Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2007, 22:18   #86
Corran
 
Corran's Avatar
 
Reputacja: 1 Corran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumny
Gent

Gent spojrzał na pytającego.- Nie będę Wam przeszkadzać? - spytał z uśmiechem.- Jeśli to jakiś romantyczny spacerek, to nie chciałbym... - zawiesił głos i mrugnął do Shan.

Nathaniel

Nie nie bedziesz - Potarł pierś ręka, popatrzył na Shan jej w oczy- Tak... nie bedziesz przeszkadzał w końcu trzeba sie poznać prawda? Stał chwile patrząc na nią, po chwili wzruszył ramionami i podszedł do drzwi, zagwizdał delikatnie i patrzył ja z ramienia Shan po niej podbiega do niego Sokrates gdy wbiegł na jego ramię dał mu troche czekolady.

Shannqa

Kiwnęła głową na Genta. - Chodź- potwierdziła i poczekała aż męzczyzna wstanie i ruszy do wyjścia.
Gent

Ponownie spojrzał na Shan.- Pozbędę się tylko plecaka i jestem gotowy. I oczywiście ubiorę się nieco odpowiedniej. Słyszałem, że niektóre miejsca tego miasta nie są najbezpieczniejsze...Założył kolczugę, a potem oddał karczmarzowi plecak pod opiekę. Przy okazji zasilił sakiewkę obiecanymi wcześniej koronami.-[i] Możemy ruszać[i] - powiedział. - Panie przodem - otworzył drzwi, rzucił okiem, czy nikt nie kryje się tuz za wejściem, a potem przepuścił Shan.

Nathaniel

Wyszedł tuż za nią. Patrzył na niebo zbliżały sie nieszpory, miasto było duże zatłoczone i smierdzące, w koncu miasto Nuln miasto rozwoju technicznego urabanizacji, miasto nuln - Miasto bez boga. Tak mawiano kiedyś teraz jest tutaj wielka świątynia sigmara. Kręcą sie po ulicach łowcy czarownic pełno magów i Sigmarytów. - wiecie co to miasto leży na rzeką możę sie przejdziemy na jakiś brzeg pozwiedzać i chodzmy do najgorszej karczmy w tym mieście. Dowiedzieć się czegoś o naszym "celu"- Uśmiechnął sie do nich. - Co t.... wy na to??

Shannqa

-hm...-mruknęła ale kiwnęła głową na znak zgody. Nasunęła lekko kaptur na głowę i poprawiła płaszcz.

Gent

- Hmmm.... - powtórzył po Shan i pokręcił głową z powątpiewaniem.- Jeśli szukasz przygody, to pomysł jest przedniej marki. Z informacjami będzie trochę gorzej...- Podłą knajpę znajdziemy tam - machnął ręką w stronę rzeki i portów - bez większych kłopotów, ale pewnie trzeba będzie kogoś spić, a ja nie cierpię piwa - wstrząnął się z obrzydzeniem.- Ponieważ jednak lepszego pomysłu nie mam, to możemy spróbować.Schował sakiewkę tak głęboko, by najlepszy złodziej nie zdołał jej sięgnąć, a potem powiedział:- W takim razie - ruszamy.- Służę ramieniem - Pani - ukłonił się głęboko przed Shan, uchylił wyimaginowanego kapelusza, a jego twarz rozjaśnił łobuzerski uśmiech.
Nathaniel

Gdyby wtedy ktoś patrzał w jego oczy zamiast, uśmiechac się głupkowato- tak myślał- dostrzegłby delikatny błekitny płomyczek, nie wiadome było jego pochodzenie, nawet Nathaniel czuł ze nie do końca wie skąd sie on wziął.

Shannqa

-hm-powtórzyła, ale krócej i w trochę twardszy sposób. -Dziękuje- odparła, ale nie ujęła go pod ramię. Weszła pomiedzy obu mężczyzn i szła pomiędzy nimi bez słowa, rozglądając sie ciekawie po mieście.

Gent

Dostosował długość kroku do tempa dziewczyny. Tak jak i ona rozglądał się, podziwiając miasto, które znał tylko z opowiadań.- Wiele słyszałem o tej perle Imperium - powiedział cicho, tak, by słowa nie dotarły do licznych przechodniów - ale nigdy tu nie byłem. Chciałbym zobaczyć słynny zwodzony most...- Przy okazji powłóczymy się po nadbrzeżu.... I znajdziemy Ci jakąś tawernę - dodał, spogladając na Nathaniela.

Nathaniel

Wyraźnie z lepszym humorem, i jeszcze lepszym wyrazem twarzy usmiechniety ale nie znacznie, szedł wolniej od niech powoli włucząc sie za nimi . -Sokratesie, mamy fuksa musisz przyznać - rzekł tak cich że uślyszałby tylko 'młody' I ktos o niezwyczjnych zmysłach. Szedł za parą koło dwóch metrów rozgladając sie po mieśćie - Jeżeli to jest perła Imperium to ja Jestem welkim teogonistą,

Shannqa

-Miasto jak miasto- powiedziała w końcu coś wiecej- mnóstwo ludzi, zła, oszustwa, niesprawiedliwości... Zero przestrzeni, smród ścieków... Nie żebym narzekała ale las, puszcza, busz... nawet mała oaza na pustyni sa o wiele lepsze od miast - zakończyła. Szła szybko, robiła długie kroki. W pewnym momencie obróciła sie na Nathaniela.-Podoba ci sie tu że tak kontemolujesz to otoczenie?

Nathaniel

Nie, nie podoba mi się, - Wolał juz być w ogniu bitwy walki smierci niż zamkniety w mieście pełnym magów i zamknity pomiedzy murami - Wcale a wcale Shan,wcale a wcale - popatrzył na nią dziwnie jak na niego bo z tęsknotą do czegoś, odgarnął kosmyk włosów z twarzy - Możę Gent opowiedz coś o sobie,- Powiedział próbując gładko zmienić temat...

Gent

Gent spojrzał na Shan, a potem na Nathaniela. Z jego oczu zniknął jakikolwiek cień wesołości.- Dorastałem w wielkim mieście i znam zarówno blaski, jak i cienie wielkomiejskiego życia. Miasto potrafić być cudowne, ale i okrutne... - Zwykle jeśli ktoś całe życie spędził w takie zbiorowości - szerokim ruchem ręki wskazał otaczające ich budynki i ludzi - to nie potrafi docenić uroków lasów i pól. Zapytaj któregokolwiek z tych żebraków... Żaden nie opuści miasta. Wrośli tu i przesadzeni zginą. Dla kogoś z lasu miasto to klatka. - Zło, oszustwa, niesprawiedliwość... - powtórzył słowa Shan -[i] to można znaleść w każdym zakamarku świat, nawet najpiękniejszym.[/]i- Zebrało mi się na filozofowanie - powiedział przepraszającym tonem.- A Ty - spojrzał na Nathaniela - nie zostawaj z tyłu, bo jeszcze zabłądzisz w wielkim mieście i będziemy musieli Cię szukać.- I nie zostawiaj Shan samej - powiedział bezgłosnie za plecamu dziewczyny.

Shannqa

-Na świecie można stworzyc raj. Trzeba tylko na niego zapracować- powiedziała tonem jakby kogoś cytowała, ale lekko od niechcenia.

Nathaniel

Jak zwykle obszerna w słowach- pomyślał -Co do mojej osoby to się nie martw, nie zgubie sie pilnuj lepiej własnych kieszenii a co do ciebie to ominąłeś pytanie.... Jedyne co powiedziałes to to ze dorastałeś w wielkim mieście....
 
__________________
Dyplomata to ktoś, kto mówi ci abyś poszedł do diabła, a ty cieszysz się na podróż...
Corran jest offline