Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2013, 21:33   #29
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Hallex oniemiał na chwilę, spoglądając na Veraticusa, jakby chciał wiedzieć, co on o tym myśli. Po chwili jednak odzyskał głos.

Idźże stąd, kobieto, nie mam na to czasu — powiedział chłodno. Nie mógł pozwolić, by ta niewiasta o umyśle kurtyzany przeszkodziła w wykonaniu ich zadania. ― Dalej, już ― ponaglił, wyciągając palec w kierunku, z którego przyszła. ― Nie chcę was widzieć, idźcie stąd.

Ciężko było zoczyć co się dzieje na ulicy, ale słysząc głośne rozmowy Ashshab zorientował się, że Hallex zdążył już narobić rabanu. - Chociaż w tym jesteś dobry, Thoerczyku.

- Mruknął do siebie Rusanamani i ruszył biegiem, by okrążyć kamienicę.

- Ejże, legionisto - pijany mężczyzna zbliżył się do Hallexa, kładąc dłoń na barku kobiety. Drugi stał z tyłu i wciąż się śmiał. Romius i Dontius przezornie wycofali się na drugą stronę wózka i przyglądali całemu zajściu. - Trochę szacunku dla damy!

Po prostu sobie idźcie. — Hallex machnął ręką, po czym spojrzał na Veraticusa, szukając u niego jakiejś pomocy.

Veraticus zmrużył wściekle oczy, kiwnął głową Gnaeusowi i paroma szybkimi krokami zbliżył się do pijaka. Ustawił się tak, by kamrata mieć za plecami, a przed sobą pijaczka. Longinus był zły. Wszystko się partoliło na jego oczach z powodu sprzedajnej dziewki i rycerza w lśniącej zbroi. Na bogów starych i młodych!

- Jeśli chcesz tej dziewki, mój Panie, to weźże ją ze sobą, zanim my ją zabawimy i dogodzimy po żołniersku tak, że przez tydzień usiąść na krześle nie zdoła. Wszak szacunek damie się należy, prawda? Jeśli zaś szukasz zwady, to - odchylił połę płaszcza ukazując masywny gladius przy pasie, nie spuszczając ze wzroku przeciwnika.

- To w każdej chwili możesz ją znaleźć, kapujesz... szlachetny Panie - ostatnie dwa słowa wysyczał, spinając się do skoku. - To jak będzie? Decyduj.

Veraticus - zastraszanie (+10) 44, sukces!

Podpity mężczyzna stężał momentalnie, a kobieta zaczerwieniła się i wyraźnie widać było, że gotuje się ze złości. Miała zamiar coś jeszcze powiedzieć, albo nawet rzucić się z pięściami na Fabiusa, ale jej towarzysze mieli chyba więcej oleju w głowie. Odciągnęli ją na kilka kroków.

- Wybaczcie - powiedział ten, który cały czas trzymał się z tyłu. Szepnął coś do kobiety, a ta skinęła głową, posyłając nienawistne spojrzenie Veraticusowi i Hallexowi. - Idziemy sobie! Już nas nie ma...
Po tych słowach ominęli wózek szerokim łukiem i już po cichu oddalili się.

- Myślałem, że im dowalicie - odezwał się butnie Dontius, który już zapomniał, że przed chwilą kulił się ze strachu przed Hallexem. Kładł na wózek ostatnie zwoje zielonego materiału. - Możemy już iść. Szkody naprawione.
Razem z Romiusem chwycili uchwyty pojazdu, stęknęli przy jego podnoszeniu i wolno ruszyli w drogę, kierując się ku domowi Mendosy. Podpita trójka znikała właśnie gdzieś w mroku. Wyglądało na to, że ulica jest pusta. Z domów dochodziły przytłumione odgłosy wieczornych zajęć, a nie naoliwiona ośka wózka skrzypiała przy każdym obrocie.

Rusanamani dotarł wreszcie do uliczki u wylotu której powinien zobaczyć wywalony wózek. Sęk w tym, że go nie zauważył, a oczy miał przecież bystre jak sokół. Musieli już się zebrać i pójść dalej. Ashshab dobiegł do większej ulicy i wyjrzał zza węgła. Na szczęście nie oddalili się zbytnio. Idąc odpowiednio szybkim krokiem powinien ich dogonić na wysokości uliczki, z której przybiegł.
 
kymil jest offline