Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2013, 23:04   #34
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Noc przebiegła spokojnie, nie wiedzieć czemu nikt nie zbudził Tupika na wartę. Być może była to zasługa zaszczytnego stanowiska piastuna zdrowia kompanii, innymi słowy cyrulika. Być może bano się obudzić malca , a być może po prostu nie była to jeszcze jego kolej. Ponieważ przez noc nie przybyło rannych a Tupik miał sporo czasu wolnego zajął się przygotowywaniem przedśniadania, porannej przekąski i lekkiego śniadania poprzedzającego bezpośrednio śniadanie właściwe. W ruch poszły noże, chochelka, garnuszek, przyprawy i oczywiście wszelkiego rodzaju zapasy.

Do obozujących dobiegły zapachy które można było śmiało nazwać apetycznymi. Nie jednemu mimowolnie pociekła ślinka na zapach dobrze przyprawionego smażonego mięsa, pieczonych jabłek, czy gotowanej zupki warzywnej. Niektórzy próbowali wycyganić od halflinga trochę żarcia , szybko jednak studził ich zapał wskazując obozowego kucharza, a przynajmniej miejsce gdzie przypuszczał, że przebywa... o ile krasnoludy były na tyle sprytne aby jakowegoś zatrudnić.

Wzruszał ramionami za każdym razem gdy ktoś nagabywał go o żarcie, będąc przekonanym, że skoro ma do czynienia z halflingiem, to niejako jego obowiązkiem jest karmić innych. - Zostałem zatrudniony jako lekarz, a nie jako kucharz – odpowiadał stanowczo, a tym którzy oferowali nawet jakieś pieniądze za porządne śniadanie, po raz kolejny odmawiał – Gdybym chciał pichcić za pieniądze to zatrudniłbym się na stanowisko kucharza w jakiejś karczmie.
Rozsądniejszym byłoby zatrudnienie się u szlachty, ale tej miał stanowczo dość odkąd za jego ciężką pracę odwdzięczyła mu się blizną po pętli na szyi.
Nie miał wprawdzie nic przeciwko instruowaniu głodomorów odnośnie sposobu przyrządzania śniadania. Wiedział, że gdy tylko poduczy ochotników, do tego stopnia iż ich jedzenie będzie przynajmniej zjadliwe, sam na tym skorzysta jedząc dobrze i nie wysilając się przy tym ani trochę.

Jedynie Helvgrim w całej tej gromadzie miał fory , polegające na tym, że wszystkie sniadaniowe elementy szykowane były dla dwóch i pół osoby. Dla Tupika, Helvgrima i jako dokładkę dla Tupika rzecz jasna. Krasnolud był co prawda zajęty jakimś zwiadem i niespecjalnie znajdował czas na jedzenie, jednakże Halfling odkładał jego porcję na później, na czas gdy już będzie miał chwilę na posiłek.

- Złoto! Kolejny pokład! - zakrzyknął któryś z górników wzbudzając nie małe zamieszanie w obozie. Halfling ze stoickim spokojem, wygrzebywał właśnie spod paleniska upieczone jabłuszko, chuchając i dmuchając starał się je przyprowadzić do jadalnego stanu. Spojrzał tylko z zaciekawieniem na tłum, który niczym stado bydła jak do wodopoju ruszył w kierunku jamy.

Dopiero gdy skończył śniadanie ruszył niemrawo przyjrzeć się cóż też nowego znaleziono. Gdy tylko przyjrzał się nowemu posążkowi uznał iż dobrze było nie przerywać śniadania. Halflingi słynęły ze swej ciekawości i zapału, nie rzadko jednak ciekawość przeradzała się z znużenie, a zapał przemijał z prędkością palonej słomy, tylko po to by po chwili swym ogniem objąć inny stos. Dotarło do małych ciekawskich uszu wieści o zielonych, zresztą połowa obozu już szykowała się do walki, obrony, przenosin lub wzywania pomocy. Widać było, iż brak w tym skoordynowanych działań i pomyślunku, zapewne dlatego, że same krasnoludy jeszcze nie obradziły co począć. Tupik nie zamierzał się wciskać między kiełbaskę a cebulkę. Był od leczenia ran a nie udzielania rad wojennych, mimo wszystko ciekawiło go co postanowią krasnoludy. Od ich decyzji zależało dalsze położenie halflinga. Tak naprawdę jednak interesowało go bardzo czy po przenosinach do jaskini da się tam jeszcze upichcić porządny obiad...
 
Eliasz jest offline