Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2013, 18:09   #109
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację





Ogar zanurkował w ciemnozieloną wodę. Kiedy otworzył oczy widział w oddali znikającą postać Branna. Zwiadowca szedł po zamulonym dnie, krok za krokiem włócząc nogami. Ręce miał opuszczone wzdłuż tułowia Nie rozglądał się. Nieruchoma głowa sugerowała, że Skorlsunn idzie przed siebie lecz nie na oślep, a raczej w świadomie obranym kierunku, jakby doskonale wiedział dokąd zmierza.

Połamane żebra Eigulfa dały o sobie znać, gdy zachłannie zagarniał wodę ramionami. Kiedy jego kompan wynurzał sie z wody, Leśny Człowiek przyspieszył widząc poświatę grającą blaskiem nad powierzchnią wody w miejscu, gdzie Brann wychodził na brzeg. Nie płynął długo, bo powietrza miał wystarczająco w płucach, lecz to co widział na dnie budziło w nim grozę i odrazę. Pragnął jak najszybciej opuścić to miejsce, wyjść na suchy brzeg. Wiele kości bieliło się wokoło obrastanych zielonkawym, wodnym mchem. Czaszki patrzyły na niego pustymi oczodołami. Z jamy oka jednej z nich wypłynął mały wąż znikając w otwartej szczęce tylko po to by za chwilę wychylić się z nozdrza białej czaszy.

Nareszcie i Ogar wynurzył się łapiąc w piersi hausty zatęchłe, chłodne powietrze. Znalazł się w zalanym przedsionku pradawnej budowli, zapewne owego pałacu, który wystarał z drugiego brzegu sadzawki wśród zalanych ruin. Blade promyki dnia świdrując wpadały przez kilka szczelin popękanego sklepienia cieniuśkimi strunami rozpraszając mrok na tyle, że oczy człowieka mogły rozróżnić kształty i zarysy schodów. Wiodły w dół a po nich stąpał ociekający wodą Brann. Jego mokre człapanie słyszał Eingulf wyraźnie. Ogar przewiązany liną puścił się biegiem za kompanem, przeskakując po kilka śliskich stopni. Złapał Skorlsunna od tyłu i przyciągnął do siebie tarmosząc, kiedy tamten łapał juz za wielkie, żelazne koło drewnianych wrót za kołatkę niegdyś służące najpewniej niźli ozdobę, choć z zagryzione w pysku misternej rzeźby gargulcowego łba.

- Brann! Brann! – targał żywo pobratymcę wypowiadając jego imię z naciskiem lecz ściszonym głosem, bo czuł, choć nie wiedział czemu, że nierozsądnie jest hałasować w tym miejscu.

Dzwon przestał bić miarowo, od czasu do czasu, coraz wolniej uderzając sercem o swą kopułę. Zatrzymywał się, aż w końcu ucichł zupełnie. Loch był wilgotny, ze sklepienia kapała woda mącąc grobowa ciszę zatęchłego, nieprzyjaznego mroku.

Brann spojrzał na niego przytomniej i po chwili doszedł do siebie w oszołomieniu oglądając sie na wszystkie strony. Gdzie był? I jak sie tam znalazł? Ogar odetchnął z ulgą.

I wtedy Eingulf przypomniał sobie starą pieśń Leśnych Ludzi. Nie wiedział, czy to przez wydarzenia ostatnich dni w tej pasującej do baśni okolicy, lecz owe słowa wypełniły jego umysł tak wyraźnie i czysto, jakby nie było to wspomnienie z dzieciństwa zasłyszanych od ust babki nut, lecz jego własny głos to nucił w duchu bez cienia zakurzonej niepewności. Pieśń tak starą, że ciężko było orzec, skąd pochodziła. Jedni mawiali, że z tradycji „mądrych dzieci”, które niegdyś zamieszkiwały dolinę Anduiny, nim wyniosły sie za góry do krainy zwaną dzisiaj Shire, gdy Nekromanta rozgościł się rzucił Cień z Dol Guldur na okolicę. Inni wierzyli, że była to pieśń starożytnych, szlachetnych ludzi północy, których świetność i sława odeszły z zapomnienie, stały sie legendą a dzisiaj mitem. Dzisiaj niemal każde niegrzeczne, ludzkie dziecko wychowane w Mrocznej Puszczy, prawdopodobnie znało tę pieśń, którą matki, babki i piastunki straszyły nimi również swoich urwisów tak samo jak Hobbici zza Gór Mglistych. Nosiła nazwę Wargule a brzmiała ona tak:



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=w6ntMbUEjf0[/MEDIA]



Mroczny jest cień, gdzie Wargul śpi
Mokry, czarny jak tusz.
Dzwon smutno dzwoni: raz-dwa-trzy,
Gdy w bagnie toniesz już.

Utoniesz w mule, o niebaczny!
Gdy stukasz do ich drzwi.
Gargulców uśmiech coś dziwaczny,
Ten sekret zdradzi ci.

Nad zgniłej rzeki korytem
Płaczące wierzby śpią.
Padlinożerne stwory skryte
O swych ofiarach śnią.

Za górami Merlok, za najdalszą z dróg,
W ponurej dolinie czyha smętny wróg.
Nad brzegiem bajora, gdzie zamiera wiatr
Bez słońca i gwiazd – to Warguli świat.

A w lochu tam, gdzie Wargul śpi,
Wilgoć i mrok, i chłód.
W mdłym blasku świecy złoto lśni
I syci bogactw głód.

Z sufitu – kap! - wilgotne łzy
Na mokry kapią mur,
A gdy zastukasz do ich drzwi
Słyszysz kroków szur-szur.

Przez szparę ich nieśmiały wzrok
I czujne dłonie dwie.
Gdy skończą, w czarnym worku w mrok
Uniosą kości twe.

Za Górami Merlok, za najdalszą z dróg,
Gdzie pajęczyn kotary i bagienny smród,
Przez puszczę mokrych drzew, zimną lęku nić,
Tam znajdziesz Warguli, by ich strawą być. *











Stojący na brzegu spowitego ciszą po przebrzmiałym dzwonie bajora, towarzysze leśnych ludzi trzymali w rękach koniec liny. Było bezwietrznie jak to w Mrocznej Puszczy bywa. Jakby las nie oddychał. Oddawali linę stojącej wodzie i dopóty znikała w odmętach w tym samym tempie, o tyle przekonani byli, że Ogar płynie. Później powróz Eingulfa szybciej wskakiwał w wodę, aby nagle zatrzymać się całkiem. Ciężko było orzec im co sie z ich kompanami stało lecz mieli prawo sie martwić, zwłaszcza, że czas mijał a nawet wyśmienity pływak z Esgaroth nie mógłby aż tak długo zatrzymywać oddechu!





*Tłumaczenie Aleksandry Jagiełowicz

 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline