Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2013, 18:44   #12
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Dwa dni później. Nieopodal miasta Ferlangen. Wczesny wieczór



Amelia siedziała na niewielkim pniu, skulona, grzejąc zmarznięte ręce i stopy. Koc, którym okrył ją Tupik również nie był do końca suchy. Choć schowany głęboko na dnie plecaka, krasnoluda, zdążył przemoknąć za sprawą deszczu, który od dwóch godzin uprzykrzał życie trójce wędrowców. Leśna ścieżka, którą maszerowali zdawała się być dość bezpieczna i rzadko uczęszczana mimo iż prowadziła do sporej świątyni bogini łaski, która przecież miała wielu wyznawców i pielgrzymów w całym Starym Świecie, lecz w szczególności z okolicznych miasteczek i osad. Bogowie uśmiechnęli się do nich tego wieczoru, bo choć pogoda nie była łaskawa, udało im się natrafić na pustą i niezamieszkałą jaskinię i to nieopodal Ferlangen. Noc na deszczu byłaby udręką. Choć namiot dawał jakieś schronienie przed miliardem kropli spadającym z zachmurzonego nieba, nie sposób było podtrzymać ognisko, które dawało sporo ciepła. Jaskinia zaś pozwalała nie tylko skryć się przed deszczem, ale i jeszcze osuszyć ubrania i ogrzać się przy strzelających płomieniach.

Helvgrim i Tupik brali pod uwagę ryzykowne wejście do Ferlangen, by przeczekać deszczową pogodę, lecz na szczęście natrafili na niewielką jamę, do której wejście skierowane były na wschód a co za tym idzie widać ją było z kierunku prowadzącego do miasta a nie na odwrót. Dzięki temu nie musieli się obawiać, że przypadkowy podróżnik z Ferlangen natrafiłby na ich obecność.
-Helvgrimie, wujku Tupiku! Spójrzcie jak iskry wesoło tańczą nad ogniem!- piskliwy głos dziewczynki zabrzmiał w niewielkiej jaskini, którą przed zagospodarowaniem krasnoludzki woj dokładnie sprawdził. Kiedy Amelia grzała się przy ogniu, oni zajmowali się znoszeniem drewna, co by starczyło do samego świtu, a także przygotowywaniem posłań i wieczerzy.
Dziecko było bardzo tajemnicze. Mimo wewnętrznych obaw khazada i niziołka nie mówiła zbyt wiele w czasie podróży. Rzecz jasna odpowiadała na zadawane pytania, lecz sama nie wiele pytała. Nie wyglądała jakby powodował nią strach...

~***~

Chwilę po świcie zbudził ich tętent koni. Helvgrim zerwał się jak piorunem rażony łapiąc za topór. Brodacz błyskawicznie stanął u progu wejścia do jaskini spoglądając to na trakt, to na śpiącą ciągle Amelię. Serce biło mu szybciej niż zwykle przed każdą inną potyczką. Wszak teraz brał odpowiedzialność za siebie i bezbronną istotkę śpiącą dziesięć stóp dalej.
Jeźdźcy bo bez wątpienia wierzchowców było przynajmniej dwa, pędziły od strony Ferlangen to też khazad nie chcąc się wychylać z ukrycia czekał aż pojawią się w zasięgu jego wzroku. Dostrzegł ich i poczuł wielką ulgę. Były to dwa krasnoludy. Jeden starszy, liczący przynajmniej dwa wieki żywota. Łysy o siwej jak śnieg brodzie. Chroniony ciężką, łuskową zbroją. Drugi, rudzielec w kolczudze, przykrytej niedźwiedzią skórą. Na plecach zawieszony skórzanymi rzemieniami spoczywał mu dwuręczny topór. Pędzili na grzbietach bojowych kuców szkolonych specjalnie dla krasnoludzkich jeźdźców, w niewielu miastach Ostlandu. Gdy minęli wejście do jamy, Helvgrim dostrzegł na ich płaszczach symbol możnowładcy prowincji, pod którym z pewnością służyli...

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline