Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2013, 13:16   #171
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Źle to rozegrała. Bardzo źle.

Dała się ponieść nerwom, ale przecież ta dziewczyna nie była winna zachowaniom tego pieprzonego dupka. Była w szoku, podobnie jak Alex, kiedy się obudziła. Ktoś wtedy podał jej rękę (i choć potem wyszła na wierzch jego prawdziwa, złamasowa natura, to na początku wydawał się miły – oczywiście tylko po to, żeby zmydlić Alex oczy i dostać to, co pewnie wcześniej brał tylko siła – w końcu jak ktoś leje kobiety, to znaczy, że przemoc jest jedynym dostępnym – dla jego zakutego łba - sposobem na zaspokajanie potrzeb), więc ona tez powinna się odwdzięczyć.

Zostawiła wodę Laurze, wyszeptała do niej kilka słów niosących nadzieję i obietnicę spokoju i bezpieczeństwa. Na tyle cicho, ze nikt nie mógł usłyszeć. Paskudne było tak perfidnie oszukiwać tą biedną dziewczynę.

Wstała i podeszła do Szakala.
- Ten.. Eryk. - powiedziała cicho.
Tropiciel skinął głową mówiąc do Alex cicho.
- Mówiłem, że nie zrobi Ci krzywdy.
- Tobie też nie zrobił... i dobrze, ze powiedziałeś to głośno, bo ja też nie zrobiłam nic głupiego. Wiesz, że jest korytarz na zewnątrz?
- Zawalony. - rzekł Jerycho do Alex. - Widzieliście, że ktoś go zasypał.
- Nie... Nie pamiętam - potrząsnęła głową. - Ciągle coś się wali. Mam nadzieję, że udało mu się wyjść. Co to jest moloch?
- Bestia. Produkuje maszyny, które chcą zniszczyć ludzi. Tak w skrócie. - wtrąciła się Erin.
Szakal pokiwał głową. On też miał nadzieję, że Eryk wyszedł tym tunelem.
- Bestia? Jak predator, czy inny obcy? Coś ściemniasz...
- Moloch to sztuczna inteligencja, która po wojnie oszalała. - powiedziała Erin. - Tworzy maszyny i walczy z ludźmi. Na froncie i poza nim. Dziw, że jeszcze nie przeszył USA z góry na dół. - dodała z nieciekawą miną.
Alex pokiwała głową. Sformułowanie „bomby zakopane pod molochem” nabrało nagle sensu. No, czegoś na kształt sensu, w każdym razie.

***

Droga do ruin NY upłynęła jej w milczeniu. Musiała podjąć jakąś decyzję, określić, co dalej zrobi ze swoim życiem. Z resztą swojego życia – jakby komicznie to nie brzmiało. Z BM nie chciała – nie potrafiła , raczej – już zostać. Zbyt wiele wspomnień, zbyt wiele strat. Jednocześnie miała zbyt mało danych, aby podając racjonalną decyzje.
Oparła głowę o szybę i wpatrując się w ponury krajobraz, zrobiła to, co jej zawsze pomagało w takich sytuacjach klinczu – pozwoliła spokojnie płynąć skojarzeniom, wspomnieniom i emocjom. Wracały do niej różne obrazy – umierająca Jules, Brayan zasłaniający jej noktowizor, Mały, przyciskające ją dłonie Michaela, Natalie ze strzykawką , stęchła woda i suchary, napastnik kopiący ją w brzuch, automatyczna wspinaczka po kolejnych ruinach… wspomnienia przetaczały się przez jej głowę, mniej lub bardziej bolesne, poruszjace, lub niosace nadzieje spokoju. I w jedno zaczęło pojawiać się coraz częściej, i częściej. Ruiny, kriss, Socomem, poczucie totalnego zagrożenia i kotwiczące ją w tym szaleństwie oczy. Jasne, zimne, spokojne spojrzenie. Bez lęku, bez wściekłości.
Alex westchnęła i – jak to zwykle czynią kobiety w kryzysowych sytuacjach – postanowiła odpuścić sobie logikę i zaufać intuicji.


***

Kiedy dojechali do riun NY, odczekała chwilke, Az będzie sam, a potem podeszła do Szakala.
- Chciałam ci podziękować - powiedziała.
- Za co? - zapytał ogniskując spojrzenie na hakerce.
- Narobiłabym głupot, gdybyś mnie nie przekonał co do Eryka - powiedziała powoli. - A może on by narobił... Wiedziałam, co mówić. W każdym razie dziękuję.
- Nie ma sprawy. - powiedział Szakal się uśmiechając. - Mam do Ciebie prośbę. Nie mów Morganowi o Eryku. W ramach podziękowania... - dodał. - Chcę go znaleźć sam. Nie ostrzegać, bo Morgan i ludzie z NY nie mają szans go namierzyć. Po prostu chce z nim parę rzeczy ustalić. Co teraz zamierzasz? - zapytał Indianin zaciekawiony.
- Nie mam pojęcia - pokręciła głową. - Nie bardzo wyobrażam sobie zostanie z nimi. A ty? Czym zabierzesz się zająć, poza szukaniem Eryka, oczywiście.
- Wrócę do mojej rodzinnej wioski i zobaczę co tam słychać. Niby zostałem wygnany, ale o swoich należy dbać. - powiedział z lekkim żalem. - Mam leki na moją chorobę i czuję, że znowu mogę komuś pomóc nie wyrządzając przy tym wielu szkód. Nie daj Morganowi zapić się na śmierć... - dodał. - Wpadnę zapewne na pogrzeb naszych przyjaciół. Postaram się być chociaż będę go obserwował z dachu jakiegoś budynku. Do NY mnie nie wpuszczają.
- Dlaczego cię nie wpuszczą?
- Kiedyś się nie opanowałem i zabiłem jednego z ludzi Collinsa. Oczywiście miałem swój powód. - powiedział Szakal i po chwili zastanowienia dodał. - Zabił dziecko mojej przyjaciółki... Nie żałuje tego co zrobiłem.
Pokiwała głową i milczała przez chwilę. Jakby zbierała się na odwagę.
- Mówiłeś, że wracasz do swojej wioski...Myślisz, że mogłabym.., że jest taka możliwość, żebym z tobą pojechała?
- Jak zechcesz mogę Ciebie zabrać, ale wiedz, że ani nie będzie to miła, łatwa przeprawa, ani u samego celu nie będzie łatwo. Ja zostałem wygnany i często muszę odejść na drugi dzień po przybyciu. Obcych traktują dość oschle, ale przy mnie nic Ci się nie stanie. - rzekł Szakal z przekonaniem. - Na Twoim miejscu pogadałbym z Michaelem. Nie wiem czy jesteś gotowa na kolejne niesamowitości. Za wcześnie po przebudzeniu pozwolili wam opuścić bezpieczny schron...
Potrząsnęła głową, gwałtownie.
- Gadałam z Michaelem wiele razy. Ale to niczego nie zmieniło - kiedy jeden raz prosiłam go o pomoc, nawet się nie nachylił. Nieważne. Nie o nim chcę rozmawiać.

Spojrzała na Szakala. W jej spojrzeniu była determinacja.
- Ja też nie wiem, czy jestem gotowa. Ale pewnie nigdy nie będę. Potrafię robić wiele rzeczy i mogę ci się przydać. Za wcześnie nas wypuścili, może, ale to było jak chrzest. I przeżyłam. To pokazuje, że mam potencjał. Poradzę sobie. Ale tylko wtedy, jeśli ktoś zapewni mi... protekcję. Sama nie mam szans.
Szakal pokiwał głową na słowa Alex. Zastanowił się i po chwili zaczął mówić.
- Myślę, że przy Duchach byłabyś bezpieczniejsza niż przy mnie. Moje wyprawy często przechodzą w dość ciężkich warunkach. Jak jednak się zdecydujesz możemy razem wyruszyć. Za parę dni odbędzie się zapewne pogrzeb, na którym będziemy musieli się pojawić, ale później bardzo możliwe, że miną miesiące zanim będę Duchom potrzebny. Będzie można załatwić moje sprawy i może nauczyłbym Ciebie nieco o tym świecie. To co widziałaś to dopiero wierzchołek góry.
- Wiem... wiem, że nie znam tego świata. Ale dam radę się nauczyć. I dziękuję, że w ogóle rozważyłeś moją prośbę. I że nie dałeś mi nikogo zabić, tam w ruinach, jak mi odpaliło.
- Nie ma sprawy. - odparł z lekkim uśmiechem tropiciel. - Jak wejdziemy nieco głębiej w ruiny będę się zbierał. To jakiś kwadrans. Nie dużo na zastanowienie wiem...
- Nie muszę się zastanawiać - odwzajemniła uśmiech - Ja jestem zdecydowana, miałam dużo czasu do namysłu. Jeśli jednak ty zmienisz zdanie, to zostawisz mnie po prostu, jak tu wrócimy na pogrzeb. Ja też chcę w nim uczestniczyć.
- W takim razie postanowione. Daj mi 5 minut, a zrobię Ci listę, którą damy Morganowi. Nie chce jechać do bazy więc wyruszymy jak tylko dotrzemy w okolicę, gdzie czekać ma mój gankor. To ten wielki jaszczur. Polubisz go.
-Ja bez dwóch zdań, pytanie tylko, czy on mnie zaakceptuje. Jeździłam kiedyś konno, podobno tego się nie zapomina.
- Zrobi co mu będę kazał. - powiedział spokojnie Szakal. - Na koniu jeździ się nieco inaczej, ale szybko pojmiesz.
- Zawsze miałam dobrą rękę do zwierząt. Mam nadzieję, ze hibernacja tego nie zmieniła.

Po chwili Szakal wręczył Alex listę. Przejechała ją wzrokiem, część skrótów nic jej nie mówiła.

* Lornetka.
* Maska przeciwgazowa.
* Spray dezynfekujący.
* 2 pluskwy i odbiornik.
* Koc termiczny.
* Koc.
* Plecak od Ruska.
* Kubek aluminiowy.
* Miska aluminiowa.
* Nóż bojowy.
* Łyżka metalowa.
* Płaszcz ortalionowy.
* Czapka z daszkiem.
* Igła, nici.
* Miernik promieniowania.
* 2 krotkofalówki.
* 4 czyste rolki bandaży.
* Folia przezroczysta 2m2.
* Kompas.
* Torba lekarska.
* 2x AR-23.
* 2x Deadline.
* 2x Painkiller.
* 10x WD tabs.
* 2x RadOff.
* Lekka kamizelka kuloodporna.
* Racje wojskowe na 3 dni.
* Woda - 3 litry.
* Rękawice taktyczne.
* Latarka taktyczna.
* Pas z ładownicami na apteczkę, magazynki do klamki, latarkę, krótkofalówkę, multitool, nóż.
* Opaska uciskowa.
* 5 jałowych gaz.
* Nitka i igła chirurgiczna.
* Spirytus salicylowy.
* Przecinak z diamentowym ostrzem.
* 2 granaty dymne.
* 2 granaty błyskowo-hukowe.
* Multitool.
* Gogle chroniące przed piaskiem.
* Okulary przeciwsłoneczne.
* Spray na owady.


- Sporo tego... On to wszystko mają? Nie wiem, czy te Wisky co mam wystarczą, żeby to sfinansować.
- Daj im to chlanie, oddaj PM z magami pocisków, kamizelkę Morgana. Może pogrzeb na szybko w tych tabletach, a jednego będziesz mogła oddać. A właśnie. Jak wrócimy na pogrzeb to pogadamy z Nancy co z tym co masz w ciele. Myślę, że będzie chciała operować... - Jerycho spojrzał w bok. - Zaraz będziemy się zbierać w dalszą drogę. Listę daj Siergiejowi. Jest mi więcej winien niż Morgan i zrobi co tylko może aby to skompletować. Większość będą mieli.
- Ok - odpowiedziała. - Nie wiem, czy chcę to ruszać. Z tego, co doktorek mówił, jeśli odnajdę urządzenie sterujące, to nie będzie mi to już sprawiało bólu. Jednak.. najprawdopodobniej.. nie będę mogła mieć dzieci. - spojrzała na niego bokiem, znad swojego ramienia, przysiadając na piętach.

Wyciągnęła jeden z tabletów i zaczęła przeglądać system.
- Rozumiem Alex, ale skąd wiesz, że tych urządzeń potrafiących Ciebie namierzyć nie mieli więcej? - zapytał Indianin. - Jak mieli dwa mogą być kolejne. A o dzieciach w obecnej sytuacji bym nie myślał. Najpierw poznaj ten świat, a potem zdecyduj czy chcesz aby Twoje dziecko w takim dorastało i żyło...
Alex usunęła sterownik odpowiedzialny za namierzanie i sam program.
- Nie myślę o dzieciach, po prostu stawiam sprawę jasno. - powiedziała, podnosząc się na nogi. - Nie sądzę, aby mieli tego więcej. Po co? Jedno urządzenie, plus jedno zapasowe. Jak kluczyki do samochodu. Skąd .. skąd ty właściwie je miałeś?
- W ruinach, gdy walczyliśmy z BM w okolicy baru Maurycego ja i AJ zostaliśmy na zewnątrz. Polak postawił miny, aby nikt mu nie wlazł na plecy. Wtedy ja wszedłem w ruiny i namierzyłem dwójkę ludzi. Snajper i jego obserwator. Celowali w kierunku parkingu. Mówili o Tobie. Nie zdążyli jednak strzelić, bo obu zabiłem... - Szakal pokazał na urządzenie. - Jeden miał przy sobie to. Gdybym ich nie znalazł mogliby zdążyć strzelić. Z resztą nie byłaś tam sama. Zabiliby wielu naszych, którzy przeżyli. Adama, Wolfa... Nie mogłem na to pozwolić.
Alex spojrzała na mężczyznę, poruszona.
- Czy oni o tym wiedzą? Mówiłeś im? Przecież to by zmieniło twoją sytuację...
- Większość Duchów mi coś zawdzięcza. - powiedział Szakal. - A to, że nie mogę wejść do NY to odgórny zakaz prezydenta. Collins prosi mnie o pomoc tylko wtedy, gdy nie ma na tyle dobrego tropiciela do jakiegoś zadania. Ostatnio, gdy grupa BM, obawiam się, że z Erykiem, który zacierał ślady, wybiła cały patrol nowojorczyków też mnie wołał. A później jego ludzie zapłacili i wygnali. Nie będę się im tłumaczył, bo gość, którego zabiłem był ich kumplem. To kim był przed wejściem w ich szeregi mało kogo interesuje. Wiedz, że mam wielu wrogów. Niektórzy są bardzo silni dlatego zwykle podróżuje sam...
Alex pokiwała tylko głową. Za wiele juz widziała, żeby się dziwić. Ten świat był inny. Zupełnie inny.
- Skoro są ci wdzięczni, to mam nadzieję, że ze mnie nie zedrą za ten sprzęt. Siergiej, tak? Idę.
- Siergiej powinien Ci go dać za darmo, ale w razie co daj mu tą Whisky i criss’a. Nie chce aby myślał, że to ja próbuję z niego zedrzeć. Chociaż... Wcale by tak nie pomyślał. I tak za dużo sprzętu nie zabierzemy.
Alex skinęła głowa i poszła szukać Siergieja.

Po chwili wróciła do Szkala, uboższa o jedną wisky, niosąc górę stuffu.
- Prawie wszystko jest. - powiedziała.
- Doskonale. - powiedział Indianin od razu zabierając się za odpowiednie ułożenie sprzętu w plecaku i tłumacząc Cobin jak ważna jest to czynność.
- Jak jesteś gotowa to chodźmy pożegnać wszystkich. - powiedział Szakal patrząc w kierunku grupy.

Pokiwała tylko głową.
Oczywiście, że nie była gotowa. Pewnie nigdy nie będzie.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline