Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2013, 02:08   #19
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Kolejny ekscytujący dzień... Kwestia dla kogo. Niecodzienna brygada zebrana w bunkrze snuła się po nim. Mimo całego otaczającego ich hi-techu w większości najchętniej spakowaliby się i powrócili w ruiny. Do czającego się tam niebezpieczeństwa ze strony pogody, promieniowania czy bestii. W tym tych najgorszych, ludzi. Ale tam zagrożenia były jasne, w porę wykryte nie mogło zaszkodzić. Przed pogodą czy powoli niknącymi efektami bombardowania mogli się zabezpieczyć. Wszystko co się poruszało mogło przestać. O tak, w tym byli ekspertami. Wiedzieli jak wysadzać, unieruchamiać i mordować. Wszyscy po za jednym, hibernatusem. Który również nie był radosny i na to wpływ miało nie tylko obudzenie się w tych niewątpliwie ciekawych czasach.

Baszar

Źle się czułeś w tym miejscu. Lubiłeś mieć niebo nad głową. W nocy i w dzień. Najlepiej jeszcze gdy otaczał Ciebie bezkres pustyni, mogłeś się wyciszyć, wsłuchać w życie na niej. Bo tylko głupiec, który nie wychylił nosa z miasta może myśleć, że na pustyni życia nie ma. Owady wygrywają swoją muzykę. Płazy i gady polują na nie i na mniejsze ssaki. Te zaś przemykają, szukają swojej ofiary żywiąc się rzadką roślinnością lub jajami podkradanymi dla swoich Nemezis... Mógłbyś tak wymieniać bez końca aż do prawdziwych bestii, potężnych duchów, których Twoje plemię nie ośmielało się nazywać. Potrafiłeś wpasować się w ten skomplikowany łańcuch zależności, stać się jednym z jego ogniw. Zabijać i się ukrywać. Żyć
Tutaj jednak otaczał Ciebie wszędzie metal. Z niego były ściany i drzwi. Rama łóżka i stół. Nawet obite poduszkami krzesła. Zamknięta przestrzeń wpędzała w klaustrofobie potęgowaną przez świadomość zamknięcia.
I maszyny. Johny wydawał się w porządku, Albert też nie był taki zły chociaż działał Ci na nerwy. Jednak pamiętałeś słowa kapłana, którym potakiwał i szaman. "Strzeżcie się demonów stworzonych z pychy ludzi. Będą one mamić, kłamać, upodabniać się do człowieka. Nie są jednak ludźmi, nie kochają jak my. Nie budują rodzin. Tylko nienawidzą i mają jeden cel, dokończyć zagładę, którą rozpoczęli ponad trzydzieści lat temu. Dlatego skurwieli należy tępić ogniem i ołowiem." Zawsze z tym się zgadzałeś ale teraz... Teraz miałeś kryzys wiary.
Cóż, nie byłeś szamanem, nie Tobie interpretować sprawy wyższe. Dlatego znalazłeś sobie zajęcie. Zacząłeś uczyć się rozkładu bunkra. Tak by w razie zdrady maszyn nawet w ciemności móc walczyć. Zapamiętywałeś również gdzie co leży by mieć pewność, że nikt nie grzebał w rzeczach gdy będziesz gdzie indziej. Szło Ci to opornie. Ale miałeś czas. Gdy inni oglądali, czytali, budowali czy ćwiczyli Ty spacerowałeś. Życie na pustyni nauczyło Ciebie cierpliwości.

Znalazłeś wszystkie zamknięte drzwi. Na każdych była konsola z cyferkami. Zamek kodowy. Cztery cyfry. Chociaż widziałeś, że przed maszynami otwierają się same. Stare oznaczenia zachowały się. Albert odciął Wam dostęp do biura nadzorcy, sterowni i pomieszczenia ochrony. Te ostatnie aktualnie pełniło funkcję pracowni Alberta. Widziałeś, że wchodził tam Młody, zawsze w towarzystwie jakiejś maszyny.
Do tego drzwi na jednym z końców korytarza. To tam zwykle przebywał Johny jeżeli się nie kręcił po bunkrze. Z tego co wiedziałeś były tam schody na niższy poziom bunkra.
No i ostatnie. Najbardziej zagadkowe. Wyglądały jak te prowadzące do pokoi ale przy drzwiach znalazłeś ślady po śrubach coś mocujących. Tabliczkę? Zamek kodowy również różnił się od innych. Na dziesięć znaków, klawiatura dotykowa pokazywała jednak cyfry rzymskie. Kolejna zagadka bunkra. Może ktoś mądralińskich będzie coś wiedział?

Drake

Oglądałeś filmy, ćwiczyłeś, byłeś ostrożny, starałeś się nie dostać pierdolca... Gdyby nie niegdysiejsze spotkanie z Zwiadowczym byłbyś pewny, że znalazłeś właśnie najgorszą dla siebie torturę. Byłeś urodzony do walki. Dzieciństwo w Hegemoni, zamiast szkoły trening w zabijaniu praktycznie wszystkim, dwanaście lat w najbardziej popieprzonych oddziałach pacyfikacyjnych, walki z innymi psychopatami, własna mordercza krucjata, praca jako najemnik... Stanowczo nie byłeś człowiekiem nawykłym do spokoju. Lepiej byś się czuł w jakiejś zadymionej spelunie pełnej zakaznych mord i brudnych, zużytych dziwek. Pijąc rozwodnione piwo i wiedząc skąd i jakie zagrożenie może nadejść.

Siedziałeś właśnie z Lynxem oglądając jakiś film sensacyjny śmiejąc się z tego jak główny bohater trzyma M60 i że ma w nim chyba nieskończoność naboi gdy w jednym z komputerów odezwała się drukarka. W tym samym czasie usłyszałeś głos Alberta.
- Drake, wybacz, że przeszkadzam Ci w odpoczynku ale zebrałem dane o które prosiłeś. Niestety nie ma ich za dużo.
Gdy sięgałeś po wydruk zdałeś sobie sprawę, że ręce trochę Ci drżą. Kartek było dużo. Idąc do fotela już je wertowałeś. Większość nie była w pełni zapisana.

Na początku przejrzałeś zestawienie osób figurujących na zdjęciu. Nazwisko, stopień, jednostka... Wszystko na podstawie przybliżenia zdjęcia. Albertowi nie udało się jednak zebrać zestawienie dotyczące wszystkich osób. Grunt, że zebrał o Twoim ojcu i Showerze. Faktycznie nie licząc marines i sanitariusz wszyscy należeli do III korpusu stacjonującego w Fort Hood. Więcej służyli w tej samej dywizji, 1 kawalerii konkretnie w pierwszej kompanii drugiej brygady. Do tego dostałeś wyciąg z nieśmiertelników swojego ojca i Showera włącznie z numerem ubezpieczeń i wyznaniem z adnotacją, że Albert może stworzyć podobne zestawienie dotyczące innych osób z nieśmiertelnikami na wierzchu.
Przeleciałeś to wszystko wzrokiem i wziąłeś następną kartkę. A raczej plik kartek. Historia Fortu Hood i 1 dywizji kawalerii. Odłożyłeś je na bok. Wywiad. Z Showerem, datowany na jakieś pół roku przed wojną. Nieźle, dla Timesa, kiedyś ponoć nie był tak nafaszerowany propagandą. Russell przedstawiał korporację Valut-tech, która odpowiadała za wybudowanie bunkrów zarówno dla sektora cywilnego jak i wojskowego. Jako kierownik ochrony jednego z nich. Krótkie pierdolenie o tym jakie to nie są zajebiste i czego nie przetrwają.
Jedną z ostatnich kartek były pełne dane o Showerze. Urodził się w Teksasie, w miasteczku o nazwie Sweetwater. Po skończeniu szkoły średniej dostał się do wojska, dwa razy był w Iraku, raz w Afganistanie. Od kaprala awansował do porucznika przechodząc kurs oficerski. Po odejściu z wojska pracował jako pracownik ochrony, również na stanowiskach kierowniczych. Żonaty, miał syna. Lubił wędkowanie i gry planszowe. Ktoś miał niezłe źródło informacji. Coś zaczęło Ci się przypominać jednak wszystko zaskoczyło dopiero wraz z ostatnią kartką. Jednak wcześniej musiałeś się przebić przez następną kartkę w której sam Russell pisał dlaczego powinien pracować w Valut-techu.

Ostatnią kartką był e-mail. Datowany na pięć miesięcy przed wybuchem wojny.
Cytat:
Od: r.shower @armyspy.com
Do: ronaldlogan @armyspy.com
Temat..
Treść: Cześć Roni,
Kurcze, w te wakacje musimy odwołać nasz wyjazd. Nie chcą mi dać urlopu a Carla dostaje szału. Grozi rozwodem, że nie po to odszedłem od Wujka Sama by teraz całe tygodnie siedzieć w robocie. Ech... Ona z Timmim sami nie pojadą. Szkoda, szczególnie dzieciaków. Wiesz, że Timmy ciągle ma zdjęcie z Drake'iem jak stoją przy tym potworze, którego złowiliśmy? Trzyma je przy łóżku. Jeszcze raz wybacz. Wypuszczą mnie z tej puszki to zadzwonie.
R.
Wspomnienie z dzieciństwa wróciło. Jak wyjechałeś z ojcem i jego kumplem z wojska nad jezioro. Łowili ryby a Ty z synem Russella, parę lat od Ciebie starszym, pełnym pomysłów dzieciakiem płoszyłeś ryby i bawiłeś się w pobliskim lesie.

Coś Ciebie zaniepokoiło. Nic konkretnego. Czasem tak miałeś, tuż przed tym jak wszystko miało się spieprzyć. Tuż przed pojmaniem, podczas ostatniej akcji czy wtedy w barze w Missisipi gdy z Lynxem ledwo cało wyszliście. Owszem czasem okazywało się, ze to fałszywy alarm ale momentalnie spiąłeś się w sobie. Najgorzej, że wszyscy pomału tracili czujność. Młody chodził oderwany od świata, Cutler zachowywał się jak panienka na salonach czy raczej sali treningowej a nie zabijaka ze Zwiadowczego, nawet Nataniel tracił czujność. Tylko Baszar pozostawał nieufny jak zwykle. A komu jak komu ale jego przeczuciom wierzyłeś prawie jak swoim.

Stanisław

Odświeżony, jednak pełen niepokoju wszedłeś do jednego z wolnych pokoi. Dwa proste ale wygodne łóżka polowa. Trzy stoły, krzesła, szafki... Wszystko stalowe. Dużo wolnej przestrzeni. Walnąłeś się na jednym z łóżek. Zapaliłeś słomkę, czy jak niektórzy mówili "pedałka". Cóż... Ci wszyscy, którzy uważali za jedyne słuszne szlugi czerwone, najlepiej bez filtra w większości już nie żyli. I to nie przez raka. Zapalniczka, niestety nie Twoja zippo od razu zapaliła. Sztachnąłeś się dwa razy patrząc się jak dym, w tym świetle niebieski, unosi się drugiego łóżka i rozwiewa na boki. Z głośników rozległ się głos Alberta.
- Co chcesz?

Heinrich i James

Po kolejnym treningu byliście cali obolali. Jednak zmęczone mięśnie, posiniaczone przedramiona i uda dawały satysfakcje. W myśl zasadzie "lepiej dostać wciry na treningu niż zdechnąć w ruinach" skłoniliście się sobie. Cutlera dziwił trochę ten zwyczaj no ale cóż... Trzeba szanować kulturę innych a kłanianie się to nic przy tym co słyszał o Francuzach. A może Szwajcarach? Tak czy siak po skatowaniu swojego ciała postanowiliście trochę się zrelaksować. Udaliście się do łaźni i po krótkim prysznicu wpakowaliście się do jaccuzi. Niemiec wytrzasnął nawet butelkę whisky, powojennej ale dość niezłej. Po takim treningu nawet dbający o zdrowie James nie mógł odmówić szklaneczki.

Młody

Gdyby nie kalendarz i zegar w komputerach nie wiedziałbyś ile czasu jesteście w bunkrze. Wszystko zlewało się w jedno. Godziny przed monitorem wywołujące ból oczu i migrenę. Coś do jedzenia, na szybko, kawa i majsterkowanie. Ogrom informacji, części i możliwości przytłaczał. Nie bez znaczenia była też sama osoba Alberta, zawsze chętnego do wytłumaczenia w prostych słowach lub pomocy przy co trudniejszych sprawach. Na potrzeby majsterkowania dopuścił Ciebie nawet do swojego laboratorium, niegdysiejszego pełniącego funkcję biura ochrony. Co prawda zawsze towarzyszył Ci robot pod bronią jednak wydawał się on po prostu zabezpieczeniem. Nie wodził za Tobą lufą, stał pod ścianą. Szybko stał się elementem tła. Podobnie dwa rozpylacze zainstalowane pod sufitem wraz z kamerami.
Warsztat, czy jak Albert wolał pracownia, powstał z dwóch pomieszczeń. Biura i zbrojowni. W pozornym chaosie (w którym jednak po pewnym czasie znalazłeś porządek) stały stoły, szafki z częściami i narzędziami, komputery... Na jednej ze ścian wisiał nieduży telewizor plazmowy wyświetlający animacje Alberta.


Gdy po śniadaniu udałeś się do pracowni, robot sam dołączył, z zamiarem zrobienia przenośnego źródła energii Albert przywitał Ciebie uśmiechem.
- Witaj Młodzieńcze. Zanim przejdziemy do majsterkowania mógłbyś mi opowiedzieć trochę o świecie na zewnątrz? Skąd takie małe zainteresowanie technologią większości ludzi?
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline