Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-06-2013, 22:59   #131
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Myślę, że na dziś wystarczy. Stwierdził Fernando w którego głosie już od jakiegoś czasu brakowało nutki wesołości i radości z jaką przybył w te rejony.

- Dwadzieścia, trzydzieści zabitych trupów... po chwili zdał sobie sprawę jak to zabrzmiało, nie miał jednak ochoty na większa elokwencje.

- Nieważne zresztą, możemy zebrać choć kilka głów jako dowód na wykonaną robotę … ale po prawdzie nie powinniśmy tak tego tu zostawiać. Przyjdą inni i zginą marnie jak ci nieszczęśnicy – w skąpym świetle latarni wskazał na „dowody” o których wspominał. Wielu głów nie trzeba było nawet obcinać, wystarczyło zebrać te które były już odrąbane w trakcie walki.

- Widziałem jak Galvin padł pod nawałnicą ciosów, sam też nieźle oberwałem. Z pewnością potrzeba nam kilku dni wypoczynku nim zajmiemy się resztą. A kto się zajmie o tym zdecydujemy u Barona, na pewno nie tu.

Fernando daleki był od rezygnacji z dalszej części wyprawy. Powrót do Estalii z opowiastka o potyczce z trupami mogła mu przysporzyć zainteresowania i sławy na kilka dni, w najlepszym razie na dwa trzy tygodnie, ale odkrycie co było za pradawnymi drzwiami ... mogło mu dać sławę na lata. Dobrze zapamiętał słowa napisane na zwojach, które zresztą zamierzał przy najbliższej okazji przepisać. Przeszukiwanie kopalni w tym stanie w jakim się znaleźli graniczyło jednak ze zbiorowym samobójstwem. Kopalnie trzeba było opuścić i powrócić doń po zregenerowaniu sił, być może po odszukaniu klucza znajdującego się poza nią. Po chwili przyszła mu jeszcze jedna wątpliwość.

- Być może faktycznie zło się czai za tymi drzwiami, ale jak widać zło znajdzie swój sposób aby się tam dostać i lepiej będzie jeśli my dostaniemy się tam pierwsi.

Spakował kilka głów do worka używając przy tym szmatki, nie chciał mieć już więcej do czynienia z truposzami. Wiedział, że należałoby te zwłoki wyciągnąć i pochować, lub przynajmniej spalić na stosie jednakże była to praca dla wypoczętych i zdrowych ludzi a nie wycieńczonej zgrai awanturników którzy w każdej chwili mogli podzielić los nieumarłych... Przejął go niemal paniczny lęk o to by nie stać się nieumarłym... tego... tego to by z pewnością nie przeżył.
 
Eliasz jest offline  
Stary 27-06-2013, 09:45   #132
 
Cranmer's Avatar
 
Reputacja: 1 Cranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetny
Bernhard niezbyt pewnym krokiem poczłapał w stronę drzwi przyglądając się w półotwartymi ustami. To jest coś... ciekawe jakie skarby tam chowają, za takimi drzwiami zawsze jest coś z czym trzeba walczyć i potem znajduje się skarby tak mi opowiadali.

- No właśnie... zresztą możemy chyba tam tylko zajrzeć, a potem zamknąć co cie ? Zresztą... coś chyba zamieniło tych ludzi w zombie bo to się tak samo z siebie nie dzieje to może siedzieć za drzwiami więc jeśli nie sprawdzimy to problem nie będzie rozwiązany czyli nie będzie pieniędzy... albo będą tylko później kiedy problem wróci baron postanowi nas obić i powiesić za oszustwo
 
Cranmer jest offline  
Stary 28-06-2013, 10:14   #133
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- Nie przyjebie się. My mamy pergaminy, o których on nawet nie wie. Jeśli zaś ktoś piśnie o nich słowo, sam podpisze na siebie wyrok śmierci - odpowiedział zbrojny bez większych emocji.
Mężczyzna zastanowił się nad słowami elfki. Zdrowy rozsądek podpowiadał mu to samo - zostawić drzwi w spokoju. Zwłaszcza że pachnie to starożytnym grobowcem. Nawet jeśli pełni on funkcję lochu, to wciąż jest to trumna. Wolf zaś nie był hieną cmentarną. Wolał zarabiać monety w mniej paskudny sposób. I zdecydowanie wolał walczyć z żywymi...
- Tak jak mówiłem. Zanim stąd odejdziemy zbadamy resztę kopalni. Jestem ranny, zmęczony i mam paskudny humor. Nie przybyliśmy tu jednak tylko po to by odnaleźć ciała górników, ale też to co ich najpierw zabiło. Jak ktoś chce wracać z podkulonym ogonem na górę, droga wolna.

-Jak mówiłem, lepiej razem się trzymać. Góra będzie chyba nie mniejszym problemem, na ile podpowiada mi przeczucie. A od tego typu obiektów lepiej sie trzymać z daleka. Zbyt to śmierdzi Sylwanią albo innym przekleństwem. A tego dość na górze bez wypuszczania kolejnych. odparł Sioban.

- Czy naprawdę musimy powtarzać to samo? Chyba nie trzeba mówić tego co oczywiste - warknęła lekko poirytowana elfka i podeszła do Wolfa. Ze zirytowaną miną wsparła się na ramieniu człowieka.
- Ktoś pamięta ilu miało być górników? Albo ilu zginęło? - sapnęła kobieta udając, że człowiek wcale nim nie jest.

- Miało być ze czterdziestu, jeśli mnie pamięć nie myli, tu leżu ze trzydziestu. Nie mylę się? rozejrzał sie Sioban. -Sugerowałbym żę zapewne reszta też gdzieś tu jest. Lotar widziałeś jeszcze jakichś?

- Widziałem mniej, niż myślałem, że ich jest - odpowiedział Lotar. - Ale na górze coś jeszcze było. Kilka truposzy wylazło ze ściany, ale wcześniej coś zgasiło mi pochodnię. Taki lodowaty powiew. Gdyby nie to, że to były małe korytarze, to bym powiedział, że przypominało mi to smoka.
- Za moimi plecami, przy schodach, zostały dwa, góra trzy, które wysłałem do piachu - dokończył. - Ale to i tak razem z tymi ledwo by przekroczyło trzydziestkę.

- Smoka? Zastanów się przez chwilę i pomyśl, może jeszcze o czymś nam nie powiedziałeś - kobieta w czerwieni spojrzała na Lothara, a sarkazm w jej głowie czuć było równie wyraźnie, co odór otaczających ich zwłok - Jakieś demony, kultyści? Nie krępuj się, jesteśmy gotowi na wszystko. Krwawimy, w dużej części, jak zarzynane świnie, więc i tak w końcu to co jest na górze nas wyczuje. Wolałabym wiedzieć zawczasu komu lub czemu posłużę za obiad.
Odwróciła głowę w kierunku drzwi i splunęła pod nogi. O dziwnym znalezisku miała własne zdanie.
- Zaprawdę powiadam wam, złe moce krążą wokół tej kopalni chcąc położyć swe plugawe łapska na tym, co znajduje się za wrotami. Nie spoczną, póki plan ich wykonany nie zostanie. Mamy więc dwa wyjścia. Uciec z podkulonym ogonem udając że nic się nie stało, lub stanąć przed wyzwaniem i dowiedzieć się co tu się na świętość Sigmara dzieje. Gdy Baron dowie się o tym, na pewno będzie chciał poznać tajemnicę, co ukrywa się po drugiej stronie. Nie będzie się opierdalał, czy bawił w zgadywanki. Zbierze ludzi i każe im rozdupczyć przeszkodę, a ona, choć solidnej roboty jest, po jakimś czasie się podda. Dłuższym, krótszym...to zależy od determinacji kopiących. Wyobraźcie sobie, że ten spaślak dostanie w swe łapy coś mrocznego i potężnego. Który głupiec nie ulegnie pokusie w obliczu obietnicy władzy, bogactwa, nieśmiertelności, wiecznej erekcji czy czego tam sobie wymyślicie? Trzeba dowiedzieć się co to dokładnie jest, ale nie po to by samemu użyć, o nie. Musimy to zneutralizować, w co bardzo wątpię że damy radę, albo zawiadomić ludzi mogących coś z tym zrobić. Nie wolno pozostawiać takich rzeczy na pastwę chciwych i zepsutych do szpiku kości włodarzy, to się kurwa zawsze źle kończy.

- Jak sama powiedziałaś - stwierdził Lotar - jesteśmy w kiepskim stanie. Część z nas w bardzo kiepskim. Jeszcze jedna partia takich truposzy i będzie po nas. A parę ich, zdaje się, zostało, bo byli tu nie tylko górnicy, ale i najemników paru. Dość trudno dokonuje się bohaterskich czynów, gdy się nie ma sił. Warto by ich najpierw nabrać, zanim zabierzemy się za odkrywanie dalszych tajemnic kopalni i walkę z całym złem tego świata.
- A co zrobi baron - mówił dalej - to łatwo sobie wyobrazić. Zresztą... nawet gdyby on nic nie zrobił, to i tak wieść się rozniesie i ściągną tu hordy poszukiwaczy sławy, skarbów i niedowiarków.

Sioban zamyslił się na chwilę, tu go miała. Ta miernota mogła nawyczyniać dziwne rzeczy z tym czymś, szlag, a chciał tylko troche spokoju:
- Ehhh, masz chyba niestety rację. Po za tym ani Sigmar nie byłby szczęśliwy gdybyśmy zostawili to coś spaślakowi, ani i dla nas mogło by się to dobrze nie rozegrać, a jeszcze kurna pare przysiąg rycerskich chyba mnie do tego zobowiązuje, szlag! odburknął cicho szlachcic.

- Bierność wobec herezji jest równoznaczna ze sprzyjaniem jej i działaniem przeciwko Imperium. Działać to nasz święty obowiązek - Laura westchnęła ciężko, wciąż gapiąc się na dziwne wrota - Zresztą wydaje mi się, że i tak nie mamy wyjścia. Trupy na dole, albo coś smokopodobnego na górze. Wybór zaiste jak między kiłą, a rzeżączką.

-Taaa, Karl by mi tego nie darował. Kurwa. I pomyśleć że myślałem że na tym zadupiu sobie odpocznę. Ale masz całkowitą racje, niestety. Sprawdźmy drugą odnogę i najwyżej tam odpoczniemy chwilę. Smoka to na później jednak bym zostawił. odparł powoli. Ręką zaś szukał czegoś w swojej sakwie podróżnej. Znalazłszy po chwili ręke wyjął.

- Chaosowi nie wolno ulegać, to już wszyscy wiemy. Ale nie mamy szans z większymi siłami - wtrąciła się w końcu elfka - jak z reszta już zauważyliśmy. Można wzmocnić te drzwi... w jakiś sposób. Magia nie jest czymś na czym się znam, albo rozumiem. Podejrzewam jednak, że jak drzwi można odtworzyć, taki i można je domknąć i zamknąć na kilka dodatkowych kłódek - Youviel wykonała kilka dziwnych gestów podczas rozmowy i puściła ramię Wolfa. Zamiast na nim podparła się na łuku.

Sioban ponownie pokiwał głową.
- Do granic imperium nie jest aż tak daleko. Mimo wszystko. Sądzę żę spokojnie można uznać że znajdziemy w najgorszym razie przy granicy czy to posterunek wojska czy miasteczko. Mam jeszczez dośc wpływów by kazać wysłać tu kapłana Sigmara albo Morra, bo obaj szczerze tego sukińsyństwa nienawidzą. A jak będziemy mieli szczęscie to może na tak niespokojnej granicy trafi się jakiś patrol z zakonów rycerskich...no i mamy pod bokiem Barak Varr...i tam pomocy nam nie odmówią, i tam też mógłbym cos ugrać. zastanawiał sie głośno.

Kobieta w czerwieni spojrzała na elfkę, mrużąc jedno jako tako działajace oko i prychęła
- Nie wolno ulegać chaosowi? Łatwo powiedzieć, dlaczego w takim razie tylu głupców lgnie do niego jak muchy do gówna? Wątpie by ktokolwiek z ludzi barona miał w sobie dość siły, by stawić czoła mrocznym podszeptom, wlewającym jad wprost w serce, mącącym myśli. Trzeba sprowadzić wsparcie, tu się zgodzę. Nie jesteśmy w stanie zapobiec nieszczęściu, nie w naszej obecnej kondycji fizycznej.

-I ja w to powątpiewam. Zwłaszcza że jesteśmy na obrzeżach cywilizacji i tu podszeptów jest multum. Nawet w armii imperialnej zdarzali sie odszczepieńcy, i to w przeddzień największych bitew miewaliśmy z nimi problemy, a co dopiero tu. Po za tym ten baron za bardzo mi na Slaneszyte wygląda, psia jego mać. Widać od ręki że tępy z ryja. Jakby pod moim bokiem mieszkał to bym go kazał śledztwem objąć. A tu? Rybta co chceta, wszystek daleka. Diabli wiedzą czemu musiał spierdalać. No ale najpierw musimy stąd wyjść cali. A później się pomyśli o pomocy...i prewencyjnym stosie dla barona.

- Nie wiem w którym momencie powiedziałam, że mają to zrobić ludzie Barona, albo my - pokręciła elfka głową i zmęczonym wzrokiem popatrzyła po ludziach. Zaprawdę w takim momentach brakowało jej pobratymców.

Wolf pokręcił głową zniechęcony przedłużającą się rozmową.
- Już wyrok żeście wydali na barona. Zanim już go stracicie, pozwólcie mu nam zapłacić - nie ukrywał sarkazmu w głosie - A teraz sprawdźmy do cholery resztę kopalni.
Kiwnął na elfkę i ruszył do przodu, jeśli trzeba pomagając towarzyszce w marszu. Miał naprawdę paskudny humor, co było wymalowane na jego strudzonej twarzy. Nie mógł też odgonić z głowy wizji, w której fanatyczni członkowie drużyny rzucają się garstką na wyszkolonych i dobrze zbrojnych rajtarów barona. Tylko ta wizja poprawiała mu samopoczucie.

Youviel była zbyt dumna by przyjąć pomoc w tak błahej sprawie. Mogła iść sama. Szła wolniej, ale nie odzywała się, ani nie krzywiła. Miała tylko nadzieje, że w tym przeklętym korytarzu nie ma gryzących “niewidzialnych” istot.

- Czekaj Wolf, wiem, że mały jestem ale weź nie zapominaj o mnie. Ja to jeszcze wiem co to znaczy brać zaliczkę za robotę.
Niziołek poczłapał kilka kroków za człowiekiem i elfką po czym odwrócił się do pozostałych.
- A wam to kulasy do ziemi przywarły ? Nawet jeśli chcecie wiać to lepiej chyba wiedzieć czy od razu coś nie zacznie nas gonić co ?

- Czy mały znaczy głupi? - spytał Lotar. - A jeśli nie, to nie pieprz trzy po trzy, bo to się może źle skończyć.
Wstał i ruszył za Wolfem.
- Poza tym uważaj, z takimi krótkimi nóżkami zaraz możesz się znaleźć na samym końcu, a to będzie źle wyglądać - dodał.

Sioban prychnął lekko i ruszył obok Lotara.

- Tak samo jak to, że wielki znaczy mądry. Poza tym to nie ja obrywam w długie nogi i wielkie klaty z przypadkowych strzał.
 
Asderuki jest offline  
Stary 28-06-2013, 13:37   #134
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Galvin stał przed wrotami. Zwój zwinął i schował. Zastanowił się poważnie i odwrócił do reszty, kiedy ta odchodziła.

- Kapłani i magowie na nic się tutaj nie zdadzą. - rzucił ostro - Wszelkie pieczęcie tego typu sprawy... tu może pomóc... tylko kowal run.

Potem ruszył za resztą głęboko rozważając całą sprawę. Tak. To była rzecz do przemyślenia dla krasnoluda, a nie bandy najemników.
 
Stalowy jest offline  
Stary 30-06-2013, 22:34   #135
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Decyzja zapadła i wspólnie ruszyliście dalej. Przemierzaliście kopalnię idąc powoli i ostrożnie. Zmęczeni, obici i coraz bardziej głodni przechodziliście z jednej komory do następnej. Ciemne korytarze już nie sprawiały wrażenia takich strasznych i złowieszczych i chociaż pojawiły się kolejne zombie, to obyło się bez problemów. Łucznicy posyłali strzałę za strzałą posyłając kolejnych umarłych do piachu, czyli tam gdzie było ich miejsce. Działaliście szybko i nie daliście się już zaskoczyć toteż mogliście wykorzystać swoją przewagę w postaci zdolności reakcji, myślenia i działania jako grupa. W końcu doliczyliście się tylu trupów ile powinno być. Czterdzieści dwa ciała dokładnie były. Wszystkie należące do górników. Widać grupa najemna wysłana tutaj wzięła zaliczkę i się nie pojawiła.

Wasza eksploracja kopalni dobiegła końca. Wszystkie przedsionki na dolnym poziomie jaskini były puste. Nic wartego uwagi. Rzeczywiście, ktoś lub coś sprawiło że górnicy stali się czym się stali, lecz ich twórca widocznie już dawno stąd się wyniósł a może dostrzegł was wchodzących wcześniej i czmychnął.

Ruszyliście na górę. Na szczęście nie spotkaliście żadnego smoka, ani żadnych śladów że cokolwiek poza zdechlakami tam było. Coraz bardziej zmęczeni, głodni i marzący by usiąść przy ognisku, które tylko rozpalicie, gdy wydostaniecie się na powierzchnię. Szliście więc nieustępliwie w obranych przez siebie kierunku, mając świadomość że dłuższa walka na tą chwilę zakończy się śmiercią waszą.

Nadzieja matką głupich jak mawiali Arabscy mędrcy, choć tym razem matka kocha swoje dzieci bowiem gdy wydostaliście się na zewnątrz nic złego na was nie napadło, nie zaczęło do was strzelać, czy wyłazić z ziemi chcąc was zjeść. Była noc. Sigmar wie, ile czasu spędziliście na dole, lecz gwiazdy i księżyc już od dłuższego czasu musiały już pałętać się po nieboskłonie. Obóz a raczej to co z niego zostało, po ostatnim pożarze, nie miał w tym czasie niespodziewanych gości. Mogliście rozpalić ognisko co też uczyniliście. Usiedliście na początku w ciszy, w milczeniu rozkoszując się ciepłem ogniska. Nogi odmówiły wam posłuszeństwa więc wszyscy siedzieliście wokół paleniska.



Gdzieś w oddali z lasu można było usłyszeć huczenie sowy, lecz was to już nie zajmowało. Noc była ciepła, i nic nie zapowiadało deszczu ani nocnych przymrozków. Suchy prowiant jaki mieliście musiał wam też wystarczyć i choć nie był on smakołykiem, to każdy dziękował Bogom że mógł go spożyć. Mieliście też czas by poprawić prowizoryczne opatrunki, odkazić rany alkoholem i spokojnie zastanowić się co powiecie Baronowi.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 04-07-2013, 13:10   #136
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Wolf odłożył miskę z gulaszem na bok i odchrząknął.
- Nie jesteśmy zgodni co robić dalej - przypomniał drużynie dość palącą kwestię - Trzeba to ustalić, albo się rozejść.

Wyciągnął z podłużnego pakunku strzelbę i położył ją sobie na kolanach. Zaczął czyścić broń szmatką spluwając na lufę od czasu do czasu. Wiedział że w jaskini mogła zawilgotnieć, nawet przez płócienny materiał.

- Ano nie jesteśmy - potwierdził Lotar. - Moim zdaniem powinniśmy powiedzieć baronowi prawdę. Prawie całą. Na przykład nie wspominać o pergaminach.

- Ha! Dobrze Lotar prawi i gada! Powiedzieć prawdę, ale nie całą, tak nie całą - entuzjastycznie poparł Lotara Dirk.

- Ograniczyć prawdę do kwestii nam zleconych, jak dla mnie wystarczającym jest pomysłem - poparł Sioban.

Wolf przerwał czyszczenie broni i postawił ją lufą do góry opierając o chłodny metal swój policzek. Zmierzył wzrokiem wszystkich, ale zatrzymał się na Siobanie.
- Zmieniłeś jednak zdanie.

- Widocznie zmęczenie sprawia, że ludzie stają się jednogłośni - mruknęła elfka nie odrywając się od sprawdzania strzał i wygładzania lotek.

Wolf chrząknął cicho.
- Więc zapytam wprost. Nikt nie chce wydawać wyroku na baronie? Posądzać go o złe zamiary, czy może nawet o konszachty z plugawymi mocami? - nie spuszczał wzroku ze Siobana.

- Co? Co? Co?! - Dirk zerwał się gdzieś z boku, jak rażony, usłyszawszy pytanie. - Jakże my możem takie posądzenia składać?

- Gdyby baron wiedział, co tam się dzieje, to by nas tam nie posłał - powiedział Lotar. - Zasugerować możemy, że trzeba by tam kapłana Morra posłać.

- Też tak uważam - dodał po dłuższej chwili Fernando zaaferowany do tej pory miską gulaszu. - Pędziłby tam wiesniaków i inne ofiary, albo pozwolił nieumarłym kopać dalej... Myślę, że sam nie wie co tam w tej kopalni jest i zwyczajnie liczy na zysk licząc się tylko z zyskami. - Estalijczyk zastanowił się na chwilę zatrzymując łychę gdzieś między miską a otwartymi ustami. Po czym wsunął porcję jedzenia i mieląc je w gębie powiedział:
- Proponuję zasadniczo poinformować go o zabitych trupach i zebrać pieniądze za oczyszczenie kopalni, bo wszakże po to zostaliśmy tam wysłani. A także uświadomić barona, iż kopalnia co prawda jest oczyszczona, ale źródło problemu nie zniknie dopóki sprawą nie zajmiemy się całościowo... Innymi słowy zebrać pieniądze a na dalsze działania uwzględnić odrębny kontrakt, co najmniej na dwukrotną sumę niż był pierwszy. A to ile mu się powie, tak naprawdę będzie pewnie zależeć od jego dociekliwości i przenikliwości.

- Nie oskarżyłbym go nie mając pewności czy mam rację... ani fizycznej możliwości realizacji prawnej - prychnął Sioban. - Pomysl z posłaniem kapłana Morra jest dobry, nawet nie trzeba wiele wyjaśniać czemu, chodzi o samo oczyszczenie miejsca po takiej ilości śmierci. A co do ciebie, drogi Fernando, jeśli mu rzucisz tekst, że problem nie jest rozwiązany, to jest źródło problemu nie znikło, a tego od nas chciał, to cię obśmieje i nas wyrzuci. Wyjątkowo trefny dobór słownictwa, muszę przyznać. Jeśli mu powiedzieć, że nie zrobiliśmy do końca co chciał i nam za to ma zapłacić, a później zażądać od niego by nam zapłacił jeszcze więcej za rozwiązanie tego problemu do końca to, cóż....nie jest to dobry pomysł, w żadnym wypadku. Jeśli juz się upieralibyście, to sugerowałbym raczej, nadal o pergaminach nie wspominając rzecz niezbyt dokładnie, że znaleźliśmy coś dziwnego, przy okazji zupełnie i nie dotyczyło zadań uprzednio zleconych, i może zainteresowany jest, ale ostrożnie by nie władować się w tej rozmowie we własne sidła.... - tłumaczył powoli Sioban.

Wolf kiwnął głową.
- Podoba mi się pomysł wyciągnięcia od barona dodatkowych pieniędzy. Powiemy co wiemy o górnikach. Damy mu naoczne dowody. Wspomnimy o bramie i powiemy że chcemy ją dla niego otworzyć, jeśli nam zapłaci jeszcze więcej monet.

- Jeśli juz mamy o bramie wspominac to sugerowałbym bardzo ale to bardzo niewiele mówić...zwalając na naszą w tej kwesti czystą niekompetencje. Im on mniej wie tym lepiej dla nas - dodał Sioban zniechęcony.

- Nie chce się pchać prosto w objęcia śmierci, a na to mi wygląda ta brama. Gdybyśmy mogli to wolała bym raczej zawalić ten korytarz - odezwała się w końcu elfka. Skończyła naprawiać strzały. Utrata kilku była bolesna, będzie musiała zakupić kolejny pęk strzał. Znowu sprawdzanie czy ludzkiej roboty strzały są dobre irytowało Youviel. Brakowało tej pewności którą miała przy okazji wyrobów jej własnego ludu.
- Ale pieniądze się przydadzą - dodała po chwili. Znowu wymysł ludzi jakim były monety i ich dziwna wartość musiały decydować o tym jak potoczy się los.

- Czy zawalona komnata zdołała powstrzymać zło? - zapytał retorycznie Fernando. - Być może właśnie ktoś kiedyś uznał iż najlepiej to zawalić, a efektem tego jest jakieś czterdzieści trupów. A co do informacji udzielanych baronowi - zwrócił się do kpiącego szlachcica - kopalnia został przecież oczyszczona, właściwie to można w niej nawet pracować. Tyle że problem powróci prędzej czy później, a stawka zaoferowana przez barona była wystarczająca do oczyszczenia kopalni, ale to za mało by zajmować się kwestią bramy. On większego wyboru też specjalnie nie ma, już raz zapłacił jednym fachowcom i po pieniądzach i fachowcach nie został ślad. Jeśli chce mieć naszą ekipę, która już się sprawdziła przy oczyszczaniu kopalni, niech zapłaci więcej. Nie muszę chyba nikomu przypominać, że ledwo wyszliśmy stamtąd żywi, a prawdopodobnie jest to tylko przedsmak tego co nasz czeka za wrotami.

Krasnolud siedział i popijał piwo, jak zwykle dając się wypowiedzieć wszystkim. W końcu w pewnym momencie nie wytrzymał, westchnął ostentacyjnie i przemówił.
- Głupi, a głupi. A głupi wy! - prawie zakrzyknął piwowar i wziął łyka tęgiego - Przez takie gadanie, przez takie działanie, zło po świecie się panoszy. Bo pieniądz, bośmy najemniki. Robotę swą odwalim, nie nasza to sprawa, co dalej. Robotę swą odwalił, sypnij złota panie, a jak garść jeszcze jedną dorzucisz to my jeszcze coś ciekawego powiemy.
Krasnolud potarł wąsiska i zaraz podjął dalej.
- Jeżeli dacie baronowi jakąkolwiek oznakę, że w posiadaniu mamy coś ciekawego, tedy zaciupim nas, złoto odzyska, a pergaminy sobie weźmie i tyle po całym spryciarstwie. Źle na tym wyjdziemy. Na człowieka czynu, szlachcic ten nie wyglądał. Raczej na kogoś kto cudzymi rękoma woli brudy własne prać.
Galvin zamyślił się jeszcze chwilę po czym pokiwał głową i rzekł.
- Dobra zróbmy tak. Wy pójdziecie sobie po zapłatę. Możecie też moją część wziąć, powiecie żem kipnął czy coś. Ja zaś zwoje wezmę i udał się do Karak Hirn, bowiem z tych okolic droga prowadzi całkiem dobra, a i o rzut kamieniem to jest. Tam zbadam sprawę lub przekażę ją komuś kto będzie wiedział co z tym zrobić. - z każdym słowem krasnolud nawijał sobie na palec coraz więcej wąsa, aż w końcu wypuścił go i dodał - Możliwe nawet że w ten sposób więcej zyskam niż cała nasza “banda” razem wzięta, przy czym nie myślę tutaj o złociszach.

- Może i słusznie chcesz uczynić podpowiedział mu szlachcic, tonem jakby zastanawiał się nad tym wcześniej. -Nie zmienia to faktu że przesadzasz. Jakby się zastanowić - przecież nikt nas nie zmusza do powiedzenia o tym baronowi. Zakładamy od razu że mistycznie będzie wiedział, albo że jak powiemy to go to obejdzie...ale to nie znaczy że musi mimo wszystko...

Słuchając szlachcica krasnolud zamyślił się głęboko jeszcze raz starając się przeanalizować wszystkie za i przeciw.
- Taaa... nikt nas nie zmusza, ale nie chcę pozostawiać tego odłogiem. To jak z niedokończoną robotą - lubi się mścić. Ale też Karak Hirn może nie być dobrym rozwiązaniem. Droga o tej porze roku może być bardzo niebezpieczna nawet dla całego oddziału, a ja nie jestem gońcem, aby wszystko cichaczem i szybko wymijać. Z drugiej strony to jedyne miejsce gdzie na pewno można znaleźć informacje o tej kopalni. Barak Varn, które jest po drugiej stronie księstw a do którego droga może być bezpieczniejsza... tam zwyczajnie mogą nie wiedzieć... w końcu nadmorska twierdza to co oni będą się mieszać w sprawy terytorium innej warowni.

-Ale spojrz z drugiej strony - nikt na ziemiach granicznych nie może ignororwać Barak Varn. To największy pewnik tych ziem. Więc kto wie, sądzę że mogą coś wiedzieć mimo to.

- To są bardzo ważne sprawy niewątpliwie... ktoś widział Oberyna? - elfka zwróciła uwagę na troszkę bardziej przyziemną sprawę.

Rozmowa powoli zaczynała nużyć Wolfa. Był zmęczony, a towarzysze wchodzili na tematy związane z sumieniem i powinnością. To zdecydowanie najbardziej męczyło mężczyznę. Dlatego powitał pytanie elfki z ulgą.
- Pewno odszedł zabierając zaliczkę. Poniekąd nie dziwię mu się. Nie wiadomo czy by wyszedł z kopalni żyw. Nam sprzyjał los.
Zbrojny oderwał czoło od chłodnego metalu lufy i sięgnął po proch i kulę nabijając broń. Żal mu było pocisku, ale nie zamierzał pozostawić strzelby nie sprawdzonej. Już raz niemal mu wybuchła w dłoniach.

- To co robimy? Z tym szajsem na dole znaczy się. Nasz poglad znacie spytał; szlachcic patrząc po pozostałych.

- To co robimy? Z tym szajsem na dole znaczy się. Nasz poglad znacie spytał; szlachcic patrząc po pozostałych.

Wolf odpowiedział:
- Powiedziałem również co zamierzam uczynić, a i reszta wyraziła chęci dodatkowego zarobku. Jeśli chcecie iść do krasnoludzkiej twierdzy, wasza wola.

Ubił drugą warstwę prochu w lufie dobijając kulę do dna i położył broń na kolanach. Przeliczył w głowie ile kul zostało w sakwie. W Imperium nie byłoby z nimi problemu. Tutaj... znalezienie dobrego ogniomistrza pewnie zakrawało o cud.

Youviel przetarła czoło i wywróciła oczami. Po skończeniu pielęgnowania łuku i strzał teraz wyjęła osełkę i zaczęła ostrzyć miecz. Dawno tego nie robiła.

- Sądzę że Sobianowi nie chodziło o to co chcesz uczynić ze zleceniem, ale czy naprawdę chcesz podejmować się otwarcia bramy za którą siedzi demon, jeżeli szlachcic wyrazi na to chęć... - mruknął krasnolud.

- Nie wiem co siedzi za bramą - odpowiedział Wolf - Równie dobrze może to być tylko przestroga dla hien cmentarnych. Jeśli baron sypnie złotem, czemu miałbym się tego nie podejmować? Zwłaszcza że ktoś już powiedział o możliwości zniszczenia zła u źródła - dodał po chwili zastanawiając się czy w zasadzie zależałoby mu na tym.

Twarz brodacza zrobiła się nieprzenikniona i bez wyrazu. Wolf był spalony pod tym względem, że był typem doskonałego najemnika. Przynajmniej takie sprawiał pozory. Do otwarcia bramy były potrzebne dwa klucze, z czego pełną treść krasnoludzkiej instrukcji miał on sam i tylko on na tą chwilę mógł ją odczytać.
Krasnolud zwrócił wzrok na Laurę, która wspomniała o dowiedzeniu się co jest za bramą. Galvin wiedział, że i najemnicze dążenia Wolfa do zdobycia pieniędzy, i jego chęć zabezpieczenia bramy i chęć akolitki do zniszczenia zła da się pogodzić, ale trzeba było to dobrze rozegrać. Gdyby po prostu na chama rzucił Wolfowi w twarz co myśli o tym co zbrojny mówi... od razu stałby się celem. Bo tak jak on pergaminu nie miał zamiaru oddawać.
- Jedni chcą zarobić, inni chcą to cholerstwo udupić, a inni dopilnować, aby to tam siedziało na wieki. - rzekł piwowar -[i] To że takie wrota zostały opatrzone pieczęciami, zapewne są to runy mocy, coś znaczy i nie jest to byle “przestroga dla hien”. Proponuję zrobić tak: Pójdziemy do barona i powiemy że zadanie wykonane. Jeżeli spyta się czy “coś jeszcze” powiemy o bramie, bo niewątpliwie dowie się o niej prędzej czy później od nowej ekipy górników, których tam zapędzi czy kogokolwiek innego. O pergaminach nie wspomnimy. Wolf może go spytać o otwarcie bramy... jeżeli będzie chciał zainkasujemy kolejną zaliczkę, ale zamiast ruszać na poszukiwania wskazówek z pergaminów ruszymy albo do Twierdzy Rogu o ile droga będzie do przejścia lub do Barak Varn... aby dowiedzieć się co tam może być.

Wolf skrzywił się.
- Sugerujesz że mielibyśmy wziąć zaliczkę i z miejsca zrezygnować z wykonania zadania?

Krasnolud odparł dokładnie takim samym skrzywieniem twarzy.
[i]- Sugeruję dowiedzieć się z czym mamy naprawdę do czynienia, a nie jak człowiek lotny jak furmanka rzucać się w nieznane za parę złotych monet. Możemy też nie brać zaliczki i po prostu powiedzieć “że zbadamy dla niego sprawę”. Nie będzie zobowiązań, a wtedy... jak się dowiemy postaramy się o wsparcie u kogoś bardziej odpowiedniego niż “Pan Baron” lub porzucimy sprawę.

- Ekhm... a nie możemy po prostu wziąć zapłaty za wykonania zadania a klucze znaleźć... później? Jak tak dłużej będziemy krążyć wokół tego tematu to chyba oszaleję - elfka machnęła ręką w powietrzu marszcząc brwi.
- Baron zapewne nawet nie wejdzie do kopali by sprawdzić co w niej jest... a z resztą wy ludzie potraficie robić dziwne rzeczy - dokończyła kobieta i kontynuowała ostrzenie miecza.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 04-07-2013 o 13:43.
Asderuki jest offline  
Stary 04-07-2013, 13:57   #137
 
Cranmer's Avatar
 
Reputacja: 1 Cranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetny
- Więc poprzestańmy na pobraniu pieniędzy, powiedzeniu o bramie i nie powiedzeniu o pergaminach.

- Czemu mam rezygnować z kolejnego zlecenia? - mruknął Wolf - Dla waszych domysłów?

Rozmowa trwała jeszcze chwilę, jednak nie każdy był nią aż tak bardzo zainteresowany od początku, dla przykładu myśli Bernharda zajmowała zupełnie inna sprawa.

Suchy prowiant to nie problem... ze wszystkiego można zrobić zupę!
Bernhard spokojnie zajął się tym co lubi czyli zrobieniem czegoś do jedzenia z tego co mu zostało, skończyło się na potrawce w której wymieszano po trochu ze wszystkiego jadalnego. Potrawka coś ze wszystkiego i coś z niczego tak! Cud kucharski zawsze inny, ważne są przyprawy aby nie było czuć mieszaniny smaków nie pasujących. Nad stojaku nad ogniskiem wylądował garnek do którego niziołek zaczął wrzucać co popadnie dyspując jakichś ziół i on sam jeden wie czego... znalazły się tam kawałki suchego chleba, suszone owoce i paski wędzonego mięsa.
Można było dziwić się podejściu niziołka ale tak to już jest ze smakoszem... potrawka pachniała dziwnie... nie było jej dużo ale jak ktoś by chciał to mógłby się poczęstować.
- Mmm dobre. Chce ktoś trochę ?
Niziołek oblizał łyżkę którą zajadał potrawkę zdziwiony zauważył, że rozmowa rozkręciła się na dobre i mało kto na niego zwraca uwagę. Zamlaskał i jakby nie bardzo go to obchodziło wyjął nóż i zaczął nabijać na niego kawałki mięsa i chleba które zostały w garnku.
- No ja myślę jeśli ktoś mnie słucha to powiem, że jak zapłacą to można to zrobić co nie ? Za coś trzeba jeść.
- Ech... daj mi Bernhardzie tego twojego przysmaku. - krasnolud wystawił miskę do niziołka.
- Częstuj się do woli tylko mało już dodatków zostało... jak masz co dorzucić to wrzucaj, gorzej smakować nie będzie. Co jadalne można łączyć i jeść.
Bernhard wziął chochlę i nalał krasnoludowi do miski. Wygląda trochę jak gulasz, trochę jak papka ale nie wygląda na groźne lub niezdrowe.
- Gorsze rzeczy jadałem płynąc po Reiku - mruknął piwowar i odpiął od pasa związane ze sobą mieszki.
Spróbował zupy, zastanowił się po czym wsypał sobie parę szczypt różnych przypraw z mieszków.
-Masz... przypraw według własnego widzi mi się. krasnolud podał mieszki z przyprawami niziołkowi.
- HA! Moich zaczynało już brakować, piękne dzięki.
Niziołek zajął się doprawianiem, dorzucił też więcej składników. Dolał wody, jeszcze więcej do jedzenia. Piękny wieczór.
- Nie ma za co - bruknął brodacz.
- Wracając jednak do tematu co robimy ? Z tym problemem ?
Niziołek po raz pierwszy chyba zabrzmiał poważnie, co odrobinę kłóci się z jego wesołą facjatą.
 

Ostatnio edytowane przez Cranmer : 04-07-2013 o 15:45.
Cranmer jest offline  
Stary 04-07-2013, 16:15   #138
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
*Nocne rozmowy w toku*

Rozmowy między wami trwały długo i zażarcie. Nie raz już myśleliście, że dojdzie do rękoczynów, ale w końcu wszystko się uspokoiło. Strawa została spożyta a w obozowisku panowała cisza i spokój w końcu. Każdy nieufnie patrzył na drugiego, jakby bojąc się, że ktoś coś wywinie. Nic takiego w końcu nie nastąpiło i usnęliście. Wszyscy. Odpuściliście warty, zaogniło by to tylko sytuację, która i tak była napięta. Odmienne spojrzenia na świat, inne podejście do życia zaczęło się ujawniać pokazując jak wiele was dzieli i różni. Mimo to zdawaliście sobie sprawę, że przynajmniej na razie jesteście zdani na siebie. Życie jednak nie zawsze jest łatwe, a łatwe pieniądze nie istnieją.

* Baron niespodzianka*


Tuż o świcie obudził was odgłos nadjeżdżających koni. Szybko i sprawnie, prawie jak w wojsku, stanęliście na równe nogi zwarci i przygotowani. Traktem, prowadzącym do obozowiska, podążało ponad trzydziestu jeźdźców w towarzystwie kilkudziesięciu piechurów a pośród nich jechał Baron. Na wasz widok uśmiechnął się jak dziecko na widok zabawki i kazał swoim ludziom przyśpieszyć. On sam i towarzyszący mu Merccucio nie spieszyli się zbytnio. Gdy w końcu podjechali do was, Baron rozejrzał się po obozowisku i tylko pokiwał głową.

- Mercuccio rozstaw ludzi i przygotuj wszystko. Widzę że nasi “bohaterowie” mieli nie lada przygodę, bo patrząc na nich to można by sądzić, że tu jakąś wojnę mieli. - i po tych słowach Baron lekko zsiadł z konia, jakby grawitacja się go nie imała. Aż ciężko było w to uwierzyć, że taki słodki grubasek może tak lekko i łatwo się poruszać.

- No to opowiadajcie. Co tu się stało, co tam znaleźliście, czy i jak sobie poradziliście z moim malutkim problemem ? - przeszedł od razu do rzeczy spoglądając na Siobana i dając mu znak by zaczął opowiadać. W dłoni trzymał mieszek ze złotem, którym się bawił. Widać, że Baron był wyluzowany i zadowolony jakby z czegoś.

W tym czasie ludzie Barona zaczęli stawiać namioty. Merccucio kazał jakiemuś żołnierzowi pojechać po wóz i to biegiem. Inni zajęli się porządkowaniem i sprawdzaniem co ocalało. Nikt jednak nie wchodził do jaskini, jakby czekał na wyraźny rozkaz Barona. Kilku żołnierzy zabezpieczało drogę jakby obawiali się jakiegoś podstępnego ataku.

To jednak was nie obchodziło. Wszyscy spojrzeliście na Siobana, czekając co powie. W końcu to jego wersję wydarzeń chciał usłyszeć was mocodawca.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 04-07-2013 o 16:17. Powód: Pierw na doca spójrzcie, co by nie pisać postów mi od razu.
valtharys jest offline  
Stary 08-07-2013, 13:31   #139
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
- No to opowiadajcie. Co tu się stało, co tam znaleźliście, czy i jak sobie poradziliście z moim malutkim problemem ? - Sioban usłyszał pytanie

- Wielmożny Panie Baronie. Bez żadnych znaczących trudności dotarliśmy do obozowiska, lecz nie znaleźliśmy żadnych śladów obecności górników. Znalazłszy mapę podziemi postanowiliśmy sprawdzić je, pozostawiając jednego z kompanów na straży wejścia. Następnie napotkaliśmy manifestację nekromacji, w formie latającej głowy, którą to zatłukliśmy. Naszym następnym celem był niższy poziom kopalny, do którego skierowaliśmy się szybem windy. Ponownie zostawiliśmy wartę na górze, to jest naszego wypróbowanego kompana, Lothara von Treskova. Na dole natknęliśmy sie na grupę zombi która po pewnych przeszkodach natury militarnej zostały wyeliminowane i po policzeniu zgodziły się z liczba pierwotnych górników przydzielonych do kopalni. Niestety doznaliśmy licznych ran. W następnym korytarzu napotkaliśmy niezidentyfikowane drzwi. Były opisane runami krasnoludzkimi i znakami sugerującymi, że ich otwieranie wywołać może nieopisane zło. Dosłownie nieopisane gdyż nie wspomniano jakie. Postanowiliśmy opuścić kopalnię i złożyć raport jednak tu zastaliśmy płonący obóz, i brak naszego kompana. Dodać trzeba że wcześniej jeden z nas został postrzelony w lesie z łuku, co może sugerować że w okolicach obozu ktoś się mógł kręcić. Reszta obiektu jest zabezpieczona i innych osobników nie zaobserwowaliśmy, poza drzwiami jest zabezpieczona, co ręczę słowem szlacheckim. - rzekł Sioban

Baron słuchał a im dłużej opowiadałeś tym większy uśmiech pojawiał się na jego twarzy. Przez chwilę chodził w kółko tak po czym rzekł:
- No cóż. Skoro tak powiadacie drogi Panie to nie pozostaje mi nic innego jak uwierzyć Waszemu słowu. Oczywiście moi ludzie sprawdzą jaskinie i liczę, wręcz jestem pewien że wasza historia okaże się prawdziwa. - zamilkł i wyjął sobie fajkę, którą zaczął nabijać tytoniem
Przez chwilę trwała niezręczna cisza, a Baron swoją uwagę skoncetrował głównie na fajce. Gdy już zapalił i zaciągnął się zaczął kontynuować.
- A co do bramy, cóż nikt nie wie jak ją ruszyć a kilku “mądrych” próbowało. Runy powiadasz? A to może dlatego..no ciekawe... No ale teraz nie ważne bo to że uporaliście sobie z jednym problemem nie znaczy, że to koniec moich małych problemów. A więc Vogt Kell, Heinrich Tortz, poprosił mnie o pomoc. Otóż jego córka została porwana, gdy przebywała na moich ziemiach. Czując się osobiście odpowiedzialny za to co się stało zaoferowałem pomoc - klasnął radośnie w dłonie i rzekł - Panowie uratujecie damę, przyprowadzicie ją do mnie i jej porywacza. Żywego. Zadanie proste jak drut, a płaca odpowiednia..Myślę, że kolejne 25 złotych koron na łba zadowolić was powinno? - zapytał i nie czekając na odpowiedź wyjął zaległą sumę którą każdemu wręczył

-Oczywiście zajmiemy się tym Panie, pozwalam sobie mniemać że dysponujesz jakimiś informacjami mogącymi nakierować nas na miejsce pobytu czy personalia owego osobnika? - zapytał Sioban ponownie

Baron ucieszył się znów jak dziecko na widok kucyka i klasnął w dłonie:
- Moi informatorzy lada dzień doniosą mi o miejscu przetrzymywania tej biednej dziewczyny. Wy w tym czasie będziecie mogli odpocząć a moi cyrulicy zajmą się waszymi ranami. Sądzę, że do czasu waszego powrotu do pełnej sprawności, będę miał wszelakie informacje. Jednakże powtarzam zarówno córka Herr Tortza jak i jej porywacz mają być żywi i zdrowi. Przynajmniej córka. Porywacz nie koniecznie aczkolwiek zdatny do podróży. Sam Vogt będzie chciał się z nim rozprawić - zaciągnął się ponownie i zapytał - Jakieś pytania macie? - spojrzał na całą grupę.

- Gdzie doszło mniej więcej do porwania, jeśli wolno spytać, oraz z jaką obstawą córka imć Tortza podróżowała? - zapytał ponownie Sioban.

Odpowiedź padła po chwili:
- Vivian, bo tak ma na imię córka Vogta, podróżowała przez Czarne Góry aż do miejscowości Vidovdan. Droga biegła przez Las Hvargir. Jej orszak liczył zapewne z dziesięciu może dwudziestu lekko zbrojnych ludzi, choć ich kompetencja zapewne mogła pozostawać wiele do życzenia

- Hmm, czy w takim razie któryś przeżył by dało sie go przesłuchać? - zapytał odrobinę mniej pewnie szlachcic.

Baron zrobił taką minę jakby coś przeżuwał. Wstrzymał na chwilę oddech a potem powiedział wprost, próbując zachować powagę:
- Właściwie to tylko przypadek sprawił, że dowiedzieliśmy się o porwaniu. Gdy chłopi wracali do osady, natknęli się na powóz Panienki. Ciężko było dopasować poszczególne części ciała do ich prawowitych właścicieli, lecz żaden z tych fragmentów nie należał do kobiety. Oczywiście spuściłem ze smyczy moich najlepszych ludzi by dowiedzieli się co i jak, więc jeśli są gdzieś na moich ziemiach w ciągu dwóch dni będę wiedział gdzie się ukrywają. Tak więc jak słyszycie nie ma nikogo kto by przeżył, ten brutalny napad. Zakładamy oczywiście, że Pani Vivian żyje. Dla dobra wszystkich - zakończył zdanie półszeptem prawie.

- Wybaczcie panie, lecz o jedną rzecz spytać muszę, albowiem spokoju mi ona nie daje - stojąca dotąd na uboczu Laura spojrzała wprost na Barona i podeszła dwa kroki w jego kierunku. - Ciągle powtarzacie że okrutnik co pannę porwał żywy ma pozostać. Co jeśli w odruchu paniki sam targnie się na swoje życie nim ktokolwiek zdąży zareagować? Może chcieć...uciec, unikając w ten sposób atrakcji które z pewnością szanowny ojciec dziewczyny postanowił dlań przygotować. Zdarzyć się to nie powinno, lecz dusza ludzka słaba i w obliczy przewagi liczebnej wroga może uznać samobójstwo za najlepszą drogę wyjścia. Za sposób uniknięcia kary bądź odpowiedzialności za swe czyny, zwijcie to jak chcecie. Mądry człowiek jest przygotowany na wszelkie możliwe ewentualności, nie wyklucza nawet najbardziej abstrakcyjnych scenariuszy. Czy w razie najgorszego mamy dostarczyć dowód śmierci w postaci głowy lub innej części ciała?

- Cóż..dobre pytanie. Żywy jest wart cokolwiek, martwy niestety nie. Toteż jak możecie łatwo wywnioskować za martwego wam nie zapłacę, lecz jestem pewien, że dacie radę. Wierzę w was i pokładam w wasze zdolności niemałą nadzieję - uśmiechnął się dobrotliwie.

- Jeśli panna chciała uciec, to raczej nie powinno być aż takiej masakry - powiedział Lotar. - Chociaż pewną rzeczą to nie jest. Czy wiadomo coś o kimś, kto do niej afektem pałał? Albo o kimś, kto urazę miał do jej ojca? To najbardziej prawdopodobni sprawcy.
O takich mniej pewnych nie było na razie co wspominać.
- W jaki sposób zginęli ludzie z ochrony? - zadał kolejne pytanie. - Miecze to były i topory, czy też pazury i szpony jak u dzikich zwierząt?

- Panowie, o Panience wiem tyle co wy bo to żadna moja krewna. Jej ojciec i ja jesteśmy... - nastąpiła cisza krótka - wspólnikami. Co do śmierci jej ochroniarzy. Pocięto ich i porąbano, raczej stalą niźli jakiś potwór to miał być...jeśli chodzi o to - zakończył. Widać, że to co wie chętnie wam powie, bo nie ma interesu by coś ukrywać.

Fernando stał z boku przysłuchując się jedynie. Jeszcze kilka dni temu słysząc o porwaniu dziewoi rzuciłby się w pogoń nie pytając nawet o zapłatę. Teraz zaś był zwyczajnie … zmęczony. Sprawa śmierdziała mu na kilometr, zwłaszcza odkąd przekonał się jak kłopotliwe bywają zlecenia barona. Głęboko zastanawiał się cz nie zrobić sobie przerwy od kolejnych zleceń, wiedział, że potrzebuje przynajmniej głębokiego snu i wypoczynku, aby postanowić co dalej. Nie podobało mu się, że zostawiają sprawę wrót nie dokończoną, ale gdyby się nią zajęli czułby się zmuszony zakończyć rozpoczęte dzieło. Z przyjęciem lub odrzuceniem propozycji postanowił się wstrzymać do rana. A może do pełnego wyzdrowienia...

- A czy zostali ostrzelani Panie? - rzucił Wolf po dłuższej chwili - Były na miejscu zdarzenia połamane strzały? Lotki? I jeszcze jedna rzecz panie. Kto wiedział o podróży dziewczyny?

- Pewnie jakieś strzały były, a kto wiedział...tego nie wiemy. Kell jest daleko stąd. Porwanie miało miejsce wczoraj w nocy toteż nie mieliśmy za wiele czasu. Droga do Kell zajmuje około dwóch, trzech dni bez przeszkód toteż nawet ojciec dziewczyny nie wie o porwaniu i wolałbym by tak zostało. Takie zdarzenie mogło by...rozpieprzyć długo budowaną współprace i zaufanie. Rozumiecie więc... - rozłożył bezradnie ręce.

-Rozumiemy potwierdził Sioban -Nie wyglądało by to dobrze. Interesom by zaszkodziło i a nie dobra to rzecz zostawiać niewyjaśnione wypadki na włościach

- Mówiliście Panie że chłopi was zawiadomili, bo pierwsi byli na miejscu - kontynuował Wolf - Z jakiej wsi? Możliwe że trzeba nam będzie z nimi pogawędzić.

- A żebym to ja wiedział, ale przyprowadzę wam jednego z nich jutro. To znaczy moi ludzie wam go dostarczą do szpitala polowego, gdzie będziecie mogli zregenerować siły - odpowiedział Baron - Jeśli chcecie pytajcie...ale za wiele wam na tą chwilę nie powiem. Wy natomiast powinniście odpocząć i zregenerować siły .

Dirk stał gdzieś z boku i przysłuchiwał się zadowolony, że nie wracają do tej jamy. Coś mu się jednak nie spodobało, więc podszedł do Wolfa i szturchnął go w ramię.
- Nie wiem, czy Dirk dobrze rozumie, zrozumiał, ale czy on to chce tylko za tego żywego chłopa płacić, za nieżywego nie, i za dziwkę, dziewkę, nie? - cichutkim, piskliwym głosikiem, konspiracyjnie rzekł. - I jak ona żywa, a on martwy, to my nic? Nic, a nic? Dirk nie wie, czy rozumie dobrze, ale jak rozumie dobrze, to może pan Wolf co powie? Co? Może co powie, bo to tak se bez sensu trochę jest, nie? Co? Uratować dziwkę, dziewkę i nic nie dostać za to? Hmmm? Wolf powie? Wolf zapyta? - zaniepokoił się starzec. Coś mu się tu nie zgadzało. Nie zgadzało się potencjalne wynagrodzenie za pracę. Za ciężką pracę. Ale może mylił się tylko... Do szpitala polowego zamiaru miał nie iść. Wolał sam sobie poradzić ze swoimi ranami, bo wielkie to one nie były. Nie chciał oddawać się w ręce ludzi barona. Dirk ufał tylko sobie.

Baron uśmiechnął się i rzekł:
- Jeżeli przyprowadzicie mi Panienkę żywą a tego chłystka martwego dostaniecie tylko połowę wynagrodzenia. Jeśli Panienka będzie martwa nic nie dostaniecie. Układ prosty i jasny chyba Panowie - rzekł poważnie Baron. Poważnie gdy tylko przechodził do interesów.

- Prosty, prosty, tak, tak, prosty - odparł Dirk nieco zdezorientowany tym, że baron go najwyraźniej usłyszał. Po tych słowach Dirk skulił się jeszcze bardziej i wycofał parę kroków w tył.

Youviel chciała zapytać o czas w którym dziewczyna została porwana, ale nie pofatygowała się skoro ludzie barona sami mieli ją odnaleźć. W zasadzie po co oni byli potrzebni? Pewnie znowu lepiej nie mieszać własnych ludzi skoro można zatrudnić kogoś innego. Elfkę bolało podejście ludzi. Gdyby ważny gość został porwany na ziemiach klanowych priorytetem by było by łowcy odnaleźli go i sprowadzili całego i zdrowego. Tego wymagał honor.
 
vanadu jest offline  
Stary 08-07-2013, 21:44   #140
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację



Udział biorą


Felix Jager

Helvgrim Torvaldur Sverrisson

oraz

Pogromcy Potężnych Zombiaków - Bernhard, Dirk, Galvin,Laura, Lotar, Sioban, Wolf, Youviel


Helvgrim

Gdy dotarłeś do Księstw Granicznych nie liczyłeś, że wszystko tak się potoczy. Może nie potrzebowałeś wiele pieniędzy, ale trzeba za coś jeść, gdzieś spać, no i miałeś jeszcze inne, bardziej prywatne potrzeby, a te mogły zostać zrealizowane tylko przez złote monety. Szczęściem, a przynajmniej tak Ci się wydawało, było poznanie Mercuccia, który pracował dla niejakiego Barona Ludwiga Pazziano. Jednego z wielu “samozwańczych” władców na Ziemiach Granicznych, który kontrolował ziemie przechodzące przez Las Hvargir i trzy duże miasteczka - Aldium, Vidovdan oraz warownię Falcano, znajdującą się na północny wschód od Aldium. Baron był pod wrażeniem Twojej osoby i zaproponował Ci kontrakt oraz malutką robotę. Prostą i wydawało by się, że nieskomplikowaną. Wraz z grupą dziesięciu jego ludzi mieliście dostarczyć kilka wozów z winami do Burkesburga, małej miejscowości na południe od Aldium. Droga miała wam zająć góra trzy dni i wszystko było by dobrze, gdyby nie to, że drugiego dnia zostaliście zaatakowani. W nocy, wykorzystując brak czujności wartowników, ktoś was napadł. Strzały leciały zewsząd, wbijając się w ciała śpiących i budzących się Baronowskich strażników. Krzyki pełne bólu, rozległy się po całym obozowisku, a Ty - chyba tylko dzięki szczęściu a może temu, że masz lekki sen, nie zostałeś trafiony. Chwyciłeś młot i ruszyłeś do walki o przeżycie. Przewaga atakujących była znaczna, mimo iż większość z nich ukrywała się w lesie, skąd z ukrycia atakowali. Pierwszego przeciwnika, na którego trafiłeś potraktowałeś młotem, trafiając centralnie w czerep. Twarz zamieniła się w krwawą miazgę, a Ty ruszyłeś na kolejnego. Potężne trafienie twoją bronią strzaskało drugiemu rzepkę, wyłączając go z walki, lecz widziałeś jak “Twoi” kompanii, padają jeden po drugim. Chcąc nie chcąc postanowiłeś wycofać się, tym bardziej, że jedna ze strzał Cię trafiła. Dostałeś, nie mocno, lecz strzała wbiła Ci się w łopatkę, przebijając ją na wylot. Ranny, będący cały we krwi, ruszyłeś przez las. Nie znałeś terenów, lecz instynkt Cię prowadził. Po raz kolejny wywinąłeś się śmierci.

Baron o dziwo nie był zły. Przewidywał, że tak może się stać, i zapewnił Ci opiekę medyczną, lecz postawił jeden warunek. Wykonasz dla niego jeszcze jedną robotę. Zgodziłeś się, pomimo wewnętrznych oporów. Baron z radością przyjął Twoją zgodę i postanowił, że zapłaci Ci za nią, jeśli “zlecenie” zostanie należycie wykonane.


Felix Jager

Garndorf zostawiłeś daleko za sobą i przez jakiś czas wędrowałeś po Imperium, lecz szczęście Ci nie sprzyjało. Pieniądze szybko się kończyły, a pić za coś trzeba było. W dodatku w jednej wsi, nazwy nawet nie pamiętasz, po pijaku zacząłeś obmacywać córkę i żonę sołtysa, proponując owej dwójce wspólną kąpiel. Jakże wielkie było zdziwienie Twe, gdy sołtys postanowił uciąć Ci jajca. Musiałeś uciekać, i tak trafiłeś do Księstw Granicznych. Tam poznałeś Barona Ludwiga Pazziano. “Słodki grubasek” jak o nim mawiali jego ludzie, oczywiście za plecami swojego Pana, okazał się całkiem przyjemnym jegomościem.

Zapłacił Ci z góry za miesiąc Twoich usług, a Ty praktycznie nic nie robiłeś całymi dniami, aż do owego dnia, gdy poprosił byś rano był przygotowany do dalszej wędrówki, bowiem miał dla Ciebie fuchę. Nic więcej nie chciał wyjawić, a obietnica 25 złotych koron, jeśli misja się powiedzie, wzbudziła w Tobie zainteresowanie.


Pogromcy Potwornych Zombiaków

Baron, jak obiecał, załatwił Wam najlepszą pomoc medyczną, wygodne łóżka oraz strawę, którą wasze żołądki przyjęły z radością. Dwa dni trwał Wasz odpoczynek i regeneracja, w tym czasie wasze rany zostały zaleczone. Zaskoczyło Was to, że szpital polowy był tak dobrze zaopatrzony. Wskazywało to, iż Baron nie szczędzi pieniędzy na utrzymywanie “swoich” ludzi przy życiu. Wśród cyrulików znalazła się nawet kapłanka Shalyi, lecz jej uwaga skoncentrowała się głównie na Fernando, który postanowił, że jemu odpoczynek jest potrzebny dłużej i nie będzie mógł Wam pomóc w obecnym zadaniu. Cała Wasza drużyna czekała, aż Baron dostarczy potrzebne Wam informacje. W końcu ten moment nadszedł, a wy zostaliście wezwani do jego baraku.


Wszyscy

Felix, Ty jako pierwszy przybyłeś do baraku Barona. Ten wskazał Ci miejsce przy stoliku, na którym stał dzban z winem i kubkiem. Nalałeś sobie i zacząłeś sączyć, czekając na przybycie reszty “gości”. Drugi pojawił się Helvgrim, i również zajął wskazane mu miejsce. Dla krasnoluda przygotowany był kufel piwa, i co trzeba oddać Baronowi, wcale nie chrzczony.
Na końcu przybyła ostatnia grupa składająca się z ludzi, elfki, krasnoluda i niziołka. Baron przedstawił Was sobie i przeszedł do rzeczy;

- Panowie, skoro już się poznaliście, to możecie mnie posłuchać. Vivian, córka Vogt Kell, została porwana, jak wiecie. Wydarzenie miało miejsce gdzieś w Lesie Hvargir, w drodze do miejscowości Vidovdan. Cały jej orszak został wybity, a powóz wraz z ciałami, które były względnie mówiąc poszatkowane, został znaleziony przez okolicznych mieszkańców. Przyprowadziłem Wam, tak jak Herr Wolf prosił, jednego z nich. Jarko się nazywa i czeka w drugim namiocie - tu nastąpiła pauza - Moi ludzie znaleźli ślad prowadzący do porywaczy - To jest dobra wiadomość. Druga dobra, że mamy prawie stuprocentową pewność gdzie są. Jeśli wyruszycie wkrótce, dotrzecie tam za dwa dni, o wschodzie słońca. I tyle dobrych wiadomości. Zła jest taka, że wszystko wskazuje na to, iż porywacze przetrzymują ją w opuszczonym domu, w środku lasu. Jest tam małe jeziorko, na nim wyspa i na jej środku stoi dom. Tam są porywacze. Jest ich około dziesięciu. Mój człowiek wyjaśni Wam jak tam trafić, a i część drogi przebędzie z wami. Niestety, od kilku lat mieszkańcy uważają to miejsce za przeklęte, i nikt nie chce się tam zapuszczać. Parę lat temu ludzie twierdzili, że w tym domu odbywały się dziwne i mroczne praktyki.
Jakby tego było mało, do Vidovdan postanowił przybyć ojciec Vivian. Ot tak odwiedzieć córeczkę, zrobić jej... pierdoloną niespodziankę
- Baron usiadł, sakrazm znikł z jego twarzy, a grube palce zacisnęły się na kielichu z winem - Tak więc, mamy tydzień, by córeczka cała i zdrowa znalazła się w Vidovdan lub Aldium. Droga ta sama. Stawka, jak ustaliliśmy wcześniej, 25 złotych koron za sprowadzenie córki żywej i porywacza, też żywego. Obedrę mendę żywcem ze skóry - Baron się wkurzył, lecz po chwili uspokoił i kontynuował - Plecaki z prowiantem, wodą, linami są już przygotowane dla Was. Jeżeli chcecie, zaprowadzę Was do Jarko, którego możecie podpytać “co i jak” - zakończył
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172