Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2013, 19:51   #96
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Sarna to było nie byle co. Choć młoda i niewielka, to mięsa na niej było na tyle by cała dziewiątka ludzi i jeden dawi mieli żywności na dwa, może trzy dni, jeśli będą oszczędni i użyją miesiwa do ugotowania solidnej zupy. Jednak khazad postanowił z mięsa zrobić pieczyste... potrzebne im było nie tylko mięso ale i nadzieja... trzeba było podnieść morale, a cóż robi to lepiej niż dziczna z rożna. Helvgrim zajął się zatem mięsem, a Starkad wyprawianiem skóry. To był uczciwy podział obowiązków.

Krasnolud nie marnował niczego choć na pichceniu nie znał się zbyt dobrze... ale jajko ugotować czy kawał mięsa upiec, to potrafiło nawet dziecko. Serce, nerki, płuca, wątroba i mózg...to Helv włożył do dużej drewnianej misy i umył dokładnie. Wątrobę podsmażył i podzielił na dwie porcje. Po jednej dla każdego z rannych. Buźka przyjął półmisek, widać było że wraca już do zdrowia. Eliksir znaleziony przez Friedricha musiał być naprawdę potężny, Helv liczył zatem na to że i Hansowi pomoże. Ten ostatni był bardzo chory. Wciąż trząsł się i majaczył we śnie. Sverrisson zbudził go i otarł mu czoło z potu. Smażoną sarnięcą wątrobę, krasnolud musiał kawałkami wpychać w usta starego druha. Napoił go też świeżą wodą, przyniesioną ze strumienia i owinął kocem.

Wkrótce do sporego sagana, krasnolud wrzucił pokrojone podroby i dopełnił wodą. Do mieszanki zostały wrzucone też kawałki suszonych ryb. Zupa gotowała się powoli nad ogniem. Helv mieszał ją od czasu do czasu. Poprosił również Konrada czy mógłby on poszukać jakiś warzyw lub jadalnych korzonków w pobliżu osady... skoro nie było tam leczniczych ziół, to może znajdzie cię choć jeden korzonek chrzanu lub pokrzywa. To zawsze poprawiło by smak polewki. W między czasie, Sverrisson wypłukał dokładnie sarnę w strumieniu, wypachał ją liśćmi i obłożył gałeziami. To miała być wieczorna uczta.

Reszta dnia upływała spokojnie choć wszyscy mieli chyba bardzo kiepskie humory, nie dziwiło to Helvgrima. Coś było w tym lesie i to coś nie chciało ich tutaj, tak jak nie chciało porzednich osadników. Różnica była jedynie taka lub aż taka, że ani Helv ani żaden z jego kompanów zostać tu nie chcieli, a poprzedni mieszkańcy tej wioski planowali tu chyba życie. Wszystko zostało postanowione zatem. Kiedy tylko Burden i Hohenzolern staną o własnych siłach... wtedy wszyscy ruszą wzdłuż drogi... mając nadzieję że czeka tam ich jakieś zbawienie.

Przygotowanie sporego zapasu drewna na opał, rozstawienie sideł wokół strumienia, przyniesienie kilku flaszek i bukłaków wody...oraz dozór nad bulgoczacym w garze bulionem, na tych zajęciach Helvgrim spędził większość dnia. Później skonstruował prosty rożen, aby wieczorem upiec sarnę. Kiedy zaś zupa była gotowa, krasnolud z Gór Skadi, nalał jej miskę i poszedł nakarmić nią Hansa. Było to trudne zadanie, ale udało się. Sverrisson dbał by w chałupie było wciąż ciepło, tego przecież potrzebowali ranni. Tym spsobem, na jeden być może dzień, dumny wojownik z ośnieżonych szczytów świata zamienił się w opiekunkę, kucharkę i gosposię... ale tego wymagała sytuacja.

Starkad wkońcu oznajmił że Buźka jest już na nogach i choć wciąż był słabowity to wszystko wskazywało na to że odważny marynarz będzie żywy, a walka z Ur'zem zostawi na ciele marynarza jedynie ogromną bliznę i nic poza nią. Chociaż kto wie, być może Burden krył teraz urazę do rycerza... to nie byłoby dobre, w końcu wszyscy wykończą się nawazjem w tym niegościnnym miejscu.

Starkad zapytał czy wszyscy idą sprawdzić dziwną chatę w środku lasu, gdzie kryć się mógł ożywiony trup. Sverrisson przyznał że powinno sprawdzić się ten trop i przyjrzeć temu miejscu. Sam jednak postanowił zostać i opiekować się Hansem. Ktoś musiał przy nim trwać, a z Arthura nie można było robić niańki, tym bardziej że i on dochodził do siebie chyba. Trud było orzec czy stan jego umysłu się poprawił, ale fizycznie był już raczej zdrów. Ale co tam Helv wiedział o chorobach i leczeniu, prawie nic. Tak też Sverrisson zniósł z innych chat - łóżka, stoły i drzwi i zabarykadował tę jedną chatę gdzie byli ranni. Zaprosił do pomocy wszystkich chętnych. Chciał by okna całkiem zniknęły za zasłoną z drewna, a jedyne drzwi były wzmocnione i w każdej chwili gotowe do zabarykadowania ich na głucho. Oczywiście każdy mógł się też raczyć zupą na podrobach sarny. Aromat był wspaniały, mimo braku ziemniaków czy chleba, jedzenie było pyszne.

 
VIX jest offline