Monotonia była chyba najgorszym z towarzyszy żołnierza. David zaczynał się już naprawdę nudzić. Najpierw kłopoty w jaskini, dziwne echa, długa podróż w miejscu w którym chciałbyś się czuć bezpiecznie ale tak naprawdę musisz uważać na każdym kroku. Przemęczenie, stres i zdawało się coraz dłuższa droga powrotna wcale nie przysparzały zadaniu zwolenników. - Jeden tor zawalony i nawet szczeliny przez którą się nikt nie przeciśnie, jest jakiś sens szukania kogoś nadal w tym tunelu? - rozgoryczenie zaczynało brać górę and zdrowym rozsądkiem, to nie było jego miejsce i czas by podważać decyzje dowództwa choćby wydawały się nie wiadomo jak głupie i pozbawione sensu.
- Więc co dalej, wracamy czy przeciskamy się tam bez mechów? - sam pomysł wydawał się śmieszny i pozbawiony sensu, coś na tyle dużego by zaatakować konwoje między stacjami na pewno zostawiło by tutaj jakieś ślady bytności. Richardson westchnął głośno, był zwyczajnie rozczarowany stratą czasu.
__________________ He who runs away
lives to fight another day |