Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2013, 22:19   #14
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up Odpis 3

Winchester:
Wszedłeś do środka i do twoich nozdrzy dotarł wyraźniejszy smrodek, który przypominał ci o zwłokach. Gdzieś tu musiały być. Przepatrzyleś najpierw kąty, czy nie czai się w tym WC coś niedobrego, ale potem zająłeś się kabinami. Otworzyłeś pierwszą. Nic. Drugą. Nic. Trzecia, czwarta i piąta były otwarte i w czwartej była szczotka do mycia kibla. Szósta natomiast... szósta również była otwarta. Leżały w nich zwłoki jakiegoś typa. W sumie leżały to trochę za dużo powiedziane, bo ich pozycja była dość nieprzyzwoita. Stare spodnie były opuszczone do kolan i klęczały tak z gołym dupskiem. Tułów zaczepiony był o muszlę klozetową, a głowa z drugiej strony niemal w kącie zwisala w dół. Pod głową były ślady krwi. Kilka much zebrało się już na zwłokach. Ich świeżość trudno ci było ocenić, ale skoro fetor nie był aż tak straszny to była to kwestia najwyżej dnia, może dwóch, a z pewnością nie więcej niż pięciu. Na pojemniku, który niegdyś zawierał wodę do spłukiwania leży rewolwer. Prawdopodobnie należał do denata.

Wierzbowsky:
Z walkie talkie dobył się głos Sztywnego, że ma kontrolę nad kamerami. Niestety jeszcze żadnej nie zlokalizowaliście. Otworzyłeś drzwi siekierą używaną niczym łom. Światło niemal nie oślepiło cię, ale po chwili twój wzrok przyzwyczaił się i zobaczyłeś idealnie wysprzątany WC. Taki jak przed wojną. Jakiś dwóch facetów w białych kombinezonach myło dłonie. Rozmawiali o czymś, byli zadowoleni, a ty usłyszałeś tylko ostatnie słowo:
- ...przełomowe! Hy. - po czym ten stojący dalej zwrócił na ciebie uwagę i ten drugi również odwrócił się. Ich twarze zdradzają zdziwienie i nutę zaciekawienia. Ktoś spłukał wodę w jednej z kabin.

Sztywny (i Lucy):
Z pierwszych pytań wywiadów nic nie wynikało. Ot jakieś pytania do telewizji. O historii budynku i takich tam. Z tego co zrozumiałeś to był to szpital. Nie było nic o tamtym typie. Nadal nie zorientował się, że go widzisz. Kolejny komputer, który zlokalizowałeś w sieci jest... ale nie włącza się jego kamerka, ani nie widzisz jego pulpitu. Po prostu widzisz go w sieci i tyle. Praudmoore i Big Bill wzięli po walkie-talkie i wyszli przez jedne z drzwi do dalszych korytarzy. Zostałeś tutaj z kierowcą Dannym i dwójką młodych osób.

Big Bill, Praudmoore:
Poszedł z wami starszy typ. Przedstawił się jako Snyder. Oprócz noża ma ze sobą obrzyna. Nie jest zbyt rozmowny, ale można mu chyba zaufać. W pierwszych korytarzach raczej nic się nie działo. Pokoje po bokach były raczej puste. Przedmioty leżące to tu to tam sugerowały, że był tu urządzony szpital. W niektórych miejscach były też ślady po maszynach i elektronice, ale wszystko wyczyszczono. Najwyraźniej nie był to gamblowy raj, który można było zobaczyć w świecących oczach Wierzbowskiego, gdy tylko ujrzał sprzęt komputerowy w tym pierwszym pomieszczeniu. Praudmoore stosował swoją taktykę wrzucania śmieci, żeby uważać na wieżyczki strażnicze, ale nic takiego nie było. Szliście prosto, potem korytarz skręcił ostro w prawo, a potem skrzyżowanie, a wy prosto, potem w lewo. Jakoś dziwnie duży ten budynek. Po drodze pobieżnie zaglądaliście do pomieszczeń. Albo pusto albo sugestia, że to szpital. W trzech były kraty pozwalające wbić się do tuneli wentylacyjnych. Nie jeden już w czasach postapokaliptycznych zginął próbując korzystać z tych skrótów. Ale może tym razem będzie inaczej... narazie nie ryzykowaliście. Zresztą Big Bill jest trochę za duży na takie zabawy, choć ogólnie dałby radę tamtędy łazić. Jakoś. Ale poszliście dalej. W końcu usłyszeliście dźwięk. Coś rusza się w kolejnym pokoju. Łapy psa? Jakiegoś mutka? Coś w ten deseń. Być może człowiek na bosaka z długimi paznokaciami u nóg. Przed futryną do tego pomieszczenia (drzwi leżą przy przeciwnej ścianie) na korytarzu stoi wózek inwalidzki. Na takim możecie skończyć jeśli schrzanicie. To, że poruszacie się z latarkami nie sprawia, że jesteście super niewidzialni w tych ciemnościach. Snyder odezwał się po cichu i poważnie:
- To ja osłaniam wasze tyły. - kutas.
 
Anonim jest offline