Zazwyczaj początki anime są lepsze niż środki i zakończenia. A pierwsze sezony od drugich. To trochę irytujące - studio robi piękne "efekty specjalne" w pierwszym odcinku (dla przykładu -
Ao no Exorcist), w drugim odbiorca jeszcze nie zauważa, że jest nieco gorzej - a w międzyczasie przyzwyczaja się do bohaterów - i jedynie na tym przyzwyczajeniu leci aż do końca całego anime. Nie tylko sama kreska jest gorsza - sama fabuła też jakby wymuszona. A najgorsze są udziwnienia.
Największe udziwnienia widziałem w
Sword Art Online - stanowiącym definicję makabrycznie zmarnowanego potencjału. Mary Sue zamiast głównego bohatera, poszatkowany chaos zamiast fabuły i… wspomniane udziwnienia, czyli zwroty akcji, które co prawda są zaskakujące, lecz niestety powstały tylko i wyłącznie po to, by zaskoczyć widza. Nikt wcale nie dbał o ich konsekwencje… choć może za wiele wymagam.
Co do
Mirai Nikki - niestety też jest odczuwalny spadek poziomu, ale anime mi się podobało. Położono po prostu zbyt wielki nacisk na tą całą *Grę* - w pewnym momencie wszystko sprowadziło się do uśmiercania kolejnych graczy. Yuno… to naprawdę dobra bohaterka
Główny bohater istniał jedynie po to, by ukazać jej potencjał, ale w tej swojej beznadziejności był dla mnie raczej bardziej człowieczy, niż irytujący
Spadek jakości był i w
Death Note, choć to jedno z najlepszych anime
Ludzie mówią, że te wszystkie dedukcje są nieprawdopodobne i naciągane, lecz i tak ogląda się to przecudownie
Darker Than Black też miło wspominam. Oczywiście pierwszy sezon lepszy od drugiego, ale mimo wszystko w porządku. Jedyne prawdziwe ale - co nie jest do końca wadą, mam tylko wyrzuty do twórców - postacie, które od razu naprawdę polubiłem… kończą szybko i źle. To raczej nie jest spoiler, więc - gdy oglądając pomyślicie "o, to jest fajna bohaterka!", naprawdę się do niej nie przyzwyczajajcie…
Higurashi no naku koro ni - podobało mi się, ale mój limit na "powroty do przeszłości" wyczerpałem, pamiętam dokładnie - przy czwartym rozdziale, odcinek 14. Wciąż uważam, że świat wykładany jest trochę zbyt hipstersko, ale na pewno anime ma swoich fanów i rozumiem, dlaczego im się podoba
Serial Experiments Lain - anime z cyklu albo kochasz, albo nienawidzisz.
Albo masz uczucia pośrodku - jak ja. Anime nie sprawiało mi przyjemności, więc przestałem oglądać. Widocznie było zbyt ambitne jak dla mnie. W każdym razie ta wstawka "present day, present time" jest naprawdę kultowa i często poprzedza na shindenie różne inne anime - na pewno Darker Than Black.
Another - podobało mi się. Zakończenie z pompą, trochę pretensjonalne, lecz wciąż doceniam. Podczas oglądania przytrafiło się kilka zgrzytów, ale ogólnie spoko. Taki "japoński horror" - co nie jest akurat ani wadą, czy zaletą, tylko… jednostką klasyfikacyjną
Bardzo piękne i klimatyczne rysunki lalek.
Warto wspomnieć o
Bakemonogatari, które rozwaliło mnie już w pierwszej scenie. Dziewczyna spada z nieba, facet ją łapie, mówi "jesteś taka lekka!", a ona, że to jej największa tajemnica i go zabije, jak coś powie. Po konsultacji ze znajomymi okazało się, że nie tylko ja miałem wtf w tym momencie.
Dopiero później dowiedziałem się, że ona dosłownie zupełnie nic nie waży, ale anime i tak już było spalone
Zwłaszcza, gdy okazało się, że główny bohater jest wampirem uleczonym z wampiryzmu. Takich rzeczy się nie wybacza.
Wyszła spowiedź dotycząca (prawie) wszystkiego, co obejrzałem, a chciałem przekazać jedynie pierwszy akapit