Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2013, 00:39   #12
MagMa
 
Reputacja: 1 MagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie coś
Miriahia podziwiała miasto szeroko otwartymi oczami… wyglądało jak, jak… Nie odnajdywała odpowiedniego porównania, było inne niż wszystko co do tej pory widziała. Szokował ją panujący tu ruch, gwar… Różnorodność tłumu…
Nagle sam pomysł opuszczenia rodzinnych stron wydał jej się dość pochopny. Miała wrażenie, że nie może zaproponować potencjalnym pracodawcom nic, czego nie proponowaliby już inni, znajdujący się tu ludzie. Z drugiej strony, chciała jak najwięcej zobaczyć, chciała wejść w tą rzeczywistość pomimo licznych obaw.

Handlarze, z którymi tu przybyła, czuli się w mieście jak w domu. W tych spokojnych ludzi wstąpił duch walki, gdy tylko weszli w tłoczne ulice. Głośno zachwalali swe towary starając się zdobyć klientów. Nawet nie zauważyli gdy odłączyła się od nich zaciekawiona, na jednym z licznych skrzyżowań. Dość szybko zabłądziła w tłumie ludzi i plątaninie uliczek.
Próbując odróżnić jedne od drugich, zabłąkała się w pewnym momencie nad rozległy, zdawało by się, akwen wodny, otoczony pasem trawy. Była to największa i najbardziej pusta przestrzeń jaką widziała w mieście.

Nie była szczególnie zaniepokojona faktem, nierozpoznawania mijanych budynków, w końcu i tak nie wiedziała, gdzie chce trafić. Nie liczyła też na natychmiastowe odnalezienie pracy. Zresztą nieznane uliczki zbyt bardzo ją pociągały, by mogła skupić się na stojących przed nią zadaniach. Pomimo jednak tego, że miasto było tak niezwykłe i oczarowało ją, to ucieszyła się, gdy trafiła nad otoczony zielenią zbiornik. Wydawało się jej to miejsce bardziej przyjazne niż, tak obce dla niej gęsto zabudowane dzielnice miasta. Szybko ruszyła w kierunku, kusząco odbijającej słoneczne promienie słoneczne, wody. Stanęła nad rozległym brzegiem podziwiając rozciągającą się przed nią przestrzeń, by po chwili przyklęknąć i umyć skurzone dłonie.

Tu, po długiej wędrówce w uliczkach, nad tą spokojną, rozległą wodą po raz pierwszy tak naprawdę zatęskniła za domem. Do tej pory popychała ją do przodu ciekawość nieznanego, ale tu dotarło do niej, że nawet te fascynujące miasto nie jest w stanie przyćmić tego kawałka przestrzeni, na którym króluje natura.

Zaczął kropić deszcz. Najpierw z wolna, później coraz intensywniej. Krople uderzały raz za razem w taflę wody. Po chwili z bocznej uliczki wyrwał się biegiem wysoki mężczyzna w płaszczu, szczelnie zasłaniający się nim przed deszczem. Jakżeby inaczej, nie dostrzegłszy dziewczyny wpadł na nią. Oboje przewrócili się na niebrukowana ziemię. Mężczyzna podniósłszy się szybko podskoczył do dziewczyny by pomóc jej wstać:

-Panienka raczy wybaczyć, nie patrzyłem gdzie lezę odezwał się dźwięcznym głosem.

Nagły wypadek całkowicie ją zaskoczył. Gwałtownie wyrwana z zadumy, nie bardzo wiedziała co z sobą zrobić.

-Nic nie szkodzi - szeptała speszona - Na szczęście jest tu miękka trawa... Poradzę sobie... - szeptała dalej, wstać jak najszybciej. Jednocześnie nieco panicznie rozglądała się szukając, gdzie mogłaby się udać, przerywając niezręczną rozmowę. Dostrzegła pustą, szeroką drogę tuż obok. Wprawdzie nie miała pojęcia dokąd ona prowadzi, jednak i tak przecież nie miała konkretnego celu w swej wędrówce. Ta droga była dobra jak każda inna i tak nie byłaby tu w stanie nic odróżnić.

-W sumie, dobrze, że wyrwał mnie pan z zadumy, powinnam już wracać- rzuciła jeszcze i dość szybkim krokiem ruszyła w stronę zauważonej uliczki.

Decyzja była zdaje się szczęśliwa - wyłoniwszy się z uliczki dojrzała solidną, oświetlona ulicę a na przeciwko....pokaźną tawernę, z wielkim turem czy też żubrem wyrytym w drewnie. Widok zapraszająco wyglądającej tawerny mocno ją ucieszył. Pogoda nie zachęcała do dalszych wędrówek, i perspektywa schronienia w przytulnym miejscu była bardzo kusząca, a i tak musiałaby poszukać jakiegoś miejsca na nocleg. Czemu więc nie miała się zatrzymać tutaj? Z drugiej strony budynek wydawał się dość często odwiedzany przez podróżnych, a ona nie przywykła do tłumów jakie można było spotkać w tym zatłoczonym mieście..

Trochę niepewnie, ale z ulgą podeszła w stronę solidnych drzwi. Rozejrzała się wokół, by sprawdzić czy nikt jej nie widzi po czym zamknęła szybko oczy

-Ishernos proszę o twą łaskę - wyszeptała ledwo słyszalnym szeptem. Po czym otworzyła drzwi i wolno przekroczyła próg budynku rozglądając się.

Obszerna sala była jak na tą godzinę dość pusta, ot parę osób spożywało napoje czy posiłki przy swych stolikach. Barman przysypiał za ladą. Zobaczywszy gościa zapytał z daleka

-W czym pomóc? Co podać?
Dziewczyna uśmiechnęła się, podchodząc, (choć może co poniektórzy stwierdziliby, że raczej przemykała) w stronę pytającego mężczyzny.

-Aktualnie szukam jakiegoś noclegu- powiedziała, gdy znalazła się już blisko, po czym znacznie ciszej dodała - choć tak w ogóle to szukam jakiegoś zajęcia. Podobno to właśnie w tawernach najwięcej wiadomo o tym co się dzieje wokół

Teraz, gdy po dniu spędzonym na błąkaniu się w uliczkach stanęła tutaj, poczuła się trochę głupio, że przez cały dzień nie poświęciła nawet trochę uwagi by rozejrzeć się za potencjalną pracą. Owszem miasto było niezwykłe, ale przecież nie przyjechała tu tylko by je podziwiać.

Zaskoczyła ją pogodna odpowiedź
W takim razie zdaje się, że dobrze trafiłaś. Znajdzie się tu jakieś łóżko, a i szukają ludzi na pewną wyprawę - Karczmarz pokrótce opowiedział dziewczynie o dziwnych ogłoszeniach, które ostatnio pojawiły się na mieście i wskazał izbę w której miała spotkać potencjalnych pracodawców. Dziewczyna nie zastanawiając się ruszyła we wskazanym kierunku.
Fakt, że w przypadkowo odnalezionej karczmie może uda się znaleźć jej pracę, tak naprawdę nie zaskoczył jej zbytnio. Widocznie Matka jej sprzyjała.

To przeświadczenie, dodało jej nieco pewności, więc bez wahania zapukała do drzwi, a następnie pewnie przekroczyła próg. Stanęła na brzegu dość dużego pomieszczenia spoglądając na osoby znajdujące się w pomieszczeniu

Dobry wieczór – odezwała się jak zwykle dość cichym głosem, trochę speszona poważnym wyglądem człowieka i krasnoluda -Szukam pracy, a Panowie podobno szukają ochotników do jakiegoś zlecenia .

Krasnolud trochę nieprzychylnie zlustrował ją wzrokiem, ale po krótkiej rozmowie, w której wspomniała o swym doświadczeniu w leczeniu, zdecydowali się ją przyjąć. Postawiła, trochę niepewnie, trzy nieco koślawe krzyżyki w miejscu podpisu, po czym odebrała dość ciężką sakiewkę z zaliczką oraz dziwny, srebrny liść.

Oferta podobała się Miriahii. Zadanie mogło być ciężkie, ale przynajmniej mogła wykonywać pracę, w której dobrze się czuła i zapewniała zajęcie przez długi czas. Dodatkowo oczywistym plusem był fakt, że groziło jej spore wynagrodzenie. Wprawdzie zdawała sobie sprawę, z tego, że długa wyprawa z pewnością będzie niebezpieczna, jednak cóż pozostawało jej poza zdaniem się na łaskę Ishernos, a ta jak dotąd najwidoczniej sprzyjała w jej przedsięwzięciach Nagle to obce miasto wydało jej się całkiem przyjazne.

Ponieważ mocno odczuwała już zmęczenie postanowiła odpocząć tego wieczoru i dopiero w dniu następnym zająć się przygotowaniami. Szybko zasnęła po dniu pełnym wrażeń, a rankiem, udała się na miasto, by zakupić lecznicze zioła i parę drobiazgów przydatnych w podróży. Dzień szybko przebiegł jej na tych drobnych sprawunkach, także dlatego, że co chwilę zatrzymywała się zaciekawiona życiem miasta.
 
MagMa jest offline