Robert
Popatrzył na zbliżającą się do ławki Molly - O żesz Ty... Ale lala, transcendntalna po prostu - skomentował Jej pojawienie się. Nalał na dłoń kilka kropel samogonu i tą "perfumą" lekko się skropił. Napluł na ręcę i przeczesał swoją fryzurę. W końcu chodziło się do Akademii, diabeł też człowiek i musi się prezentować - pomyślał.
Podczas tej czynności uwagę jego przyciągnąło "cuś" siedzące na gałęzi. Chwilowo stracił zainteresowanie Anielicą jego wzrok przeskakiwał z mita na "cosia" i z powrotem oceniając odległość i siłę wiatru. Pogrzebał w kieszeniach i znalazł stary, zagięty i zardzewiały gwozdek. Molly mogła chwilę poczekać, nie ucieknie, zresztą był pewny działania swego "uroku" na kobiety płci przeciwnej, choćby były i aniołami.Na razie zwrócił się do kompanów :
- Wiesio dawaj procę, jakieś futrzakii na nas ślipią. Zestrzelimy wiewióra - zachrypiał. Wyraznie nawet chwilowa abstynencja miała zły wpływ na jego struny głosowe, o samopoczuciu nie mówiąc. |