Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2013, 07:41   #46
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Vilis jeszcze porządnie ochłonąć nie zdążyła po walce w karczmie i rozmowie z biczownikiem, a tu kolejne mordobicie się szykowało, żyć nie umierać. Jej towarzysz rzucił się z korbaczem na najpaskudniejszego z zielonych, więc i ona zaatakowała, wyciągając miecz i ze złośliwym uśmieszkiem zadając pierwszy cios. Miała całą zabawę zostawić Siegfriedowi? Niedoczekanie, od życia też jej się coś należało, a zielone pokraki stanowiły idealny cel do rozładowania gniewu i frustracji, towarzyszących łowczyni od dłuższego czasu. Wycieczka krajoznawcza po bagnach tylko pogłębiała niezadowolenie, zmieniając niewinną irytację w potężną złość. Do tego wczorajszego dnia nie mogła zaliczyć do udanych. Siedząc na tyłku i prowadząc ugrzecznione rozmówki czuła wręcz, jak mięśnie obrastają jej pajęczyną, a głowa zmienia się w wypełniony tłuczonym szkłem worek. Potyczki były o wiele prostsze, uczciwe. Nie wymagały socjalnej gimnastyki, gry w półsłówka i przełykania tego, co naprawdę cisnęło się na usta. No i do ciężkiej kurwy tym razem nikt nie będzie się obruszał za to, że pozbawiła kogoś życia.

Ork sparował pierwszy atak dziewczyny, zasłaniając się w ostatniej chwili toporzyskiem. Siegfried wykorzystał sytuację i pogłaskał zielonego korbaczem, a Vilis poprawiła ciosem w ramię. Popłynęła krew. Gorąca, lepka, o przyjemnie metalicznym zapachu. Podziałało to na łowczynie jak płachta na byka. Cięła mieczem nisko, zostawiając na nodze przeciwnika głęboką, bolesną ranę.

Nie dane jej było zabawić się dłużej. Kilka chwil później wróg leżał martwy. Obróciła się więc ku następnemu celowi, po raz kolejny tnąc po nogach. Nie żeby miała jakiś fetysz, ze swoim wzrostem nieefektywne byłoby by, gdyby atakowała coś znajdującego się wyżej. Lepiej sprowadzić wroga do parteru i wtedy na spokojnie rozchlastać mu gardło.

Ogień pojawił się niespodziewanie, palił skórę, wywoływał ból. Stęknęła cicho, zaciskając szczęki. Ku swojemu szczęściu płomienie zniknęły równie nagle jak się pojawiły, tylko swąd palonych włosów ostatecznie pozbawił dziewczynę złudzeń, co do konieczności szybkiego zakończenia sprawy. Ork również został liźnięty przez pożogę, pochylił się chcąc osłonić twarz przed jasnym bólem i gorącem. Wykorzystała to bezlitośnie. Rozstawiła szerzej stopy, ugięła łokcie i wyprowadziła płaskie cięcie znad ramienia. Nie było w tym żadnej finezji, ot czysta siła. Gdyby jej dawny mentor zobaczył ją w tym momencie dostałaby ostrą reprymendę. Vincent zawsze lubił powtarzać że miecz to nie cep, a ona nie jest chłopem zapieprzajacym w pocie czoła na polu. Podła nie miała ochoty na podobne gierki, nie w tej sytuacji.

Głowa zielonego spotkała się z ostrzem miecza przy akompaniamencie nieprzyjemnego chrzęstu rozcinanej tkanki. Stal zagłębiła się w paskudnym łbie tuż nad szeroko rozwartą mordą, oddzielając górną część czaszki od dolnej. W rozbryzgu krwi część łba oddzieliła się nagle od reszty ciała i beztrosko wylądowała kilka kroków dalej, rozchlapując szarą breję którą przeciwnik do tej pory ukrywał wewnątrz głowy.

Vilis rozejrzała się dookoła, szukając padalca odpowiedzialnego za ognistą niespodziankę. Goblin uciekał najszybciej jak potrafił, a za nim podążała rudowłosa kobieta również lekko nadgryziona przez płomienie. Ruszyła w pogoń, lecz zatrzymała się po kilku krokach sięgając po nóż. Nie tracąc czasu na zatrzymanie się rzuciła nim w kierunku stwora. Trafiła bez problemu, po chwili do jej broni dołączył sztylet Andrei ostatecznie kończąc życie zielonej gnidy.
Nie spiesząc się już podeszła do truchła i wyciągnęła swoją własność.
Przeczesała włosy palcami i potrząsnęła głową, pozbywając się ostatnich resztek nadpalonych kłaków. Nie po raz pierwszy ktoś przeprowadzał zamach na jej łeb, szło się do tego przyzwyczaić, a że ładny wygląd nigdy nie należał do priorytetowych spraw dla łowczyni, stara nie była wielka.

- Jaskinia - prychnęła podchodząc do krasnoluda i chowając broń - Nie przyszliśmy tu na spacer. Mamy robotę do wykonania.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline