Hallex – plotkowanie 02, sukces!
Dalsze rozpytywanie o domowników Pedro Mendosy, przyniosło Gnaeusowi kilka imion. Dowiedział się, że jego żona zwie się Gaudencia, starsza córka Gabriela, a młodsza Juanita. Dowiedział się, że niewolnik Adoncio, jest również Torillo, pochodzącym z Borquelas. Ochroniarz, którego widział nazywa się Haspio i dawniej zajmował się ciesielką, a dwóch pachołków to Romius i Dontius. Z tą wiedzą Hallex mógł zdziałać wiele.
Dopiero wieczorem, gdy zaczynało się robić ciemno, opuścili dom w Autumni i skierowali się na drugi koniec miasta, do Voi. Umówili się, że spotkają się w rogu dużego rynku, tego samego, na którym Pedro Mendosa prowadził swoje interesy. Wieczorową porą miasto było spokojne, szczególnie w bardziej zamożnych dzielnicach, przez które szli. Na targu panował jeszcze ruch, ale klientów nie było już zbyt wielu, skupionych głównie przy stoiskach z żywnością, gdzie kupcy, licząc na zysk obniżali na wieczór ceny, zachęcając do kupienia niezbyt już świeżych produktów. Większość kramów właśnie się zwijała.
Prowadzeni przez Ashshaba postanowili zaczekać w jednej z bocznych uliczek, odbijających od alei, która prowadziła bezpośrednio do miejsca zamieszkania torillskiego kupca. Zaułek był pusty i cichy, tylko z jednej kamienicy, z mieszkania na piętrze dobiegał odgłos uprawiającej miłość pary. Co pewien czas w głębi zaułka miauczał też kot.
Zapadł już zmierzch i na ulicy, którą obserwowali było coraz mniej ludzi. Kupujący, którzy zabawili na targu do późna już nie mieli tam czego szukać i spiesznym krokiem wracali w domowe pielesze. Pojawiły się pierwsze wózki i tragarze z towarem, wracającym do magazynów, aby rankiem znów pojawić się w sprzedaży.
Hallex – spostrzegawczość 48, porażka
Veratius – spostrzegawczość 51 (PS 88), porażka
Ashshab – spostrzegawczość 26 (PS 19), sukces!
Wpatrując się w ciemność, czekali na dwóch chłopaków z wózkiem, którzy powinni pojawić się lada chwila. Oczekując na nich, nie zauważyli przechodzącego Mendosy, ani jego ochroniarza. Być może tamci wybrali inną trasę. Droga, którą obserwowali wydawała się idealna dla wózka, w zaułkach i wąskich uliczkach ciężko byłoby manewrować obciążonym pojazdem.
W końcu dwóch parobków pojawiło się. Szli powoli ciągnąc obładowany towarem wózek. Nie zwracali uwagi na to, co dzieje się dookoła nich, pochłonięci rozmową. Rusanamani zauważył ich pierwszy i wskazał pozostałym. Znajdowali się około pięćdziesięciu metrów od nich. Problem polegał na tym, że kawałek za nimi szło dwóch mężczyzn i kobieta, a zajmowane przez nich stanowisko w zaułku właśnie minął jakiś otyły przechodzień – ulica jeszcze nie była pusta. A świadków raczej mieć nie chcieli.