Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2013, 15:09   #26
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Okropieństwa! Czyste okropieństwa tutaj się działy! To było nie do pomyślenia dla Rupperta, aby jakieś inteligentne istoty mogły atakować podróżnych. Dopiero gdy mędrzec ujrzał, kim są napastnicy zrozumiał. Były to wielkie i małe zielonkawe istoty. Twarze w większości nie skażone myślą. Pordzewiałe toporzyska, słabej jakości łuki. Po prostu banda jeszcze bardziej nieokrzesanych zbirów niż ci, których można spotkać na ulicach Imperialnych miast.

Do tych wszystkich wniosków Ruppert doszedł leżąc pod krzakiem z jakimiś nieznanymi mu owocami. Śmiesznie wyglądały. Jakby ktoś zlepiał małe czerwone kulki. Śmierdziały jak lubił. Zdecydował się więc spróbować mimo tego, że kilka metrów od niego właśnie toczyła się walka na śmierć i życie. Zerwał więc jeden z owoców i włożył do ust. Słodki. Jak Ruppert lubił. Trzeba było po walce nazbierać więcej.

Zbieranie ładnych czerwonych owoców przerwała strzała. Jeden z zielonych wystrzelił w Rupperta pocisk! To było bardzo niemiłe. Mędrzec nie mógł tym łachmytom popuścić takiej zniewagi jego wieku i doświadczenia. Wstał spod krzaka i cichutko udał się na tyły zielonoskórych. Wraz ze swoim kijaszkiem miał dokonać dzieła zniszczenia!

I dokonał! Póki co chciał spróbować nieco mniejszego przeciwnika. Wybrał więc stojącego gdzieś z tyłu goblina. Niezauważony jak cień w nocy zbliżył się za jego plecy. Zrobił zamach kijaszkiem i potężnie uderzył w miednicę zielonoskórego. Kijaszek trzasnął i jego końcówka poleciała w krzaki. Ruppert bardzo posmutniał. Jego kijaszek, z którym podróżował przez całą to krainę pękł. Ze spokojem w oczach śmieciarz uderzył drugi raz. Dźgając ostrym końcem. Goblin po chwili złapał się w kroczu i jęknął jak mała dziewczynka. Chwilę później gdy zerknął w dół, zorientował się, że jest jakieś pół metra nad ziemią. Wbity na kijaszek Rupperta.

Po walce śmieciarz zbliżył się do sir Roberta i kilka razy zaczepił go kościstą rączką.
- P-p-przepszaszam wielkiego p-pana rycerza! Mój kijaszek się z-złamał! Mógłby r-rycerz Ruppertowi, stare-e-mu znaleźć jakiś w lesie i p-przynieść s-starcowi?
 
Aeshadiv jest offline