No i malkawiasz słusznie podsumował: jak się nie dasz złapać, nikt się nie czepi, no i trzeba wiedzieć, z kim się można bawić, a kogo nie tykać nawet czubkiem palca. Ale i tak mi się wydaje, że zdominowanie jakiejś tam Nosferatki jest nieco mniej ryzykowne niż ubliżanie dyrygentowi orkiestry, prawda, Smirrnov?
Mój post jak tylko katai się odezwie.