Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2013, 15:42   #2
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację


Spokój - myślała dziewczyna. Wdech, wydech, wdech, wydech. Gniew i rozdrażnie powoli z niej uchodziło, kiedy wsłuchała się w swój regularny oddech. Spojrzała na swoją prawą dłoń, która powędrowała na rękojeść miecza - odruchowa reakcja na stres, wyuczony odruch, którego już nawet nie kontrolowała. Nie była zła na stratę pieniędzy, rysująca się przed nią perspektywa spędzenia nocy na dworze i braku posiłku też nie była aż tak straszna, przywykła sobie radzić z takimi niespodziankami w drodze. Zawsze też mogła jako sohei zwrócić się o gościnę w jakiejś najbliższej świątyni. Najbardziej jednak drażniła ją świadomość, że pozwoliła sobie na karygodny brak uwagi i skupienia: gdyby była to walka, byłaby już martwa. Ojciec na pewno nie byłby zadowolony z takiej nieuwagi...Nie można też zapominać o tym, że nędzni ośmieli się kradzieżą znieważyć samuraja. To już nie mogło ujść bez kary. Poprawiła pas od podróżnej torby i z dłonią obejmującą wciąż pochwę miecza, ruszyła po swoich śladach z powrotem, wypatrując kuglarzy, albo staruszka z tłumu.

Nie dostrzegła jednak nikogo, oprócz sprzedawcy ryb, który zwijał na wieczór swój kram, znajdujący się naprzeciwko miejsca, gdzie występowali artyści. Klął pod nosem, wrzucając do bambusowego kosza, nadmiar ryb, których nie udało mu się dziś sprzedać.

Shirakaba odkaszlnęła na tyle głośno, by zwrócić uwagę handlarza. Nie zamierzała bawić się w uprzejmości. Poprawiła wyraźnym gestem daisho a z jej ust padło krótkie - Kuglarze. Dokąd poszli?

- Co? - podniósł na nią zagniewany wzrok, który szybko powędrował na daisho i nagle spotulniał. - A... oni. Kupili u mnie ostatnią rybę i rozmawiali ze sobą. Chyba zastanawiali się gdzie iść grać w kości. Chyba - dodał wzruszając ramionami.

Shirakaba
milczała dłuższą chwilę, czekając aż kupiec domyśli się, że trzeba powiedzieć coś więcej. W końcu poddała się - ale z drugiej strony, trudno się spodziewać jakiegoś domysłu od śmierdzącego rybą prostaka. Cała ta sytuacja zaczynała ją męczyć. - Gdzie? Pokaż.

- A ja wiem? Nie śledziłem ich - odparł znów poruszając ramionami. - Najbliższa gospoda, w której się gra jest na końcu ulicy, po prawej... tylko wiesz, na zapleczu. Spytaj karczmarza, czasem tam gram, ale często tam szulerzy przychodzą - westchnął, kręcąc ciężko głową.

Kramarz odprowadził ją kawałek wzrokiem, a potem wrócił do swoich sprawy. Shira weszła do pozornie cichej gospody, gdzie z zaplecza co jakiś czas dobiegały nagłe okrzyki radości, bądź zawodu. Krążący po głównej sali gospodarz z tacą, za każdym razem rzucał tam wrogie i nerwowe spojrzenia.

Dziewczyna
minęła go obojętnie. Blisko wejścia na zaplecze zrzuciła geta, położyła koło nich tobół, by nie krępował jej ruchów, oparła łuk o ścianę, tak by mieć go w zasięgu wzroku. Wdech, wydech. Lewa kciuk lewej dłoni powędrował na tsubę, sprawdzając, czy miecz płynnie wychodzi z saya. Stanęła w wejściu i prawą ręką odgarnęła kotarę.



- Cho!
- Han! - wykrzykiwali na zmianę gracze, obstawiając parzystą, bądź nieparzystą liczbę oczek, na kostkach, którymi z kubeczka, rzucała kobieta, której cała prawa ręka była wytatuowana w gałęzie kwitnącej wiśni. Tors miała ciasno owinięta bandażami i była jedyną osobą w pomieszczeniu, która zachowywała spokój, bo około dziesięciu mężczyzn, reagując skrajnie szczęśliwie bądź nerwowo na wyniki rzutów.

Jeden z graczy, bez wątpienia był kuglarzem, którego wcześniej widziała i był również najszczęśliwszym z hazardzistów.

Shirakaba przymknęła na chwilę oczy, koncertując się, i oczyszczając umysł ze zbędnych bodźców. Drzwi. Mata. Kości. Ludzie. Zauważyć, ocenić, pamiętać. Zrobiła kilka równych kroków przez salę, nie zważając na to, że przerywa grę. Stanęła naprzeciw klęczącego kuglarza, spięta i czujna na najlżejszy ruch. Ciemne oczy spoglądały z pogardą, kiedy wycedziła:

- Okradłeś mnie. Poważyłeś się na coś, czego nigdy nie powinieneś robić, nędzny . Jesteś w stanie mi to wynagrodzić? - nie mogła opanować okrutnego uśmieszku, który wpełzł na jej twarz, gdy dodała - Raczej wątpię...

Choć reszta osób z początku podniosła gniewne okrzyki i chciała wytargać Shire za rękę, to oskarżenie o kradzież powstrzymało graczy. Spojrzeli za to gniewnie na kuglarza. Jeśli grał i ogrywał ich za kradzione pieniądze... kara za kradzież zawsze była surowa. Utrata ręki, bądź śmierć.

- Pamiętam cię panienko z tłumu widzów, ale zapewniam, że nikogo w życiu nie ukradłem - odparł zdziwiony po dłuższej chwili, unosząc ręce do góry, w pokojowym geście.

- Jakoś mi na takiego co dużo pieniędzy ze sobą nosi nie wyglądasz, a dziś do gry sporo wniosłeś nieznajomy - syknął jeden z graczy, dostrzegając okazję, by odzyskać od niego, część przegranych pieniędzy. Inni mu zawtórowali, przytaknęli, bądź chociaż pokiwali głowami. Jedynie rozgrywająca musiała pozostać niewzruszona. Przymknęła oczy i trzymała rękę na kubku, odwróconym spodem do góry na podłodze.

Dziewczyna wydęła wargi w pogardliwym grymasie - Wszyscy kuglarze jesteście tacy sami. Kłamcy, złodzieje i wydrwigrosze. Może i to nie ty własnymi dłońmi. Może twoja towarzyszka, może twoi pomagierzy z tłumu - wzruszyła ramionami - Nie będę szukać dłoni, która to zrobiła. Ale ci, którzy są wyżej, odpowiadają za swoich podwładnych. Sam znajdź winnego i go ukarz. - - Widzę - wskazała stopą kości, porzucone na macie - że bogowie ci sprzyjają. Nie jestem zawistna, ani chciwa. Dlatego oddasz tylko tyle, ile straciłam. Rozejdziemy się w swoje strony i każde z nas będzie bardziej uważać następnym razem...

- Słuchaj... - warknął wściekle, patrząc na nią z dołu. Spojrzał na resztę graczy i uświadomił sobie wagę ich wzroku - Panienko... - dodał potulniej - Nie kradnę. Nie biorę udziału w kradzieży. Gram za oszczędności z wielodniowych występów, nie tylko w tym mieście. Nie wiem nic o żadnych złodziejach na moich przedstawieniach, a ty jesteś pierwszą osobą, która przychodzi do mnie tak bezczelnie na skargę! - jego ton głosu znowu nabrał pewności siebie, zbliżając się do konkluzji nawet wstał. - A więc zabierz swoje żale do straży miejskiej, a nie szukaj sprawiedliwości na własną rękę, bo na samuraja to mi nie wyglądasz!

Shiarakaba nie powiedziała nic. Wdech. Mężczyzna był wyższy, zadarła więc głowę i spojrzała mu prosto w oczy. Wydech. Lewa stopa zatoczyła lekki łuk na macie, kiedy dziewczyna skręciła ciało w lewo i do tyłu, odchylając lewy bok. Stała za blisko mężczyzny, potrzebowała trochę więcej miejsca. Wdech. Kuglarz mrugnął. Lewa dłoń Shirakaby, ściskająca razem pochwę i tsubę, wystrzeliła do przodu. Saya katany wysunęła się miękko z obi, kiedy okuta kashira leciała na spotkanie splotu słonecznego kuglarza. Wydech.

Kuglarz bynajmniej nie był wojownikiem, który mógłby równać się zwinności wytrenowanej tak jak Shira. Gdy odleciał w tył i padł na ziemię, z przerażeniem wymalowanym na twarzy, walcząc o choć odrobinę powietrza, niewiele czasu trzeba było dać innym graczom, by po krótkim przypatrywaniu się pozostawionej przez pobitego górze pieniędzy, rzucili się na nie jak na... jak na masę pieniędzy. Szybko i chciwie, przepychając się i sprzedając sobie solidne kuksańce, brali co się tylko dało, by potem biegiem rzucać się do wyjścia. Znowóż jednak chwytali się za nogi, wywalali wysypując pieniądze, wyzywali, okładali pięściami. Gniew i przemoc szybko ogarnęła małe pomieszczenie, do którego wkroczył czerwony ze złości gospodarz. Kobieta rzucająca kośćmi, w końcu utraciła stoicki spokój, ale wciąż udało się jej wrzucić kości do kubeczka i szybko przemknąć obok gospodarza. Zapewne poleciała donieść o wszystkim swojemu szefowi.

Rozdając kilka ciosów saya i rozpychając się łokciami, dziewczyna zdołała wydobyć się ze ścisku. I zabrać trochę monet. Na pewno nie tyle, ile miała wcześniej, ale wystarczająco. Zresztą, nie miała ochoty przebywać w towarzystwie tej tłuszczy dłużej. Dopchała się do wyjścia, przystając przy gospodarzu i powolnym ruchem wsunęła miecz za obi. Na jej wargach wykwitł niemiły uśmieszek, kiedy popatrzyła na gniewnego mężczyznę z niemym pytaniem w oczach: przepuści ją czy nie?

Patrzył zdziwiony i wściekły to na nią, to na garstkę bijących się mężczyzn.
- Co do... Hej! Zaraz tu się zjawi cała zgraja tych... tych przeklętych hazardzistów łącznie z ich szefem! Co żeś narobiła?! Będę miał na głowie tego wielkoluda... ty będziesz miała też! Nie myśl sobie, że nie! Że... że... - wymachiwał jej pięścią przed twarzą, a potem schował ją, szukając kolejnych, szybkich i nieprzemyślanych słów. - Że tu możesz o sobie tutaj o tak o i niiiic!!

- Teraz - powiedziała nieporuszona Shira, wsuwając geta i biorąc do ręki łuk - Zamierzam odpocząć i coś zjeść w zajeździe naprzeciwko. Jeśli ktoś będzie miał do mnie sprawę, możesz powiedzieć mu, gdzie ma mnie szukać. Oczywiście - spojrzała przeciągle na karczmarza - mogę zaczekać na nich tutaj. Ale chyba nie chciałbyś tracić reszty klientów, prawda? - odwróciła się od głównej sali i wskazała na hazardową matę - Zostało ci tu jeszcze dość monet, żebyś sobie powetował straty...

Karczmarz kwasił swoją szpetną mordę na nią jeszcze przez chwilę, ale w końcu zszedł jej z drogi.

- A żebyś wiedziała, że ktoś będzie miał sprawę! - pogroził jej ostatni raz, zanim wyszła.

 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline