Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2013, 22:08   #14
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Dwa dni po spotkaniach o pracę. Reiks Platz. Wieczór.

Ogne

Zmęczony nadmiernym relaksem Ogne spał twardo. Kamienny sen zapewnił mu tak potrzebny wypoczynek. Obudził się zadowolony i raźny. Spojrzenie na słonko – a raczej na ciemność która znalazła się na jego miejscu podpowiedziało mu że chyba jest wieczór. Tak więc wstał, rozprostował się i zebrawszy swoje rzeczy. Eee…coś było nie tak. To nie był jego worek. To w ogóle nie był worek, to była zwinięta szmata. Po chwilowym zastanowieniu do Norska dotarło co się właściwie stało, krótkie poszukiwania zaś, pozwoliły odkryć że sakiewek również już nie posiada. Ha, a obok siedział krasnolud.Właściwie dwa krasnoludy oraz wielki niedźwiedź. Zaczął kropić deszcz. Ogne ruszył władować swą głowę do fontanny by ochłodzić umysł i gardło.

Nemeyeth Ler’Hearv

Nemeyeth była w miarę trzeźwa. Bardzo wyróżniało ją to na tle reszty obecnych tego wieczora na placu. Tych bardziej rozrabiających, jak co noc, wygarniała Straż Miejska. Gdy dotarła na miejsce zebrania dostrzegła już kilka czekających osób, tudzież jakiegoś niedźwiedzia. Cóż…te krasnoludy…czekała.

Helvgrim Torvaldur Sverrison

Helvgrim rozsiadł się koło śpiącego człeka. Na słowa krasnoluda śpiący zareagował jedynie chrapaniem. Pozostawało siedzieć i czekać. Po jakimś czasie u stóp schodów stanął wielki niedźwiedź wraz z jakimś krasnoludem, który powitał Was słowami:

- Witaj. Też na Wielką Wyprawę? - zagaił - Zwą mnie Ragnar, Syn Ragniego, z klanu Galvlingów, z Angaz Krom w Górach Szarych. - rzekł powoli bez pośpiechu - A to mój wierny towarzysz i podopieczny Baragaz. Baragaz, przywitaj się.

Zdążyli porozmawiać przyjaźnie nim śpiący mężczyzna podniósł się i zaczął szperać po swych bagażach.

Victor Toten-Eroberer

Wędrówka Victora była spokojna. Dotarłszy na czas zdążył odpocząć i zebrać siły. Gdy wieczorem dotarł na plac, dostrzegł już większą grupkę: dwa krasnoludy, niedźwiedzia i coś pośredniego ochlapującego głowę w fontannie. Podszedł i oparłszy się o ścianę czekał. Obok niego stanęła elfka.

Ragnar Ragnisson, Ruppert, Robert Faubert Pappilion, Miriah, Karl Heinkopf, Korgan Haragon, Rose Meyer


Dotarli mniej więcej w tym samym czasie. Ich zdążył złapać deszcz.

Wszyscy

Niedługo później dotarł jeden z waszych pracodawców, Gerhard Bauer. Był ubrany w długi, już mokry płaszcz. Mówił krótko i treściwie.

-Zaczynamy pierwszy etap naszych przygotowań. Podzielimy was na trzy grupy i w takich składach skierujemy do wykonania pewnych zadań oraz nawiązania kontaktów.
Nemeyeth, panna Meyer, imć pan Pappilion oraz Ruppert
wymieniając wskazywał dłonią pozostałym – Udadzą się w okolicę Clemencau w Bretanni, tuż za górami Szarymi. Tam ruszą traktem południowym do ruin wioski Minc. To jakieś sto siedemdziesiąt mil stąd. Za piętnaście dni macie tam wyznaczone spotkanie. Zbierzecie relację od rozmówcy, odrysujecie co wam objaśni i wrócicie tutaj. Jakieś pytania?

Po pewnej chwili zmienił temat: - Co do pozostałych, podział wygląda tak, panna Natastasza wraz z panną Miriah oraz panem Toten-Erobererem udacie się Averheim, pogonić naszych dostawców. W tym liście macie dokładne wskazówki co i jak dodał podając Victorowi kopertę. –Mają nam nastarczyć wozów, beczek, most pontonowy i mnóstwo innego szajsu a nie dotarło nic.

I tym odpowiedziawszy ewentualnie zwrócił się do najliczniejszej grupy:
-Was czeka misja najtrudniejsza. Udacie się w góry Szare, do obozu orków opodal przełęczy Gragrut, zabijecie ich wodza i zabierzecie mu talizman który trzyma jako łup wojenny. Wiem że misja to ciężka, lecz kluczowa dla nas. Towarzyszyć wam będzie oddział oczekujący was we wsi Wurmgrube.

Trzy dni później:

Grupa Clemencau:

Sir Robert ciął najbliższego ze zwierzoludzi, odcinając mu łeb. Kolejny niemal wskoczył na niego lecz do ziemi przyszyła go strzała. Wiatr usunął chmurę kurzu, więc dojrzeć mogli swe własne otoczenie. Na polu walki leżało już pięciu napastników lecz kolejni szykowali się do walki. Z krzaków wyskoczyły dwa kolejne gobliny. Strzała jednego z orków musnęła dłoń szlachcica. Tenże orczycki łucznik nie powtórzył swego strzału, gdyż padł ogłuszony gestem guślarki. A walka trwała nadal…


Grupa Averheim

Victor wisiał na drzewie. Właściwie to na jego górnych konarach, a dziewczyny usiłowały wciągnąć go na górę. Wielki wilk skoczył na niego usiłując go zrzucić, lecz cios kijem zniechęcił go chwilowo. W końcu kapłan znalazł się na górze…ale wilki były tam nadal.


Grupa likwidacyjna

Karczma się paliła. Co i rusz któryś z obrońców strzelał z okna lub otworu strzelniczego lecz często i padał trafiony. Dało się słyszeć walenie toporów w drzwi…
 

Ostatnio edytowane przez vanadu : 09-07-2013 o 23:01.
vanadu jest offline