Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2013, 22:42   #21
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Posejdon, Atlantis City. Kosmodrom - Doki




Ciężarówka miękko i bez problemów pokonała resztę trasy. Pasażerowie siedzieli w milczeniu, pogrążeni we własnych, niewesołych myślach. Nawet gadatliwemu zwykle delfinowi udzielił się ponury nastrój i zamilkł. Tylko szum drogi i chlupot zbiornika przerywały grobową ciszę. Każdy miał świadomość, że na Posejdonie nie będzie łatwo. Jednak tego, że ktoś nazwie ich okupantami, chyba nikt nie przewidział. Przecież przybywali tu z własnej woli, po to, by pomóc cywilizować ten dziki, nieprzyjazny ludziom świat. Uczynić go nieco znośniejszym, lepszym...choćby dla siebie samych. Konflikty interesów i ideologiczne spory istniały zawsze, a powstanie GEO niczego nie zmieniło, a nawet dolało nowej doliny do ognia. Ale to miała być ziemia obiecana, nowy początek. Teraz każdy z siedzących w ciężarówce zdał sobie sprawę, że ten mityczny raj nie jest taki beztroski, jak im mówiono, a do jego skarbów jest kolejka chętnych...która najwyraźniej nie życzy sobie dodatkowej konkurencji.

Bezgłośna jazda się skończyła. Trzasnęły drzwi kabiny, tylna klapa pojazdu otworzyła się, wpuszczając do środka huk maszyn, warkot silników, zapach smaru oraz rozgrzanego metalu i zimny krople wodnej zawiesiny. W ciemniejące niebo strzelały światła reflektorów, po betonowych, wypełnionych wodą kanałach powoli przesuwały się mniejsze i większe okręty, torując sobie drogę wyciem syren. Byli w dokach.

Kierowca kłócił się z jakimś korpem, krzycząc i machając rękami. W powietrzu unosiły się strzępki słów – ochrona, kontrakt, bezpieczeństwo...Korp kiwał mechanicznie głową. Drugi, ubrany w szaro-żółty mundurek, podszedł do grupki pasażerów. Na dłoni trzymał mały wyświetlacz.

Zaczął wyczytywać nazwiska i przydziały. Ten, ten i ten tu, tam i tam. Ludzie brali swoje rzeczy i odchodzili do wskazanych kwater, zmęczeni jeszcze podróżą i opadająca adrenaliną. Stanie w wieczornym upale usypiało.

- Ecco, Tsuyoshi, Madsen, Bale – padło w końcu – przydział: stacja badawcza Lewiatan, sektor AG-41. Tu są wasze przepustki i komunikatory. W każdym terminalu znajdziecie informacje, jak trafić do waszych tymczasowych kwater, każdemu z Was został też przydzielony odpowiedni próg dostępu do danych korporacyjnych. Odprawa i transport jutro o ósmej trzydzieści, o miejscu zebrania zostaniecie powiadomieni. Proszę nie opuszczać terenu placówki, doki na noc są zamykane i strzeżone automatycznie.

I tyle. Żadnego słowa wyjaśnienia, tylko sucha formułka i perspektywa kolejnego, nudnego czekania. Wydawało się, że mimo iż stali na Posejdonie, tak naprawdę wcale na nim nie są, tylko czekają, czekają, wciąż czekają w nieskończenie długiej kolejce, przesuwani i przewożeni jak bezimienne pakunki. Korp monotonnym głosem zaczął czytać kolejne pozycje z listy.

***

Jakiś czas później, magazyny/kwatery mieszkalne w dokach.



Tsuyoshi został dokwaterowany do Ecco. Kto wpadł na ów genialny pomysł, trudno orzec – widać procedury korporacyjne mówiły, że skoro ktoś jest przystosowany do życia w wodzie, należy mu tą wodę zapewnić. Ecco pluskał w się basenie, szczęśliwy, że wydostał się z akwarium i zajęty swoimi delfinimi sprawami, a ryfter rozglądał się po okolicy. Basen był zdecydowanie za płytki...Szybko jednak odkrył, że obok znajdował się nieczynny dok, w którym dogorywały resztki jakiegoś statku. Ciemna głębia ciągnęła...choć z drugiej strony, nurkowanie w zimnej, brudnej i tłustej wodzie, w której na pewno znajdowało się mnóstwo ostrych i niebezpiecznych elementów, nie musiało być wcale najmądrzejszym pomysłem. Gdy tak patrzył na nieruchomą taflę, jego uwagę przykuł podwodny ruch. Coś powoli przemieszczało się w głębinach, burząc wodę na powierzchni. Tsuyoshi mógł nawet dostrzec zamazany, żółty punkcik światła, ślizgający się po dnie zbiornika.



Ecco został wypuszczony z pudełka. Co prawda nie na otwarty ocean, ale ilość wody była zupełnie wystarczająca, żeby pływać, skakać, nurkować i czuć się jak delfin w wodzie. Ponury ryfter gdzieś zniknął, i delfin miał cały basen dla siebie. Przez jakiś czas oglądał przechwycony materiał z demonstracji. Zaskakująco dużo obrazów koncentrowało się na twarzach ich grupki, a nie na samych protestujących...Cóż, dwunogi zawsze miały manię do robienia sobie i innym zbyt dużej ilości zdjęć. Za to przyznany mu poziom dostępu do lokalnej sieci był zupełnie niewystarczający, a zabezpieczenia antywłamaniowe naprawdę solidne. Szybko jednak odkrył, że administrator był leniem, i nadrzędne hasło do systemu monitoringu infrastruktury technicznej bazy było banalnie proste. Za takie rażące naruszenie procedur bezpieczeństwa powinni karać..Jednak mógł teraz oglądać doki okiem wielu przemysłowych kamer, czujników temperatury, ciśnienia i tym podobnych urządzeń. Niestety, pozostał ślepy na najbliższe otoczenie – próbniki w sekcji kwater, w której się akurat znajdował, nie pokazywały aktualnego obrazu, tylko zapętloną, zmiksowaną sekwencję poprzednich odczytów.



Maddox dostał nową zabawkę. Trzeba było przyznać korpom, że wiedzieli, jak zrobić dużemu chłopcu ładną niespodziankę. Kiedy zrzucił swój bagaż w skromnym pomieszczeniu, które miał dzielić z Balem, ona już leżała na łóżku, chętna i gotowa. Palce najemnika drżały z niecierpliwości, kiedy pozbawiał ją śliskiego ubrania, kryjącego jej ponętne kształty. Była dobrze dobrana do jego wzrostu, masy i upodobań – nie pierwsza lepsza sztuka z ulicy, ale towar z górnej półki, dla wymagającego klienta. Proporcjonalnie zbudowana, sportowa sylwetka, do tego przyjemne, aczkolwiek nienachalne zaokrąglenia. W dodatku charakterystyczny zapach zdradzał, że będzie jej pierwszym. Chwilę trzymał ją w ramionach, smakując chłodny, lekko aksamitny dotyk jej skóry i zachęcającą chropowatością zagłębienia, w które wsadził swój wskazujący palec. Nie miał jednak ochoty długo się z nią pieścić – zdecydowanym ruchem wbił twardy kształt w jej wnętrze i musną palcem twardy wypustek. Kiedy wypełniało się jej dziewicze wnętrze, dała mu znać mrugnięciem, że jest gotowa na ostrą jazdę.

Tak, zdecydowanie była to dobra broń. Brak granatnika i zaawansowanego celownika wynagradzał tryb strzelby i amunicja wystarczająco silna, żeby wyrwać solidną dziurę w najmocniej nawet opancerzonym druciaku. A i zapewne też w ściance tubylczej chatki. Poza tym była bez zarzutu - w końcu był to jeden z najnowszych modeli uznanej japońskiej marki.

Próbował chwilę karabinu, składając się do strzału, ale pokój mieszkalny chyba nie był najlepszym miejscem do tego typu zabaw. Trzeba by wyjść na zewnątrz i poszukać jakiegoś ustronnego kącika na strzelnicę...



Protest, miasto, doki – wszystko to razem było raczej przygnębiające. Tak, Bale dotarł na swoją wymarzoną planetę, ale na razie jedyne co widział, to takie same jak na Ziemi morze szkła, betonu i zanieczyszczeń, gniew, strach i zniechęcenie. W jego szklarni było więcej zieleni niż w tym nowoczesnym mieście. Otaczało go morze metalu i kompozytu, współczesna dżungla: kratownice tworzyły jej sklepienie, kable zwisały jak sznury, a stosy pakunków i pojemników udawały pnie drzew. Okropność. Z tego co się zorientował, mieli całe kwatery dla siebie: reszta osób albo została przewieziona gdzieś indziej, albo siedziała w kantynie. Ale nawet w tak sztucznym miejscu, jak w prawdziwej dżungli, kwitło życie: małe, brzydkie i ułomne, ale twarde i odporne na próby jego usunięcia. Bale widział jak wielokolorowe plamy kolonijnych organizmów wgryzają się w plastosal i metal, nadając barwy szarym pudłom. Beztrosko porzucone papierowe opakowania czy resztki jedzenia znikały natychmiast w żarłocznych żuwaczkach biegających po betonie obłych, karalucho-podobnych istot. Czujne ucho Bale'a wyłapywało z szumu tła chrobot drobnych pazurków po twardych powierzchniach magazynu, cykanie, świszczenie i skrzypienie jakiś stworzeń wszędzie wokół siebie. Z wywietrzników wentylacji zwisały śliskie, karminowe nitki jakiejś roślinności. W kałużach trwała bezlitosna walka o życie i dostęp do wody...

Nagle w głębi korytarza pojawił się jakiś ruch. Z ciemnego tunelu wystrzeliła błękitna plamka, która chaotycznie fruwała w powietrzu, drąc się w wniebogłosy. Ciałem Gabriela wstrząsnął nagły dreszcz: od tego stworzenia dzieliło go wszystko: geny, ewolucja, świadomość, sposób życia...ale nie sposób było nie rozumieć jego reakcji: ostrzegało przed niebezpieczeństwem, wyraźnie czymś spłoszone. Włosy na całym ciele biologa podniosły się do góry, kiedy jego małpia część mózgu odczytała ten ostrzegawczy komunikat...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 12-07-2013 o 13:58.
Autumm jest offline