Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2013, 21:47   #39
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Sumienie nie lubiło się ze zdrowym rozsądkiem. Sumienie chciało, by mężczyzna był bohaterem. Zdrowy rozsądek by żył jak najdłużej. Często prowadzili burzliwe dyskusje, sprawiając, że Zbigniew miał poważne kłopoty z podjęciem odpowiedniej decyzji. Teraz miało nie być inaczej.

„- Nie możesz pozostawić swoich przyjaciół na pewną śmierć! ” – Głos Sumienia, dźwięczący w umyśle najemnika najbardziej przypominał piski wysoko postawionej panienki na widok myszy. „- Musisz ich uratować! Ten idiota na pewno się myli i nic Ci nie zagraża!
- Nie zapędzaj się tak z rzuceniem przyjaźnią.” - Rozsądek brzmiał jak wojownik, który wiele w życiu wiedział. „- Oni to co najwyżej znajomi. I to w dodatku świeżo poznani. Ba mieli jeszcze czelność nas schlać do nieprzytomności. Poza tym jest ich dwunastu chłopa. Wszystkich nie uratujemy. A ja w przeciwieństwie do Ciebie już raz nas dzisiaj uratowałem
- Ale... ale nie możesz ich zostawić. To byłoby w stylu dawnego ciebie. A przecież nie zamierzasz taki być. Prawda?

Zbigniew nie zamierzał taki być. Zdecydowanie nie. Decyzja została podjęta. Mężczyzna ruszył pewnym krokiem przed siebie. Dla niego wyjście z tej sytuacji było tylko jedno. Drugie niepotrzebnie tylko zaprzątało jego uwagę i uwagę jednego z jego wewnętrznych głosów. Pora na działanie nadeszła. Wilk przyspieszył...

Odgłos wyłamywanych desek tylko przez chwilę zawisł w powietrzu, zagłuszony niemal momentalnie przez dźwięki panującej w karczmie pożogi. Manteufel nawet nie odwrócił się za siebie. Sumienie darło się wniebogłosy. Rozsądek - gdyby miał twarz - pewnie by się uśmiechał. Można by uznać, że mężczyzna albo był tchórzem, albo nie miał serca. Żadna z tych możliwości nie była prawdziwa. Zbigniew po prostu nie był bohaterem ruszającym każdemu w potrzebie na ratunek. Gdyby przy tych stolikach leżał choć jeden z jego towarzyszy, z całą pewnością to nie ucieczka byłaby priorytetem. Tak jednak nie było. Los potoczył się tak, jak się potoczył. Śmierć być może znowu obeszła się smakiem...
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline