Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2013, 21:37   #27
malkawiasz
 
malkawiasz's Avatar
 
Reputacja: 1 malkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie coś
Ćwiczenia. Kiepskie żarcie. Głośny sierżant. Smród przepoconych ciał. Dni odliczane posłanymi łóżkami. Mars, Wenus czy Luna. Nie robiło różnicy. Dzień w wojsku wszędzie był taki sam. Dla wszystkich oprócz „Konowała” była to rutyna i chleb powszedni. Jedynie Mallory zdawał się tym fascynować i wszystkie te proste czynności chyba go radowały. Był autentycznie zadowolony gdy po kilku dniach udało mu się opracować algorytm, który pozwalał w jak najmniejszej ilości ruchów zasłać łóżko tak by rzucona przez kaprala moneta odbijała się najwyżej. Poza tym był chyba jedynym żołnierzem, który wymagał by zwracać się do niego per „szeregowy”. Był dumny z tego stopnia. Był chyba lekko nie normalny. Reszta niezbyt go znała wcześniej więc nie wiedzieli czy był taki zawsze, czy może po spotkaniu z Inkwizytorem poluzowały mu się jakieś klepki. Kiedy jednak przychodziło do ćwiczeń nie wymiękał i robił swoje. Jak na medyka strzelał całkiem dobrze, a i mieczem radził sobie nieźle. Wprawdzie nie mieli jeszcze okazji sprawdzić jego zdolności medycznych, ale chyba wszyscy zgadzali się co do tego, że chcieli by, żeby tak zostało. Osobiście jednak wiedział, że to tylko kwestia czasu. Jak zawsze.

Killhous. Nałożył filtr na emocję. Podkręcił odrobinę dopływ adrenaliny, bez przesady, ot tak by móc złapać kota za wąsy. Tak na wszelki wypadek. No i przygotował się na szybką produkcje painkillerów. Na razie się z tym wstrzymywał. Fajnie było nie czuć bólu, ale efektem ubocznym było ryzyko wpadnięcia w szał. Nazywał to berserkiem i jakoś nie mógł wyeliminować. Postanowił więc nie szaleć z inhibitorami bólu i zostawić je na „w razie co”. Tępawy generał odciął go od laboratorium więc nie mógł przygotować żadnych wspomagaczy dla drużyny. No poza standardowym oczywiście. Z przeszmuglowanych w apteczce specyfików zaczął pędzić bimber. Smaczne toto nie było, ale już waliło w łeb. Miał małą próbkę w manierce, ale postanowił zostawić to na oblewanie zwycięstwa.

Obojętnie odnotował fakt trenowania ich w walce w pomieszczeniach i korytarzach. Czyżby to sugerowało ich późniejsze użycie do zwalczania najniebezpieczniejszych Heretyków? Na pola walki rzuca się mięso armatnie. W miastach walczy się całkiem inaczej. Godne zastanowienia. Kiedyś.

„Rusty” zrobił małą odprawę. Poprzydzielał zadania i pognał wszystkich do roboty. Mallory miał z górki. Był w parze z dowódca, więc on odwalał działkę z łącznością, a „Konował” wprawiał tylko kończyny w ruch i pilnował jego pleców. No i wypatrywał wroga by móc posłać mu parę kulek. W tym jak garbił się by zmniejszyć powierzchnie ciała, jak przebiegał od osłony do osłony i łypał na wszelkie strony spod hełmu widać było, że albo odbył jakieś szkolenie wojskowe, albo miał instynkt przetrwania godny szczura.
 
malkawiasz jest offline