Gent
Gent uśmiechnął się, słysząc zarzut Nathaniela.
- Ja też jakoś nic nie słyszałem na temat - na przykład - twoich, hm, ozdóbek. W ten sposób i tak wiesz o mnie więcej, niż ja o Tobie.
- Poza tym nie chciałbym kalać dziewczęczych uszu Shan opowieściami o szaleństwach wieku młodzieńczego - uśmiechnął się do dziewczyny.
- Wyszłaby z tego gruba książka pod tytułem 'Jak nie należy się zachowywać.'
- A co było dalej? Gdy już z mej siwej w tej chwili głowy wywietrzały szaleństwa młodości? Och... Ponoć - tak mówili moi bliscy - w moich żyłach zawsze płynęła gorąca krew i gnała mnie żądza przygód. A skoro tu jestem to znaczy, że gorąca krew zwyciężyła... Shannqa
-hm. - wydawała sie niesłyszeć całej rozmowy. Nagle jej wzrok coś przykuło. Zatrzymała sie i odeszła od mężczyzn w jedną zbocznych uliczek, wyraźnie czymś zainteresowana. Nathaniel
Spojrzał za odchodzącą Shan... - chyba ktoś, tobie ucieka z pola widzenia don juanie- położył nacisk na słowo tobie. Gent
- Mi? - Gent pokręcił głową. - Nie sądzę...
Spojrzał z niepokojem za oddalająca się Shan.
- Taka dziewczyna to skarb - rzucił w stronę Nathaniela. - Miła, szczera, niezbyt gadatliwa - dorzucił żartobliwie. - Wypadałoby ją pilnować, zeby nikt jej nie skradł.
- A w takim mieście złodziei jest bez liku. Słyszałem też pogłoski o Skawenach.
Coraz bardziej zaniepokojony pokręcił głową.
- Miasto to dżungla, tylko trochę gorsza - powiedział,
- Nie zostawiajmy jej samej... Shannqa
Tymczasem Shannqa zniknęła w uliczce. Ukucnęła i wycinęła przed siebie dłoń. Poruszała troche palcami, po czym rozejrzała sie. Sięgnęła po jakiś patyczek ponownie wyciągnęła dłoń w tym samym kierunku i zaczęła szurać patyczkiem po chodniku. Coś małego i ciemnego powoli podpełzło do niej. Puściła patyczek i wzieła dziwną kulkę w dłonie. Wstała i podeszła do mężczyzn owijając znalezisko w połę płaszcza. Nathaniel
Nathaniel momentalnie się odsunął już wiedział po co poszła Shan po najbardziej plugawą istote jaką mogła spłodzic ta ziemia po .... Kota..
Sokrates nie bedzie mile zaskoczony...
- po co ci TO? - zapytał z nutką niecheci w głosie.. Chodźmy już bo późno już a trzeba się do snu przygotować, ktoś z was wie jakie pokoje dostalismy pojedyńcze czy podwójne, ? Gent
- Jeszcze dobre serce - powiedział do Nathaniela. - Prawdziwy skarb, jak mówiłem.
Rzucił okiem na znalezisko Shan
- Kocia mama - powiedział żartobliwie.
- Ale nie sądzę by wszyscy członkowie drużyny byli zachwyceni...
Nagle zmienił ton i spojrzał powaznie na Shan.
- Nie szarp moich nerwów - powiedział - proszę Cię bardzo. W tych uliczkach jest dużo bardziej niebezpiecznie, niż w dżungli. Jeśli napadnie Cię kilku bandytów... Shannqa
Delikatnie głaskała kociaka po łebku. Nie słuchała za bardzo tego co do niej mówią. - Jego rodzeństwo zagryzł jakiś pies... Nie wiem co z mamą.- powiedziała cicho, smutno. Przytuliła małego do siebie. - może karczmarz sie nim zajmie? Biedactwo... Wracamy do karczmy? - zapytała i dopiero teraz na nich spojrzała. Drgnęła widząc ich miny - Co? - zapytała troche bezradnie Nathaniel Nic, nic, po prosstu..... Rozmawiamy jakie pokoje dostaniemy mieszane czy pojedyńcze.. -Dokończył spokojnym głosem, patrząc jej w oczy - Mozemy wracać jeżeli chcesz.. - Usmiechnął się - A ty Gencie masz okazje dokończyc swoją opowieść o sobie.. ze szczegółami Gent
Gent spojrzał na Shan i pokręcił bezradnie głową.
- Dlaczego kobiety tak rzadko słuchają tego, co im się mówi.
Westchnął.
- Rozumiem Twoje dobre serce, ale...
W jego głosie pojawiły się nagle poważne tony.
- Za to bieganie samotnie po niebezpiecznych uliczkach miałbym ochotę przełożyć Cię przez kolano... Życie Ci niemiłe?
Sojrzał w oczy Shan i pokręcił głową.
- Nie lubię opłakiwać kogoś, kogo lubię - dodał.
Spojrzał w niebo, a potem na trzymanego w rękach Shan kociaka.
- To oczywiste, że nie musimy wracać. Nie sądzę, by dla tak młodej osoby - wskazał kociaka - wizyta w knajpie była odpowiednia. Chyba jest jeszcze na to za młody.
- A jeśli chodzi o mój życiorys.. - spojrzał na Nathaniela. Ten z nas, kto będzie miał większy pokój, zaprosi pozostałą dwójkę na wino, czy herbatę - i wymienimy się kartkami pamiętnika. jeśli oczywiście któreś z Was zainteresowane jest wymianą - podkreślił ostatnie słowo. Shannqa
Wydawała sie tym wszystkim mało zainteresowana. Choć słysząc o wymianie 'kartek z pamiętnika' skrzywiła sie. Nie miała zamiaru. - Nawet nie wiem jaki jest mój pokój, jeszcze do niego nie zaglądałam. - wzruszyła ramionami. Westchnęła. Kociak w jej ramionach pisnął cienko. Rozczuliła sie nad nim. - Naradzimy sie w drodze - ruszyła nie za szybko spowrotem do karczmy. Nathaniel
Jeszcze nie odpowiedziałas jaki wolisz pokój - Dodał szybko patrząc przed siebie - Chodźmy już do Karczmy jestem głodny,- papatrzył przzelotnie na Shan- Chyba masz kogoś kto sie tobą zaopiekuje- uśmiechnął sie na wspomnienie słow przez kolano i ....
__________________ Każdy powinien mieć motto.
Nawet jeśli jest dziwne:
"I'm greedy, not stupid..."
Widzicie? |