Czy to było możliwe? Czy naprawdę o jej chłopakach rozprawiali?! Przecie nie mogli o kim innym gadać, wszystko pasowało. Długi nos to Gotte, Eryk ze Stirlandii to na pewno młody Bauer... W co oni się wpakowali i wprzódy co tak daleko od doma robili i to razem?!?!? - myślała Marianka spiesznie płacąc za posiłek i wychodząc za trójką zbirów. Nie było czasu na wypytywanie karczmarza jeśli nie chciała tamtych zgubić. W myślach jedynie klęła, bo przez ten incydent pewnie na statek się spóźni...
Nie targowała się o cenę posiłku. Sumę żądaną na kontuarze położywszy, do wyjścia wyskoczyła ino broń swoją z powrotem odbierając.
Jakby na przekór zamiarom Marianki każdy z trzech mężczyzn ruszył w różną stronę. Wielki barczysty zabijaka oddalał się w lewo. Kobieta znała ten kierunek. Prowadził prosto do portu. Drugi ze zbirów, raczej średniej postury poszedł prosto. Wydawało się, że zmierza w głąb miasta. Trzeci zaś odbił w prawo i maszerował wzdłuż dzielnicy portowej.
Biedne dzielnice zazwyczaj buduje się wkoło portu – myślała szybko Marianka – a w takiej najłatwiej ukryć kogoś, bo i ludziska sobą się mało interesują.
Ruszyła więc za ostatnim z typków i nie tracąc go z oczu pilnie się za czymś rozglądała. A raczej za kimś.
Dostrzegła ich niedaleko małej studni. Dwóch umorusanych, ubranych w obdarte ubrania urwisów. Takich właśnie potrzebowała. Gwizdnęła lekko, a kiedy spojrzeli w jej stronę skinęła aby podeszli. Dobrze im z oczu patrzyło kiedy z ciekawością spoglądali w jej twarz. Wyglądali na wpół bezdomnych albo pochodzili z bardzo ubogich rodzin.
- Chceta zarobić parę miedziaków? – Marianka spytała szybko nie tracąc z oczu śledzonego.
- Zależy… - mniejszy z dwójki chłopaków odezwał się z wahaniem.
- Widzicie tamtego gościa? – wskazała dłonią tego, który zmierzał w kierunku portu.
- Ano widzim… a co?
- Chciałabym, żeby jeden z was poszedł za nim. Tylko tak, żeby tamten się nie zorientował – powiedziała wręczając im po miedziaku do ręki – Jakby wszedł do jakiegoś budynku chciałabym o tym wiedzieć.
- A jakże my panienkę odnajdziem?
- Widzicie? To jest Blitz – powiedziała wskazując na pustułkę – kiedy jej każę zawiśnie w powietrzu nad dachami domów, a ja będę czekać w tym miejscu, na które wskazuje ptak.
- A co ja miałbym zrobić? – spytał ten starszy. W oczach obu chłopców płonęła jakby iskierka radości na samą myśl o przygodzie..
- Znasz uliczkę z kamienicami przy karczmie „Wściekły Wilk”?
- Co bym miał nie znać… - wtrącił chłopak
- Polecisz pod numer 14 i przekażesz wiadomość Erykowi ze Stirnlandu lub jego przyjaciołom, że zbiry mają Gotte i że mają jej szukać tak jak już tłumaczyła, szukając ptaka. Jakby nikogo w domu nie było to polecisz do karczmy pytać. Zapamiętasz?
- Się robi panienko.
- Jak się dobrze spiszecie to jeszcze po pięć miedziaków dam.
Ale chłopaki już zerwali się do biegu, a Marianka nie zwlekając ruszyła tropem trzeciego mężczyzny.
Miała nadzieję, że odnajdą jej starych przyjaciół i że cała ta historia znajdzie szczęśliwe zakończenie.
__________________ Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają! |