Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2013, 17:24   #10
K.D.
 
K.D.'s Avatar
 
Reputacja: 1 K.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumny
Chris szedł powoli i dostojnie, stukając laseczką o spękany beton otaczający pajęczą siecią budynek fabryki. Masywna, toporna bryła hali, ziejąca pustymi oczodołami wielkich okien i pokryta krwistym pyłem starych cegieł była ziszczeniem jego sennych mar o ostatnim miejscu w którym kiedykolwiek chciałby się znaleźć. Martwy budynek wydawał się pasować do Kameny.

Nie spieszył się. Postanowił pojawić się na spotkaniu przez czystą grzeczność - na pewno nie będzie leciał na złamanie karku dla jego starej znajomej. Ich dawne przygody bladły w obliczu niedomówień, podejrzeń i sekretów, które stanęły między nimi wysokim murem obojętności. Nie ufał jej, nie oszczędził więc przygotowań na najgorsze. Laseczka w jego dłoni mruczała cichutko od nagromadzonej w niej tajemnej energii, a schowany pod gustownym płaszczem Ormr, mimo strasznej niewygody jaka wiązała się z jego transportacją incognito, na pewno okaże się cennym towarzyszem gdyby sprawy miały przybrać niepomyślny obrót. A wszystkie jego zmysły ostrzegały, że tak właśnie się stanie.

Zbliżając się do budynku, Chris czuł coraz to większą obawę. Zatrzymał się na chwilę by wysupłać z kieszeni papierosa i zapalniczkę. Palił przez chwilę w miejscu, rozglądając się nerwowo. Napięcie rosło, a on miał wrażenie bycia obserwowanym.

-Kurwa mać!- Syknął gdy coś świsnęło mu koło głowy. Jego dłoń błyskawicznie odnalazła starożytną rękojeść Ormra, a on sam obrócił się na pięcie by stawić czoła zagrożeniu.

Tłusta sroka usiadła sobie na zapomnianej drabinie i skrzeczała głośno. Christopher zmełł w ustach kolejne przekleństwo i poprawił szarpnięciem kołnierz marynarki.

-Pierdol się, Heckle i Jeckle. Zmykaj, bo zrobię ci z kupra rosół średniowiecza- Pokazał ptaku palec i posłał mu karcące spojrzenie. Sroka, nic nie robiąc sobie z gróźb młodzieńca, nie przestawała się z niego naśmiewać. Obrażony i bezsilny, Chris wsadził ręce w kieszenie i naburmuszony ruszył ku fabryce długimi, gniewnymi krokami.

***

Potomek Odyna zmierzył Kamenę wzrokiem od stóp do głów i ukrył złośliwy uśmieszek.

-Najdroższa Kameno. Nic się nie zmieniłaś- Jej wyjaśnienia pozwoliły mu uciszyć swoje obawy, jakoby obecnośc trzech innych mężczyzn była jakimś złożonym scenariuszem grupowego gwałtu. Przybierając zobojętniały wyraz twrazy, Chris sięgnął po następnego papierosa. Obecność osób trzecich nic nie zmieniała. Odbębnił swój obywatelski obowiązek, przyszedł wysłuchać Kameny, ale nie miał zamiaru tańczyć tak jak zagra mu jego dawna znajoma, lub, co prawdopodobne, jego ojciec.

Już miał otworzyć usta, rzucić jakimś zajebistym one-linerem, założyć ciemne okulary i wymaszerować z budynku, ale słowa uwięzły mu w gardle, a pogardliwy uśmiech powoli spłynął mu z warg. To, co mówiła Kamena, powoli układało się w logiczną całość która napełniła jego serce trwogą. Odgłosy burzy i zbliżające się syreny były niczym werble przed wielką odsłoną tajemnicy. A Chris nigdy nie mógł sobie odmówić poznania jakiegoś sekretu.

***

-Róbcie to co mówią...

-Kąsaj batona, przyjacielu.- Chris nie miał zamiaru klękać przed nacierającymi na niego agentami. Po pierwsze, miał na sobie bardzo eleganckie spodnie. Po drugie, na pochybel skurwysynom. Zamiast iść za wzorem swoich towarzyszy, upuścił papierosa i zgniótł go czubkiem buta. Nie chcąc uciekać się do swoich licznych talentów tak wcześnie, młodzieniec zdecydował że chroniąca jego korpus kamizelka kuloodporna musi sama zmaksymalizować jego szanse na przeżycie brawurowej ucieczki którą miał w planach...

...Szybko pokrzyżowanych przez pojawienie się tajemniczego osobnika. Chris wkurzył się nie na żarty.

-Mniej pierdolenia, gnojku, więcej kopania twojego chudego dupska- Chris odrzucił połę płaszcza i dobył Ormra. Kamienny miecz zajęczał przeraźliwie, parząc dziennikarza w dłoń swoją żądzą krwi. Młodzieniec pozwolił mu jej zakosztować, dociskając kciuk do tępego, brutalnego ostrza. -Bierz młodego!- Ryknął Chris, a Ormr posłusznie wystrzelił z jego dłoni, oszalały od chęci wypicia pełnej mocy posoki nowoprzybyłego.

Broń zawahała się jednak gdy Kamena otoczyła Potomków swoją mocą, a w podłodze pojawiła się szeroka rozpadlina. Kobieta wydawała się być bardzo przekonująca w dawaniu im do zrozumienia że powinni się z stąd ewakuować. Chris rzucił pobieżnie spojrzenie reszcie grupy, gdy na jego osobę spadło ciężkie ramię sprawiedliwości.

-Na ziemię, pierdoło!- Agent darł się, szarżując na Chrisa z pewnym zamiarem wypierdolenia go na poślady.

-Sadzić, palić, zalegalizować, szmato...- Szepnął młodzieniec obnażając zęby. -Zastrzel go!- Krzyknał nagle, wskazując nosem pędzącemu ku niemu mężczyźnie innego pobliskiego agenta. Nie czekając na efekt swojej dywersji, Chris rzucił się w stronę rozdarcia w podłodze, w pół susa posyłając Kamenie pozornie beznamiętne, choć w istocie podszyte troską spojrzenie. Ormr poszybował za posłusznie za nim, rozczarowany nieco że nie przyszło mu się nasycić.
 

Ostatnio edytowane przez K.D. : 06-07-2013 o 17:37.
K.D. jest offline