Podsłuchiwanie rozmowy dwojga Amestryjczyków na niewiele się zdało. Zdecydowanie wyglądali na zwykłych, szarych ludzi, którzy tylko przypadkiem mieszkali nieopodal miejsca porwania. Żeby całkowicie zamknąć trop związany z tymi zabudowaniami, zdecydował się podejść bliżej domów, sprawdzić, czy nie wyczuje z nich takiego samego zaburzenia jak wcześniej - sztucznych ludzi. Poza tym chciał rzucić okiem na owego chorego. "Wnuczek" w przypadku takiej starowinki już mógł być wystarczająco dorosły, żeby knuć z chimerami. Wojownik musiał jednak być ostrożny. Jeśli zostanie zauważony, bez wątpienia ludzie oskarżą go o współudział w porwaniu. Owszem, niewiele mu mogli zrobić, bo musieliby go najpierw złapać, ale mogłoby się to niekorzystnie odbić na wizerunku Jego Cesarskiej Mości, a tego Ren by sobie nie wybaczył. Kazał psu zostać, a sam ruszył ostrożnie ku zabudowaniom.
Gdy skończył rekonesans, wrócił na miejsce porwania. Odnalazł smużki szarego pyłu i uważnie im się przyjrzał, rozcierając odrobinę na palcu.
- Hajati, chodź. - Złapał psa za obrożę i zbliżył jego pysk do śladu. - Szukaj, Hajati, szukaj.
Czas było sprawdzić, na ile zda się zwierzęce powonienie.
__________________ Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy |