Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2013, 11:01   #181
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Humor ci się spaczył, Julitko - odparł Konrad. - Przyjemnego dzionka!
Julita skrzywiła się.
- Chodź na śniadanie. Wzmocnisz się. - Konrad obrzucił wzrokiem bukłaczek, w którym - sądząc po minie załogantki - nie została już ani kropla.
- Ja też? - Szczur, obdarzony dobrym słuchem lub wiedziony instynktem, wylazł spod pokładu. - Chyba nie trzeba już pilnować "Świtu"? Jeden taki tam stoi i pilnuje. - Obrzucił niezbyt pochlebnym wzrokiem stróża portowego, z którym wcześniej witała się Julita. - Poza tym, po co? I tak co chwila przyłazi jakaś banda obwiesi, włazi na pokład jak do własnej obory i mnie wyrzucają, bo chcą łajbę zagarnąć.
- Nie tylko ciebie wyrzucają.
- Julita ponownie splunęła. - A co jeden dupek to większy ważniak. Muszę się napić - dodała - bo mnie cholera weźmie.

Z tym Konrad bez problemu mógł się zgodzić. Jego nastawienie do grissenwaldzkiego systemu sprawiedliwości tudzież panujących w tej mieścinie obyczajów, niemal od wylądowania niezbyt pozytywne, zdecydowanie obniżyło się po wizycie Schwertera, rycerza z Koziej Wólki, tfu, z Nuln, kolejnego durnia, któremu się zdawało, że może zabierać czyjąś własność. Złodziejstwo w majestacie prawa. Dobrze, że w końcu raczył łaskawie łajbę oddać.
Jedyne co dobre wyszło z jego wizyty to to, że Strassdorferowi po pysku dał i do lochu wtrącił. Ale powiesić nie kazał, pozbawiając miejscowych widowiska. Żal nieco było, bo wieszania oczekiwali wszyscy, a skoro krasnolud stryczka uniknął, to można było Karola-podżegacza. Szubienica na wysokość by starczyła, przynajmniej na oko Konrada.
I sprawiedliwie by było, i naród miałby uciechę. I ostrzeżenie zarazem.

***

Coś źle się działo w "Czarnych Szczytach". Bardzo źle. Najwyraźniej Iustus Schwerter i jego doborowa kompania tarczowników spustoszyli całą spiżarkę i na stół tym, co spragnieni byli jadła postawiono jedynie to, czym rzeka bogata. A darów rzeki, którymi szczodrze załoga i pasażerowie "Świtu" raczyli się podczas podróży, co poniektórzy mieli dosyć. No i zamiast radować tym, co na stole, kręcili nosami na domowe jedzenie.
Jeszcze sobie zatęsknicie do tych rybek, gdy przy ognisku sami pichcić będziecie, pomyślał z odrobiną ironii.

A zanosiło się na to, że czas posiłków przy ognisku zbliża się wielkimi krokami. Jeśli krasnoludy przyjmą ich do towarzystwa, gdy ruszą do kopalni, to następny obiadek będzie już pod gołym niebem.
Ciekawe tylko, co później będzie. Dokąd pójdą.

- Bieganie za kawałkami Morrslieba niezbyt mi odpowiada - powiedział. A co taki odłamek mógłby z Dietrichem zrobić? Strach pomyśleć. - Ale mimo wszystko warto by sprawdzić, co tam jest zaznaczone na tej mapie. Na tych mapach - poprawił się. - Do semafora chyba nie bardzo jest po co wracać.
 
Kerm jest offline