Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2013, 12:33   #28
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Fernando i reszta piechurów

Sir Robert był bardzo nie pocieszony, iż musiał konia zostawić przed przybytkiem, a jeszcze bardziej że stajni nigdzie nie było widać. Fernando nie lubił przebywać w nocy na otwartym powietrzu, w dodatku ze słabym jadłem. Złodziei się nie bał bowiem koń umiał o siebie zadbać.
Posiłek jaki mu dano wzbudził w nim początkowo wstęt. Żeby porządnego mięsiwa i wytrawnego wina nie było. Żal dupę ściskał, choć Rycerz ujął by to tak: “nie powetowana strata iż Pański przybytek nie posiada niczego więcej poza prostym jadłem dla prostych ludzi”. Powstrzymał się jednak siłą woli od komentarzy, i przełknął (ledwo) jadło które mu dano.
Widząc, że Ruppert siedzi z nimi, lecz kaptur ma wciąż naciągnięty na głowę rzekł:
- Mości Ruppercie, nie wiem czy wiesz, ale dobry zwyczaj oraz kultura wymaga by przy stole, przy posiłku zdjąć odzienie z głowy
- Z-z-zhańbionej twarzy, wstyd R-rup-pertowi po-pokazać! Nie nie nie! Ho-honor nie pozwala. - odpowiedział mędrzec machając wesoło nogami.
- Słyszałeś Rupperta - Elfka westchnęła siadając głębiej na krześle i podciągają kolana pod brodę. Wolną ręką chwyciła pajdkę chleba ze stołu i poczęłą ją powoli żuć, wpatrując się z ukosa to na łachmaniarza, to na rycerza - Zresztą to jest stół? Te nieheblowane, byle jak zbite deski? Stół to coś solidnego, stabilnego. Coś co się nie przewróci przy pierwszym lepszym kopniaku, darujmy sobie. Każdy ma jakieś wytyczne którymi się w życiu kieruje. Kodeks? Nazywacie to kodeksem, prawda?
Robert chciał coś powiedzieć i już miał machnąć ręką ale powstrzymał się. Spojrzał na Rupperta, niezbyt miłym wzrokiem i rzekł:
- Cóż...Ruppercie, skoro nie chcesz pokazać nam swej twarzy, to wybacz aleś “obcy” dla mnie - po tych słowach wrócił do posiłku - Przyjaciel przyjacielowi oblicze winien swe pokazać. Tak nakazuje obyczaj tutejszy - zakończył temat.
Słów elfki nie chciał komentować, bo wiedział że wchodzenie z nimi w dyskusje, na tematy życia, filozofii czy innych mniej ważnych rzeczy. Rozmowa taka może przeciągać się nocami a język w jakim elfy się wypowiadają sprawiał, że nie jeden mędrzec chciał podciąć sobie żyły, co by nie musieć próbować rozumieć toku myślenia tej starożytnej rasy. Jedzenie i tak było marne, więc nie chciał chociaż sobie nastroju psuć. Dziwna ta jego kompania była, i żałował że nie dane mu było pójść z krasnoludami.
Nemeyeth pokręciła głową, skupiając uwagę na kawałku chleba, mizerna pajdka nie starczyła jednak na długo, więc chcąc nie chcąc zmuszona była się odezwać
- A mówią że to ja psuje nastrój - mruknęła wychylając się na krześle i sięgając po wino. Jakże ona nie znosiła rozmawiać z ludźmi na trzeźwo - [i] No my nie możemy jakoś się dogadać, wspólnego języka znaleźć? Chcąc nie chcą trochę czasu przyjdzie nam spędzić ze sobą, będziemy zapewne musieli jakąkolwiek nić porozumienia odnaleźć. Łatwiej się żyje wiedząc, że osoba obok nie zamierza nam wbić noża między żebra, okraść, albo najzwyczajniej w świecie naszczać do bukłaka. Zdarzały się i takie sytuacje, ale ja nie o tym chciałam - [i] uniosła wzrok i wbiła szarozielone oczy w rycerza - Każdy ma jakieś dziwactwa. Rozumiem też że co człowiek to inne podejście do życia. Może jednak warto okazać zrozumienie? Nie proszę żebyśmy od razu złapali się za rączki i odtańczyli w kółeczku taniec deszczu. Przestańmy na początku patrzeć na siebie wilkiem, to dobry start. Taki neutralny.
- Pani - zaczął Rycerz - Wilkiem nie patrzę na nikogo. Stwierdzam fakt po prostu. Nie zmuszam Pana Rupperta do pokazania swego oblicza jak nie chce, lecz sama twierdzisz, że lepiej się żyje wiedząc, że osoba obok nie zamierzam nam wbić noża między żebra. Nie twierdzę że Pan Ruppert takim człowiekiem może być, lecz wszystkim było by lepiej, gdybyśmy wiedzieli z kim mamy do czynienia. Nie neguję oczywiście uczciwości Rupperta, choć to dla mnie nie spotykane, że człowiek z którym przelewałem krew w jednej sprawie, nie chce pokazać swej twarzy. Cóż, w mych stronach taki człowiek nie sprawia wrażenia...godnego zaufania - podsumował i dodał - Wam to nie przeszkadza, nie będę robił z tego problemu. Co człowiek to inna kultura i podejście do życia - rzekł
Tymczasem u waszego boku pojawił sie karczmarz. -Balie gotowe proszem Państwa rzucił grzecznie wskazując drzwi.
- [i] Mam imię, pamiętasz? Pani ze mnie żadna, obok pani to ja w życiu nie stałam. Mów mi po imieniu, tak będzie prościej, chyba - [i] kobieta uśmiechnęła się do Roberta, wstając powoli z krzesła i dopijając wino - Ja nie dodaję sera przed Twym mianem, więc można powiedzieć że to już jakiś pierwszy krok do tej nici porozumienia o której mówiłam, ale jeżeli chcesz będę rzucać w Ciebie tytułem. Macie specyficzne podejście do tych spraw, a niektóre rzeczy lepiej ustalić już na początku
- Nemeyeth. Pamiętam - odpowiedział Robert dokańczając posiłek - A teraz wybaczcie, ale muszę się zająć mym koniem. Karczmarzu...macie może jakiś owies, lub jabłka ? - zapytał z nadzieją w głosie - I powiedzcie mi dobry człowieku, cóż ciekawego dzieje się w tej okolicy. Jakież to plotki zasłyszałeś ostatnio - padło pytanie.
- Oba mamy panie. Owies, bo wieś nasza na dwór jaśnie pana barona Vermonta ciastka owsiane piecze których to powszechna sława niesię się od miasta do miasta. A i jabłoni u nas wiele, zwłaszcza najlepszych na jabłecznik odmian. zapewnił kiwając głową na służącego by przyniósł co potrzeba. - Co zaś do plotek, to ciężko rzecz. Wiele pracy mam i niestety jaśnie panie nie starcza mi go nazbyt by rozmawiać, sama wasza łaskawość rozumie
Rycerz pokiwał głową i rzekł:
- Tak więc gospodarzu przynieś mi 5 jabłek i worek owsa..Koń mój strudzony podróżą, tak więc musi zjeść coś. A i jakbyś miał butelkę dobrego wina, czerwonego oczywiście, to nie zaszkodzi przynieść. - o rachunku nie zamierzał wspominać bo to nie godne było szlachcica i rycerza. W końcu wiadomem było, że należność zostanie uregulowana
- Wina panie? My jeno jabłecznik z win mamy niestety, my zimna okolica odparł ten ze smutkiem.
- Niech będzie ów jabłecznik.. - rzekł Robert po czym dodał - A miód chociaż pitny posiadacie na stanie?
Elfka odstawiła opróżniony kielich na blat stołu i bez słowa skierowała się ku wyjściu karczmy. Kąpiel mogła poczekać, miała przyjemność taplać się w wodzie trzy dni temu, nie śmierdziała więc jeszcze. Ściany budynku napierały na nią, dusiły. Potrzebowała ponownie poczuć niebo nad głową i nie musieć wdawać się w dalsze dyskusje z resztą bandy.
Po chwili służący przyniósł worek owsa, jabłka no i bukłaczek pachnącego jabłkami napoju. Ruszył za rycerzem tachając toboły.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline