Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2013, 17:16   #11
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Khazad odnotował wszelkie szczegóły o wspomnianym przez opata mężczyźnie. Wysoki, barczysty, czarny włos i duża blizna na szyi... warto było to zapamiętać. To co krasnoluda zastanawiało ponad miarę, to fakt że człek ów wiedział o dziecku, o czasie jego przyjścia na świat i o wyglądzie matki Amelii... to było bardzo podejrzane. Czełeczyny powiedzieliby nawet że ów człek i jego wiedza mogły być przerażające.

Teraz Sverrisson wsłuchał się w pytanie Tupika... przyjaciel zadał zestaw doskonałych pytań kapłanowi. Von Goldenzungenowi można zawsze było zawierzyć, teraz tylko dawał tego kolejny przykład. Pytania konkretne i jakże na miejscu. Helvgrim przysłuchując się nim, kiwał potakująco głową, godząc się z każdym słowem halfinga. Lepszych pytań nie zadałby nawet khazadzki mędrzec.

Odpowiedzi kapłana były przejrzyste jak kryształ. Droga opisana dokładnie na tyle na ile się dało. Krasnolud w myślach zaplanował ze pójdą zgodnie z planem wyznaczonym przez kapłana, człek ten wydawał się być szczery i opiekując się małą Amelią wykazał że na jej bezpieczeństwie zależy mu najbardziej. Jednak po chwili, Sverrisson rozejrzał się uważnie, wszak ciekawskie uszy mogły usłyszeć rozmowę wędrowców i opata. To mogłoby przynieść problemy na trakcie... nigdy nie wiadomo kto słucha i po co? Dlatego też Helv pomyślał że zmienią plan wkrótce... pójdą droga inną niż ta o której teraz mówili... powiedzieć można równoległą.

Pomysł z minięciem Ferlangen wydawał się słuszny. Jeśli kto by czekał na nich i małą Amelię ze złymi zamiarami to mógł być właśnie tam. Trzeba będzie obejść miasteczko lasem. Myśli kotłowały się w głowie krasnoluda. Kiedy opat zapytał o to czy chcą wiedzieć coś jeszcze, Helvgrim pokręcił przecząco głową.

- ... nie kapłanie, to powinno wystarczyć. Nadszedł czas pożegnania. Przysięgałem Skerifowi by ci pomóc, teraz tobie obietnice składam że młódki pilnował będę. Myślę że mówię za nas obu. - Wskazał na na Tupika i kiwnął mu lekko głową. - Troski odsuń precz herr Helmucie. Dziecko jest w dobrych rękach... może i opiekuni z nas nie najlepsi na czasy pokoju, ale jeśli niebezpieczeństwo czycha na to małe, boskie stworzenie, to wybrałeś najlepszych strażników. Bywaj zdrów i pokój na dom twój i twej rodziny. - Sverrisson ukłonił się w pas i ruszył, chwycił osiołka za powróz i wszedł na trakt. Spojrzał za siebie i na Tupika. Wiedział że może obaj nie byli najlepszymi szermierzami... strzelcami, że nie posiadali potężnych magicznych zwojów czy mocy runicznych znaków... ale obu cechowało coś czego nikt inny nie mógł dać małej Amelii. Obaj zdecydowani walczyć byli do końca, nie odpuścić i strzec dziecka za cenę własnego życia. Musieli jedynie przetrwać... a w tym byli najlepsi.


Gdy znaleźli się już na wąskim i porośniętym trawą trakcie. Helvgrim odezwał się do przyjaciela. - Wiesz Grotołazie że musimy zmienić trasę wędrówki? Posłuchaj co ja o tym myślę... - Sverrisson powiedział wszystko o swych podejrzeniach w stosunku co do drogi. Prawda, niektóre z jego teorii może były zbyt grubą kreską kreślone. Jednak obawy co do tego że w Ferlangen mógł ktoś ich czekać i zamiarów też nie mieć dobrych... mogły być prawdziwe. To że w klasztorze może był ktoś kto czekał tylko na moment kiedy Amelia opuści mury, też mogło być prawdą. Wszystko na wyrost... zbyt poważne, zagadkowe i ocierające się o śmieszność. Sverrisson miał jednak nadzieję że Tupik zrozumię tok myślenia khazada. Wszak było prawdą że ktoś tego dziecka szukał... tylko po co?

Rozmawiając szli traktem na Ferlangen. Było jasno i ciepło, dzień się właśnie budził pełnią. Ptactwo ćwierkało, a w dali, między drzewami widać było uciekjącą sarnę. Lecz co z tego... skoro Helvgrim rozglądał się na boki i wyszukiwał niebezpieczeństwa. Przyprawiało go to o ból głowy. Tak bardzo nie chciał zawieść tego dziecka, ani swego przyjaciela Tupika... ni też kapłana Shallyi, i przede wszystkim mistrza Skerifa. Topór opuścił olstro i trzymany w mocarnej dłoni krasnoluda był już przez całą drogę. Helvgrim miał złe przeczucia, tak bardzo chciał się mylić.
 
VIX jest offline