej takie sprawiał pozory. Do otwarcia bramy były potrzebne dwa klucze, z czego pełną treść krasnoludzkiej instrukcji miał on sam i tylko on na tą chwilę mógł ją odczytać.
Krasnolud zwrócił wzrok na Laurę, która wspomniała o dowiedzeniu się co jest za bramą. Galvin wiedział, że i najemnicze dążenia Wolfa do zdobycia pieniędzy, i jego chęć zabezpieczenia bramy i chęć akolitki do zniszczenia zła da się pogodzić, ale trzeba było to dobrze rozegrać. Gdyby po prostu na chama rzucił Wolfowi w twarz co myśli o tym co zbrojny mówi... od razu stałby się celem. Bo tak jak on pergaminu nie miał zamiaru oddawać.
- Jedni chcą zarobić, inni chcą to cholerstwo udupić, a inni dopilnować, aby to tam siedziało na wieki. - rzekł piwowar -[i] To że takie wrota zostały opatrzone pieczęciami, zapewne są to runy mocy, coś znaczy i nie jest to byle “przestroga dla hien”. Proponuję zrobić tak: Pójdziemy do barona i powiemy że zadanie wykonane. Jeżeli spyta się czy “coś jeszcze” powiemy o bramie, bo niewątpliwie dowie się o niej prędzej czy później od nowej ekipy górników, których tam zapędzi czy kogokolwiek innego. O pergaminach nie wspomnimy. Wolf może go spytać o otwarcie bramy... jeżeli będzie chciał zainkasujemy kolejną zaliczkę, ale zamiast ruszać na poszukiwania wskazówek z pergaminów ruszymy albo do Twierdzy Rogu o ile droga będzie do przejścia lub do Barak Varn... aby dowiedzieć się co tam może być.

Wolf skrzywił się.
- Sugerujesz że mielibyśmy wziąć zaliczkę i z miejsca zrezygnować z wykonania zadania?

Krasnolud odparł dokładnie takim samym skrzywieniem twarzy.
[i]- Sugeruję dowiedzieć się z czym mamy naprawdę do czynienia, a nie jak człowiek lotny jak furmanka rzucać się w nieznane za parę złotych monet. Możemy też nie brać zaliczki i po prostu powiedzieć “że zbadamy dla niego sprawę”. Nie będzie zobowiązań, a wtedy... jak się dowiemy postaramy się o wsparcie u kogoś bardziej odpowiedniego niż “Pan Baron” lub porzucimy sprawę.

- Ekhm... a nie możemy po prostu wziąć zapłaty za wykonania zadania a klucze znaleźć... później? Jak tak dłużej będziemy krążyć wokół tego tematu to chyba oszaleję - elfka machnęła ręką w powietrzu marszcząc brwi.
- Baron zapewne nawet nie wejdzie do kopali by sprawdzić co w niej jest... a z resztą wy ludzie potraficie robić dziwne rzeczy - dokończyła kobieta i kontynuowała ostrzenie miecza.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 04-07-2013 o 13:43.
Asderuki jest offline