Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2013, 13:36   #25
Ferr-kon
 
Reputacja: 1 Ferr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znany
- ... Nie masz się czym przejmować, Słoneczko - rozmawiając z Liz próbował balansować jednym z noży z zastawy na swoim palcu wskazującym, jednak dziewczyna, teraz opierająca brodę na dłoni na barze wpatrywała się nieco nieprzytomnym wzrokiem w alkohole na ścianie.
- I tak jestem stara, nawet jak nie widać... Wyobrażasz sobie jaka będę za sto lat? - aż przeszedł ją dreszcz - Ale... I tak całe moje życie kręci się wokół twojej... Rodziny.
- Sama widzisz! Pasujesz do nas jak jak cebula do pomidora. Jesteś tak samo piękna, krwiożercza, nieobliczalna i tak samo lubujesz się w udawaniu, że interesujesz się polityką - dziewczyna zarumieniła się od tego nagłego natłoku komplementów - jak większość z moich - hehe - krewniaków. Więc to tylko kwestia czasu.
Wiedział, że to ciężka decyzja, chociaż nie tak wyobrażano sobie rozmowę na temat zostawania nieśmiertelnym miłośnikiem hemoglobiny. Bardziej przypominało to dyskusję o sensie kupowania samochodu, albo o przeprowadzce. Jednak Malkavian doskonale rozumiał wszystko co działo się niewypowiedziane w tej rozmowie. Liz musiała o tym myśleć od długiego czasu, a oni musieli do tego dojrzeć... Nagle widelec upadł na stół i Lambert spojrzał na niego skonsternowany. I chwilę później nastała ciemność.

Gdy otworzył oczy, pierwszą jego myślą było by umyć zęby. Jak żył już ponad wiek, nigdy nie przestawał o tym myśleć i jego mama dobrze spełniła swój obowiązek. Poza tym miał teraz w ustach sporo pyłu, więc może dlatego przyszło mu to do głowy. Zrzucił z siebie gruz, starając się przykucnąć chociaż i poczuł połamane kości i kilka ran na ciele, jednak wszystko było tylko kwestią chwili, by to zaleczyć.
- Ech, ktoś zepsuł imprezę, nie dostaną ciasta - powiedział faktycznie zirytowany, czekając na jakąś zabawną odpowiedź ze strony Liz.

Liz!
LIZ!

Rozejrzał się i gdy zobaczył zakrwawiona postać dziewczyny w rozerwanym teraz gorsecie, kompletnie zapomniał o własnych ranach. Poderwał się, opadł na ostre kamienie kolanami i zagryzł swój nadgarstek i krew trysnęła z nowej rany, po czym przyłożył ją do ust dziewczyny.
- Pij - powiedział drżącym głosem - Pij, pij, pij, PIJ! PIJ! Nie rób tego, cholera, nie rób mi tego, pij do cholery, nie, nie nie, pijpijpijpijpij...
Zaczął tak mamrotać pod nosem, chcąc żeby dziewczyna wyssała go do zera. Wszystko, tylko żeby to się nie stało. Szukał jakichkolwiek znaków zaleczania się jej ran.
- Niech ktoś mi POMOŻE DO KURWY NĘDZY! - ryknął Malkavianin, a jego głos zabrzmiał zaskakująco trzeźwo.
 
Ferr-kon jest offline