Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2013, 19:58   #243
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Sanity Knights

Burzowa noc


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=HcOjpG27LEQ[/MEDIA]

Błyskawice rozświetlały niebo nad okolicą, w którym stara strażnica, twardo stała na swej warcie. Ogromne krople deszczu gęsto lały się z nieba, tworząc ścianę wody niemal nie do przejścia. Ich własne pieśni wygrywane były na dachu starego zameczku, oraz na wszystkich jego oknach i parapetach. Delikatne i lekkie, uderzenia o szkło, wspomagane były przez burzowych bębniarzy i błyskawicznych skrzypków, wszystkiemu zaś towarzyszył zimny jesienny wiatr, który wprowadzał do spektaklu dodatkową grozę. Jednak mimo ulewy, na jednym z trawiastych wzgórz nieopodal zamczyska, ktoś klęczał na jednym kolanie. Nad jego głową wisiała dziwna kopuła, chroniąca przed deszczem, by ten nie dotknął, gorejących niczym ogień włosów, czy też delikatnej twarzy. W świetle rzucanym przez błyskawicę dało się dojrzeć, delikatny znak pikowej karty, na koszuli, której skrawki co jakiś czas wyglądały, spod targanego na wietrze płaszczu.
- Mhhh uwielbiam takie zabawy, człowiek może poczuć się jak gdyby znowu był młody i niepewny. –wymruczał lubieżnym głosem Joker sam do siebie. Jego palce zwinęły się w kółko, które przyłożył do oka, niczym lunetę kierując je na zameczek.



- Część pierwszą operacji należy zacząć. –zachichotał i przykucnął jeszcze bardziej, mamrocząc coś do ukrytego w długiej dłoni przedmiotu.

~*~

Drużyna trochę na wampira musiała się naczekać, co prawda Kaze marudził o przyjmowaniu do grupy kogo popadnie, ale kto by go tam słuchał. Madred nie miał zdania w tej kwestii, zajęty uzupełnianiem paliwa w ręce Shiby, zaś Krio zachrapał tylko, co można było dwojako interpretować. Burza zaś zdawała się na złość bohaterom trwać i trwać, nic nie wskazywało na to by dziś miała się zakończyć. Chociaż odpoczynek i tak im się przyda , wszak Shiba użyła dziś już trochę boskiej mocy, a jako początkująca i samoucząca się kapłanka nie dysponowała wielkimi jej pokładami.
Andre, wraz ze swym przeklętym mieczem, zjawili się na dole po paru kwadransach. Bladolicy ciągnął za sobą olbrzymia walizkę, która napęczniała była od drobiazgów. Wystawała z niej nawet jakaś koszula i zapasowy wampirzy płaszcz.
- Nienawidzę przeprowadzek! –zamarudził głośno, ustawiając walizkę obok wierzchowca na którym spał lodowy mag.
Zapewne począłby narzekać dalej, co doprowadziłoby z kolei do eksplozji gniewu cienistego zabójcy, gdyby nie fakt, że drzwi przedsionka, prowadzące na zewnątrz nagle się otworzyły. Wkroczył przez nie jak gdyby nigdy nic, młody mężczyzna o rudych włosach, ubrany w lekką przemoczona białą koszule. Na jej piersiach, wymalowany dwa znaki karciane – trefl i pik.


Jego oczy były lekko przymrużone, jak gdyby rozmyślał o czymś głęboko, zaś dwa malutkie tatuaże w postaci zielonej kropli i żółtej gwiazdki, na myśl przywodziły iż jest on cyrkowcem. Do paska, tam gdzie normalnie trzyma się miecz, przypięty miał prostokątny skórzany pokrowiec, z którego wystawała jedna karta - As kier.
Wędrowiec zamknął powoli drzwi, które gruchnęły złowieszczo, po czym powoli począł iść w stronę drużyny, nie mówiąc nawet słowa. W jego ruchach było jednak coś, co sprawiało że włosy stawały na głowie. Nawet elfie konie zareagowały, bowiem zarżały głośno, oraz poczęły wierzgać nerwowo nogami.

Black Skin Brutes

Na szlaku przygody!


Nim Surokaze i Calamity wraz z resztą ich towarzyszy ze statku wyruszyli w drogę, załadowali tobołki żywnością (co wzbudziło kolejna fale narzekań gnoma), a także upewnili się iż wszystko zostało zabrane. Gdy mieli opuszczać już statek, podbiegła do nich jednak mała El, zaś w dłoniach trzymała…



…trzy ciekawie zdobione flakoniki, w których bulgotał jakiś płyn.
-To od gnoma. –szepnęła wpychając buteleczki w wielkie dłonie Calamitiego. – Nie chciał wam dawać tego osobiście i w ogóle jak to on, ale to jest ta mikstura którą was leczył. W razie problemów może się przydać. –stwierdziła młoda Pani doktor, po czym cmoknęła jeszcze Surokaze i Richtera w ich pokiereszowane policzki. Jakoś niezbyt przeszkadzała jej zakazana facjata Calamitiego. – Pozdrówcie Gorta! –krzyknęła jeszcze za nimi, gdy grupa ruszyła w stronę traktu.

~*~

Podróż, nie należała do najciekawszych. Głównie to szli i jedli, oraz obserwowali ślady bytności Gorta rozrzucone dookoła drogi. Oczywiście mowa o zmasakrowanych szaleńcach, oraz sporadycznych krzywych podpisach na kamulcach, które głosiły zazwyczaj coś w stylu „ Iwababababa Wielki Czarnoskóry tu był
Widać pirat radził sobie na szlaku lepiej od nich, a ponadto zabierał im sprzed nosa wszelakie zabawy. Przynajmniej tak mogło wydawać się, aż do jednego z wieczorów.
Była to kolejna zimna noc na pustkowiu. Po niebie przesuwały się chmury, zaś zimny wiatr poruszał pyłem i piaskiem. Drewno grupa zbierała głównie, z zniszczonych przez szaleńców domostw, zaś teraz siedziała właśnie przy ognisku wykonanym z tak zdobytego materiału. W kociołku bulgotała, jakaś zupa z kawałami suszonego mięsa, której doglądała owinięta w koc Bella. Nawet dwójka wojowników zmuszona była tego wieczora, do zarzucenia na siebie cieplejszych szmat, bowiem wiatr był niezwykle przenikliwy.
Jednak ten zimny wiatr przyniósł ze sobą coś ciekawego… dym i zapach spalenizny. Gdzieś na wschód od drogi cos się paliło, a po chwili faktycznie dało się dojrzeć niewielką łunę światła za jednym z licznych pagórków.
Czyżby kolejna wioska padła ofiara szaleńców, a może ktoś rozbił o wiele większy obóz?
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline