Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2013, 19:21   #81
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Kane podziękował Jeanne skinieniem głowy, bez słowa ponownie się ubierając, tym razem nie zamierzając zakładać jednak całego pancerza. - Czas do szpitala. To dobry cel na tę chwilę. Miracle zgodziło się zabrać pojemniki jutro z rana, jeśli im potwierdzę. Teraz moglibyśmy sprawdzić co zawierają. W nocy spotkanie z rządowymi. Coś jeszcze?
Czekał na raport. Gdy van ruszył, O'Hara jeszcze spojrzał na Ghediego.
- I niech ktoś mu zabierze broń.
- Co masz na myśli mówiąc sprawdzić co zawierają? - Zainteresowała się pani biolog.
- Dokładnie to, o co cię pytałem przed tym całym zamieszaniem - odparł O’Hara. - Wziąłem “tak” za zgodę, że w tym pomożesz - spojrzał na nią, lekko unosząc brew.
- Czyli tym bezpiecznym miejscem ma być szpital?? - Upewniła się.
- Według “Czerwonych”, mają tam odpowiednie laboratorium. Gdy nie będzie odpowiednio bezpieczne to poszukamy czegoś innego - odpowiedział Irlandczyk.
- I wszystko jest już umówione. Dostęp do tego laboratorium. Wiedzą, że przyjedziemy. - Pani Øksendal mówiła spokojnie.
- Jasne, wszystko mamy umówione - powiedziała kpiąco Shade i wolno przysunęła się na miejsce obok przewodnika. Usiadła tak by jej dłoń, w której niespodziewanie pojawił się nóż, przylegała do jego boku w okolicy nerki. Ostrze nie dotykało go jednak i mężczyzna był nieświadomy działania najemniczki.
- Podaj swoją broń Peterowi - Powiedziała całkowicie wyzbytym z emocji głosem.

Ghedi rzucił jej rozbiegane spojrzenie, ale nie wykonał żadnego ruchu, więc kobieta przytknęła ostrze tak że jego ostry koniec przebił się przez lekkie ubranie i dotknął skóry. Nachyliła się do jego ucha i powiedziała tak cicho, że tylko on mógł to usłyszeć:
- Trzymam nóż dokładnie przy twojej nerce. Chcesz się przekonać kto będzie szybszy? Moje ostrze czy twój palec na spuście? - Zdrętwiał, ale nadal nie zrobił tego co mu kazała. - Wiesz co się dzieje, gdy dostaje się w nerkę? Ból nie przypomina niczego co mogłeś kiedykolwiek przeżyć, a ty nie jesteś w stanie wykonać ruchu. Nie jesteś nawet zdolny by wydobyć z siebie nawet jęk. Teraz wolno wyciągnij rękę i oddaj broń.
Najemniczka nie widziała jego twarzy, ale na pewno uczucia kłębiące się w czarnoskórym tubylcu dalekie były od sympatii. Wykonał jednak dokładnie wszystko co mu kazała.
Gdy broń była w ręce Wiga odsunęła broń i przesiadła się jak najdalej od przewodnika. W krótkich słowach opisała wygląd i zabezpieczenia elektrowni oraz topografię i sytuację jaką zastali w kopalni.
- Niestety nie udało nam się zdobyć żadnych przydatnych informacji, a jak u ciebie Peter? - Shade popatrzyła na Wiga - Miałeś może więcej szczęścia?

Wig odebrał broń ze zdawkowym
- Dziękuję. - po czym sprawdził, czy jest zabezpieczona i schował ją.
- Owszem. - odpowiedział na pytanie Shade. Czuł się już o tyle lepiej, że mógł powrócić do swego zwykłego sarkazmu.
- Nasz przyjaciel zasięgnął informacji na targu. Dowiedział się, że do portu dziś rano wpłynął mały kontenerowiec, bez oznaczeń, a niedługo ma pojawić się jeszcze jeden statek.Ktoś minuje wodę przy Mogadiszu. Dalej było ciekawiej. - Wig poprawił pozycję odciążając ranną nogę.
Patrzył prosto w oczy Ghediego bez choćby śladu uśmiechu.
- Zaprowadził mnie do budynku trochę wyglądającego na meczet, w którym spotkał się z agentem arabskim Ulanem Maharanu. Ten przekazał mu informację, że na terenie arabskiej strefy w północno-wschodniej części miasta jest wejście do laboratorium. Podobno to wielkie drzwi hangarowe, ukryte za innymi. Jest tam też znak korporacji. Arabowie nie mogą jednak sforsować zabezpieczeń. Po za tym nawiązałem kontakt z innym informatorem, który ma nieco większe możliwości działania, niż Ghedi. No i nie żuję liści.- Peter pozwolił sobie na delikatny uśmiech.
- I wiesz co Ghedi. Podobno zawsze pracujesz na dwie strony. Ciekawe spostrzeżenie nieprawdaż? - spytał Wig prowokacyjnie.
- Ciekawe... - Shade popatrzyła na najemnika - jak spodoba się ta informacja naszym zleceniodawcom...
Ghedi zaś wzruszył ramionami. Wydawał się zadziwiająco rozluźniony, nowy przysmak, który żuł, musiał działać nieco inaczej niż poprzedni.
- Wy tu będziecie kilka dni. Ja muszę żyć cały czas. Jestem lojalny wobec waszego i mojego pracodawcy. Zawsze byłem. Niczym innym nie musicie się interesować.
- Skoro masz kontakty z arabami to pewnie wiesz gdzie są te drzwi - powiedziała najemniczka. - My też chcemy to wiedzieć. Dość już zmarnowaliśmy czasu w tym mieście.
- Skoro nie dostała się tam banda Arabów siedząca na kasie, to słabo to widzę - Kane nie był przekonany, czy chce się tam udawać. - Wątpię również, że tamtędy wchodzili ludzie, gdzieś musi być coś mniejszego. Trop jest ok, jeśli ci rządowi nic nie zaproponują ciekawszego. Obrotny jesteś, co Ghedi? Aż dziwne, że jeszcze nikt cię nie odstrzelił. Peter, jeśli ten drugi coś wie, wieczorem można i jego obskoczyć. Ustaliłeś jakieś spotkanie?

Valerie przysunęła się do Kane’a i szepnęła mu na ucho:
- Blue rozpracowała komórkę jednego z arabów, którzy przytaskali butle do obozu. Są tam zdjęcia drzwi ze znakiem Umbrelli. Wypytaj ją o to przy okazji.
Potem odezwała się głośniej:
- Lokalizacja tamtego wejścia może ułatwi nam usytuowanie innych. Od czegoś musimy zacząć. Może trafimy tam na jakiś namierzalny sygnał? Blue co o tym myślisz?
Hakerka ocknęła się, słysząc swoje imię. Westchnęła.
- Jeśli w środku już nic nie ma i wszystko zgasili to nie ma szans. Jeśli odkryję sygnał, to przypuszczalnie wcale ta placówka może nie być taka znów opuszczona.
Przewodnik przenosił spojrzenie od jednej osoby do drugiej, ostatecznie lokując je na Shade.
- Wiem tylko, że to znaleźli. Nie wiem gdzie jest. Ale oni nie lubią białych, nie w chwili, gdy tylu ich po stronie rządowych łazi. Może być trudno wejść - jego obojętny ton nie sugerował, żeby się tym przejmował.
- Nie wiem, czy dobrze słyszałeś, bratku - wtrącił się Raver, akurat robiąc skręt w prawo - ale ten drugi może mieć większe możliwości od ciebie. W dodatku z tego co mówi Peter wynika, że jest bardziej... stabilny. Przestań zatem na chwilę przeżuwać, skup się i daj nam coś więcej niż te ochłapy. O Arabach pewnie wiesz sporo, w końcu to twoi kumple.
- Żebyś mi tu chociaż jakieś sprośności do ucha szeptała, to bym rozumiał - Irlandczyk odszepnął kobiecie żartobliwie. - Pogadam z nią w wolnej chwili.

Wyprostował się i spojrzał w oczy LuQmana. W tej chwili, nie po raz pierwszy, miał ochotę pieprznąć tego murzyna w łeb i porzucić gdzieś na pustyni.
- Dowiedz się gdzie są. Dostanie się tam już zostaw nam. Musimy też załatwić nowe miejsce. Val, może ten budynek co znalazłaś w nocy? Lepsze to niż nic na tę chwilę, van nie jest bardzo wygodny - O'Hara przerwał na chwilę i skierował spojrzenie na Ravera. - Fox, nie próbuj go straszyć. Do przerażającego psychopaty trochę ci brakuje, a ten tutaj żuje coś rozluźniającego i leje na gadaninę. Jak się nie dowie to go odstrzelimy jako nieprzydatnego i po sprawie.
- Albo wystawimy na głównym placu z napisem na piersi: “Sprzedawczyk i donosiciel” To załatwi sprawę, a my nie będziemy musieli tłumaczyć Miracle co się stało z ich wtyką. - Powiedziała Valerie spoglądając na swoje krótko obcięte paznokcie.
- Nasz lepszy, czysty przyjaciel zostawił karteczkę z numerem. Mamy zadzwonić, jak będziemy potrzebować jego pomocy. - Wig mimowolnie stęknął podając kawałek papieru Kane’owi.
- Możesz wziąć, już sobie wpisałem do komórki.
Irlandczyk zabrał kartkę i potwierdził krótkim ruchem głowy.

***

Wydarzenia następowały po sobie na tyle szybko, że nie było czasu dokładnie ich przemyśleć. Najemnik upewnił się, że kevlar chroniący jego pierś dobrze się trzyma, a pistolet jest załadowany. Strzelbę zamierzał zostawić w vanie. Włączył się do rozmowy, wydając krótkie rozkazy i z trudem wyszedł na zewnątrz, starając się robić jak najmniej gwałtowne ruchy. Edytor bólu działał sprawnie, z drugiej strony bywał także niebezpieczny, gdy jego właściciel nadal szkodził swojemu ciału, nie starając się naprawić uszkodzeń. Miał nadzieję, że ta marnej jakości placówka posiadała podstawowe wyposażenie medyczne, jak na przykład prosty i znany od dobrze ponad wieku rentgen. Byle potrafili wycelować go na tyle dobrze, by znajdujący się w ciele metal nie spowodował problemów.
Po wejściu do środka optymizm spadł znacznie. Kane nie próbował się odzywać, przepychający się i wrzeszczący tłum nie nastrajał do negocjacji. Mimo to zgodził się na plan Shade, kilka sposobów na osiągnięcie jednego celu zawsze zwiększało szanse. Klepnął Foxa w ramię.
- Oczy dookoła głowy. Jeanne rzuca się w oczy.
Z tymi słowami ruszył za lekarką o jakże przyjaźniejszym kolorze skóry. Skoro tu trafiła, to albo miała pecha, albo ma nie po kolei w głowie - jednak nawet rąbnięta dawała większe szanse na dogadanie się. O'Hara zbliżył się na tyle blisko, by nie musieć krzyczeć i pokazał puste dłonie. Lepiej dmuchać na zimne.
- Nazywam się Kane - odezwał się po angielsku, tłumacza ustawiając na tutejszy język na wszelki wypadek. - Miło spotkać tu kogoś ze stron zdaje się mi znacznie bliższych.
Wyszczerzył się, starając się wybadać reakcję kobiety. Mogła go zbyć, a mogła sama się ucieszyć. Taka wiedza pozwalała dostosować taktykę.
- Ja i moi współpracownicy mieliśmy zabezpieczyć pobliską kopalnię, przybyliśmy wczoraj. Ale to mało gościnny kraj. Potrzebujemy pomocy medycznej i laboratoryjnej. W zamian możemy nieco wspomóc to miejsce finansowo - starał się wyłuszczyć to jak najprościej i kłamiąc jak najmniej.
 
Widz jest offline